Aomine obudził się wyjątkowo wcześnie, zwłaszcza jak na niego – elektroniczny zegar na stoliku nocnym wskazywał godzinę szóstą czterdzieści dwie. W pokoju było już jednak dosyć jasno, zwłaszcza że poprzedniego dnia Kuroko wymienił w sypialni zasłony na jaśniejsze, w miętowym kolorze. Słońce prześwitywało teraz przez nie łagodnym blaskiem.
Daiki przeciągnął się leniwie, poprawiając stopami kołdrę; zawinął ją pod nie, gdyż tak spało mu się najlepiej. Ziewnął potężnie, starając się zrobić to cichutko, gdyż Tetsuya jeszcze spał, odwrócony do niego plecami. Aomine obudził się, obejmując go ramieniem, i teraz nie miał zamiaru zmieniać pozycji, wręcz przeciwnie – powolutku przysunął się bliżej, przylegając do swojego chłopaka i wdychając zapach jego błękitnych włosów.
Ach, takie poranki to on uwielbiał.
Zamknął oczy w nadziei, że uda mu się jeszcze zasnąć, ale coś mu blokowało tę możliwość. Nie miał pojęcia, co to było – powieki mu ciążyły i czuł pod nimi piasek, ale nawet kiedy je zamknął, senność nie nadchodziła. Prawdę mówiąc, czuł się właściwie wyspany.
Otworzył na powrót oczy i, mrużąc je, wgapił się we włosy Kuroko. Ostrożnie wychylił się nad jego ramieniem, sprawdzając, czy ukochany rzeczywiście spał, ale spokojna twarz i odrobinę rozchylone usta świadczyły o tym, że Tetsuya się jeszcze nie obudził.
Aomine westchnął cicho, układając najpierw poduszkę na zgiętym w łokciu ramieniu, a potem głowę na ów poduszce. Znów objął Kuroko, znów ziewnął i... nic. Po prostu leżał, zastanawiając się, co ma robić w takiej sytuacji.
Wstawać mu się nie chciało – nawet jeśli sprawiłby Tetsuyi przyjemność, przygotowując dla nich śniadanie. Sprzątać ani mu się śniło, podobnie jak zasiąść przed telewizorem. O tej porze i tak nie leciało nic, prócz telewizyjnych turniejów telefonicznych i programów dla dzieci...
A może by tak obudzić Tetsu?- pomyślał, znów spoglądając na błękitne włosy swojego chłopaka. Kuroko był rannym ptaszkiem, więc nawet by się nie pogniewał, że Aomine go obudził – po prostu wstałby i zrobiłby kawę i śniadanie. Dla niego szósta godzina to nie było nic takiego; stanowiło to dla niego wręcz idealną porę, by rozpocząć dzień.
Ale jeśli Tetsu wstanie, to Aomine też będzie musiał wstać... A raczej nie chciało mu się jeszcze wstawać. A Kuroko nie lubił leżeć bezczynnie w łóżku, więc nie dotrzyma mu towarzystwa.
Daiki westchnął cicho, przytulając się do Tetsuyi. No trudno, spróbuje jakoś zasnąć. Mając za przytulankę Kuroko, z pewnością będzie mu łatwiej.
Zabawne. Aomine od zawsze był święcie przekonany, że Kuroko śpi jak trup – na plecach, z zamkniętymi ustami i poważną miną. Tymczasem, kiedy związał się z nim, wyszło na jaw, że Tetsuya zachowuje się jak każdy inny śpiący człowiek: śpi na boku, ze zgiętymi lekko kolanami, z ramieniem pod głową, z lekko rozchylonymi ustami. Czasami westchnął ciężko przez sen, czasami zmarszczył brwi, czasami wiercił się, czy gwałtownym ruchem nakrywał się kołdrą, zabierając ją Daikiemu.
Odkrywanie takiego... naturalnego Kuroko Tetsuyi, było dla Aomine nie lada przyjemnością.
Zwłaszcza w łóżku.
Co prawda, kiedy Aomine i Kuroko zostali parą, Tetsuya przyznał się mu, że zaczął się w nim podkochiwać jeszcze w gimnazjum; dlatego tak uparcie starał się przywrócić w jego życiu radość ze sportu. Ale nawet jeśli to on jako pierwszy zaczął uświadamiać sobie, że Daiki podoba mu się, czy też, że go „kręci”, to jednak okazał się tak nieśmiały w fizycznych kontaktach, jak przypuszczał Aomine. Początki były bardzo powolne – Kuroko tak często odwracał głowę przed pocałunkiem, tak często kładł dłonie na jego klatce piersiowej, powstrzymując go przed zbliżeniem, tak długo wahał się przed tym, by naprawdę stać się „partnerem” Aomine.
Ale koniec końców spróbowali i... Daiki każdego dnia dziękował losowi za to, że sprowadził do jego życia Tetsuyę. Nawet, jeśli błękitnowłosy bywał uszczypliwy i drażnił go, nawet jeśli czasem mu dokuczał, a on orientował się o tym dopiero po paru minutach, albo i całym dniu, to jednak wciąż był wdzięczny za to cudowne uczucie, jakim darzył go Kuroko.
I które odwzajemniał z całą siłą swojego serca.
– Tetsu...- wymruczał do jego ucha, przytulając się do niego i lekko całując jego policzek.
Kuroko z początku ledwie uchylił oczy, ale gdy zamrugał leniwie parę razy, otworzył je nieco szerzej. Westchnął cicho, odwracając głowę i patrząc na rozbudzoną już twarz Aomine. Przeciągnął się, wyginając kręgosłup i pośladkami dotykając krocza Daikiego, na co ten poczuł nagłą falę napływającej ochoty na pieszczoty.
– Mm?- mruknął Tetsuya, przecierając palcami oczy. Zmarszczył brwi, odwrócił na bok głowę i spojrzał na zegarek, mrużąc oczy. Znów westchnął, a następnie obrócił się twarzą do Aomine, jednocześnie opatulając się szczelnie kołdrą.- Czemu nie śpisz?- zapytał nieco ochrypłym głosem.
– Bo się obudziłem – odparł z lekkim uśmiechem Daiki. Wpatrywał się w twarz Kuroko, który znów zamknął oczy, oddychając spokojnie. Wydawał mu się taki mały, kiedy tak leżał w jego objęciach. A przecież różniły ich raptem dwadzieścia cztery centymetry wzrostu.
– Mhm.- Na całe szczęście Kuroko nie potrafił być uszczypliwy z samego rana.- Zaraz zrobię kawę.
– Nie spiesz się.- Daiki pochylił się nad nim, całując czubek jego głowy i wdychając zapach jego włosów.- Gdzie mój buziak na dzień dobry?
– Twoje usta są za daleko moich – wymamrotał sennie Kuroko.
Aomine uśmiechnął się lekko, po czym zniżył mocno i przysunął usta do ust Tetsuyi. Błękitnowłosy uniósł sennie powieki, a potem westchnął cicho i pocałował swojego chłopaka.
– Dzień dobry, Daiki – wymamrotał.
