Szczerze mówiąc, kiedy ich zobaczyłem, pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy to taka, że ładnie razem wyglądają. Mógłbym wręcz pokusić się o stwierdzenie, że idealna z nich para – on wysoki, szczupły, o lekko przydługich czarnych włosach, a ten drugi on z bujną czuprynką delikatnie lokowanych blond pukli, z niemalże filigranową budową ciała, jednak niewyglądającą jak kobieca. Był po prostu przystojny, o czystej, nieskazitelnej i gładkiej skórze.
– Sh... Shun... t-to nie tak, jak myślisz... - zaczął niepewnie mój chłopak, wycofując swojego członka z tyłka mojego młodszego brata.
– Czyli wcale nie posuwasz mojego braciszka?- zapytałem, wzdychając z udawaną ulgą. Otarłem niewidzialny pot z czoła.- Bosz, już się przestraszyłem...
– Shun, ja... po-poczekaj w salonie, porozmawiajmy!- powiedział, wstając pospiesznie i zbierając swoje ciuchy.
– Oh, nie przeszkadzajcie sobie.- Uśmiechnąłem się głupkowato.- Wiem, jak bardzo nie lubisz, kiedy nie możesz dojść, a, na moje niezbyt bystre oko, jeszcze nie skończyliście.- Postanowiłem się grzecznie wycofać, kiedy usłyszałem jego zdesperowany krzyk:
– Shun, zaczekaj!
– No?- Zatrzymałem się z dłonią na klamce, patrząc na niego pytająco.
– Yyy...- bąknął, najwyraźniej zdziwiony tym, że naprawdę go posłuchałem.
Chyba jednak nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Przez chwilę patrzyłem na niego z powagą, a raczej z niemym pytaniem wymalowanym na twarzy. Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś, ty durna pało?
Spuściłem powoli wzrok, marszcząc lekko brwi – w ten sposób zawsze powstrzymywałem łzy – po czym wyszedłem z naszej sypialni, zamykając za sobą drzwi. Cicho, spokojnie. Jakbym wychodził z pokoju śpiącego dziecka.
Słysząc uniesione głosy i szelesty, westchnąłem cicho i wyszedłem pospiesznie z mieszkania, nie mając ochoty na jakiekolwiek konfrontacje z moim byłym.
Bo, oczywiście, od tej pory Liu stał się „ex”.
Wyszedłem na ulicę i obrałem jeden z kierunków – prawy, albo lewy, sam już nie wiedziałem. Nie miałem bladego pojęcia, dokąd idę, moje nogi po prostu same mnie niosły.
No dobra, to co teraz? Rodzice nie żyją, starszy brat nie toleruje mojej orientacji, a znajomi, z którymi parę razy byłem na piwie na pewno nie znajdą dla mnie miejsca w swoich ciasnych kawalerkach, w których ledwie mieszczą pojedyncze łóżko o szerokości zbliżonej do gałęzi bambusa i lodówki „na poprawę humoru” - w końcu zawsze miło patrzyło się na coś bardziej pustego niż mózg studenta.
Wygląda więc na to, że właśnie stałem się bezdomnym.
Łzy w oczach zniekształcały otoczenie, przez co nie widziałem dokładnie, jak idę, jednak nogi dalej prowadziły mnie chodnikiem, aż do przejścia dla pieszych. Zatrzymałem się na światłach, a kiedy zapaliło się zielone, ruszyłem do przodu.
No i właśnie tu nastał ten moment, kiedy lada chwila miałem otrzeć się o śmierć.
Gdybym miał okazję obejrzeć ten wypadek w zwolnionym tempie, zapewne śmiałbym się do rozpuku, ale, jako że byłem jego uczestnikiem, a wręcz, nie chwaląc się zbytnio, jego „ofiarą” – zachowałem na twarzy smutek, przerażenie i otępienie.
Najpierw, kiedy usłyszałem głośny pisk opon, wytrzeszczyłem oczy, gapiąc się przed siebie. Potem odwróciłem głowę, żeby spojrzeć na nadjeżdżający samochód i przerażonego kierowcę siedzącego za kółkiem. Następnie uniosłem do góry ręce, jakby celowano we mnie pistoletem, a na sam koniec, wciąż z tą samą miną i szeroko otwartymi oczami, poczułem uderzenie, zobaczyłem niebo, a przelatujący po nim ptak nie omieszkał pozostawić na mojej kurtce znaku, że był tu, w Kioto, zwiedził miasto, nażarł się i... no.
A potem upadłem, poczułem tępy ból głowy i straciłem przytomność.
Nie wydaje Wam się to śmieszne? Ptak osrał mnie, kiedy zostałem potrącony. Śmiechu warte. Gdybym umarł, ludzie po pewnym czasie zrobiliby z tego istny kabaret – zginął przez ptasi pocisk. Pozdrawiam.
Ale prawda jest, jaka jest – zostałem potrącony przez samochód, a teraz siedziałem na łóżku szpitalnym, z osłupieniem wpatrując się w przeciwległą ścianę i zastanawiając się, dlaczego kierowca, który teraz siedział obok mnie, trzęsąc się z nerwów, musiał wówczas zahamować?
Gdyby przyspieszył, poleciałbym parę centymetrów dalej i uniknąłbym pobrudzenia kurtki!
Szybko odwróciłem głowę, patrząc na niego z wyrzutem załzawionymi oczami. Odwrócił szybko wzrok, trzęsąc się jeszcze bardziej.
– Prze-prze-przepraszam pana ba-bardzo!- wyjąkał.- N-nie chciałem tego, n-nie zauważyłem, ż-że... ż-że pan i-idzie...
Westchnąłem cicho, przyglądając mu się uważnie. Siedział w rozkroku na niewielkim taboreciku przy moim łóżku. Wyglądał na mojego rówieśnika, nie dałbym mu więcej niż 25 lat. Boki głowy miał wygolone, pośrodku zaś blond irokeza z czarnymi końcówkami ( na szczęście nie stawiał go na żelu ). Prawe ucho, które mi teraz prezentował, miało dokładnie pięć kolczyków, jeden tkwił również we brwi. Miał na sobie dżinsy, bluzę i luźną kurtkę, która wyglądała na o rozmiar za duży.
Podrapałem się po brodzie, mierząc go od góry do dołu, po czym uniosłem brwi i skinąłem z uznaniem głową.
Niezły.
– W-w-wniesie p-pan o-o-oskarżenie?- zapytał, zerkając na mnie pospiesznie.- Ja... o-obecnie nie mam pracy i... i jestem s-spłukany...
W sumie, nie dziwiłem się. Wyglądał na jakiegoś gangstera, nawet jeśli słodko się rumienił i wciąż jąkał jak głupi. Pewnie siedział po uszy w długach i dlatego teraz boi się, że obciążę go jeszcze kosztami odszkodowania.
Ale dom chyba ma, no nie?
– Widzę, że pacjent się obudził!- Nagle do pokoju weszła niska, krępa pielęgniarka. Patrząc na nią mogłem stwierdzić, że była dumna albo z siebie, albo ze swojej fryzjerki, bo miała doprawdy imponującą trwałą na głowie, prawdziwy, gigantyczny, czarny czopek.- To bardzo dobrze, bo nie miał pan przy sobie żadnych dokumentów ani nawet komórki. Pana godność?
Wpatrywałem się w nią z osłupieniem, myśląc gorączkowo nad tym, co powiedzieć. Jeśli się przedstawię, ściągną tu moich braci, a za nimi pewnie przylezie Liu, czego stanowczo wolałbym uniknąć. W najgorszym wypadku będę musiał wrócić do mieszkania i znów stanąć twarzą w twarz z moim byłym, a to również nie wchodziło w grę.
Zerknąłem na mojego niedoszłego mordercę, który teraz wbijał smętny wzrok w moje zabandażowane dłonie.
– Ja nie wiem – bąknąłem.
– Proszę?- Pielęgniarka zamrugała, zdezorientowana.
– Ja nie wiem – powtórzyłem.- Nie wiem, jak się nazywam. Gdzie ja w ogóle jestem?
– Oh nie...- jęknął głośno irokez obok mnie, kryjąc twarz w dłoniach.- Jeszcze tego brakowało, żeby stracił pamięć... Jak ja niby mam mu spłacić odszkodowanie, skoro aż tak ucierpiał?!
– No to... no, mamy problem – westchnęła pielęgniarka.- Proszę tu poczekać, pójdę po pana doktora.
Patrzyłem uważnie jak wychodzi, a potem znów spojrzałem na irokeza. Szturchnąłem go palcem, żeby na mnie spojrzał.
– Eh? O... o co chodzi?
– Mam interes – powiedziałem, wgapiając się wielkimi oczami w jego twarz, co go chyba trochę przestraszyło, bo odsunął się nieco.
– I-i-interes?!
– Powiesz im, że jesteśmy braćmi – powiedziałem.
– Co?!- pisnął.
– Słuchaj, koleś, odszkodowanie będzie bardzo wysokie, chcesz go uniknąć, prawda?- Zmrużyłem oczy, starając się wyglądać groźnie, co z zabandażowaną głową raczej zbyt efektowne nie było.- Potrzebuję jakiegoś miejsca do przekimania, więc użyczysz mi swojego mieszkania, domu, kawalerki, co tam masz?
– M-mieszkanie!
– Dobrze.- Skinąłem głową, pochylając się do niego lekko i zerkając na boki, jakby ktoś mógł nas podsłuchiwać, choć przecież byliśmy sami. Czułem się jak zawodowy kryminalista.- Zamieszkam u ciebie na kilka dni, dopóki nie ogarnę czegoś taniego do wynajmu. Potem zapomnimy o sprawie.
– S-serio?- Spojrzał na mnie uważnie.- I nie będziesz mnie ciągał po sądach i żądał kasy?!
– Nie.- Pokręciłem głową z powagą.- Zapomnę o tobie i o tym, co mi zrobiłeś.- Widząc na jego szyi wisiorek z krzyżem, dodałem - Bóg też ci wybaczy.
– Nie wierzę w Boga – mruknął w zastanowieniu, przygryzając lekko wargę. Zmarszczyłem brwi. To na cholerę nosi ten wisiorek?- T-to... to co mam im powiedzieć?
– Mam na imię Shun – przedstawiłem się.- Nazwisko weź swoje i zażądaj, żeby mnie natychmiast wypisali.
– Mam kłamać?!
– Tak.
– A-ale...
