Ostatnimi czasy miałem dziwne wrażenie, że ktoś mnie śledzi.
Serio. Nieważne gdzie szedłem, z kim, dlaczego, po co – w każdej chwili czułem na sobie czyjeś baczne spojrzenie. W gruncie rzeczy było to dość przerażające, ale nie mówiłem o tym nikomu, ponieważ nie chciałem wyjść na pośmiewisko gdyby okazało się, że mam jakieś urojenia.
No ale pewnego dnia, kiedy dostałem podejrzany liścik, wszystko zaczęło nabierać nowego znaczenia.
– Kise-kun?- Mój przyjaciel Kurokocchi podszedł do mnie z pytającym wyrazem twarzy.
– Uhm.- Ledwie na niego zerknąłem, po czym znów wróciłem spojrzeniem do trzymanej przeze mnie koperty oraz kartki, którą z niej wyciągnąłem.- Dzień dobry, Kurokocchi.
– Coś się stało? Wyglądasz na... zaskoczonego.- Ton jego głosu wyrażał większe zaskoczenie niż prawdopodobnie to, na jakie ja wyglądałem.- Nigdy nie bywasz zaskoczony listem miłosnym od fanek. Dobrze mi się wydaje, że jesteś zaskoczony?
– Nieee...- Choć zaprzeczyłem, odruchowo pokiwałem głową „na tak”.
– To jak w końcu?
– Znaczy no... no tak, to chyba jest liścik miłosny...
– Chyba?- powtórzył Kurokocchi, zmieniwszy buty i schowawszy je do swojej szafki.- Masz jakieś wątpliwości, Kise-kun?
– Sam nie wiem – westchnąłem.- Sam zobacz, Kurokocchi.
Podałem mu kartkę. Mój przyjaciel wziął ją do ręki, zerknął na mnie błękitnym spojrzeniem swych dużych oczu, odchrząknął cicho, po czym zaczął czytać na głos:
– Najdroższy, złotooki, złotowłosy, mój słoneczny Ryouto.- Kurokocchi urwał i zamrugał kilkukrotnie. Spojrzał na mnie, potem na kartkę, znów na mnie i znów na kartkę. Ponownie odchrząknął i czytał dalej:- Zapewne nigdy wcześniej mnie nie zauważałeś, ale ja zawsze na ciebie patrzę. Jesteś dla mnie najpiękniejszym promykiem słońca, kolorowym motylem na tle kolorowej mozaiki stworzonej z kwiatów.- Zmarszczył brwi.- Moje bezsenne noce spędzam na myśleniu o tobie i twej niesamowitej urodzie, twoim cudownym uśmiechu i seksownym cie... Uhm, przepraszam?- Spojrzał z niedowierzaniem na tekst.- Podpisał się?- Obejrzał uważnie każdy fragment kartki, zerkając również na drugą stronę.- Skąd ona wzięła takie żenujące wyznanie? Z www.zdesperowani.jp? Cóż, zobaczmy, co dalej... - Potrząsnął lekko głową, jakby chciał pozbyć się chwilowego szoku.- Jesteś dla mnie niczym powietrze, którym oddycham, niczym woda, którą podlewa się zwiędły kwiat, którym jestem w blasku twej chwały ( żadnego innego, tylko MNIE ). Kocham cię z całego mojego serca, pragnę przyrządzać ci twoją ulubioną zupę cebulową, na pewno zrobię ją lepiej niż ta pier... ekhem!... Aiko... chcę pić z tobą twoje ulubione mleko czekoladowe z jednej słomki, chcę uczyć cię matematyki, bo jestem z pewnością lepszym nauczycielem, niż ta dzi...- Kurokocchi rozkaszlał się gwałtownie.- Keiko... i razem z tobą wyprowadzać na spacer twojego pieska. Jestem pewien, że Shiro polubiłby mnie bardziej niż tego idiotę Aomine.- Tu, o dziwo, Kurokocchi nie zawahał się nawet przez moment.- A tak w ogóle, to przestań się z nim zadawać, to debil. - Kurokocchi zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Otworzył je po dłuższej chwili i wrócił do czytania.- Nienawidzę, kiedy rozmawiasz z innymi, jestem wtedy bardzo zazdrosny. Proszę, przestań to robić. Nie rozmawiaj z innymi, mam ochotę wszystkich ich pozabijać, wypruć im...- Sądząc po tym, jak przesuwał wzrokiem po tekście, resztę wolał przeczytać w myślach.- Nie mam jeszcze odwagi się z tobą spotkać, ale wkrótce to zrobię. Proszę, pokochaj mnie. Twój Koszykarz.
– No.- Skinąłem głową, wyciągając z torby pocky. Otworzyłem paczkę i wziąłem dwa paluszki.