– Dzień dobry, Tetsu – odparł Aomine, uśmiechając się. Odkąd stali się sobie tak bliscy, Kuroko zrezygnował z oficjalnych zwrotów, choć tylko na osobności. Kiedy byli wśród znajomych, zwracał się do niego „Aomine-kun”; wśród przyjaciół zaś, którzy wiedzieli o łączących ich relacjach - „Daiki-kun”.
Dlatego właśnie Aomine uwielbiał spędzać z nim czas sam na sam.
– Chyba będzie dzisiaj ładna pogoda – stwierdził ciemnoskóry, zerkając w kierunku okna.- Mówiłeś wczoraj coś o robieniu zakupów?
– Mamy resztkę mleka w lodówce. I ryż się skończył. Nie zrobię ci na kolację sushi bez ryżu.
– Przejdziemy się pieszo – zadecydował Aomine.- Kupimy też coś słodkiego na wieczór, do filmu. Może lody, albo czekoladę? Czy wolisz ciastka?
– Wolę lody.
– No tak, znowu je roztopisz i zrobisz sobie shake'a – prychnął cicho Aomine, uśmiechając się.- Ale ja też lubię lody – dodał z zadziornym uśmieszkiem, przesuwając kciukiem po dolnej wardze Tetsuyi.
– Uhh...- Kuroko zamknął oczy, gdyż o tej porze nie miał jeszcze siły nimi wywrócić. Nie dane mu było jednak udawać, że zasnął, gdyż Aomine pochylił się nad nim i zaczął „zbudzać go” czułymi pocałunkami.
Zabawne. Zawsze sądził, że temperament Daikiego wręcz zabrania mu takiego delikatnego postępowania; Tetsuya na początku był święcie przekonany, że Aomine będzie gwałtowny, agresywny i napalony. No i cóż, rzeczywiście był napalony jak mało kto, ale jak do tej pory nigdy go nie skrzywdził.
Właściwie... Aomine bywał wręcz słodki. Kiedy już nauczył się panować nad swoimi żądzami, potrafił stać się nawet całkiem romantyczny. Co prawda nie zapalał świeczek i nie rozrzucał wszędzie płatków róż, nie robił też pysznej kolacji przy świecach i relaksującej muzyce, ale okazywał Tetsuyi masę uczuć w zwykłych, codziennych drobnostkach: siedząc blisko niego na kanapie, wylegując się z nim w wannie, zasypiając z nim w swoich objęciach. Przytulał go, całował, przeczesywał jego włosy i uśmiechał się do niego jak nigdy do tej pory – wcale nie jak za dawnych czasów w gimnazjum. Te uśmiechy były jeszcze lepsze, wypełnione większą ilością ciepłych uczuć.
Wypełnione miłością.
Podobnie jak spojrzenia, które mu posyłał.
– Pójdę... zrobić... kawę...- wymamrotał Kuroko między pocałunkami Daikiego.
– Za chwilę – odparł Aomine, znów go całując.- Musisz trzymać się strefy podkoszowej, bo poza nią panuje ziąb, wiesz?
– Rozumiem, że ta „strefa podkoszowa” to łóżko?
– Zgadza się.
– Wczoraj sam naprawiałeś grzejniki – westchnął Kuroko.- Czuję, że jest ciepło.
– Ale nie tak ciepło, jak tutaj – oświadczył Daiki.
– Nie można za długo trzymać piłki w dłoniach – stwierdził Tetsuya, marszcząc lekko brwi.- Dwie minuty i wstajemy.
– Dwie minuty mi nie starczą – mruknął z żalem Aomine.
– Na co?
– Na to, co mam zamiar zrobić.
– Daiki, jest siódma rano...- westchnął ciężko Kuroko.
– Jestem pewien, że taki ranny ptaszek jak ty jest w stanie wykrzesać z siebie siły. No? Dla mnie?
– A co właściwie chcesz?- mruknął Tetsuya, marszcząc lekko brwi.
– Coś na miły początek dnia – wymruczał w odpowiedzi Daiki, całując go i przysuwając do siebie nogę Kuroko. Zarzucił ją na swoją własną nogę, rękę Tetsuyi zaś kładąc sobie na szyi. Przytulił do siebie mężczyznę, całując go czule, tym razem odrobinę namiętniej.
Tetsuya niemal bezwiednie odpowiedział na pieszczotę, szerzej rozchylając usta i wysuwając język. Dotknął nim języka Aomine, smakując go, drażniąc się z nim. Przymknął oczy z westchnieniem, dobrze wiedząc, że nie zdoła się oprzeć ukochanemu.
A właściwie to zdołałby... gdyby tylko tego chciał.
Daiki objął go ramieniem, przyciskając do siebie mocniej i pogłębiając ich pocałunek. Dłoń trzymał na plecach błękitnowłosego, jednak po chwili przesunął ją powoli wzdłuż jego ciała, kończąc na nodze Kuroko, która oplatała nogi Aomine. Ciemnoskóry począł gładzić jej udo, wsuwając dłoń pod materiał krótkich spodenek, w których sypiał Kuroko.
Tetsuya sam zaczął powoli się nakręcać. Leżał wygodnie, bardziej całowany przez Aomine, niż sam się z nim całując, przy czym wykorzystywał minimum własnej energii. Wsunął jednak dłoń pod koszulkę Daikiego, dotykając leniwie mięśni jego brzucha oraz klatki piersiowej, przy okazji zahaczając także opuszkami palców o sutki.
Przez kilka długich minut pieścili się wzajemnie w ten sposób, ale Kuroko nie lubił czuć się aż tak bierny – w tym przypadku, skoro świt, po prostu leżał i pozwalał się całować. Znając życie, Aomine zaraz rozkręci się jeszcze bardziej i już w ogóle zacznie traktować go jak księcia, a przecież Tetsuya chciał, by to on poczuł się dobrze.
Za te wszystkie uśmiechy, którymi go obdarowywał, i te wszystkie tulasy, gdy było mu źle...
Przycisnął lekko dłoń do klatki piersiowej Daikiego, nakazując mu tym samym odsunąć się na moment. Aomine sądził, że Kuroko chce tylko zaczerpnąć powietrza, zmęczony nieprzerwanymi długimi pocałunkami, jednak ku jego zaskoczeniu błękitnowłosy uniósł nieznacznie pościel i podniósł się, przesuwając nad Aomine.
Usiadł na nim okrakiem, z potarganymi włosami i wciąż zaspanym spojrzeniem. Dla Aomine był to najbardziej uroczy widok życia – uśmiechnął się do Kuroko, rozluźniając. Ułożył się wygodnie, westchnął leciutko i zagryzł wargę, kiedy Tetsuya zaczął powoli, leniwie poruszać biodrami.
Daiki był już właściwie podniecony od dłuższej chwili. Mniej więcej od momentu, kiedy zaczęli pogłębiać swój pocałunek, zaczął przeczuwać, że do czegoś dojdzie – czy raczej, że postara się, by do czegoś doszło. Nie spodziewał się, że inicjatywę przejmie Kuroko, ale bynajmniej mu to nie przeszkadzało.