– Bez dyskusji!- uciąłem, przymykając oczy.
Drzwi pokoju otwarły się i do środka wkroczył wysoki, chudy lekarz w okrągłych okularach na nosie. Miał tak surową minę, że niejeden nauczyciel matematyki mógłby mu jej pozazdrościć.
– Dzień dobry panom, słyszałem, że...
– T-t-to m-mój brat!- wrzasnął irokez, zrywając się z krzesła, a ja westchnąłem, uderzając się otwartą dłonią w czoło.
Lekarz podskoczył z zabawnym piskiem, wystraszony, wybałuszając na niego oczy. Zmierzył go spojrzeniem od góry do dołu i przełknął ślinę.
– B-brat?- powtórzył.
– T-tak!- krzyknął irokez. Stał w bojowej pozycji, jakby z zamiarem rzucenia się na doktorka, jeśli ten zacznie zadawać niewygodne pytania.- N-nazywa się Na-Natsume Shun! A-a ja jestem jego bratem, Natsume Shuuzou! M-miło mi pana poznać, doktorze!- Ukłonił się przed nim nisko. Odwróciłem wzrok, kiedy doktor wbił we mnie spojrzenie pytające jasno i wyraźnie „Jakie leki odstawił ten koleś?”.
Ja nic nie wiem, ja nic nie pamiętam...
– Więc... uhm... słyszałem, że ten pan stracił pamięć?- mruknął lekarz.
– Tak – szepnął Shuuzou, skruszony, gniotąc w dłoniach czapkę, której wcześniej nie zauważyłem.
– Ehm...- Doktor zamrugał kilka razy.- Czyli mam rozumieć, że... potrącił pan własnego brata?
– Eee...- Shuuzou wbił w niego tępy wzrok, rozchyliwszy lekko usta. Patrzyłem z ciekawością, jak jego twarz robi się coraz bardziej czerwona. W oczach pojawiły się łzy, chłopak zamknął usta i skinął tylko głową.- Z-zawsze tak... d-dokuczamy sobie...- bąknął.
– Aha – mruknął lekarz.- Ciekawy sposób... tego... więc...- Odchrząknął głośno.- Będziemy mogli pana wypisać jutro, także...
– Dzisiaj!- powiedział pospiesznie prawdziwy Natsume.- J-ja się nim zaopiekuję, spokojnie! R-rodzice się martwią, wydzwaniają do mnie...
– Cóż, no...- Lekarz podrapał się po głowie.- No dobrze, skoro pan nalega...
– Dziękuję – westchnął z ulgą Shuuzou, opadając na krzesło, jakby właśnie skończył odgrywać wielce trudną sztukę teatralną.
– Zbadamy tylko pana brata i wypiszemy receptę. Dobrze by było, gdyby zjawił się pan za parę dni na przegląd.
Przegląd? A co ja, samochód?
Natsume skinął tylko głową, wydawał się być naprawdę wyczerpany. Powstrzymałem się od uśmiechu, choć cisnął mi się na usta aż do momentu, gdy doktor skończył oględziny mojej głowy i sprawdzanie wzroku i słuchu.
Wyglądało na to, że zamieszkam z sympatycznym gangsterem.
***
– Mam nadzieję, że nie spodziewałeś się super luksusów?- westchnął Shuuzou, kiedy przekroczyliśmy progi jego przesadnie skromnego mieszkania, a właściwie to strychu, na którym mieszkał.
Jak dowiedziałem się po drodze tutaj, mieszkał w przeciętnej dzielnicy, w przeciętnym bloku, którego właścicielem był stanowczo zbyt dużo przeklinający nałogowy palacz i zboczeniec po czterdziestce, któremu kiedyś uratował życie – dlatego właśnie za śmiesznie niską ceną wynajmuje mu strych, gdzie urządził dla niego niewielką łazienkę. Całą resztą – czyli przestronnym pomieszczeniem, który łączył w sobie sypialnię, kuchnię i salon – zajął się sam Shuuzou.
Stojąc wciąż przy drzwiach, od mojej lewej strony, na samym końcu pod ścianą, znajdował się duży, gruby na jakieś 50 centymetrów materac służący za łóżko. Przed nim stał niewielki telewizorek i wideo, w którym tkwiła kaseta z jakimś porno. W okół leżało kilka numerów „Playboya” i parę puszek po piwie. Dalej, mniej więcej na środku, znajdowało się kotatsu, na którym leżała samotna serwetka, talerzyk z resztką jajecznicy i szklanka z niedopitym mlekiem. Trochę dalej kilka szafek, kuchenka gazowa i lodówka.
No i w końcu po prawej, tuż przy drzwiach do łazienki, znajdowało się coś, co naprawdę przykuwało uwagę.
– Śliczne – stwierdziłem z uśmiechem, kucając przed papierowym, rzeczywistej wielkości, małym kotkiem.- Sam to robiłeś?
– Ta – odparł, zbierając ciuchy z podłogi i wciskając je do szafy znajdującej się po prawej stronie łóżka.
– To twoje hobby?
– Ta.- Teraz zaczął zbierać pisemka, rumieniąc się przy tym uroczo. Wcisnął je pod materac, kasetę zaś schował do szafki nocnej.
Zerknąłem na inne jego prace, jedne stojące na podłodze, drugie zaś na szerokim, kwadratowym niskim stole. Znalazły się tam między innymi małe papierowe szczury, łabędzie, pingwiny, a nawet wazon z kwiatami, który urzekł mnie od pierwszej chwili.
– Szkoda, że nie pachną – powiedziałem, ostrożnie dotykając ich „płatków”.- To tulipany, prawda?
– Ta – westchnął, rozglądając się szybko po pokoju, jakby szukał innych kompromitujących go rzeczy.
– Kiedyś też interesowałem się origami – mruknąłem, przywołując wspomnienia z nieudanych prób wykonania najprostszego wzoru.- Ale nigdy nie miałem do tego smykałki. Ile zajmuje ci zrobienie takiego wazoniku?
– Parę minut – odparł, otwierając jedyne dwa okna.- Na pewno nie przeszkadza ci mieszkanie w takiej ruderze?
– Przytulnie tu – powiedziałem, wstając i uśmiechając się do niego.- Trochę przeszkadza zapach spermy, ale dobrze, że teraz wziąłeś się za wietrzenie.
Shuuzou spłonął rumieńcem i wymamrotał coś niezrozumiałego. Zabrał talerzyk i szklankę, po czym zaczął zmywać naczynia.
– Mieszkasz tu zupełnie sam? Zgaduję, że nie masz dziewczyny?- Podniosłem gazetkę, którą przeoczył, i przejrzałem kilka stron z roznegliżowanymi kobietami, pochylającymi się do aparatu z seksownymi minami, albo z dłońmi wsuniętymi między nogi i oblizującymi czerwone od szminki usta.
– Tak. Nie.
– Aleś gadatliwy.- Skrzywiłem się lekko, odrzucając pismo i dalej rozglądając się po pomieszczeniu. Nie licząc niedawnego bałaganu, który pochował po kątach, panowała tu względna czystość. Żadnych pajęczyn, ani zacieków. Ściany miały ciemnoszary kolor, ale nie wyglądały na „surowe”. Mogłyby, co prawda, mieć jaśniejsze kolory, żeby panowała tu milsza atmosfera, ale co tam będę się wtrącał w architektoniczną duszę Shuuzou.
– Nie za bardzo się znamy, więc...- Wzruszył ramionami.- Nie wiem, czy nie jesteś jakimś gangsterem, który ma na pieńku z yakuzą i wisi im kasę, a oni go ścigają...
Spojrzałem na niego sceptycznie. Że niby JA tak wyglądałem? Jeśli ja mam mieć problemy z yakuzą, to kim jest on? Seryjnym mordercą i nieśmiertelnym psychopatą? Bo chyba tylko to byłoby gorsze.
– Nazywam się Mikami Shun, ledwie co skończyłem studia i jestem bezrobotny – przedstawiłem się grzecznie, kłaniając przed nim.- Proszę, zaopiekuj się mną, Oni-chan.
– Tsk! Musisz tak gadać?- Spojrzał na mnie z wyrzutem. Skończył myć naczynia, wytarł dłonie w ręcznik i oparł się o blat, patrząc na mnie z założonymi rękami.- Czemu potrzebujesz mieszania? Nie płaciłeś czynszu, czy coś?
Uśmiechnąłem się lekko, odwracając wzrok. Powiedzieć mu, czy nie? Jeśli jest homofobem ( co całkiem możliwe, zważywszy na jego bogatą kolekcję pisemek z gołymi panienkami, którą tak usilnie próbował przede mną ukryć ), to możliwe, że mnie wywali na zbity pysk, dosłownie. Druga opcja jest taka, że pozwoli mi tu mieszkać, ale będzie trzymał się ode mnie z daleka i nie powie ani słowa, co byłoby ciężkie, bo lubię towarzystwo.
Dobra, nie ma co się zastanawiać. Najwyżej wyjdzie w praniu, nie?
– Dziewczyna mnie zdradziła z moim bratem. Przyłapałem ich i się wyniosłem – mruknąłem. Po części mówiłem prawdę, zmieniłem tylko płeć Liu, ale myślę, że się nie obrazi.- Tak jakby nie chcę jej więcej widzieć, no i … - Wzruszyłem ramionami, spuszczając wzrok.- Nie wrócę tam, więc chcę znaleźć pracę i...
Umilkłem, kiedy nagle otoczyły mnie silne ramiona. Zamarłem w bezruchu, będąc w totalnym szoku. A Shuuzou po prostu przytulił mnie do siebie – był odrobinę niższy ode mnie – i tak trzymał mnie w ramionach przez dłuższą chwilę, dopóki nie poczułem łez w oczach i nie rozryczałem się już zupełnie.
– No, już dobrze – powiedział uspokajająco, gładząc mnie po włosach. Wtuliłem się w jego ciepłe, muskularne ciało, mocząc jego T-shirt. Kiedy tu przyjechaliśmy zdjął z siebie kurtkę i bluzę, tę drugą przewiązał sobie w pasie.
– T-trzy lata...- jęknąłem płaczliwie.- T-tak długo byliśmy razem, a o-on...a...
– Suka – skomentował, głaszcząc mnie po plecach.- Wypłacz się, stary. I zapomnij o niej, na świecie pełno jest lepszych i ładniejszych, i na pewno którąś pokochasz. Taką, która naprawdę na ciebie zasługuje.