– No.- Kurokocchi pokiwał powoli głową, składając kartkę.- JAKIE, „NO”, CZŁOWIEKU?!- wykrzyknął nagle.- To nie jest żaden liścik miłosny tylko zwykłe pogróżki, Kise-kun! To jest jakiś psychol! Skąd on o tobie tyle wie?! Czytałeś to w ogóle?- Uniósł dłoń, w której trzymał kartkę.- Czytałeś, co on chce zrobić z twoimi kolegami i koleżankami? Czytałeś co chce im wypruć, co wydłubać, a co chce im wyrwać?
– Czytałem... – mruknąłem, ignorując ciekawskie spojrzenia przechodzących obok nas uczniów.- Ale no, co mam zrobić?
– Nic – odparł z największą powagą Kurokocchi.- Nic, zignorujmy to. - Podarł mój liścik miłosny, po czym otworzył pierwszą lepszą szafkę i wrzucił do niej strzępy kartki.
– Dzień dobry – usłyszeliśmy nagle czyjś znajomy głos.
– Och, dzień dobry, Akashicchi!.- Uśmiechnąłem do niego lekko i podsunąłem mu paczkę pocky. Ten jednak zignorował mnie, przypatrując się bacznie Kurokocchiemu.
– Coś nie tak, Akashi-kun?- zapytał grzecznie Kurokocchi.
– Tetsuya, jesteś na mnie o coś zły?- zapytał Akashi, mierząc go spojrzeniem, które NA PEWNO nie wyrażało z ewentualnego powodu żalu czy smutku.
– Nie, skądże znowu?
– To dlaczego właśnie wrzuciłeś do mojej szafki stertę śmieci?
– E-echm...- Kurokocchi spojrzał niepewnie na szafkę, do której wrzucił list od mojego cichego wielbiciela.
– No, to ja już pójdę – westchnąłem, klepiąc go przyjacielsko po ramieniu.- Do zobaczenia na treningu, Kurokocchi, Akashicchi!
– A-ale, Kise-kun...! A-Akashi-kun, po co ci te nożyczki?!
I tyle go widziałem. Przynajmniej tamtego dnia.
Jednak następnego, kiedy tylko zobaczyłem go podczas przerwy na lunch, myślałem, że dosłownie rozniosę Akashicchiego.
– O nie!- warknąłem, ruszając natychmiast w stronę sali gimnastycznej.- Mam w dupie, czy Akashicchi jest moim wicekapitanem, czy nie! Wielki panicz się, kurna, znalazł! NIKT, powtarzam, NIKT, nie będzie bił mojego Kurokocchiego!
– Zacznijmy od tego, że nie jestem twój, Kise-kun. A tak poza tym, to...
Ja już go jednak nie słuchałem. Wpadłem do sali gimnastycznej i odszukałem wzrokiem wicekapitana drużyny koszykarskiej.
– Kise?- Aomine, przebiegający obok mnie, zatrzymał się i spojrzał na mnie, zaskoczony.- Co ty tu...?
– Dawaj tę piłkę!- warknąłem, wyrywając mu brutalnie piłkę z rąk, po czym z całych sił rzucając ją w kierunku czerwonowłosej głowy.
– Kise-kun, to nie był Akashi-kun!- zawołał Kurokocchi, pospiesznie wchodząc za mną do sali gimnastycznej.
Jak to nie? Spojrzałem na niego, nie rozumiejąc, podczas gdy mój pocisk pędził wprost na Akashicchiego. Co prawda celowałem w głowę, ale o dziwo piłka jakoś skręciła, opadła i uderzyła prosto w najczulsze miejsce faceta.
Nie, nie w dumę.
W coś o wiele cenniejszego.
– Ugh!- Akashicchi zgiął się w pół i upadł kolanami na podłogę, jednak zamiast łez w jego oczach zobaczyłem prawdziwe błyskawice nienawiści.
– Następnym razem słuchaj, co człowiek chce do końca powiedzieć – westchnął spokojnie Kurokocchi.- Wczoraj gdy wracałem do domu, ktoś niespodziewanie na mnie napadł. To on mnie uderzył, nie widziałem go, ale to na pewno nie był Akashi-kun. Akashiego-kun rozpoznałbym nawet, gdyby były niewidzialny.
Spojrzałem na jego spokojną twarz z podbitym okiem, a potem na rozjuszonego Akashicchiego, który walnął z pięści jakiegoś chłopaka, który próbował pomóc mu wstać. Wicekapitan patrzył wprost na mnie, niczym wściekły byk na czerwoną płachtę.
– Ehm... sorki?- Uśmiechnąłem się niewinnie.
– Tędy, Kise-kun!- Kurokocchi chwycił mnie nagle za rękę i razem pospiesznie wybiegliśmy z sali.
Zatrzymaliśmy się dopiero w głównym holu, przy szafkach, oboje zdyszani i zmęczeni.