Wpatrywał się więc z urzeczeniem, jak zaspany Tetsuya, zagryzając wargę, pociera swoim członkiem o jego członka, póki co wciąż uwięzionych w bieliźnie.
Temperatura już zaczęła powoli wzrastać, wobec czego ciemnoskóry uniósł się lekko i zdjął z siebie koszulkę. Odłożył ją na bok, po czym położył dłonie na biodrach Kuroko, gładząc je delikatnie kciukami.
Kuroko przymknął oczy, rozkoszując się doznaniami. Specjalnie się nie spieszył, chciał poczekać, aż przyjemność stanie się jeszcze bardziej odczuwalna. Poza tym wiedział, że w ten sposób łatwo rozdrażnić Aomine, a on lubił od czasu do czasu trochę go pomęczyć.
Zwłaszcza, że wiedział, jak ogromną słabością Daikiego jest.
– Tetsu...- wyszeptał mrukliwie Aomine, niemal pochłaniając go wzrokiem. Przesuwał spojrzenie od jego twarzy do jego krocza i z powrotem, jakby nie mógł się zdecydować, co podoba mu się bardziej.
Tetsuya prawie się uśmiechnął na ten widok. Postanowił zabawić się kosztem ukochanego i dodatkowo zdjął z siebie koszulkę. Teraz Daiki, zarumieniony po same uszy, zatrzymywał wzrok także na jego klatce piersiowej.
– Nie męcz mnie – poprosił w końcu, patrząc na niego z wyrzutem.- Widzisz przecież, jaki jestem twardy.
– Czyżby?- mruknął Kuroko, jednak podniósł się na moment, by zdjąć z siebie spodenki oraz bokserki. Poświęcił jeszcze kilka chwil, by pozbyć się także pozostałych ubrań Aomine.
Teraz obaj byli zupełnie nadzy, ich członki sterczały w zwodzie. Tetsuya zajął swoje poprzednie miejsce; teraz ocierali się bez zbędnych materiałów, wobec czego przyjemność została jakby zwielokrotniona.
Aomine oddychał teraz nieco ciężej. Obrócił na bok głowę, sięgając dłonią do szafki nocnej. Wysunął szufladę, po czym zaczął na oślep szukać znajomego kształtu tuby z lubrykantem, którego lubili używać. Chwilę zajęło mu znalezienie jej – zdążył się już zirytować, kiedy w końcu podniósł coś pogniecionego i spojrzał na to. Okazało się, że lubrykanta zostało już niewiele; tuba była wyciśnięta niemal do końca.
– Może starczy – mruknął Aomine raczej do siebie, kładąc tubę w zasięgu Kuroko.
Błękitnowłosy, który przez cały czas obserwował ruchy Daikiego, teraz wziął do ręki tubę i wycisnął pozostałości lubrykanta na ich złączone członki. Żel był chłodny, ale ich ciała rozgrzane pożądaniem, wobec czego obaj wzdrygnęli się lekko.
Daiki westchnął ciężko, kiedy Kuroko rozsmarował lubrykant po ich członkach, po czym zaczął pieścić je obiema dłońmi.
– Miałeś zużyć go na sobie – mruknął, wyginając odruchowo kręgosłup ku górze. To było takie przyjemne...
– Tak też zadziała – zauważył Tetsuya, wsuwając dłoń pod spód i sięgając jąder Aomine. Zaczął je ściskać wilgotną od lubrykanta dłonią.
– Uhhm!- Aomine zacisnął powieki, odrzucając do tyłu głowę. Kuroko dobrze znał jego słabe punkty.- Mocniej...
– Zgniotę ci je – mruknął z rozbawieniem Tetsuya, jednak posłusznie wzmocnił uścisk.
– Ughh...- Daiki znów się wygiął, zaciskając dłonie na biodrach ukochanego.- Nie masz... na to siły...
– Czyżbyś zapomniał, jakie umiejętności posiadałem jeszcze w liceum? Potrafiłem jednym uderzeniem posłać piłkę przez całe boisko. Dużą, napompowaną, twardą piłkę do kosza. Wyobraź sobie, co by się stało, gdyby jej miejsce zajęło jedno z twoich jąder.
– Jest... - zaczął ze śmiechem Aomine.- Przytwierdzone do ciała... odbiło by się i uderzyło cię.
Kuroko nie zdołał powstrzymać cichutkiego prychnięcia. Uśmiechnął się łagodnie, przymykając oczy.
– Głuptas – stwierdził.
Pochylił się nad Aomine i pocałował go, wkładając w to tyle uczuć, ile tylko zdołał o tak wczesnym poranku.
Daiki nieco cię wycwanił. Zgiął nieznacznie nogi w kolanach, uniemożliwiając Kuroko ucieczkę „na tyły”. Jedną dłonią objął go, drugą zaś sięgnął do swojego członka i naprostował go, kierując na lekko uniesione pośladki Tetsuyi.
Kuroko uchylił powieki, patrząc w granatowe oczy swojego kochanka. Widział w nich pożądanie tak wielkie, jak miłość, którą darzył go Daiki.
A może po prostu odbijały one jego własne uczucia?
Pocałował go znowu, jednocześnie powoli opuszczając biodra i nabijając się na członka Daikiego.
Zacisnął mocno powieki oraz wargi, biorąc głęboki oddech przez nos. Czuł, jak otwór rozszerza się, im dalej pozwalał Aomine zagłębić się w siebie. Tylko jego członek był nawilżony, ale to akurat mu nie przeszkadzało – chwilę się porusza i uczucie suchości zostanie zniwelowane przez pachnący owocami lubrykant.
Kuroko po raz ostatni pocałował Aomine, nim odsunął się od niego i wyprostował. Tak mu było najwygodniej; gdyby został w poprzedniej pozycji, Daiki sam rządziłby tempem, trzymając jego pośladki nad sobą i poruszając się według swojego widzimisię.
Ale Tetsuya również miał swoje zachcianki i swoje ochotki. I tym razem chciał zrobić to po swojemu – zwłaszcza, że rzadko kiedy przejmował kontrolę nad zbliżeniem.
Gdy członek Aomine zagłębił się w niego do końca, Kuroko wydał z siebie ostrożne westchnienie. Miał wrażenie, że jego wnętrzności przewracają mu się w brzuchu, ale nie było to nieprzyjemne uczucie. Przymknął oczy, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia, co Aomine przyjął z godną podziwu cierpliwością – chociaż zawsze dbał o ukochanego, to nigdy nie potrafił grzecznie czekać, aż ten przyzwyczai się do uczucia wypełnienia.
Kiedy Tetsuya poczuł się gotowy do swojej zabawy, uchylił powieki i, opierając się dłońmi o tors Aomine, zaczął powoli ujeżdżać ukochanego, wyginając się przy tym seksownie. Oczywiście, dla niego nie było to seksowne – robił to, ponieważ tak było mu wygodnie – ale Daikiego niezwykle to kręciło. Tetsuya wydawał mu się wówczas taki... kształtny.
Stworzony specjalnie dla niego.
– Mmm, Tetsu – wymruczał, zagryzając wargę i pieszcząc dłońmi pośladki Kuroko.