– Ż-żadnej już nie z-zaufam!- załkałem, mocniej go przytulając.
Sam nie wiem, jak długo staliśmy tak na środku przytulnego strychu, ja płacząc, on przytulając mnie do siebie z całych sił, jakbym był jego najlepszym przyjacielem. Jednak jakiś czas później byłem tak wykończony płaczem, że w końcu musiał pomóc mi położyć się na materacu. Głowa mnie bolała, czułem, że oczy spuchły mi od płaczu, a policzki miałem mokre od łez.
– Prześpij się, Mikami – powiedział cicho, sięgając po koc i przykrywając mnie nim.- Skoczę na jakieś zakupy i ugotuję nam coś na obiad.
– Dzięki – szepnąłem.- Ale... poczekaj, aż zasnę – mruknąłem smętnie.
– Jasne – odparł, obdarzając mnie najpiękniejszym uśmiechem gangstera, jaki w życiu widziałem.
Wgapiłem się w niego, zauroczony, automatycznie przestając płakać. Czułem się jak niemowlę, któremu tatuś pokazał grzechotkę. Westchnąłem, układając wygodniej głowę na poduszkach. Materac był miękki i wygodny, mogłem oddać się spokojnemu przyglądaniu mojemu morderco-wybawcy. Dopiero teraz zobaczyłem, jak piękne ma oczy – w kolorze złocistego miodu, o ciepłym, łagodnym spojrzeniu. Wpatrzyłem się w nie, pociągając co chwila nosem, dopóki nie znużył mnie sen, a powieki opadły powoli, odcinając mnie od widoku tych niesamowitych oczu.
***
Obudził mnie szaleńczy odgłos mojego brzucha i przyjemne zapachy rozchodzące się po strychu. Otworzyłem leniwie oczy i zamrugałem powoli. Czułem się prawie cudownie – gdyby tylko nie ten głód i świadomość, że mój chłopak mnie zdradził.
Fatalne uczucie, serio. Miałem wrażenie, że coś trzęsie mną od środka, a w sercu tkwi bomba, która z każdym kolejnym tykaniem rozrasta się coraz bardziej.
– Wyspałeś się?- zapytał Natsume, kładąc na kotatsu dwa talerze wypełnione niemal po brzegi brązowym makaronem z warzywami i pokrojonym kurczakiem.
– Taa – mruknąłem, siadając.- Ale wyżerka! I ty niby jesteś spłukany?
– Dostaje zniżki w sklepie, w którym dorabiam – wyjaśnił Shuuzou, nalewając do uszykowanych kubków herbaty.- Chodź, zjemy.
Wstałem z ociąganiem, czując się trochę nieświeży. Zerkając na zegarek przy łóżku ze zdziwieniem dopuściłem do siebie informację, że jest już po 17.
– To w sumie taka bardziej kolacja, co?- zapytałem, siadając do stołu.
– No, w sumie – potwierdził, podając mi pałeczki. Rozłączyłem je i klasnąłem z uśmiechem dłońmi.- Itadakimasu!
– Itadakimasu.- Skinął głową.
Ktokolwiek powiedział, że faceci gotują lepiej od kobiet – miał rację. Kiedy tylko spróbowałem tego... nienazwanego posiłku, miałem wrażenie, że rozpłynę się z rozkoszy. Mój brzuch odezwał się głośno, żądając kolejnej porcji makaronu ze świetnie przyprawionym kurczakiem z warzywami.
– S-smakuje?- zapytał niepewnie.
– Zakochałem się – westchnąłem, na co Natsume zarumienił się po same uszy, a dłoń, którą trzymał pałeczki, zatrzęsła się nieznacznie.- Gdybym tylko wcześniej miał takie pyszne obiadki...
– T-to nic t-t-trudnego – bąknął.
– Lubisz gotować?- zagadnąłem.
– M-musiałem się nauczyć, więc...- Wzruszył ramionami.
Rany. Jaki on słodki. Podpierając policzek dłonią, wpatrywałem się w jego urocze rumieńce i nieśmiałe spojrzenie, którym na mnie zerkał. Jęknął cicho, zawstydzony, kiedy kawałek kurczaka czmychnął z uścisku jego pałeczek z powrotem na talerz.
Słodziutki...
– Wiesz, jak cię zobaczyłem, to w sumie wydawałeś mi się groźny – przyznałem.- Wyglądasz trochę jak gangster. Ten irokez i kolczyki...
– T-to bunt przeciwko rodzicom – mruknął smętnie.- Ale... fakt, nie obracam się w najlepszym towarzystwie. Znaczy... to nie tak, że gwałcimy bezbronne kobiety i okradamy sklepy... czasem zdarzają się jakieś bójki, to wszystko. Jesteśmy normalnymi ludźmi, tylko trochę... no wiesz, taki z nas margines społeczeństwa.- Znów wzruszył ramionami.- Spotykamy się, że napić się piwa, niektórzy z nas bawią się w hazard. Ale w gruncie rzeczy nikomu nigdy nie sprawiałem kłopotów. Chwytam się każdej pracy, bo ledwie wiążę koniec z końcem, ale nie jest źle.
– Nie możesz wrócić do rodziców?
– Nie chcą mnie – odparł spokojnie.- Ojciec mnie wydziedziczył jak tylko zgoliłem głowę.
– A dlaczego to zrobiłeś?- zapytałem z uśmiechem.
– Podoba mi się moja fryzura – burknął, łypiąc na mnie spode łba.
– Mnie też.
– W... w sensie, że moja czy twoja?
– Twoja – odparłem ze śmiechem.- Pasuje ci do... reszty ciała.
– A-aha... dzięki – mruknął.- No... w każdym razie, wyrzucili mnie z domu, więc zamieszkałem u dziewczyny, a potem... tak jakby się rozstaliśmy i...
– „Tak jakby”?- przerwałem mu, zaciekawiony.
– Puszczała się z każdym moim kumplem – powiedział spokojnie.
– Co?!- pisnąłem, upuszczając z wrażenia pałeczki.- Że co, kurwa?! Tak po prostu?!
– No.- Uśmiechnął się krzywo.- To był pierwszy raz, kiedy uniosłem rękę na kobietę. Znaczy, nie uderzyłem jej, ale... przestraszyła się tak bardzo, że się zesikała.
Wyplułem na talerz kawałek kurczaka, którego chciałem właśnie połknąć. Kiedy opanowałem kaszel, roześmiałem się głośno, szczerze ubawiony. Mikami również zaśmiał się, patrząc na mnie nieśmiało znad długich, ciemnych rzęs.
– Chyba w porządku z ciebie gość – stwierdził.
– Eh?- Spojrzałem na niego pytająco, wycierając łezki rozbawienia, które zagnieździły się w kącikach oczu.
– No wiesz, mimo wszystko wpuściłem na chatę obcego człowieka – wyjaśnił, wywracając oczami.- Nie mam pojęcia kim naprawdę jesteś. Równie dobrze możesz być seryjnym mordercą i zabić mnie w nocy.
Albo zgwałcić. Ale lepiej nie będę tego dopowiadał.
– Spoko, nie jestem złym facetem – powiedziałem z uśmiechem, kończąc swój posiłek.- Dziękuję, było naprawdę pyszne! Mogę wziąć prysznic, kąpiel, czy co tam masz w tej łazience?
– Wannę – odparł, po czym skinął głową.- Śmiało. Ręczniki są w szafce, tak samo płyn do kąpieli. Chcesz jakąś piżamę? Pewnie będzie trochę za mała, bo jesteś nieco wyższy, ale...
– Tak, dzięki, przyda się – westchnąłem, wstając i od razu ruszając do drzwi łazienki.
– Zaraz ci przyniosę – usłyszałem jeszcze, nim wszedłem do niewielkiego pomieszczenia.
Łazienka była równie skromna, co cała reszta strychu. Jej ściany były pomalowane na jasny odcień niebieskiego, dodatkowo zdobiły je białe płytki. Prócz trzech szafek, umywalki i sedesu znajdowała się tu zaskakująco duża wanna, na widok której moje oczy wręcz zabłysły radością – co mogłem zobaczyć w nieco zamglonym lustrze po mojej prawej stronie.
Co najzabawniejsze, papierowe dzieła Shuuzou były obecne nawet tutaj. Na umywalce, tuż przy kubeczku, w którym tkwiła czerwona szczoteczka do zębów, stał jego papierowy odpowiednik. Zafascynowany, uniosłem go ostrożnie i przyjrzałem, podziwiając każdy, nawet najmniejszy szczegół. Zastanawiałem się, czy Natsume jest aż tak zdolny, że byłby w stanie stworzyć nawet meble z kartek.
Rozejrzałem się jeszcze, w poszukiwaniu innych jego małych dzieł. Znalazłem dwie kaczuszki usadowione wygodnie na niewielkiej półeczce nad wanną, tuż obok płynu do kąpieli i szamponu do włosów, oraz patrzącego na mnie z górnej szafki sympatycznego psiaka z wywieszonym jęzorem.
Czułem się jak w muzeum papierowych dzieł sztuki...
Napuściłem do wanny wodę, uśmiechając się do kaczek. Gumowego odpowiednika nie znalazłem, ale całe szczęście, bo umarłbym ze słodkości, jaką otaczał się mój niedoszły morderca. Przygryzłem wargę, wyobrażając go sobie w tej wannie, z podciągniętymi pod brodę kolanami, ze smutną miną bawiącego się kaczuszką.
Aż mi się łezka w oku zakręciła. Musiał być naprawdę samotny na tym ponurym, szarym strychu.
– Mikami?- Rozległ się jego cichy głos i pukanie.- Przyniosłem ci piżamę...
– Mhm, wejdź – powiedziałem, pociągając pospiesznie nosem.
Zakręciłem kurki, po czym wyprostowałem się i odwróciłem do niego. Stał w drzwiach dość niepewnie, spoglądając na mnie nieśmiało z wyciągniętą dłonią, w której trzymał koszulkę i spodenki. Odebrałem je z uśmiechem, starając się nie oszaleć na widok jego rumieńca.
Szybko, wyjdź, Natsume. Błagam, wyjdź, zanim zaproszę cię do wspólnej kąpieli...
– Dzięki wielkie – powiedziałem.
– Tam masz płyn i szampon – mruknął, wskazując palcem na półeczkę nad wanną.
– Słodkie – skomentowałem, a on spojrzał na mnie dziwnie.- Kaczuszki! Nie płyn i szampon.- Wywróciłem oczami.