– Rany, następnym razem słuchaj, co mam ci do powiedzenia, Kise-kun...- sapnął mój przyjaciel, łapiąc się za bok.- Ugh, znowu mi niedobrze...
– Przepraszam, Kurokocchi, ale no, Akashicchi wczoraj ci groził...- bąknąłem.
– Akashi-kun sobie żartował – powiedział, rumieniąc się delikatnie.- Zresztą, nieważne! Co z tym twoim prześladowcą, „Koszykarzem”? Zastanawiałeś się, kto to może być?
– Hmm, nie bardzo.- Wzruszyłem ramionami.
– Napisał coś jeszcze?
– Nie zwróciłem uwagi, czy jest coś nowego w szafce, ale możemy sprawdzić...
Podeszliśmy do mojej szafki i, zerkając na siebie nawzajem, zajrzeliśmy do środka.
Byłem pewien, że rano niczego tu nie było, teraz zaś leżała kolejna kartka.
– No nie... - Kurokocchi przeżegnał się dyskretnie.- Czytaj na głos, Kise-kun.
Westchnąłem ciężko, biorąc kartkę – tym razem była bez koperty – i zacząłem posłusznie czytać:
– Najdroższy mój ukochany, z którym wkrótce się ożenię.- Przełknąłem głośno ślinę. Czy on wie, że ŻENI SIĘ Z KOBIETĄ, a WYCHODZI SIĘ ZA FACETA? Ma mnie za babę?!- Miłuję cię całym sercem moim i nienawidzę tego sukin... Kuroko za to, że wczoraj podarł dowód mojej miłości!- Spojrzałem z przerażeniem na Kurokocchiego.- Dostał nauczkę. Jeśli jeszcze raz to zrobi, przysięgam, że go zabiję. Ale o obowiązkach innym razem, teraz przyjemności. Widziałem cię wczoraj na karaoke z dziewczynami. Wyglądałeś pięknie, marzyłem o tobie całą noc w tym ślicznym ubraniu, na ślubnym kobiercu. Ta głupia pinda Yuiko dała ci w prezencie horror, którego tak nienawidzisz, prawda?! Zapłaci mi za to. Dlaczego udawałeś, że się cieszysz? Nie bój się, ja zawsze jestem przy tobie, nic ci nie grozi... dlatego zdejmij ten koc z telewizora. I przestań udzielać Yuiko korepetycji z angielskiego! Widzisz, do czego tym doprowadziłeś?! Ale spokojnie, ja się wszystkim zajmę, ja dla ciebie zrobię wszystko, moje słodkie kochanie. Lada dzień będę gotów spojrzeć ci prosto w oczy. To znaczy, spojrzeć ci w oczy, kiedy będziesz świadomy, że to ja jestem twoim aniołem stróżem i miłością twojego życia. Kocham cię, Twój Maczo. P.S. Cieszę się, że nie zasłoniłeś wczoraj okna – to były idealne widoczki na dobranoc.
Spojrzałem na Kurokocchiego z przerażeniem. On również nie wyglądał na specjalnie wzruszonego treścią listu, stał z zamyśloną miną obok mnie, zagryzając lekko wargę.
– Nie możemy dłużej czekać, Kise-kun – powiedział twardo.- Wcześniej podpisał się jako koszykarz, może to oznaczać, że jest w drużynie koszykówki! Wróćmy na salę i spróbujmy jakoś wybadać sprawę! Inaczej padną kolejne ofiary!
– D-dobrze, Kurokocchi – bąknąłem, kiwając głową.
Posłusznie udałem się za nim, drepcząc jak na skazanie i rozglądając się wokół. Co, jeśli on tu gdzieś jest? Jeśli obserwuje mnie, patrzy dokąd idę i słyszał, co chcemy zrobić z Kurokocchim?
Nie mogłem się jednak wahać. To się robiło coraz bardziej chore!
– Kise! Świetnie, że jesteś, wygląda na to, że mamy do pogadania!- Akashicchi ruszył w moim kierunku z wściekłą miną, z lekkim rozkrokiem, jak kaczka. Usilnie starałem się nie roześmiać. Mimo wszystko wyglądało to cholernie śmiesznie...
– Zaczekaj, Akashi-kun!- Na ratunek mi ruszył mój Kurokocchi, walecznie osłaniając mnie swoim własnym ciałem.
– Tetsuya?- Akashi spojrzał na niego z zaskoczeniem, przystając.- Co... kto ci to zrobił?!
– Zawiodłem się na tobie, Kuroko. Kto by pomyślał, że masz porachunki z yakuzą, nanodayo.- Midorimacchi poprawił swoje okulary, patrząc na niego z góry.
– Kuro-chin, chcesz chipsa na pocieszenieee?- Murasakibaracchi podsunął mu pod nos paczkę chipsów.- Ale tylko jednego, dobrzeee?