Kuroko zaczął głębiej oddychać wraz z każdym kolejnym ruchem. Unosił się i opadał rytmicznie, oddając się bez reszty cudownemu uczuciu, jakie zaczęło go powoli wypełniać.
Tak dobrze... było mu tak dobrze. Mógł powoli rozkoszować się tym słodkim aktem, ten jeden malutki raz spełniając przede wszystkim swoje pragnienia.
Kiedy Aomine zaczął sunąć dłońmi po klatce piersiowej Kuroko, błękitnowłosy spojrzał na niego spod przymrużonych oczu. Chwycił jedną z jego dłoni, po czym najpierw przycisnął do swojego policzka, a potem zaczął ssać jej palec wskazujący i środkowy.
Twarz Daikiego zdawała mu się płonąć. Z jednej strony gorące wnętrze Kuroko otaczające jego członka, z drugiej równie gorący język Tetsuyi, prześlizgujący się w erotycznym tańcu między jego palcami. Aomine nie miał bladego pojęcia, co tego ranka wstąpiło w jego chłopaka, ale zdecydowanie mu się to podobało.
Żaden z nich nie liczył czasu, bo dla żadnego z nich nie miał on teraz znaczenia. Byli tylko oni dwaj, kochający się czule i namiętnie w swoich czterech kątach, wśród znanych tylko sobie westchnień i jęków.
Wiele minut później Kuroko uniósł powoli biodra; członek Aomine opadł na jego podbrzusze. Tetsuya, oddychając głęboko, ułożył się na łóżku obok niego, równie zaspokojony, co jego ciemnoskóry chłopak. Przeczesał dłonią błękitne włosy. Był spocony i nieco nadwyrężony, ale przy tym równie zrelaksowany i zadowolony.
– Daiki, kawa – mruknął cicho żądanie.
– Mhm, zaraz – westchnął Aomine, leniwie przesuwając palcem po swoim podbrzuszu, na którym pozostała sperma Kuroko. Zaczął rozsmarowywać ją na sobie, na widok czego Tetsuya zmarszczył z konsternacją brwi.
– Idź się umyj i zrób śniadanie – powiedział.
– Czemu ja?- zdziwił się Daiki, odwracając ku niemu twarz.- Zawsze ty robisz.
– Mógłbyś zrobić mi chociaż raz tę przyjemność i sam je przygotować.
– Nie lubisz moich śniadań.
– Nie jesteś dobry w gotowaniu – przyznał niechętnie Kuroko.- Ale może skoczyłbyś chociaż do sklepu po świeże pieczywo?
– Też możesz iść...
– Nie mogę.- Kuroko wbił w niego spojrzenie.- Bądź dobrym mężem i idź kupić bułki.
– Uhh, okej – mruknął Aomine, rumieniąc się lekko na te słowa.
Co prawda on i Kuroko nie byli oficjalnym małżeństwem, ale nosili obrączki na znak swojego stałego związku. Ilekroć Tetsuya nazywał go swoim mężem, Daiki po prostu nie mógł inaczej zareagować, niż kompletnie ulec jego urokowi...
Wstał więc i przekroczył zgrabnie Kuroko, będąc uważnie obserwowanym. Wytarł chusteczką podbrzusze, po czym zaczął się ubierać.
– Kupić coś oprócz bułek?- zapytał.
– Mmm...- Kuroko chwycił za pustą tubę po lubrykancie i pomachał nią lekko.
– Po to muszę iść do drogerii, to daleko – stwierdził Aomine, krzywiąc się.
– Racja.- Tetsuya spojrzał na niego chłodno.- Nie opłaca ci się, prawda?
– Uhh...- Aomine jeszcze bardziej poczerwieniał.- Jasne, że mi się opłaca! Ale, no... możemy kupić, kiedy będziemy robić zakupy.
– W życiu nie kupię lubrykanta w twoim towarzystwie.
– Poczekasz na mnie przed drogerią.
– Odpada. Ktoś i tak może nas zobaczyć.
– No to kupię jutro, jak będę wracał z pracy. Przecież wytrzymamy dzień bez tego, prawda? Na ślinie też jest dobra zabawa.
– Nie.
– Czemu?
– Bo nie. Masz kupić teraz.- Kuroko podparł głowę dłonią.- Jak mnie kochasz.
– A co to za podpucha?- Daiki zmarszczył brwi, zapinając bluzę i podchodząc do niego. Pochylił się nad nim i pocałował go czule.- Kocham cię, i nie muszę ci kupować lubrykanta, żeby ci to udowodnić.
– Proszę? Kochanie – dodał sprytnie, dobrze wiedząc, że Daiki jest czuły na punkcie zdrobnień.
Aomine zacisnął usta, próbując z tym walczyć.
– No dobra – powiedział.- Ale wynagrodzisz mi to, kiedy wrócę.
– Zrobię ci najlepsze śniadanie twojego życia.
– Chcę najlepszego loda mojego życia.
– Wieczorem.
– Jak wrócę.
– Popołudniu?
– Przestań się targować!- parsknął z uśmiechem Daiki.- Po śniadaniu i ani chwili później!
– Do-...
– Nie, czekaj!- wykrzyknął z przerażeniem.- Mówiąc „ani chwili później”, nie mam na myśli, że nigdy więcej!
Kuroko westchnął, odwracając od niego wzrok.
– Tetsu!- wykrzyknął z wyrzutem ciemnoskóry.- Wiesz, że to lubię!
– Przecież nic nie mówię.- Kuroko udawał niewinnego.- Po śniadaniu, zgoda. Ale kup mi rogalika maślanego.
– Mhm.- Aomine przymknął oczy, wciąż nad nim pochylony.- Nadziewanego dżemem morelowym.
– Tak dobrze mnie znasz, mężu.
– Cicho – westchnął Daiki, zawstydzony, znów go całując.- Twój mąż wyrusza na wyprawę do drogerii. Lepiej zacznij już szykować śniadanie, bo będę się spieszył.
– Uważaj po drodze.- Teraz to Kuroko specjalnie uniósł się, by go pocałować.- Już nie mogę się doczekać.
– Mnie?- Daiki uśmiechnął się zadziornie.
– Rogalika – odparł Kuroko zgodnie z przypuszczeniami Aomine.- Tego twojego.
– Mo-...?!- Aomine poczerwieniał.
– Przestań się ociągać, Daiki – westchnął Kuroko, wstając i zbierając swoje rzeczy.- Jestem głodny.
– O-okej, już lecę!- Aomine pospiesznie skradł jeszcze jednego błękitnego całusa, po czym czmychnął z sypialni. Już po chwili dało się słyszeć zapinanie kurtki, brzęk kluczy i trzaśnięcie drzwiami.
Kuroko uśmiechnął się do siebie lekko, podchodząc do okna i odsłaniając zasłony. Przywitały go ciepłe promienie słońca tego jesiennego poranka i widok Aomine ruszającego pospiesznie chodnikiem w kierunku piekarni i dalej, do drogerii.
Co za głuptas – pomyślał ciepło, przysiadając na parapecie.
Rozkoszując się ciepłem poranka, czekał na powrót ukochanego.