– A-ah... no... tego... m-miłej kąpieli – westchnął, wychodząc pospiesznie.
Okey, jest źle. On naprawdę zaczyna mi się cholernie podobać.
Rozebrałem się do naga i wszedłem do wanny, zanurzając w gorącej wodzie. Wlałem odrobinę płynu do kąpieli, po czym zacząłem pluskać dłonią, by stworzyć pianę.
Czas na rozmyślenia. Gorąca kąpiel to idealny moment, można się zanurzyć w swoich własnych przemyśleniach, w swojej spaczonej głowie, zadać sobie miliony pytań i znaleźć... około sześciu odpowiedzi. Jeśli rozum sprzyja, rzecz jasna.
Problem w tym, że ja automatycznie zaczynałem myśleć o Liu. Trzy lata związku, rzadkie kłótnie i wspólne noce, które zaliczałem albo do „spokojnych”, kiedy po prostu spaliśmy w swoich objęciach, albo „namiętnych” kiedy... robiliśmy co innego, w swoich objęciach.
Gdzie popełniłem błąd? Co robiłem źle? Przecież opiekowałem się nim, kiedy był chory, chodziłem z nim na „ciche randki”, dobrze się bawiliśmy, dogadywaliśmy się jak najlepsi kumple, nigdy nie odmówiłem mu pieszczot, spełniałem jego łóżkowe zachcianki, nawet, jeśli nie do końca przypadały mi do gustu. Może nie gotowałem po mistrzowsku, on zawsze był w tym lepszy, ale jeśli nie miał chęci robić obiadu, ja się tym zajmowałem, chociażby pod jego okiem.
Mógłbym pokusić się o stwierdzenie, że miał ze mną cholernie dobrze. Robiłem dla niego wszystko, więc czego mu brakowało?
A może chodzi o wygląd? Może po prostu mój braciszek wydawał mu się słodszy, bardziej uległy, nieśmiały? Ale może jest właśnie na odwrót? Może jest wybredny i właśnie to go w nim pociąga?
Może tak naprawdę w ogóle nie znam ani Liu, ani mojego braciszka?
Swoją drogą... jak rodzeństwo może robić sobie tak paskudne rzeczy? Przecież zawsze rozpieszczałem Aoi'ego, troszczyłem się o niego, przychodził do mnie z każdym problemem, przytulał mnie, pytał o porady... Gdy był mały, to do przychodził spać, bo bał się ciemności, to ze mną chciał się ciągle bawić, wychodzić na spacery i do sklepu, to mnie chciał poślubić, to mnie naśladował.
Wątpiłem, by zrobił to z zemsty, bo znalazłem sobie chłopaka, a nie zostałem przy jego boku. Chyba aż tak dziecinny nie jest. Chociaż, cholera tam wie, może on też jest psychopatą?
Nadal go kocham... ale czy będę w stanie znów spotkać się z nim twarzą w twarz? I z jednym i z drugim, bo, jakby nie patrzeć, ot tak, w jednej chwili, nie przestanę kochać ani Liu, ani Aoi'ego.
W dodatku teraz ten gangster, Natsume... To nie tak, że już się zakochałem, nie jestem znowuż taki kochliwy. Owszem, wcześniej też podobali mi się faceci, ale to normalne, w końcu jestem gejem, ale jakoś nigdy nie myślałem o tym, żeby się z jakimś przespać.
Liu mi wystarczał.
Szkoda, że ja jemu nie.
Chlasnąłem dłonią wodę, ze złością, która rzadko była u mnie spotykana. Zazwyczaj byłem spokojnym typem człowieka, żartobliwym i przyjaznym, nawiązywanie znajomości przychodziło mi z łatwością. Złości nie okazywałem prawie w ogóle, a jeśli już, to w postaci milczenia i ciskania piorunujących spojrzeń.
Spojrzałem na podłogę, na którą nachlapałem i westchnąłem cicho. Jeśli tak dalej pójdzie, zacznę wierzgać nogami i zaleję całą łazienkę.
Obmyłem się dokładnie, chcąc pozostać świeżym i pachnącym aż do rana, po czym wyszedłem z wanny i zacząłem szperać po szafkach w poszukiwaniu jakiegoś ręcznika. Wziąłem pierwszy lepszy, a następnie wytarłem nim ciało i założyłem spodenki i koszulkę. To pierwsze leżało na mnie całkiem dobrze, tylko koszulka była odrobinę za krótka – przy wyciągnięciu do góry ramion, odsłaniała mi pępek. Mimo to, była nieco luźniejsza, ponieważ Natsume był szerszy, bardziej muskularny. Co prawda, Liu też miał niezły kaloryfer, ale Shuuzou...
Przestań, Shun, przestań, nie możesz przecież sprawdzać jego ciepełka, on źle to odbierze!
Posprzątałem po sobie po czym, rzucając ostatnie spojrzenie na urocze kaczuszki, wyszedłem z łazienki.
– Gdzie mogę zostawić moje ciuchy?- zapytałem, rozglądając się po strychu w poszukiwaniu mojego gangstera.
Jak się okazało, siedział przy stole i składał kolejne kartki papieru. Natychmiast przysiadłem się do niego, z fascynacją patrząc na szybkie ruchy jego długich, wyćwiczonych palców. Ledwie nadążałem za tym tempem, z zachwytem obserwując, jak z prostej kartki powstaje mały koszyczek.
– Obojętnie – odparł spokojnie Natsume.- Jeśli chcesz je wyprać, mogę zanieść je do staruszka.
– Masz na myśli właściciela?
– Tak.
– W sumie to wyświadczyłbyś mi przysługę, mam brudną kurtkę – westchnąłem.- Mogłeś mnie mocniej walnąć tym autkiem, uniknąłbym...
– Nie mów tak – powiedział z powagą, wstając. Popatrzyłem na niego, zaskoczony, jak podchodzi do mnie i kładzie mi dłonie na ramionach.- Żadna kobieta nie jest warta tego, byś popełniał samobójstwo!
– Ale wiesz, ja nie chciałem się zabić, to ty przejechałeś na czerwonym – zauważyłem.
Zarumienił się mocno, spuszczając wzrok na moje ubrania. Po chwili wyrwał mi je z rąk i pospiesznie wyszedł, trzaskając drzwiami.
I jak tu gościa nie lubić?
Westchnąłem ciężko, przechodząc do „części sypialnej” i siadając na materacu, na którym wciąż leżał zwinięty koc, którego pozostawiłem zaraz po przebudzeniu. Dotknąłem ostrożnie swojej obandażowanej głowy, upewniając się, że opatrunek nie zmienił swojego miejsca. Póki co środki przeciwbólowe wciąż działały, więc nie odczuwałem bólu, ale mogłem już się powoli przygotowywać na to, że w nocy obudzę się z pulsującą czaszką.
Położyłem się ostrożnie na boku i przykryłem kocem. Wpatrzyłem się w elektroniczny budzik przy materacu, który odliczał powoli minuty, świecąc w oczy cyferkami. Na dworze już pociemniało, cieszyłem się, że Shuuzou zamknął okno, bo pewnie wyziębiłby całe pomieszczenie.
Swoją drogą, było mi go szkoda. Chłopak sporo przeszedł, w dodatku nie miał oparcia w rodzicach, był na wygnaniu, rozczarowany miłością i sprawiedliwością świata. I to wszystko w imię czego?
W imię własnego zdania i własnych poglądów.
Szkoda, że nie zraził się do kobiet na tyle, by przerzucić się na mężczyzn.
Nie, nie, nie, stop. Shun, o czym ty myślisz, do cholery?! Dopiero co zerwałeś z chłopakiem! To, że cię zdradził, nie upoważnia cię do dania dupy pierwszemu lepszemu, który cię potrącił!
Nawet, jeśli jest przystojny i niemożliwie słodki i robi śliczne origami...
Zamknąłem oczy akurat w momencie, gdy drzwi się otworzyły i wrócił Shuuzou. Widząc, że leżę na materacu, przystanął, jakby nie będąc pewnym, czy zrobić kolejny krok. Dałem mu ręką znać, że jeszcze nie śpię.
– Staruszek powiedział, że jutro rano będziesz mógł je odebrać – powiedział, podchodząc do szafy.- Nie krępuj się i idź spać, na pewno jesteś zmęczony.
– Niee, nie jestem śpiący – westchnąłem, sadowiąc się w pozycji siedzącej.- Telewizor działa, czy nadaje się tylko do porno na kasecie?
– Dz-działa, ale nie ma dużo programów – bąknął, czerwieniąc się po same uszy i wyciągając z szafy granatowe dresowe spodnie.- P-pójdę się wykąpać...
– Okay – mruknąłem, szukając wzrokiem pilota. Odnalazłem go po drugiej stronie materaca, sięgnąłem po niego i włączyłem telewizor. Ekran zabłysł najpierw krótkim białym tłem, następnie stał się ciemnoszary, a po chwili moim oczom ukazał się, jakże romantyczny akt miłosny między kobietą i mężczyzną.- Mhm – mruknąłem, kiwając powoli głową.- Wszystko rozumiem.
– N-na następnym jest kanał komediowy!- krzyknął niemalże rozpaczliwie, po czym szybko podreptał do łazienki, spuszczając z zawstydzeniem głowę.
Westchnąłem cicho, wlepiając oczy w drzwi, za którymi przed chwilą zniknął. Mięśnie jego pleców tak pięknie rysowały się pod T-shirtem, że trudno było o nich nie myśleć, a co dopiero na nie patrzeć.
W całym moim dwudziestoparoletnim życiu tylko jeden facet sprawiał, że nie mogłem się uspokoić, gdy był w pobliżu – był to Liu. Wygląda więc na to, że znalazłem jeszcze jednego, o którym na myśl będą męczyć mnie podobne reakcje.
Dlaczego Natsume musi być tak pociągający i cholernie uroczy? Z jednej strony mam ochotę, żeby mnie przeleciał, ale z drugiej wolałbym go posuwać i patrzeć na tę jego czerwoniutką z zawstydzenia twarz, i w te cudowne, miodowe oczy. A jeśli jeszcze zabłysną w nich łezki...
Westchnąłem ze smutkiem, będąc pewnym, że wyglądam teraz jak pobity szczeniak. W duchu modliłem się do Boga, żeby Natsume okazał się gejem. Może te wszystkie pisemka i filmy to tylko przykrywka? Może tak bardzo wstydzi się swojej orientacji, że próbuje ją zmienić?