– Tetsu-kun, kto śmiał ci to zrobić?!- Momocchi podbiegła do nas, zapłakana.
– Kise?! Co się stało?!- Aominecchi też do nas podbiegł.
I to właśnie wtedy poczułem, jakby trzasnął mnie piorun. Złapałem ramię Kurokocchiego i, patrząc groźnie na Aominecchiego, wskazałem na niego palcem.
– Kurokocchi, to on!- wrzasnąłem.
– Ech?!
– To on cię uderzył, Kurokocchi!
– Co takiego?- Akashicchi ruszył na Aominecchiego wolnym krokiem.
– A-ale o co chodzi?!- bąknął Aominecchi, cofając się szybko i patrząc na mnie to na Akashicchiego.- J-ja nie uderzyłem Tetsu, o czym wy mówicie?! W-w życiu bym nie podniósł na niego ręki!
– To wszystko twoja wina!- krzyknąłem.- To ty mu przywaliłeś, bo wściekłeś się, że podarł twój list!
– To jednak go czytałeś?!- Aominecchi spłonął rumieńcem.
– Ty szujo podła! Napadłeś na mojego Kurokocchiego, a ja cię miałem za przyjaciela! W dodatku zacząłeś mnie prześladować! Nigdy nie będę cię uczyć angielskiego, rozumiesz?! I wypchaj się swoim sushi i mlekiem czekoladowym i... albo dobra, sushi mi zrób, ale o reszcie zapomnij, jasne?! Ty chory zboczeńcu, od jak dawna mnie podglądasz?!
– T-to był tylko raz, przysięgam, niechcący! A-ale o reszcie... n-nie wiem o czym mówisz, Kise!
– Łżesz jak mysz!- krzyknąłem z płaczem.
– Pies – szepnął Kurokocchi.
– Pies!- poprawiłem się.- Zejdź mi z oczu! Nie chcę cię znać!
– Co to wszystko ma znaczyć?- Akashicchi spojrzał na nas surowo.- To kto w końcu uderzył Tetsuyę? I o co chodzi z tym prześladowaniem?
– Ktoś prześladuje Kise-kun – wytłumaczył Kurokocchi.- Napisał do niego list z pogróżkami... znaczy, w jego mniemaniu pewnie był romantyczny, ale... no, w każdym razie trochę mnie to przestraszyło i go wczoraj podarłem, no i... no i jak wracałem do domu, to ktoś mnie napadł, uderzył mnie i zbiegł z miejsca zdarzenia. Nie widziałem kto to był, ale...- Spojrzał ze smutkiem na Aominecchiego.- Ufałem ci, Aomine-kun...
– Mówię, że to nie byłem ja!- powiedział Aomine, gestykulując rękoma.- No musicie mi uwierzyć, no! I nie prześladuję Kise, do cholery! Skąd w ogóle ten pomysł?
– Bo jak tu weszliśmy to wszyscy zainteresowali się moim Kurokocchim!
– Przestań powtarzać, że jest twój – mruknął Akashicchi.
– Tylko ty krzyknąłeś „Kise!”, Aominecchi!- powiedziałem, dumny z siebie za moją niesamowitą spostrzegawczość.
– To...- Aomine zarumienił się lekko.- Bo... bo tego...
– No?- Spojrzałem na niego ze złością, biorąc się pod boki.
– Nieważne – burknął, odwracając się, jakby właśnie się obraził.
– Chyba powinieneś KOGOŚ przeprosić, prawda?!- krzyknąłem.
– Co to za krzyki, do kur...- Do sali gimnastycznej wkroczył Shougo-kun, ciskając złe spojrzenia wszystkim naokoło.- Co się dzieje? Co to za zbiegowisko?
– Aomine-kun prześladuje Kise-kun – wytłumaczył spokojnie Kurokocchi.- Wysyła mu miłosne listy i...
– Co, kur*a?- Haizaki spojrzał na niego morderczo.- Dowalasz się do mojego chłopaka? Co, z zemsty tak?
– Chłopaka...- Aominecchi spojrzał na niego w oniemieniu, a potem zagapił się na mnie.- Kise... chodzisz z tym wapniakiem?
– Wapnia...- Haizaki zacisnął pięści.- Powtórz to, gnoju.
– Yyy, stop, o co tu chodzi?- bąknąłem, patrząc to na jednego to na drugiego.- Shougo-kun ogarnij ten pusty łeb, nie jestem twoim chłopakiem!
– To da się zmienić!- warknął, po czym spojrzał na mnie z pasją, na widok czego cofnąłem się kilka kroków, wpadając na Midorimacchiego.- Kocham cię, kurde! Mam w dupie wszystkie inne laski, chcę tylko ciebie! Tak, przywaliłem Kuroko, i co z tego?! Należało mu się, bo zniszczył mój list, na moich oczach, sukinkot jeden! Nie dam żyć nikomu, kto sprzeciwia się naszemu związkowi, kur*a!