Daiki przeciągnął się leniwie, poprawiając stopami kołdrę; zawinął ją pod nie, gdyż tak spało mu się najlepiej. Ziewnął potężnie, starając się zrobić to cichutko, gdyż Tetsuya jeszcze spał, odwrócony do niego plecami. Aomine obudził się, obejmując go ramieniem, i teraz nie miał zamiaru zmieniać pozycji, wręcz przeciwnie – powolutku przysunął się bliżej, przylegając do swojego chłopaka i wdychając zapach jego błękitnych włosów.
Ach, takie poranki to on uwielbiał.
Zamknął oczy w nadziei, że uda mu się jeszcze zasnąć, ale coś mu blokowało tę możliwość. Nie miał pojęcia, co to było – powieki mu ciążyły i czuł pod nimi piasek, ale nawet kiedy je zamknął, senność nie nadchodziła. Prawdę mówiąc, czuł się właściwie wyspany.
Otworzył na powrót oczy i, mrużąc je, wgapił się we włosy Kuroko. Ostrożnie wychylił się nad jego ramieniem, sprawdzając, czy ukochany rzeczywiście spał, ale spokojna twarz i odrobinę rozchylone usta świadczyły o tym, że Tetsuya się jeszcze nie obudził.
Aomine westchnął cicho, układając najpierw poduszkę na zgiętym w łokciu ramieniu, a potem głowę na ów poduszce. Znów objął Kuroko, znów ziewnął i... nic. Po prostu leżał, zastanawiając się, co ma robić w takiej sytuacji.
Wstawać mu się nie chciało – nawet jeśli sprawiłby Tetsuyi przyjemność, przygotowując dla nich śniadanie. Sprzątać ani mu się śniło, podobnie jak zasiąść przed telewizorem. O tej porze i tak nie leciało nic, prócz telewizyjnych turniejów telefonicznych i programów dla dzieci...
A może by tak obudzić Tetsu?- pomyślał, znów spoglądając na błękitne włosy swojego chłopaka. Kuroko był rannym ptaszkiem, więc nawet by się nie pogniewał, że Aomine go obudził – po prostu wstałby i zrobiłby kawę i śniadanie. Dla niego szósta godzina to nie było nic takiego; stanowiło to dla niego wręcz idealną porę, by rozpocząć dzień.
Ale jeśli Tetsu wstanie, to Aomine też będzie musiał wstać... A raczej nie chciało mu się jeszcze wstawać. A Kuroko nie lubił leżeć bezczynnie w łóżku, więc nie dotrzyma mu towarzystwa.
Daiki westchnął cicho, przytulając się do Tetsuyi. No trudno, spróbuje jakoś zasnąć. Mając za przytulankę Kuroko, z pewnością będzie mu łatwiej.
Zabawne. Aomine od zawsze był święcie przekonany, że Kuroko śpi jak trup – na plecach, z zamkniętymi ustami i poważną miną. Tymczasem, kiedy związał się z nim, wyszło na jaw, że Tetsuya zachowuje się jak każdy inny śpiący człowiek: śpi na boku, ze zgiętymi lekko kolanami, z ramieniem pod głową, z lekko rozchylonymi ustami. Czasami westchnął ciężko przez sen, czasami zmarszczył brwi, czasami wiercił się, czy gwałtownym ruchem nakrywał się kołdrą, zabierając ją Daikiemu.
Odkrywanie takiego... naturalnego Kuroko Tetsuyi, było dla Aomine nie lada przyjemnością.
Zwłaszcza w łóżku.
Co prawda, kiedy Aomine i Kuroko zostali parą, Tetsuya przyznał się mu, że zaczął się w nim podkochiwać jeszcze w gimnazjum; dlatego tak uparcie starał się przywrócić w jego życiu radość ze sportu. Ale nawet jeśli to on jako pierwszy zaczął uświadamiać sobie, że Daiki podoba mu się, czy też, że go „kręci”, to jednak okazał się tak nieśmiały w fizycznych kontaktach, jak przypuszczał Aomine. Początki były bardzo powolne – Kuroko tak często odwracał głowę przed pocałunkiem, tak często kładł dłonie na jego klatce piersiowej, powstrzymując go przed zbliżeniem, tak długo wahał się przed tym, by naprawdę stać się „partnerem” Aomine.
Ale koniec końców spróbowali i... Daiki każdego dnia dziękował losowi za to, że sprowadził do jego życia Tetsuyę. Nawet, jeśli błękitnowłosy bywał uszczypliwy i drażnił go, nawet jeśli czasem mu dokuczał, a on orientował się o tym dopiero po paru minutach, albo i całym dniu, to jednak wciąż był wdzięczny za to cudowne uczucie, jakim darzył go Kuroko.
I które odwzajemniał z całą siłą swojego serca.
– Tetsu...- wymruczał do jego ucha, przytulając się do niego i lekko całując jego policzek.
Kuroko z początku ledwie uchylił oczy, ale gdy zamrugał leniwie parę razy, otworzył je nieco szerzej. Westchnął cicho, odwracając głowę i patrząc na rozbudzoną już twarz Aomine. Przeciągnął się, wyginając kręgosłup i pośladkami dotykając krocza Daikiego, na co ten poczuł nagłą falę napływającej ochoty na pieszczoty.
– Mm?- mruknął Tetsuya, przecierając palcami oczy. Zmarszczył brwi, odwrócił na bok głowę i spojrzał na zegarek, mrużąc oczy. Znów westchnął, a następnie obrócił się twarzą do Aomine, jednocześnie opatulając się szczelnie kołdrą.- Czemu nie śpisz?- zapytał nieco ochrypłym głosem.
– Bo się obudziłem – odparł z lekkim uśmiechem Daiki. Wpatrywał się w twarz Kuroko, który znów zamknął oczy, oddychając spokojnie. Wydawał mu się taki mały, kiedy tak leżał w jego objęciach. A przecież różniły ich raptem dwadzieścia cztery centymetry wzrostu.
– Mhm.- Na całe szczęście Kuroko nie potrafił być uszczypliwy z samego rana.- Zaraz zrobię kawę.
– Nie spiesz się.- Daiki pochylił się nad nim, całując czubek jego głowy i wdychając zapach jego włosów.- Gdzie mój buziak na dzień dobry?
– Twoje usta są za daleko moich – wymamrotał sennie Kuroko.
Aomine uśmiechnął się lekko, po czym zniżył mocno i przysunął usta do ust Tetsuyi. Błękitnowłosy uniósł sennie powieki, a potem westchnął cicho i pocałował swojego chłopaka.
– Dzień dobry, Daiki – wymamrotał.
– Dzień dobry, Tetsu – odparł Aomine, uśmiechając się. Odkąd stali się sobie tak bliscy, Kuroko zrezygnował z oficjalnych zwrotów, choć tylko na osobności. Kiedy byli wśród znajomych, zwracał się do niego „Aomine-kun”; wśród przyjaciół zaś, którzy wiedzieli o łączących ich relacjach - „Daiki-kun”.
Dlatego właśnie Aomine uwielbiał spędzać z nim czas sam na sam.