Spojrzałem na materac, na którym siedziałem, opierając się o ścianę. Cholera. Przecież on tu sobie wali! Tak jakby naruszam BARDZO intymną sferę, no nie?
Drzwi łazienki otworzyły się, a ja miałem wrażenie, że zaraz mi stanie.
Natsume, wycierając mokre włosy ręcznikiem, mając na sobie jedynie granatowe spodnie od dresu, niedbale balansujące na granicy bioder i podbrzusza, podszedł do materaca. Patrzyłem zafascynowany na jego świetnie wyrzeźbione ciało, muskularne ramiona, szeroką klatkę piersiową i mięśnie brzucha. Mogłem się założyć, że wykonanie pięćdziesięciu brzuszków przychodziło mu z łatwością w przeciągu paru minut.
Spojrzałem z zażenowaniem na swoje ciało, na szczęście ukryte pod koszulką i pomyślałem ze smutkiem, że totalny ze mnie brzydal. Jeśli szybko nie znajdę jakiejś kawalerki, nabawię się przy nim kompleksów...
– N-nadal to oglądasz?!- bąknął, patrząc na telewizor.
No tak, zapomniałem przełączyć program, tak pochłonęło mnie myślenie o dopiero co poznanym gangsterze.
– Dziewczyny przesadnie jęczą podczas seksu, nie?- mruknąłem, wpatrując się w ekran, na którym jakiś pseudo-doktor dobierał się do cycatej pseudo-pielęgniarki.
– Noo...- Wzruszył ramionami.- To dość podniecające.
Natsume usiadł na materacu, zerkając pospiesznie na moje krocze. Przygryzłem wargę, starając się nie roześmiać, choć w oczach miałem łzy z wysiłku. Spokojnie, Shun, on po prostu jest ciekaw, czy reagujesz na porno! Pokaż, że jesteś facetem i nie da się ciebie podniecić byle czym!
Przełączyłem kanał, obawiając się o jego stan psychiczny. Wolałem nie mówić tego na głos, ani tym bardziej go nie pytać, ale miałem 99% pewności, że Shuuzou to jeszcze prawiczek.
Położył się obok mnie, niezbyt daleko, ale zachowując też dystans między nami. Oddałem mu część koca. Zaczęliśmy oglądać jakiś serial komediowy, choć żadnego z nas żadna scena nie rozbawiła. Milczeliśmy, pochłonięci własnymi myślami.
Prawie jak skłócone małżeństwo.
Oddałem mu pilota, po czym ułożyłem się ostrożnie na boku, plecami do Natsume. Pora spać. Nie mam siły oglądać gówien, wolę zamknąć oczy i wyobrażać sobie nagiego Shuuzou, nawet, jeśli było to zupełnie nie na miejscu, nawet, jeśli groziło to erekcją.
Walić to. Chcę się wyspać i wynieść stąd, zanim zrobię lub powiem coś głupiego.
Kiedy się przebudziłem, było kilka minut po drugiej. Na strychu panowały egipskie ciemności, wokół unosiła się kojąca cisza i przyjemny zapach męskiego szamponu do włosów.
Tak ciepło. Tak przyjemnie. Tak bezpiecznie.
Takie myśli przesuwały się po mojej głowie, zanim odzyskałem pełną świadomość i zorientowałem się w sytuacji, w jakiej się znajdowałem.
Przełknąłem ciężko ślinę, kryjąc twarz w dłoniach i starając się oddychać równomiernie.
Ramię, które mnie obejmowało, poruszyło się nieznacznie, poczułem delikatnie chłodne westchnienie na karku, które wprawiło całe moje ciało w drżenie, jednocześnie sprawiając, że wyraźniej poczułem na udzie coś twardego.
Alarm. Sytuacja kryzysowa – leżę w objęciach faceta, który mi się podoba, i który na dodatek ma erekcję.
Podnieca się, kiedy śpi? Boże, ja takie reakcje miałem w gimnazjum, ale wtedy masturbowanie się w środku nocy było czymś jak najbardziej normalnym i zdarzało się prawie codziennie, w dodatku rano zawsze była powtórka.
Biedak, do teraz musi to przeżywać...
Poruszyłem się ostrożnie, czując narastające podniecenie. Jego członek otarł się o mój rowek, co przywołało zdecydowanie miłe wspomnienia, nawet jeśli o facecie, którego obecnie starałem się szybko znienawidzić.
– Mmm...- Zamarłem w bezruchu, kiedy Shuuzou zamruczał i odsunął się ode mnie.
Kurwa, wracaj tu!
Usłyszałem, jak materac trzeszczy cicho, poczułem, że ugina się pod jego ciężarem, gdy wstawał. Zerknąłem na niego ostrożnie, odwracając tylko głowę. Shuuzou chwycił swoją komórkę i zaczął świecić nią w ciemnościach, idąc po cichu do łazienki. Kiedy zniknął za drzwiami, westchnąłem ciężko i dotknąłem swojego krocza, chcąc wybadać stan podniecenia.
W skali do 10, sytuację oceniałem na 6. Jeśli dobrnie do końca, też będę musiał iść sobie zwalić.
Rozległ się dźwięk spłukiwanej w sedesie wody. Zmarszczyłem lekko brwi. Cholera, facet jest naprawdę szybki. Zerknąłem kątem oka, jak Shuuzou wychodzi z łazienki i wraca do „łóżka”. Westchnął cicho, układając się wygodnie, a potem zapadła cisza.
Cholera, chyba jednak nie wytrzymam. Przygryzając wargę, wsunąłem dłoń w spodenki i raz jeszcze sprawdziłem, jak bardzo jestem podniecony. 8? 9? Co za różnica, i tak muszę sobie zwalić.
Już miałem powoli czmychnąć z materaca, kiedy Natsume odchrząknął cicho, westchnął i... przysunął się do mnie, znów przytulając. Zamknąłem oczy, starając się nie jęknąć. Mój penis zaczynał już boleć, wiedziałem, że jeśli sobie nie ulżę, będę cierpiał całą noc.
Zaraz, zaraz...
Otworzyłem szerzej oczy. Czy to, co czuję na tyłku, to jego penis? Czy on znowu stoi?
Poszedł do łazienki, żeby się TYLKO wysikać?! Nic nie zrobił z tym stojącym na baczność kutasem?!
Ah, no tak... przecież on nie wie, że jestem gejem, nie wie, że mnie to podnieca, nie ma pojęcia, że mam ochotę SAM zająć się zarówno sobą, jak i nim.
Oblizałem wargi, czując, że zaczynają mi schnąć w szybkim tempie. Spokojnie, Shuuzou, spokojnie, pomyśl o czymś innym, o czymś...
Zacisnąłem powieki i spiąłem się cały, kiedy poczułem pocałunek na ramieniu. Krótki, delikatny, przelotny. Nie był żadną zachętą, żadną pokusą, żadnym znaczącym gestem.
Co robić? Co mam robić, do cholery? Zignorować ból i zostać w jego ciepłych ramionach, czy ulżyć sobie, nim zbudzi się i zorientuje, że coś jest stanowczo nie tak? Jeśli zostanę, to się może naprawdę źle skończyć. Polubiłem go, nie chciałbym, żeby nasza znajomość tak szybko się zakończyła. No dobrze, nawet się właściwie porządnie nie zaczęła, ale widziałem szansę na naprawdę sympatyczne relacje.
– Shuuzou – szepnąłem, trącając go ostrożnie łokciem.- Shuuzou.
– Mmm?- zamruczał, mocniej się we mnie wtulając.
Poczułem, że moja twarz zaczyna płonąć żywym ogniem, podobnie jak krocze i... cała reszta ciała.
– Shuuzou, śpisz?
– Mm-mm – zaprzeczył sennie, łaskocząc nosem mój kark.
– To... weź coś zrób, no...- mruknąłem, nie będąc pewnym jak mam powiedzieć mu, że jego penis zaraz przebije moje spodenki i dobierze się do wrażliwego miejsca.
– Hmm? Co mówisz?- szepnął.
– Nie jestem twoją dziewczyną!- westchnąłem ciężko, czując, że robi mi się coraz goręcej.- O... Odsuń... się trochę...
Nie odpowiedział. Wyglądało na to, że znowu zasnął. Cholera, ta sytuacja coraz bardziej mnie denerwowała. Przygryzając wargę, trąciłem go nieco mocniej tyłkiem.
– Ej, no idź se zwal do kibla!- syknąłem.
Usłyszałem, jak wzdycha ciężko i przewraca się na plecy. Sądziłem, że w ten sposób uwolnię się z jego objęć, ale nie – on pociągnął mnie za sobą, przez co teraz prawie na nim leżałem.
– Co ty wyprawiasz, idioto?- warknąłem, chcąc się podnieść. Żeby to zrobić, położyłem dłoń na jego klatce piersiowej, co było bardzo poważnym błędem.- O cholera – szepnąłem.- Ale masz mięśnie...
Ze zdziwieniem zorientowałem się, że Shuuzou... zaśmiał się. Krótko, cicho, ale naprawdę szczerze. Przygryzłem wargę, sam powstrzymując cisnący się na ustach uśmiech.
– Czasem ćwiczę – wymruczał Natsume, kładąc swoją dłoń na mojej i przesuwając ją niżej. Dobrze, że było ciemno i nie mógł zobaczyć mojej czerwonej twarzy...
– Co ty...?- Umilkłem, kiedy zjechaliśmy do jego podbrzusza. Puścił mnie, odsunął swoją dłoń. Przez chwilę trzymałem moją na jego skórze, rozkoszując się pulsującym ciepłem, a potem powoli wsunąłem ją w jego dresowe spodnie, dotykając włosów łonowych i sterczącego penisa. Przygryzłem wargę niemalże do krwi. Wyglądało na to, że nie tylko klatę ma dobrze zbudowaną...
– A-ah...- jęknął cicho, gdy przesunąłem palcami po jego nabrzmiałej męskości. Miałem wrażenie, że pulsuje silnie, domagając się pieszczot.
Oblizałem spierzchnięte usta, ścisnąłem delikatnie jego jądra, przez co poderwał nerwowo biodra. Choć to ja sprawiałem przyjemność jemu, to obaj zaczynaliśmy dyszeć. Przyspieszyłem ruchy dłonią, przesuwając nią po całej długości jego członka, od czasu do czasu ostrożnie ją na nim zaciskając.
W momencie kiedy zaczęło mnie to wkręcać, powiedziałem sobie „nie”.