– Yyy...
– Prześladujesz Kise?!- wydarł się Aominecchi, patrząc na niego wściekle.
– Uderzyłeś Tetsuyę?- zapytał spokojnie Akashicchi, strzelając kośćmi palców, jakby przygotowywał się do walki.
– Kise, powiedz im!- Haizaki znów spojrzał na mnie.- Możesz mieć to boskie ciało tylko dla siebie każdej nocy! Zobaczysz, będziesz dochodzić co dwie minuty, dostaniesz najseksowniejszą bieliznę świata, a potem weźmiemy ślub i...
– PO MOIM TRUPIE!!!
Tak właśnie pomyślałem w tym momencie. Ale nie powiedziałem tego na głos. Aominecchi zrobił to za mnie.
I przy okazji rzucił się na Haizakiego i najzwyczajniej w świecie kopnął go w twarz.
Kopnął. Go. W twarz.
– Aomine, dosyć tego!- krzyknął Akashicchi, chwytając go za ramię i siłą odciągając od leżącego na ziemi Shougo.- Zostaw coś dla mnie, durniu!
– Nie no, ja nic z tego nie rozumiem – westchnęła Momocchi, łapiąc się za głowę.- O co tu chodzi? Haizaki zakochany w Ki-chan? Uderzył Tetsu-kun, bo ten podarł jego list miłosny? Czego jeszcze się dowiem? Że Midorin woli chłopców? Mukkun ma sztuczną szczękę, bo przez słodkości popsuł wszystkie zęby? Dai-chan jest prawicz... ach nie, o tym akurat wiem...
– OI, SATSUKI!
– Ja sam nic z tego już nie rozumiem – westchnąłem.
– Wygląda na to, że niesłusznie oskarżyłeś Aomine-kun o prześladowanie cię i brutalne napadnięcie mojej osoby.- Z pomocą przyszedł nam mój niezawodny Kurokocchi.- To Haizaki-kun jest winien zbrodni i prześladowczych wiadomości, Aomine-kun jest wściekły, ponieważ jest w tobie zakochany i nie chce mieć żadnego rywala, Akashi-kun chce zabić Haizaki-kun za uderzenie mnie, Midorima-kun nie jest na razie zainteresowany nikim konkretnym, a Murasakibara-kun ma zdrowe zęby, ponieważ bardzo o nie dba.
– A ja?- Aominecchi spojrzał na niego ze złością, przerywając obijanie Haizakiemu mordy.- O mnie nic nie powiesz?!
– Aomine-kun stracił dziewictwo...
– No ba, hehe...
– ...ze swoją prawą ręką.
– Tetsu, draniu!
– Czyli, że co teraz?- Spojrzałem na Kurokocchiego, szukając w jego wielkich niebieskich oczach jakiegoś wsparcia, pomocy.
– Na początek proponuję zabrać Akashiemu-kun nożyczki – powiedział z powagą Kurokocchi.- A potem, Kise-san, porozmawiaj poważnie z Aomine-kun. Przypuszczam, że Haizaki-kun zdążył wyrzucić z twojej szafki list miłosny, który Aomine-kun do ciebie napisał.
– A-Aominecchi napisał do mnie list?- mruknąłem.- Mi-mi-miłosny?
– Tak.
– Aha...
– Sprawa rozwiązana, nanodayo.- Midorima poprawił swoje okulary.- Wracajmy do treningu.
– Aka-chin, przetnij mi przy okazji paczkę ciasteczeeeek, nie mogę ich otworzyyyć~
No i to by było na tyle. Historia zakończona, do pewnego stopnia, happy endem. Haizaki dostał w mordę od Aominecchiego i Akashicchiego, a na dokładkę ode mnie (ale o tym nikt już nie wiedział, lepiej, żeby nie znali mnie od tej strony).
W każdym razie, Shougo-kun dał sobie spokój z miłością do mnie, Aominecchi wyznał mi swoje uczucia, Akashicchi wybaczył Kurokocchiemu, że zaśmiecił jego szafkę, no i generalnie wszystko wróciło do porządku dziennego.
No, tylko jeden drobny fakt zmienił się w moim życiu.
Teraz miałem chłopaka.
hahahahhaah dobre XD leże i nie wstaje :D i generalnie Tetsu wygrał wygrał wszystko "A Aomine-kun stracił dziewictwo... ze swoją prawą ręką" XD
OdpowiedzUsuńA teraz uwielbiajmy Yuuki (/^.^)/
Cieszę się, że się podobało! ^^ Dziękuję za komentarz ♥
UsuńW pewnym momencie się ogarnęłam, że "hej, o co tu wgl chodzi" xD
OdpowiedzUsuń*śmiechłam*
Warynki do czytania miałam słave gdyż moje dwa goldeny uparły się by na mnie spać, razem, obydwa duże czterdziestokilogramowe mutanty :')
Ale pokonałam trudności xD
Na początku myślałam że to Akashi takie listy wysyła, ale...
