Siedzę na bujanym fotelu,
przykryty kolorowym kocem w kratę i kołyszę się powoli. Przede mną na
drewnianym stoliku stoi kubek z gorącą herbatą, a obok talerzyk z ostatnimi
trzema ciastkami.
W lewej dłoni ściskam kartkę
papieru zapełnioną twoim pochyłym, starannym pismem, w drugiej zaś niewielki
breloczek – mój szczęśliwy przedmiot na ten tydzień. W tle słucham twojej gry
na pianinie, którą nagrałeś dla mnie kilka tygodni przed swoim wyjazdem.
Wiem, że jeśli się odwrócę, nie
zobaczę Cię. Dzieli nas zbyt duża odległość. Ale, nie ważne gdzie się znajduję,
zawsze czuję, jakbyś był tuż obok. Jesteś obecny w każdej chwili mojego życia,
nawet jeśli nie mogę Cię zobaczyć, czy usłyszeć.
Wiatr wpadający do salonu przez
otwarte drzwi balkonu owiewa moją twarz, przynosząc ze sobą twoje ciepłe
pocałunki. Uśmiecham się delikatnie i wtulam się w Twój sweter, który mam na
sobie. Mam wrażenie, że mimo twojej tak długiej już nieobecności, on ciągle
tobą pachnie.
Czekam na Ciebie.
Papier, na którym napisałeś list
jest tak delikatny i gładki, jak Twoje dłonie. Nie jestem w stanie wypuścić go
z rąk, nie jestem w stanie też przestać się uśmiechać. Piszesz o rzeczach tak
nieistotnych, tak błahych i niepozornych, które zupełnie do Ciebie nie pasują,
a jednocześnie są tak szczere i piękne, że wzruszam się za każdym razem.
Nie mogę się doczekać, kiedy się
spotkamy.
Każdego dnia pieczę Twoje
ulubione ciastka, oczekując Twojego powrotu. I choć po zachodzie słońca sam je
zjadam, wcale mnie to nie smuci. Każdego wieczora ogrzewam swoim ciepłem twoje
miejsce w łóżku, choć kiedy przychodzi czas na sen, kładę się spać samotnie.
Ale to także mnie nie smuci.
Ponieważ wiem, że któregoś dnia
to nie ja zjem wszystkie ciastka i nie położę się sam do łóżka.
Wiem, że ten dzień jest coraz
bliżej.
Czekam na niego niecierpliwie,
wciąż z uśmiechem na twarzy, wciąż słuchając tych samych utworów, które dla
mnie zagrałeś. Słucham ich od nowa i od nowa, a Ty dziwisz się, że nie mam
jeszcze ich dość.
Sięgam właśnie dłonią do stolika
po kubek herbaty, kiedy nagle słyszę dzwonek do drzwi. Odkładam list od ciebie
oraz breloczek, poczym idę otworzyć.
Nie wiem, czy mam śmiać się, czy
płakać. Widzę Twoją twarz i nie wiem, czy to rzeczywistość, czy tylko moja
wyobraźnia.
Uśmiechasz się do mnie lekko.
-
Tadaima - słyszę Twój głos.
I nie jest to już tylko głos w
mojej głowie. Naprawdę Cię słyszę. Naprawdę jesteś tutaj, stoisz przede mną z
walizką.
-
Baka - szepczę, czując w oczach zbierające się łzy.- Nie
napisałeś, że to dziś... .
-
Chciałem ci zrobić niespodziankę.
Uśmiecham się do twojej
rozmazanej twarzy. Odsuwam się, by przepuścić Cię w drzwiach. Trzymam się ich
kurczowo, jakbym zaraz miał upaść.
-
Okairi.
Tęskniłem.
Wzruszające :')
OdpowiedzUsuńTakie tajemnicze i niejasne opowiadania mają swój urok, w szczególnosci jesli są ładnie napisane. Ale teraz można się tylko domyślać kto to mówi. Uznam, że Takao, bo mi się tak bardziej podoba. (choć Midoś na upartego też by mógł być narratorem) Mam nadzieję, że taki był zamysł.
OdpowiedzUsuńJest tylko jedna rzecz, która mnie rozdrażniła - napisałaś "pieczę" zamiast "piekę".
Mimo wszystko opowiadanko bardzo przyjemne i miło się je czytało.
~Miria