– Boże, Shuuzou, co my wyprawiamy – jęknąłem, przerzucając przez niego nogę i sięgając do lampki, by ją zapalić.
– Nie przerywaj – poprosił słabo, kładąc dłonie na moich biodrach.
Kiedy rozbłysło przytłumione, pomarańczowe światło lampy i spojrzałem na jego twarz, w jednym momencie wiedziałem, że nic już nas nie zatrzyma. Płynny miód w jego załzawionych oczach, zarumieniona twarz, wilgotne wargi, do których przysunął dłoń... to wszystko sprawiało, że zatracałem się w nim zupełnie.
– Będziesz tego później żałował – wymruczałem, pochylając się nad nim i ssąc delikatnie wrażliwą skórę szyi. Przyjrzałem się pierwszej tej nocy malince, jaką po sobie pozostawiłem.- Choćbyś błagał, żebym przestał, nie zrobię tego.
– O-okey...- szepnął.
– Zaczekaj – warknąłem, wstając.
– G-gdzie idziesz?- zapytał, zaniepokojony.
Nie odpowiedziałem. Przeszedłem szybko do łazienki i przejrzałem zawartość szafek w poszukiwaniu jakiejś oliwki. Żadnej nie miał, więc pozostawał mi jedynie płyn do kąpieli i szampon. Chwyciłem to pierwsze, niechcący zrzucając papierowe kaczuszki do wanny. Nie miałem jednak czasu, żeby je przeprosić – niemalże biegiem wróciłem do Shuuzou, który siedział na łóżku z jednym kolanem zgiętym. Patrzył, jak podchodzę do materacu i rzucam obok niego butelkę.
– P-po co ci to?- zapytał, rumieniąc się jeszcze mocniej.
Milczałem. Wolałem pokazać mu, do czego w takich chwilach może służyć płyn do kąpieli, niż tłumaczyć. Pewnie by się tylko przestraszył i próbował obrócić całe to zdarzenie w żart, a ja nie miałem zamiaru się powstrzymywać.
Sam tego chciał.
Nie trzeba być takim słodkim w towarzystwie geja.
I nie obchodzi mnie, że nie wie, że nim jestem.
Szarpnięciem ściągnąłem z niego spodnie, odrzucając je na bok. Następnie zdjąłem z siebie koszulkę, wpatrując się w jego nabrzmiałego penisa, dumnie prezentującego się na tle umięśnionej sylwetki i kępki ciemnych włosów łonowych. Wystarczyło, że musnąłem go palcem, by usłyszeć jęk Natsume.
Zupełnie, jakby zażył jakiegoś afrodyzjaku... ciekaw byłem, jak długo wytrzyma?
Ułożyłem się na brzuchu między jego nogami – rozłożył je ochoczo, wpatrując się we mnie błyszczącymi oczami, zafascynowany. Splunąłem obficie na jego członka, rozsmarowałem dłonią ślinę, po czym zacząłem lizać go powoli, leniwie, uważnie patrząc na reakcje mojego gangstera.
Przesuwałem językiem po rozgrzanej skórze, zaczynając od nasady. Jego włosy mi nie przeszkadzały, skupiałem się w pełni na swojej czynności, by zadać mu jak najwięcej rozkoszy – co, śmiałem twierdzić, udało mi się, bo Natsume zaczął pojękiwać i wyginać nerwowo biodra, próbując samemu wsunąć penisa do moich ust.
Oczywiście, nie pozwoliłem mu na to. Uśmiechnąłem się, czując, jakbym odkrył sadystyczną stronę samego siebie. Dalej wodziłem językiem po jego członku, dokładnie, by nie przypadkiem nie ominąć choćby najmniejszego skrawka delikatnej skóry.
Smakował mi. Tak bardzo mi smakował... Sam nie mogłem się powstrzymać od wzięcia go do ust, posmakowania go w całości. Naśliniłem go na tyle, by móc swobodnie wsuwać go po same gardło. Mój penis pulsował boleśnie w bokserkach, ale póki co ignorowałem go, chcąc najpierw lepiej pobudzić Shuuzou.
– A-aa...- jęczał cicho, co chwila zaczerpując głośno powietrza.- J-jesteś w tym... t-taki dobry...!
Gdzieś już to słyszałem, ale wolałem się tym nie chwalić. Zacząłem go szybciej obciągać, dłonią bawiąc się jego jądrami. Przymknąłem oczy, zaciskając delikatnie wargi, by czuł mocniejszy ucisk. Kiedy zaczął oddychać spazmatycznie i poruszać nerwowo biodrami, wiedziałem, że dochodzi.
Sperma trysnęła w momencie, kiedy usta trzymałem na jego czubku, dzięki czemu uniknąłem zakrztuszenia się, jednocześnie zaś mogłem bez problemu przyjąć ciepłą ciecz i połknąć ją w dwóch łykach. Wylizałem jego członka do czysta, po czym wyprostowałem się i odetchnąłem głęboko, z radością witając powietrze.
– Ja... posta...- wymruczał słabo Natsume, próbując się podnieść.
Popchnąłem go jednak z powrotem na materac, wstałem, ściągnąłem z siebie spodenki i, klęknąwszy obok niego, sięgnąłem po butelkę z płynem. Polałem nim sobie dłoń, a następnie, z odrobiną zażenowania, sięgnąłem do swojego odbytu i wysmarowałem go zimną substancją. Wsunąłem w siebie dwa palce, upewniając się, że jestem rozluźniony. Lata praktyki sprawiły, że nie trzeba było mnie długo przygotowywać.
Dzięki, Liu. Jednak na coś się przydałeś.
Natsume obserwował mnie z pewną dozą zainteresowania. Jego członek znów prężył się dumnie, gotów na kolejne akcje – i bardzo dobrze, bo naprawdę właśnie tego teraz potrzebowałem. Choć, oczywiście, z pewnością nie pozwolę, by ta noc skończyła się na ujeżdżaniu.
– J-jesteś... jesteś pewien?- zapytał nerwowo Natsume, kiedy na nim usiadłem.
– Taa – westchnąłem, chwytając jego członka i naprowadzając go do dziurki.
– B-będzie bo-boleć...- zaczął.
Uśmiechnąłem się do niego, nieco rozczulony. Spojrzenie jego miodowych oczu były pełne troski i jakby wyrzutów sumienia, ale miałem dziwne wrażenie, że były one spowodowane tym, iż Shuuzou miał wrażenie, że mnie do czegoś zmusza.
Nie martw się, skarbie. Mam na ciebie cholerną ochotę.
Nabiłem się na jego członka z jękiem, odrzucając głowę do tyłu. Syknąłem, kiedy zanurzył się we mnie do samego końca, a moje pośladki otarły się o jego uda. Przez chwilę siedziałem tak, przyzwyczajając się do tego uczucia – koniec końców, Natsume miał większego od Liu, nie mogłem więc za bardzo przeginać.
Shuuzou położył dłonie na moich biodrach, jego dotyk palił moją skórę. Przygryzłem wargę, oparłem dłoń o jego udo. Wolałbym dotykać jego klatki piersiowej, ale ta pozycja byłaby dość niewygodna dla mnie.
Pierwsze ruchy były dość ciężkie. Nawet jeśli byłem nawilżony, to wciąż przyzwyczajałem się do rozmiaru Natsume. Powoli unosiłem biodra i opuszczałem je równie w wolnym tempie, pojękując, gdy drażnił czuły punkt. Wątpiłem, bym dał radę dziś ujeżdżać go tak, jak zwykle ujeżdżałem Liu. Mógłbym, ale to oznaczałoby, że kiedy skończymy, cały dzień przeleżę w łóżku, nie mogąc się ruszyć.
A kto wie, czy Shuuzou nie rozmyśli się i nie wywali mnie z mieszkania...
W końcu przyzwyczaiłem się na tyle, że byłem w stanie przyspieszyć. Natsume wpatrywał się w swojego członka, niknącego co chwila w moim tyłku, jakby nigdy nie widział czegoś piękniejszego. Przygryzłem wargę, by się nie uśmiechnąć. Boże, przecież to jego pierwszy raz, powinienem być bardziej delikatny...
Problem w tym, że nie potrafiłem. Nie kontrolowałem już moich ruchów, biodra same poruszały się energicznie, ochoczo nabijając na członka Natsume. Uczucie wypełnienia i rozciągania było niesamowicie przyjemne, a gdy do tego dochodziło muskanie mojej prostaty, drażnienie jej...
Z jękiem przyspieszałem coraz bardziej, coraz mocniej, chcąc wyraźniej poczuć tę niesamowitą przyjemność, tę rozkosz, rozchodzącą się od krocza, przez całe moje ciało, wprawiając w szybsze bicie moje serce, wypędzając z głowy ponure myśli, ba, jakiekolwiek myśli. Zostawały tylko te, które mówiły mi o tej chwili, które uświadamiały mi, jak bardzo jest mi dobrze, jak bardzo tego potrzebuję. Podpowiadały, co robić, szeptały, co jeszcze mnie czeka.
Shuuzou ledwie dyszał pode mną, łapiąc spazmatycznie powietrze. Zaciskał dłonie na moich biodrach, jęcząc głośno. Jego paznokcie wbijały się w moją skórę, ale miałem wrażenie, że nawet tego nie czuję – a jeśli czułem, to sprawiało mi to przyjemność.
Chyba jednak jestem masochistą.
Gdy poczułem w sobie ciepłą spermę, pozwoliłem sobie oprzeć dłonie na klatce piersiowej Shuuzou. Poruszałem się leniwie, uspokajając oddech. Sam jeszcze nie doszedłem, mój członek pulsował wyjątkowo boleśnie, ale jeszcze się wstrzymywałem. Jeszcze nie mogłem, najpierw musiałem go przygotować.
Pochyliłem się nad Natsume tylko po to, by bliżej przyjrzeć się jego pięknym oczom, jednak on sam przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Jego wilgotne wargi były wprawione, czule pieściły moje usta, język zachłannie penetrował ich wnętrze. Odpowiedziałem na pocałunek, rozkoszując się dotykiem jego dłoni, którą wsunął w moje włosy.
– Gorąco...- szepnąłem w jego usta.
– Mhmm – wymruczał, zsuwając dłonie przez moje ramię, a potem po talii, aż do pośladków. Ścisnął je delikatnie, wzdychając cicho, spojrzał na mnie nieśmiało, przygryzając wargę.