Akasz nie uderzyłby Kurokosia ;-;
I ogólnie Kuroko wygrał to opowiadanie swoimi uwagami xD
Swoje napisałam i branocka :*
Goldeny są piękne *-* W ogóle wszystkie psy kocham, sama mam owczarka niemieckiego ;_; Ale jak zacznę zarabiać i kupię sobie piękną posiadłość, to będę miała dwa dobermany *-* Ubóstwiam dobermany, są tak piękne, że to szok *-*
Usuń... i przypominają mi Aomine xDDDD
Cieszę się, że się podobało! ^^ Dziękuję za komentarz ♥
Pewnie dlatego, że tak samo jak Ahomine są niebezpiecznie i są drapieżnikami xD
UsuńChociaż do pani na włościach bardziej moim zdanie pasują charty xD
O. Mój. Boże.
OdpowiedzUsuńYuuki, jeśli miałaś jakieś wątpliwości co do tego czy jesteś dziwna, to właśnie wszystkie rozwiałaś :D Jeśli ja zaś miałam wątpliwości co do tego, czy jestem normalna, to teraz tez juz znam odpowiedź. Spodobał mi się ten one-shot, więc o zdrowiu psychicznym nie ma mowy xD
Cały rozdzialik był po prostu genialny, ale i tak najbardziej płakałam na scenie z klejnotami Akashiego i tekście Satsu. Po prostu leżę, nie wstaje, turlam się ze śmiechu.
"-Łżesz jak mysz! - krzyknąłem z płaczem.
- Pies - szepnął Kurokocchi.
- Pies! - poprawiłem się. "
Kisia Ty nieporadna ciamajdo :3
Ogółem chciałabym napisać coś więcej, ale chyba nie jestem w stanie. Wiedz jednak, że wyszło Ci idealne AkaKuro i piękne, przesladowcze AoKise :)
Właśnie! Zapomniałam. Haizaki?! Ale, że Haizaki?! Nijimura pilnuj swojego chłopaka, bo wyczynia głupoty.
Ruu
P.S - Przepraszam, że nie skomentowałam pierwszego rozdziału 15 minut, ale dopiero teraz go zauważyłam O.o Jak wchodziłem na Twojego bloga to mi się nie wyświetlał. Ale obiecuję poprawę i pod drugim rozdziałem walne Ci taki komentarz, że głowa mała :D
Dziwni ludzie górą! \\*3*//
UsuńCieszę się ogromnie, że shotcik się spodobał! ^^ Ogromnie dziękuję za komentarz ♥ No i czekam z niecierpliwością na ten pod drugim rozdziałem "15 minut" :D ♥
Ojezusie co to było >.<
OdpowiedzUsuńDo tej pory mam banana na ryjcu x.x
To było świetne
A najbardziej rozwaliło mnie pytanie Momoi i odpowiedź Kuroko xd
Aomine stracił z ręką, słodko.
Boże, to wszystko było wspaniałe.
W ogóle ta scena z Haizakim i wapniakiem xd
Yuuki~senpai, więcej komedii!
:x
Pozdrawiam i weny.
Cieszę się, że się podobało! ^^ Bardzo dziękuję za komentarz c: ♥♥♥
UsuńTroszkę tak chaotycznie ta "bójka" opisana, ale było świetne.
OdpowiedzUsuńPadłam jak zwykle przy Akashim.
Myślałam że przywali Aomine, a ten miał pretensje żeby mu coś zostawił.
Zostawi ci zwłoki <3
Sadysta Sei zawsze spoko.
Weny
~Rin Akashi
Przy takich komediach nigdy nie dbam o porządek, chaos ma być, chaos jest najlepszy xD
UsuńCieszę się, że się podobało ^^ Dziękuję za komentarz c:
Czytam...czytam...przeczytałam *-*
OdpowiedzUsuńBardzo normalne jest wgapianie się w ekran komputera z wielkim bananem na ryju~ tak sądzi moja siostra. Tia.