– Chyba będzie dzisiaj ładna pogoda – stwierdził ciemnoskóry, zerkając w kierunku okna.- Mówiłeś wczoraj coś o robieniu zakupów?
– Mamy resztkę mleka w lodówce. I ryż się skończył. Nie zrobię ci na kolację sushi bez ryżu.
– Przejdziemy się pieszo – zadecydował Aomine.- Kupimy też coś słodkiego na wieczór, do filmu. Może lody, albo czekoladę? Czy wolisz ciastka?
– Wolę lody.
– No tak, znowu je roztopisz i zrobisz sobie shake'a – prychnął cicho Aomine, uśmiechając się.- Ale ja też lubię lody – dodał z zadziornym uśmieszkiem, przesuwając kciukiem po dolnej wardze Tetsuyi.
– Uhh...- Kuroko zamknął oczy, gdyż o tej porze nie miał jeszcze siły nimi wywrócić. Nie dane mu było jednak udawać, że zasnął, gdyż Aomine pochylił się nad nim i zaczął „zbudzać go” czułymi pocałunkami.
Zabawne. Zawsze sądził, że temperament Daikiego wręcz zabrania mu takiego delikatnego postępowania; Tetsuya na początku był święcie przekonany, że Aomine będzie gwałtowny, agresywny i napalony. No i cóż, rzeczywiście był napalony jak mało kto, ale jak do tej pory nigdy go nie skrzywdził.
Właściwie... Aomine bywał wręcz słodki. Kiedy już nauczył się panować nad swoimi żądzami, potrafił stać się nawet całkiem romantyczny. Co prawda nie zapalał świeczek i nie rozrzucał wszędzie płatków róż, nie robił też pysznej kolacji przy świecach i relaksującej muzyce, ale okazywał Tetsuyi masę uczuć w zwykłych, codziennych drobnostkach: siedząc blisko niego na kanapie, wylegując się z nim w wannie, zasypiając z nim w swoich objęciach. Przytulał go, całował, przeczesywał jego włosy i uśmiechał się do niego jak nigdy do tej pory – wcale nie jak za dawnych czasów w gimnazjum. Te uśmiechy były jeszcze lepsze, wypełnione większą ilością ciepłych uczuć.
Wypełnione miłością.
Podobnie jak spojrzenia, które mu posyłał.
– Pójdę... zrobić... kawę...- wymamrotał Kuroko między pocałunkami Daikiego.
– Za chwilę – odparł Aomine, znów go całując.- Musisz trzymać się strefy podkoszowej, bo poza nią panuje ziąb, wiesz?
– Rozumiem, że ta „strefa podkoszowa” to łóżko?
– Zgadza się.
– Wczoraj sam naprawiałeś grzejniki – westchnął Kuroko.- Czuję, że jest ciepło.
– Ale nie tak ciepło, jak tutaj – oświadczył Daiki.
– Nie można za długo trzymać piłki w dłoniach – stwierdził Tetsuya, marszcząc lekko brwi.- Dwie minuty i wstajemy.
– Dwie minuty mi nie starczą – mruknął z żalem Aomine.
– Na co?
– Na to, co mam zamiar zrobić.
– Daiki, jest siódma rano...- westchnął ciężko Kuroko.
– Jestem pewien, że taki ranny ptaszek jak ty jest w stanie wykrzesać z siebie siły. No? Dla mnie?
– A co właściwie chcesz?- mruknął Tetsuya, marszcząc lekko brwi.
– Coś na miły początek dnia – wymruczał w odpowiedzi Daiki, całując go i przysuwając do siebie nogę Kuroko. Zarzucił ją na swoją własną nogę, rękę Tetsuyi zaś kładąc sobie na szyi. Przytulił do siebie mężczyznę, całując go czule, tym razem odrobinę namiętniej.
Tetsuya niemal bezwiednie odpowiedział na pieszczotę, szerzej rozchylając usta i wysuwając język. Dotknął nim języka Aomine, smakując go, drażniąc się z nim. Przymknął oczy z westchnieniem, dobrze wiedząc, że nie zdoła się oprzeć ukochanemu.
A właściwie to zdołałby... gdyby tylko tego chciał.
Daiki objął go ramieniem, przyciskając do siebie mocniej i pogłębiając ich pocałunek. Dłoń trzymał na plecach błękitnowłosego, jednak po chwili przesunął ją powoli wzdłuż jego ciała, kończąc na nodze Kuroko, która oplatała nogi Aomine. Ciemnoskóry począł gładzić jej udo, wsuwając dłoń pod materiał krótkich spodenek, w których sypiał Kuroko.
Tetsuya sam zaczął powoli się nakręcać. Leżał wygodnie, bardziej całowany przez Aomine, niż sam się z nim całując, przy czym wykorzystywał minimum własnej energii. Wsunął jednak dłoń pod koszulkę Daikiego, dotykając leniwie mięśni jego brzucha oraz klatki piersiowej, przy okazji zahaczając także opuszkami palców o sutki.
Przez kilka długich minut pieścili się wzajemnie w ten sposób, ale Kuroko nie lubił czuć się aż tak bierny – w tym przypadku, skoro świt, po prostu leżał i pozwalał się całować. Znając życie, Aomine zaraz rozkręci się jeszcze bardziej i już w ogóle zacznie traktować go jak księcia, a przecież Tetsuya chciał, by to on poczuł się dobrze.
Za te wszystkie uśmiechy, którymi go obdarowywał, i te wszystkie tulasy, gdy było mu źle...
Przycisnął lekko dłoń do klatki piersiowej Daikiego, nakazując mu tym samym odsunąć się na moment. Aomine sądził, że Kuroko chce tylko zaczerpnąć powietrza, zmęczony nieprzerwanymi długimi pocałunkami, jednak ku jego zaskoczeniu błękitnowłosy uniósł nieznacznie pościel i podniósł się, przesuwając nad Aomine.
Usiadł na nim okrakiem, z potarganymi włosami i wciąż zaspanym spojrzeniem. Dla Aomine był to najbardziej uroczy widok życia – uśmiechnął się do Kuroko, rozluźniając. Ułożył się wygodnie, westchnął leciutko i zagryzł wargę, kiedy Tetsuya zaczął powoli, leniwie poruszać biodrami.
Daiki był już właściwie podniecony od dłuższej chwili. Mniej więcej od momentu, kiedy zaczęli pogłębiać swój pocałunek, zaczął przeczuwać, że do czegoś dojdzie – czy raczej, że postara się, by do czegoś doszło. Nie spodziewał się, że inicjatywę przejmie Kuroko, ale bynajmniej mu to nie przeszkadzało.
Wpatrywał się więc z urzeczeniem, jak zaspany Tetsuya, zagryzając wargę, pociera swoim członkiem o jego członka, póki co wciąż uwięzionych w bieliźnie.
Temperatura już zaczęła powoli wzrastać, wobec czego ciemnoskóry uniósł się lekko i zdjął z siebie koszulkę. Odłożył ją na bok, po czym położył dłonie na biodrach Kuroko, gładząc je delikatnie kciukami.