Pocałowałem go szybko, nie chcąc, by się odezwał. Bałem się, że powie coś w stylu „dzięki za wszystko”, albo „było fajnie”, a to by oznaczało koniec.
A ja nie chciałem jeszcze kończyć.
Uniosłem biodra na tyle, by wypuścić z nich jego członka. Kilka kropel spermy skapnęło na niego, ale żaden z nas nie zwrócił na to uwagi. Znów umościłem się między jego nogami i spojrzałem w jego oczy.
– Rozłóż nogi – poprosiłem cicho.
Zawahał się, patrząc na mnie przestraszony, ale po chwili spuścił wzrok i spełnił prośbę. Chyba wiedział, co go czeka, i zdawał sobie sprawę z tego, że mi się to należy.
Sięgnąłem po płyn i znów wylałem go odrobinę na dłoń. Głaszcząc uspokajająco uda Shuuzou, przesunąłem palcami po jego rowku i ściśniętej mocno dziurce. Zerknąłem na niego spokojnie, okazując cierpliwość. Natsume patrzył w sufit, oddychając ciężko przez nos. Doskonale go rozumiałem, w podobny sposób przeżywałem swój pierwszy raz z facetem. Z tym, że mój był trochę gorszy, bo ten, którego darzyłem wówczas uczuciem, nie należał do cierpliwych i nie czekał zbyt długo, aż się rozluźnię.
– Nie zrobię ci krzywdy – zapewniłem, drażniąc palcem jego otwór.
– Mm... wiem – mruknął, rumieniąc się intensywnie.
To trochę naiwne z jego strony, że ufa, jakby nie patrzeć, obcemu facetowi, ale nie skomentowałem tego. Wsunąłem w niego powoli palec i zacząłem nim poruszać. Shuuzou sapnął głośno, zacisnął dłonie na kocu. Chwilę zajęło, nim rozluźnił się na tyle, bym mógł włożyć w niego kolejny palec.
Był naprawdę ciasny. Przez myśl przeszło mi, że jednak nie zdołam go dziś przygotować, ale... jeśli nie dziś, to kiedy, skoro jest to prawdopodobnie jedyna taka noc w naszym życiu? Gdy skończymy, zapewne oboje zapomnimy o całej sprawie – a przynajmniej on zapomni, będzie udawał, że do niczego nie doszło, że to był tylko chory sen.
– Masz smutną minę – usłyszałem jego szept.
Spojrzałem na niego, zaskoczony, a potem uśmiechnąłem się lekko i pokręciłem głową.
Trzeci palec.
– Shun...- jęknął.
Gdy ponownie zwróciłem ku niemu wzrok, zdziwiły mnie i przestraszyły jednocześnie łzy w jego oczach. Westchnąłem ciężko, wycofując powoli palce.
– Przepraszam, jednak nie powinienem – mruknąłem.
– Nie, czekaj!- zawołał, spinając się i podnosząc na tyle tylko, by chwycić mój nadgarstek.- Z-znaczy... ja...- Spłonął rumieńcem.- Do...dokończmy...
– Przecież widzę, że jesteś zupełnie...
– P-przyzwyczaję się!- szepnął.- To... to mój pierwszy raz z facetem...t-to normalne, że... że tak reaguję... a-ale proszę, nie zostawiaj mnie teraz...
Dłoń, którą ściskał mój nadgarstek, drżała nieznacznie. Wpatrzyłem się uważnie w jego zawstydzoną twarz, nie wierząc w usłyszane przed chwilą słowa. Zostawić go? Ja?
Jak mógłbym zrobić coś takiego?
– Będę delikatny – szepnąłem, całując go tak czule, jak tylko potrafiłem.
To podziałało jak zaklęcie. Natsume jakby się uspokoił. Położył się powoli, wpatrując we mnie wciąż błyszczącymi oczami. Rozluźnił się, dzięki czemu znów mogłem zacząć poruszać w nim palcami.
Kiedy uznałem, że jest już wystarczająco gotowy, posmarowałem płynem swojego członka. Jeszcze przez chwile pieściłem dłonią odbyt Natsume, by nie zaczął się stresować, a skupił na przyjemności, a następnie powolutku wsunąłem czubek penisa.
– A-ah!- krzyknął cicho, zaciskając zęby na zwiniętej w pięść dłoni.
– W porządku, zaraz przejdzie – szepnąłem, przesuwając powoli ręką po jego członku, który znów stanął.
Poczekałem, aż się rozluźni, a następnie posunąłem się odrobinę dalej, zagłębiając w niego coraz bardziej. Jego wnętrze było wyjątkowo ciasne i gorące, do tego postarałem się jak najbardziej go nawilżyć.
Prawdziwa rozkosz.
– S-Shun...- jęknął, gdy zacząłem się w nim swobodnie poruszać. Zacisnął dłonie na moich przedramionach, odrzucając do tyłu głowę.
Dostałem to, czego chciałem – nagiego Shuuzou z zarumienioną twarzą, nieśmiałego, o miodowym spojrzeniu, w którym się rozpływałem, z drobnymi łezkami w oczach. Patrzył w moje oczy, wpatrywał się w nie uparcie, nieprzerwanie. Sam nie potrafiłem oderwać od niego wzroku. Pogłaskałem go po policzku, kciukiem ocierając zagubioną łzę. Pochyliłem się nad nim i pocałowałem go, jednocześnie przyspieszając ruchy bioder. Jęknął w moje usta, objął mnie ramionami za szyję, wpił w wargi i nie puszczał tak długo, dopóki nie poczułem, że dochodzę. Zaczęło braknąć mi oddechu, więc odsunąłem się od niego odrobinę, spuszczając głowę i patrząc, jak zaczyna się masturbować. Szybkimi, energicznymi ruchami. Myślałem, że popłaczę się ze szczęścia, wyglądało na to, że osiągnąłem zamierzony cel i sprawiłem mu przyjemność.
Doszliśmy niemalże jednocześnie, ja w jego wnętrzu, on na swój brzuch. Jęczeliśmy głośno, dopóki nie pozbyliśmy się wszystkiego, co w nas ciążyło, dopóki obaj nie straciliśmy sił na cokolwiek. Opadłem na materac obok niego, starając się uspokoić oddech, łapczywie chwytając powietrze. Przeczesałem dłonią swoje przydługie czarne włosy i przełknąłem ślinę.
– Pić?- zapytał słabo.
– A dasz radę wstać?
– N-nie...- odparł, zażenowany.
– Zaraz przyniosę – mruknąłem.- Daj mi chwilę.
– Ty... już to... robiłeś, nie?
Spojrzałem na niego uważnie. Rumienił się, ale jego wzrok nie wyrażał obrzydzenia czy potępienia. Skinąłem więc głową, po czym przysunąłem się do niego i wtuliłem w jego ramię. Cholernie potrzebowałem bliskości.
Myślałem, że mnie odepchnie, ale ten obrócił się ku mnie z cichym sykiem i ucałował moje czoło. Poczułem łzy w oczach.
– Czuję się... w sumie podle – wymamrotałem.- Dopiero co zerwałem z moim chłopakiem, bo przeleciał mojego brata, ale... czy to upoważnia mnie do spędzenia takiej gorącej nocy z innym, dopiero co poznanym?
– Chyba nie – bąknął.- Ale... w sumie to coś ci się należy... no nie? Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie... czy coś.
– Ale ja nie uprawiam przygodnego seksu – jęknąłem.
– Ja też nie – powiedział.
– Bo to twój pierwszy raz – westchnąłem.
– S-skąd...?
– Jestem facetem, umiem poznać takie rzeczy.
– I-i co takiego?- oburzył się.- N-nie każdy m-miał takie sz-szczęście, że...
– Nie uważam tego za coś złego. Każdy z nas kiedyś miał dziewictwo.
– Heh... ja straciłem oba naraz.
Spojrzałem na niego, zaskoczony, a potem parsknąłem śmiechem.
– No tak, faktycznie – zauważyłem.- Przepraszam. Mam nadzieję, że nie było źle?
– Przeżyję.- Uśmiechnął się.- Chociaż... czuję się trochę dziwnie. Mam wrażenie, że się puściłem...
– Ja też, jeśli cię to pocieszy – powiedziałem, a on zaśmiał się lekko.
– Uhm... co teraz będzie?- zapytał, patrząc na mnie niepewnie z rumieńcem na twarzy.
– A oczekujesz czegoś?- spytałem z kolei ja, przyglądając mu się uważnie.- Ja jestem gejem, ale ty...
– L-lubię cię – przyznał, wzruszając lekko ramionami.- To pewnie dziwne, no ale... tak właśnie czuję. To nie miłość, ani fascynacja seksem... szczerze mówiąc, obeszłoby się, jakoś dawałem radę, waląc sobie, ale... no, nie chciałbym tak po prostu kończyć tej znajomości. Możesz tu jeszcze trochę pomieszkać. Jeśli chcesz – dodał nieśmiało, spoglądając na mnie zza długich rzęs.
– A co, jeśli się w tobie zakocham?- zapytałem cicho.- Wiesz, to całkiem możliwe. Tonę w tych twoich miodowych oczach.
– Eee...- Z uśmiechem patrzyłem, jak jego twarz przybiera kolor pomidorka.- T-to... to miłe...- bąknął.- Uhm... n-nikt nigdy mi nie powiedział... takiego czegoś...
– Aż dziwne, bo jesteś cholernie słodki i przystojny – wymruczałem, nie mogąc się powstrzymać od pocałowania go.- No i utalentowany! Ah, zrzuciłem kaczuszki do wanny.
– Zrobię ci jutro nowe.
Zamrugałem, nieco zdezorientowany.
Mi?
– O-ok – odparłem, wpatrując się w niego urzeczony.- A zrobisz dla mnie wazonik z różami?
– Jasne.
– A...- Przygryzłem wargę.- A koszyczek z kokardką?
– Okey.
– A serduszko?
– Serduszko?- Zmarszczył brwi.- Mam ich już kilka, więc...
– Chcę nowe – burknąłem.
– Dobrze – zaśmiał się.- Zrobię ci serduszko.
Znów przygryzłem wargę, spuszczając na moment wzrok. Kiedy znów uniosłem go i spojrzałem na Shuuzou, ten również przyglądał mi się uważnie. Obaj w tym samym czasie przysunęliśmy się do siebie i pocałowaliśmy.
Boże, Liu, braciszku, panie doktorze i pani pielęgniarko... dziękuję wam wszystkim. Wygląda na to, że los podaruje mi jeszcze odrobinę szczęścia.
Wracam za chwilę :D
OdpowiedzUsuńChcem kontynuacje tego *-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
UsuńZakochałam się <3
Durny Liu i Aoi >.<
Ale z chęcią przeczytałabym cosik w stylu yakuzy...
Tak jakoś po tym 'gangsterze' mnie naszło xD
Kurczę podobało mi się
Fajnie, że tak jakby wynagrodziłaś nam brak KnY i jakoś od niego odpoczełaś
I nie, nie dodajesz za dużo xD
Nienawidząc pisania charakterystyk bohaterów,
Yew S.
Póki co kontynuacji nie będzie, ale może kiedyś :P
UsuńA co do yakuzy - jakim cudem?! xD
Tak się akurat składa, że następne yaoi, jakie szykuję, będzie właśnie o yakuzie xD Ale będzie naprawdę hard, z ostrym seksem, z brutalnością, z krwią, ze wszystkim - muszę się trochę wyżyć xD Nad parą i ich relacjami ( i w sumie nad fabułą też xD ) jeszcze się zastanawiam. Myślę o czymś w stylu "Złamanych Skrzydeł" Yonedy Kou ♥
Poza tym jestem w trakcie pisania pseudo-horroru o duchu mordującym w starej fabryce i ciekawskim fanie zjawisk paranormalnych, który postanawia się z nią "zaprzyjaźnić" ^^ Ale zobaczymy co to będzie :D Nie wiem, czy to Wam się spodoba, dopiero się uczę tej bardziej groteskowej tematyki xD
Cieszę się, że Origami Love Ci się spodobało! ♥ Bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, bo to w końcu już moje własne bazgrołki xDDD
Mam dla ciebie tylko dwa słowa...
UsuńKOCHAM CIĘ <3 <3°<3 <3
Będę czytać i ten pseudo horror i gangsterów
Love for everyone,
Yew S.
Czuję niedosyt. Cudowne opowiadanie, a Shuuzou taaaki słodki. Będzie robił serduszka i kaczuszku dla Shuna. A on niech sobie u niego już zawsze pomieszkuje.
OdpowiedzUsuńFabuła bardzo ciekawa, tylko za krótka. To od początku miało być takiej długości. Dla mnie jest jednak za mało. Tak mnie to wciagneło, że nie zauważyłam jak skończyłam czytać. Na koniec wielkie zdziwienie, Już, koniec?
Na dzisiaj nie było nic zaplanowane, a tu taka niespodzianka, na urodziny.
Historia mi się niesamowicie podobała. Tetaz tylko czekać na więcej takich.
Jutro "Moda na Uke", więc mam zaciesz, a oglądałam z mamą jakiś dramat, a sobie o tym przypomniałam i zaczęłam sie cieszyć jak durna.
Ściskam cieplusio i idę pić herbarkę. :)
Dziękuję bardzo! *-* Cieszę się niezmiernie, że się spodobało, zwłaszcza, że to moje autorskie opowiadanie *-*
UsuńGdybyś mi wcześniej napisała, że masz urodzinki, napisałabym Ci wierszyk T_T A teraz już czasu mi braknie, muszę iść spać, bo jutro o 5 wstaję T_T
Może kiedyś napiszę drugą część "Origami Love ♥", ale na razie się na to nie zanosi :P
Dziękuję bardzo za miły komentarz!
Też ściskam baaaardzo cieplutko i... idę spać T_T
Oyasumi, cherrypie-chan! ^^
Cuuuudooo~! Tym bardziej oczywiście że to autorskie opowiadanie!
OdpowiedzUsuńJak ty to robisz, nie ważne co napiszesz, jestem tym zachwycona T_T.
Czy to fanfik, czy coś własnego, czy psychodeliczna bajka, czy wierszyk, czy piosenka, czy yaoi, czy hentai, nawet gdybyś napisała coś z jakimś trójkątem - jestem zachwycona.
To twoje Origami Love to jedno z najlepszych opowiadań autorskich jakie czytałam. Cudowne, absolutnie niesamowite. Tak na początku mi było smutno czytając, nie lubię zdrad T_T. Ale potem było coraz lepiej, i zabawniej, i się można było trochę pośmiać.
A już jutro - Moda na Uke! Cały dzień chodzę nabuzowana i się doczekać nie mogę!
Pozdrawiam, i no, weny życzę <3.
Ja też nie lubię zdrad, wręcz ich nienawidzę T_T Ale akurat tutaj chciałam obrócić to w taką komedię, żeby wprowadzić w taki weselszy nastrój, bo i Shuuzou to słodki głuptasek ♥
UsuńCieszę się, że Ci się podobało! *-* Następne opko będzie już trochę w innym klimacie, ale mam nadzieję, że również Ci się spodoba! I kolejne, i jeszcze kolejne i tak bez końca xDD
Ja też pozdrawiam i przesyłam przytulaski ^^ ♥
Nikt chyba nie lubi zdrad T_T. Są przykre T_T.
UsuńOh, no i ci się udało! Jak wspomniałam wcześniej, pośmiać się można było :3. A charakter Shuuzou mnie urzekł <3. Cudowna postać <3.
Eh, cokolwiek byś napisała, i tak mi się spodoba xD. W życiu nie trafiłam na lepszego bloga niż twój T_T. Gdyby ktoś mnie zapytał ulubioną pisarkę bez wahania odpowiedziałabym że Yuuki Kagami. Oho, już sobie wyobrażam miny ludzi XDD.
Również przesyłam przytulaski <3
Podziwiam każdego, kto ma wystarczające zdolności manualne, by zrobić origami, czy inne cuda z papieru - ja mam do tego dwie lewe ręce. To origami w tym one shocie było takim fajnym tłem do całej historii. Historii, która była mega zabawna - najlepsza była chyba scena w szpitalu i zmieszane jąkanie się Shuuzou.
OdpowiedzUsuńMiło się czytało i było naprawdę słodko:)
Oj tam, bo przecież bracia lubią sobie podokuczać - potrącić się od czasu do czasu, przywalić z siekiery, takie tam ^^ xD
UsuńDziękuję za przeczytanie i za komentarz ♥ ^^
Miło przeczytać coś od samego autora, jeszcze bardziej z głębin serduszka ♥
OdpowiedzUsuńTo było takie Aaaaaaaaaw, że mam ochotę skoczyć z klifu i udowodnić światu, że wyrosły mi skrzydła przez to opko, ale nie ma u nas nigdzie klifu, a te skrzydełka mogłam ssb wyobrazić xD
podobnie jak bohaterów ~ ♡ kurczaczki, tak zwiewnego jednostrzała nie widziałam już dawno *.*
Tak słodko i leciutko, nie przeszkadzało mi nawet typowe "Poznaliśmy się, chodźmy się ruchać", bo to wszystko tak ideanalnie zgrałaś w całość ♥ I-DE-A-NAL-NIE! ♥♡♥ Natsume osobiście przemówił do mnie bardziej niż Shun, co nie znaczy że jego nie polubiłam. A polubiłam ich na tyle, aby domagać się WIĘCEJ!
W ogóle miałam wrażenie, jakbym czytając, była tam z nimi, gdzie w żadnym, podkreślam, żadnym jak dotąd opku mi się to nie przytrafiło. Stwierdzam też fakt, że gdybym była facetem, byłabym gejem. Gejem, który pożądałby tyłka pewnego kogoś, kto siedzi po uszy w pisaniu xD
mam nadzieję, że tym oto wyznaniem Cię nie wystraszyłam
Bywaj~•
Ahahahahhaahhahaha ♥
UsuńNie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale uważam, że Twoje wyznanie jest słodkie xD Ja sama jestem przekonania, że, gdybym była chłopcem, byłabym gejem xD
Cieszę się, że Ci się podobało i jestem z siebie dumna (?), że reagowałaś w ten sposób ( mam na myśli to, że czułaś się jakbyś tam z nimi była ), to oznacza, że pisanie idzie mi coraz lepiej, ale i tak jeszcze będę duuużo ćwiczyć ♥
Co do tego "Poznaliśmy się, chodźmy się ruchać"... ja sama nie cierpię wręcz takiego motywu, ale chciałam po prostu przyspieszyć akcję, bo serduszko do mnie krzyczało "Udostępnij to! Udostępnij to szybko!", a jakby udostępniła tylko jeden chapter, to znowuż nie wiem ile czasu zajęłoby mnie do napisania drugiego T_T
A co do Natsume - sama go faworyzuję, uwielbiam takich słodziaków ♥ ♥ ♥
Dziękuję za komentarz, jak zawsze, i za Twoje cudne wyznanie ♥
KAWAII!! To było mega urocze jak Shuuzou :) Historia także była ciekawa i oni są po prostu stworzeni dla siebie. Cudo :*
OdpowiedzUsuńCzytając to opowiadanie, miałam wrażenie, że czytam mangę, te wszędobylskie łezki i myślenie o drugim facecie, że jest słodki chyba tak na mnie podziałały :) Nie da się ukryć, że akcja trochę szybko posunęła się do przodu, bo np. nie do końca rozumiem jak tak szybko nasz niedoszły gangster-słodziak (z opisów wynikający, że totalnie hetero) po jednej nocy rzucił się na innego kolesia, ot tak. Dla jasności, podobało mi się, było słodko i uroczo i te kaczuszki z origami!, ale jednak troszkę mi brakuje rozwinięcia niektórych wątków i pogłębienia psychologi postaci.
OdpowiedzUsuńWeny życzę w nieskończonych pokładach dla ciebie, droga Yuuki!
Bardzo dziękuję! ^^ Zdaję sobie sprawę z tego, że pospieszyłam się z rozwojem akcji, ale, tak jak pisałam w poście, to się tworzyło na totalnym spontanie i po prostu pisałam, jak mózg dyktował xD Może przy odrobinie czasu rozwinę to opowiadanie do kilku rozdziałów ^^
UsuńOMFG! OMFG!
OdpowiedzUsuńTHIS IS FUCKING AWESOME, EPICK AND I CAN'T FIND OTHER WORDS EXPREESING MY FEELINGS!
TOO CUTE!
TOO MANY SEX (NO I'M COMPLAINING :D)
WILL BE CONTINUED? :3
Cieszę się, że Ci się spodobało xD Nie planuję kontynuacji, ale może w przyszłości jakoś to rozbuduję na rozdziałowe opowiadanie :3
Usuń