Rozwaliły mnie listy od Haizakiego, a szczególnie to PS i aomine stracający dziewictwo z ręką [*]
"Cieszę się, że nie zasłoniłeś wczoraj okna – to były idealne widoczki na dobranoc." zaliczyłam zgon ze śmiechu (ś.p. mianmi-kartofel lubiący yaoi), a więc teraz piszę zza światów czy coś ;-;
Yuukiś więcej komedii >•< (albo PPP- tu do wyboru ( ͡° ͜ʖ ͡°))
~duch minami
Cieszę się, że się podobało! ^^ Bardzo dziękuję za komentarz :D
UsuńKocham cię kobieto XDDD
OdpowiedzUsuńDobrze, że nikogo nie było w domu, bo rechotanie do monitora nie było by raczej mile przyjęte przez resztę mojej rodziny :v
Ogólnie bardzo przyjemnie się to czytało i w dodatku Aomine był taki uroczy... ;___; Takiego go kocham <3
Weny c:
Dz-dziękuję (/)///(\) Cieszę się, że podobało! >_< Do następnego :D ♥
UsuńUroczo! I słodko! I śmiesznie! I dziwnie! I jeszcze cała reszta "i" XD
OdpowiedzUsuńMam teraz wielkiego banana na ustach, bo takie przelukrowane shoty mogę czytać do usranej śmierci /kto wie, możę z zaświatów też tu wbiję?/. Wszystko fajnie, słodko i tak dalej, ale co z naszym biednym Haizakim? ;_; .......Żartowałam! Nie lubię cwela
(´=ω=`) No chyba że jest paring z nim i Nijimurą. W takich sytuacjach mogę przymknąć oko na jego wrodzony debilizm. No dopsz czas na w miarę normalną ocenę, żeby nie wyjść na ortograficzną ciemnote /heh, chyba już zawaliłam na starcię/. Shot super, extra, hiper, mega, epic, zajebiście, fajnie, ...*przymiotniki mi się kończą*...słodko, uroczo, lukrowo, genialnie /uwaga będzie mocne\ genialny XDDDD Genialnie-genialny, czyli masło-maślane i coś w ten deseń /buuu, ja lubię masło maślane/.
Pozdrawiam i życzę miłych snów z Kagamisiem. /Kagami+miś=Kagamiś/
Haruśka~
xDDD Cieszę się bardzo, że shotcik się spodobał! ^^ Dziękuję za komentarz, to zobaczonka pod następnym ^^
UsuńPrzeraża mnie to ostrzeżenie, ale mój zryty mózg przeżyje wszystko xD
OdpowiedzUsuń~Yui
-Kuroo! Daj mi napisać komentarz, dałnie! Zostaw mój biedny brzuch!
Usuń-Ale masz fajny brzuch, wiesz?
-Ale Yuuki dawno nie czytała moich długich komentarzy nooo... Ona jest wazniejsza niż mój brzuch-czochra po głowie Tetsurou i łapie kurczowo telefon.
-Wzdycha ciężko-Masz pięć minut. Jak nie zdążysz, wyśle Cię na majówķę do Tsukkiego.
-O-okej...
*zdyszana jak gazela po maratonie i z bolącym brzuchem od śmiechu i łaskotania, przybywa*
Mam 4 minuty... Meeeh~
"-Aomine-kun stracił dziewictwo...
–No ba, hehe...
–...ze swoją prawą ręką." No kurwa nie xD Leżę teraz na podłodze i śmieje się jak dzika kuna w agreście,sprawiając że rodzice wybierają numer do egzorcysty xD Moja katechetka zrobiła to samo, widzac mnie w czarnym ubraniu XD KC pani od religii <3 Brzuch mnie już boli ;-; Yuukiś, pomożesz?
To było takie... No... No kurwa nie mam określenia noo... Śmiałam się, wyginajac się na wszystkie strony świata, bałam się jak Momoi o pobitego Tetsuyę i czytałam to z wielgachnym bananem na twarzy =^-^=
"Czego jeszcze się dowiem? Że Midorin woli chłopców?" Przecież Momoi, to wie każdy. Żadna go nie chce (prócz mnie ale cóż...) to musi mieć przy kim stracić dziewictwo z reką, nie?
I czy tylko mi było żal Haizakiego? Biedny, nawet nie zarucha... Może z Midorimą? Oboje są tacy lewi *^*
Czytałam to z siostrą... Pyta się mnie o współrzędne Haizakiego, za "A tak w ogóle, to przestań się z nim zadawać, to debil." I o nożyczki od Akashiego... Ona tak bardzo loff Ahomine... Z nią by mógł dziewictwo no!
Było majestatycznie, chociaż wyłapałam dwie literówki... "Posłusznie udałem się za nią, drepcząc jak na skazanie i rozglądając się wokół." Tu chyba powinno być "za nim" nie? A druga... Nie mogę znaleźć... Ale było coś na "P"... Skleroza ;-;
I wracam powoli do tych długich komentarzy ^^ Ale przez Kuroo raczej nie nastąpi to szybko...
Miłej majówki!
~Yui
(Zdążyłam!)