Kuroko przymknął oczy, rozkoszując się doznaniami. Specjalnie się nie spieszył, chciał poczekać, aż przyjemność stanie się jeszcze bardziej odczuwalna. Poza tym wiedział, że w ten sposób łatwo rozdrażnić Aomine, a on lubił od czasu do czasu trochę go pomęczyć.
Zwłaszcza, że wiedział, jak ogromną słabością Daikiego jest.
– Tetsu...- wyszeptał mrukliwie Aomine, niemal pochłaniając go wzrokiem. Przesuwał spojrzenie od jego twarzy do jego krocza i z powrotem, jakby nie mógł się zdecydować, co podoba mu się bardziej.
Tetsuya prawie się uśmiechnął na ten widok. Postanowił zabawić się kosztem ukochanego i dodatkowo zdjął z siebie koszulkę. Teraz Daiki, zarumieniony po same uszy, zatrzymywał wzrok także na jego klatce piersiowej.
– Nie męcz mnie – poprosił w końcu, patrząc na niego z wyrzutem.- Widzisz przecież, jaki jestem twardy.
– Czyżby?- mruknął Kuroko, jednak podniósł się na moment, by zdjąć z siebie spodenki oraz bokserki. Poświęcił jeszcze kilka chwil, by pozbyć się także pozostałych ubrań Aomine.
Teraz obaj byli zupełnie nadzy, ich członki sterczały w zwodzie. Tetsuya zajął swoje poprzednie miejsce; teraz ocierali się bez zbędnych materiałów, wobec czego przyjemność została jakby zwielokrotniona.
Aomine oddychał teraz nieco ciężej. Obrócił na bok głowę, sięgając dłonią do szafki nocnej. Wysunął szufladę, po czym zaczął na oślep szukać znajomego kształtu tuby z lubrykantem, którego lubili używać. Chwilę zajęło mu znalezienie jej – zdążył się już zirytować, kiedy w końcu podniósł coś pogniecionego i spojrzał na to. Okazało się, że lubrykanta zostało już niewiele; tuba była wyciśnięta niemal do końca.
– Może starczy – mruknął Aomine raczej do siebie, kładąc tubę w zasięgu Kuroko.
Błękitnowłosy, który przez cały czas obserwował ruchy Daikiego, teraz wziął do ręki tubę i wycisnął pozostałości lubrykanta na ich złączone członki. Żel był chłodny, ale ich ciała rozgrzane pożądaniem, wobec czego obaj wzdrygnęli się lekko.
Daiki westchnął ciężko, kiedy Kuroko rozsmarował lubrykant po ich członkach, po czym zaczął pieścić je obiema dłońmi.
– Miałeś zużyć go na sobie – mruknął, wyginając odruchowo kręgosłup ku górze. To było takie przyjemne...
– Tak też zadziała – zauważył Tetsuya, wsuwając dłoń pod spód i sięgając jąder Aomine. Zaczął je ściskać wilgotną od lubrykanta dłonią.
– Uhhm!- Aomine zacisnął powieki, odrzucając do tyłu głowę. Kuroko dobrze znał jego słabe punkty.- Mocniej...
– Zgniotę ci je – mruknął z rozbawieniem Tetsuya, jednak posłusznie wzmocnił uścisk.
– Ughh...- Daiki znów się wygiął, zaciskając dłonie na biodrach ukochanego.- Nie masz... na to siły...
– Czyżbyś zapomniał, jakie umiejętności posiadałem jeszcze w liceum? Potrafiłem jednym uderzeniem posłać piłkę przez całe boisko. Dużą, napompowaną, twardą piłkę do kosza. Wyobraź sobie, co by się stało, gdyby jej miejsce zajęło jedno z twoich jąder.
– Jest... - zaczął ze śmiechem Aomine.- Przytwierdzone do ciała... odbiło by się i uderzyło cię.
Kuroko nie zdołał powstrzymać cichutkiego prychnięcia. Uśmiechnął się łagodnie, przymykając oczy.
– Głuptas – stwierdził.
Pochylił się nad Aomine i pocałował go, wkładając w to tyle uczuć, ile tylko zdołał o tak wczesnym poranku.
Daiki nieco cię wycwanił. Zgiął nieznacznie nogi w kolanach, uniemożliwiając Kuroko ucieczkę „na tyły”. Jedną dłonią objął go, drugą zaś sięgnął do swojego członka i naprostował go, kierując na lekko uniesione pośladki Tetsuyi.
Kuroko uchylił powieki, patrząc w granatowe oczy swojego kochanka. Widział w nich pożądanie tak wielkie, jak miłość, którą darzył go Daiki.
A może po prostu odbijały one jego własne uczucia?
Pocałował go znowu, jednocześnie powoli opuszczając biodra i nabijając się na członka Daikiego.
Zacisnął mocno powieki oraz wargi, biorąc głęboki oddech przez nos. Czuł, jak otwór rozszerza się, im dalej pozwalał Aomine zagłębić się w siebie. Tylko jego członek był nawilżony, ale to akurat mu nie przeszkadzało – chwilę się porusza i uczucie suchości zostanie zniwelowane przez pachnący owocami lubrykant.
Kuroko po raz ostatni pocałował Aomine, nim odsunął się od niego i wyprostował. Tak mu było najwygodniej; gdyby został w poprzedniej pozycji, Daiki sam rządziłby tempem, trzymając jego pośladki nad sobą i poruszając się według swojego widzimisię.
Ale Tetsuya również miał swoje zachcianki i swoje ochotki. I tym razem chciał zrobić to po swojemu – zwłaszcza, że rzadko kiedy przejmował kontrolę nad zbliżeniem.
Gdy członek Aomine zagłębił się w niego do końca, Kuroko wydał z siebie ostrożne westchnienie. Miał wrażenie, że jego wnętrzności przewracają mu się w brzuchu, ale nie było to nieprzyjemne uczucie. Przymknął oczy, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia, co Aomine przyjął z godną podziwu cierpliwością – chociaż zawsze dbał o ukochanego, to nigdy nie potrafił grzecznie czekać, aż ten przyzwyczai się do uczucia wypełnienia.
Kiedy Tetsuya poczuł się gotowy do swojej zabawy, uchylił powieki i, opierając się dłońmi o tors Aomine, zaczął powoli ujeżdżać ukochanego, wyginając się przy tym seksownie. Oczywiście, dla niego nie było to seksowne – robił to, ponieważ tak było mu wygodnie – ale Daikiego niezwykle to kręciło. Tetsuya wydawał mu się wówczas taki... kształtny.
Stworzony specjalnie dla niego.
– Mmm, Tetsu – wymruczał, zagryzając wargę i pieszcząc dłońmi pośladki Kuroko.
Kuroko zaczął głębiej oddychać wraz z każdym kolejnym ruchem. Unosił się i opadał rytmicznie, oddając się bez reszty cudownemu uczuciu, jakie zaczęło go powoli wypełniać.
Tak dobrze... było mu tak dobrze. Mógł powoli rozkoszować się tym słodkim aktem, ten jeden malutki raz spełniając przede wszystkim swoje pragnienia.
Kiedy Aomine zaczął sunąć dłońmi po klatce piersiowej Kuroko, błękitnowłosy spojrzał na niego spod przymrużonych oczu. Chwycił jedną z jego dłoni, po czym najpierw przycisnął do swojego policzka, a potem zaczął ssać jej palec wskazujący i środkowy.
Twarz Daikiego zdawała mu się płonąć. Z jednej strony gorące wnętrze Kuroko otaczające jego członka, z drugiej równie gorący język Tetsuyi, prześlizgujący się w erotycznym tańcu między jego palcami. Aomine nie miał bladego pojęcia, co tego ranka wstąpiło w jego chłopaka, ale zdecydowanie mu się to podobało.
Żaden z nich nie liczył czasu, bo dla żadnego z nich nie miał on teraz znaczenia. Byli tylko oni dwaj, kochający się czule i namiętnie w swoich czterech kątach, wśród znanych tylko sobie westchnień i jęków.
Wiele minut później Kuroko uniósł powoli biodra; członek Aomine opadł na jego podbrzusze. Tetsuya, oddychając głęboko, ułożył się na łóżku obok niego, równie zaspokojony, co jego ciemnoskóry chłopak. Przeczesał dłonią błękitne włosy. Był spocony i nieco nadwyrężony, ale przy tym równie zrelaksowany i zadowolony.
– Daiki, kawa – mruknął cicho żądanie.
– Mhm, zaraz – westchnął Aomine, leniwie przesuwając palcem po swoim podbrzuszu, na którym pozostała sperma Kuroko. Zaczął rozsmarowywać ją na sobie, na widok czego Tetsuya zmarszczył z konsternacją brwi.
– Idź się umyj i zrób śniadanie – powiedział.
– Czemu ja?- zdziwił się Daiki, odwracając ku niemu twarz.- Zawsze ty robisz.
– Mógłbyś zrobić mi chociaż raz tę przyjemność i sam je przygotować.
– Nie lubisz moich śniadań.
– Nie jesteś dobry w gotowaniu – przyznał niechętnie Kuroko.- Ale może skoczyłbyś chociaż do sklepu po świeże pieczywo?
– Też możesz iść...
– Nie mogę.- Kuroko wbił w niego spojrzenie.- Bądź dobrym mężem i idź kupić bułki.
– Uhh, okej – mruknął Aomine, rumieniąc się lekko na te słowa.
Co prawda on i Kuroko nie byli oficjalnym małżeństwem, ale nosili obrączki na znak swojego stałego związku. Ilekroć Tetsuya nazywał go swoim mężem, Daiki po prostu nie mógł inaczej zareagować, niż kompletnie ulec jego urokowi...
Wstał więc i przekroczył zgrabnie Kuroko, będąc uważnie obserwowanym. Wytarł chusteczką podbrzusze, po czym zaczął się ubierać.
– Kupić coś oprócz bułek?- zapytał.
– Mmm...- Kuroko chwycił za pustą tubę po lubrykancie i pomachał nią lekko.
– Po to muszę iść do drogerii, to daleko – stwierdził Aomine, krzywiąc się.
– Racja.- Tetsuya spojrzał na niego chłodno.- Nie opłaca ci się, prawda?
– Uhh...- Aomine jeszcze bardziej poczerwieniał.- Jasne, że mi się opłaca! Ale, no... możemy kupić, kiedy będziemy robić zakupy.
– W życiu nie kupię lubrykanta w twoim towarzystwie.
– Poczekasz na mnie przed drogerią.
– Odpada. Ktoś i tak może nas zobaczyć.
– No to kupię jutro, jak będę wracał z pracy. Przecież wytrzymamy dzień bez tego, prawda? Na ślinie też jest dobra zabawa.
– Nie.
– Czemu?
– Bo nie. Masz kupić teraz.- Kuroko podparł głowę dłonią.- Jak mnie kochasz.
– A co to za podpucha?- Daiki zmarszczył brwi, zapinając bluzę i podchodząc do niego. Pochylił się nad nim i pocałował go czule.- Kocham cię, i nie muszę ci kupować lubrykanta, żeby ci to udowodnić.
– Proszę? Kochanie – dodał sprytnie, dobrze wiedząc, że Daiki jest czuły na punkcie zdrobnień.
Aomine zacisnął usta, próbując z tym walczyć.
– No dobra – powiedział.- Ale wynagrodzisz mi to, kiedy wrócę.
– Zrobię ci najlepsze śniadanie twojego życia.
– Chcę najlepszego loda mojego życia.
– Wieczorem.
– Jak wrócę.
– Popołudniu?
– Przestań się targować!- parsknął z uśmiechem Daiki.- Po śniadaniu i ani chwili później!
– Do-...
– Nie, czekaj!- wykrzyknął z przerażeniem.- Mówiąc „ani chwili później”, nie mam na myśli, że nigdy więcej!
Kuroko westchnął, odwracając od niego wzrok.
– Tetsu!- wykrzyknął z wyrzutem ciemnoskóry.- Wiesz, że to lubię!
– Przecież nic nie mówię.- Kuroko udawał niewinnego.- Po śniadaniu, zgoda. Ale kup mi rogalika maślanego.
– Mhm.- Aomine przymknął oczy, wciąż nad nim pochylony.- Nadziewanego dżemem morelowym.
– Tak dobrze mnie znasz, mężu.
– Cicho – westchnął Daiki, zawstydzony, znów go całując.- Twój mąż wyrusza na wyprawę do drogerii. Lepiej zacznij już szykować śniadanie, bo będę się spieszył.
– Uważaj po drodze.- Teraz to Kuroko specjalnie uniósł się, by go pocałować.- Już nie mogę się doczekać.
– Mnie?- Daiki uśmiechnął się zadziornie.
– Rogalika – odparł Kuroko zgodnie z przypuszczeniami Aomine.- Tego twojego.
– Mo-...?!- Aomine poczerwieniał.
– Przestań się ociągać, Daiki – westchnął Kuroko, wstając i zbierając swoje rzeczy.- Jestem głodny.
– O-okej, już lecę!- Aomine pospiesznie skradł jeszcze jednego błękitnego całusa, po czym czmychnął z sypialni. Już po chwili dało się słyszeć zapinanie kurtki, brzęk kluczy i trzaśnięcie drzwiami.
Kuroko uśmiechnął się do siebie lekko, podchodząc do okna i odsłaniając zasłony. Przywitały go ciepłe promienie słońca tego jesiennego poranka i widok Aomine ruszającego pospiesznie chodnikiem w kierunku piekarni i dalej, do drogerii.
Co za głuptas – pomyślał ciepło, przysiadając na parapecie.
Rozkoszując się ciepłem poranka, czekał na powrót ukochanego.
Rogalika hahaha - uśmiałam się przy tym, albo odpowiedź Aomine, kiedy Kuroko mówił o swojej sile ;D
OdpowiedzUsuńSłodko, po prostu, nic więcej nie trzeba dodawać xD
Tetsu owinął sobie Daikiego wokół palaca. Czy Aomine w ogóle zdaje sobie z tego sprawę? Szczerze w to wątpię.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny shocik. Mam nadzieję, że będzie takich więcej. Weny życzę. ��