Swoją drogą, skleroza po raz drugi, zapomniałam o tych moich rozkminach życiowych xD I w zasadzie prócz tego że Kuroo i Bokuto mają ochotę sprawić, że dostanę ataków głupawki w kościele, czuję się jak mała biblioteczka-każdy wypożycza ode mnie Exitus Letalis i okazało się, że moje 80 kilo to w 50 kilogramach to mięśnie (chyba rozumiesz... BTW, ciekawe co będzie jak stracę 15 kilogramów tłuszczu, czy będę miała koloryferek xD Wtedy mój biedny brzuch będzie odporny na Kuroo c:) to w zasadzie nic ciekawego się nie stało ^^
Usuń~Yui
Poprawa ciąg dalszy 😂 Czytam to już dziesiąty raz a dalej nie mogę znaleźć tego jednego błędu ;-;
Usuń" – Sam nie wiem – westchnąłem. Sam zobacz, Kurokocchi. " Zapomnialas myślnika ^^
"–Tetsuya, jesteś na mnie o coś zły?- zapytał Akashi, mierząc go spojrzeniem, które NA PEWNO nie wyrażało z ewentualnego tego powodu żalu czy smutku." Szczerze, dziwnie mi się to czyta ;-; Bez "tego" było by lepiej (chyba...)
I w zasadzie za bardzo nie wiem o co chodzi z tym telewizorem ;__; I z tym przerażeniem po przeczytaniu drugiego listu od Haizakiego...
"Jeśli obserwuje mnie, patrzy dokąd idę i słyszał, co chcemy zrobić z Kurokocchim? " Brzmi to trochę jakby to Tetsu miał ucierpieć ;-;
I tak, będę próbowała odnaleźć ten błąd c:
- Kuroo no do jasnej cholery! Idź spać!- Uderzyłam go mocno poduszką i zabrałam mu całą kołdrę.
- Ale ja tylko chciałem pomóc.-Burczy pod nosem i odwraca głowę - Pozdrów Yuuki, dobrze?
- Nie fochaj się, debil - zachichotałam cicho i cmoknęłam jego szyję, zmuszając Tetsurou do spojrzenia na mnie.- Z Bokuto porozmawiam jak się obudzę... -ziewnęłam przeciągle, wtuliłam się w tors chłopaka i przymnęłam zmęczone całym dniem, oczy. - Branoc...
*próbuje robić opowiadania 😂😂
Kuroo Cię pozdrawia xD
I Branoc ^^
~Yui
Dziękuję bardzo za błędusie c:
UsuńCo do telewizora - była mowa o horrorze, Kise go oglądał w telewizorze, więc go zakrył, bo bał się, że coś z niego wylezie jak w "Ringu"
No i jasne, że największa obawa była w tym, że to Tetsu ucierpi D: Przecież Haizaki napisał w liście, że Kisi nie skrzywdzi, tylko wszystkich innych .-.
Cieszę się, że się shotcik spodobał c: Bardzo dziękuję za te błędy i za komentarz ^^ Pozdrawiam Was ciepluśko i do następnego c:
Słodkoooo
OdpowiedzUsuńKomedia pomyłek XD Biedny Kurokoko i jego podbite oko, ale Akashi pewnie zajmie się Hayazakim XD Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i Łosiomine może się poszczęści i nie będzie już musiał używać tylko prawej ręki XD
Yuuki znalazłam błąd, sztuk jeden ;) "W każdym bądź razie" - bez "bądź" :)
Pozdrawiam i weny życzę :)
Oki-doki, bardzo dziękuję za błędusia-dupusia :D Cieszę się, że się podobało! ^^ I dziękuję za komentarz :D Do zobaczonka pod następnym ♥
UsuńHeeej Yuukiś :D Miałam skomentować poprzedni rozdział '15 minut', ale wyjechałam i nie miałam internetu ;-; Za to przy 2 rozdziale napiszę dłuuuugaśny komentarz, może być? ;-;
OdpowiedzUsuńCo do 'Prześladowcy', to wyszło ci extra! Płakałam na niektórych momentach xD
Bjedny Akashi ;-; No piłka z napędem samokierującym xD Coś mi się wydaje, że Akashi-chan 'przypadkiem' zabije Kisię xD
'Aomine, dosyć tego! - krzyknął Akashi (...) - Zostaw coś dla mnie, durniu!' GLEB. Dosłownie gleb. Dawno się tak nie śmiałam.
'Dai-chan jest prawicz... a, nie, o tym akurat wiem...' Ekstra xD
Muszę spadać, a więc krótko mówiąc: super opowiadanie, czekam na więcej komedii!
Pozdrawia i życzy weny skromna, cudowna
~Meyrin :*
Nic się nie stało, kochana :D W takim razie czekam za tym długaśnym komenciem w środę xD
UsuńBardzo się cieszę, że shotcik się podobał! ^^ ♥♥♥ Dziękuję za komentarz i ja również pozdrawiam ♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń