Rywalizacja



            Od pewnego czasu Jean ciągle przyglądał się Erenowi.
            Właściwie, dla nikogo nie było to żadną nowością, bo Jean często posyłał mu czy to nienawistne, czy to pogardliwe spojrzenia, ale była jedna osoba, która zauważyła, że to spojrzenie się zmieniło.
            I był to właśnie Eren.
            Sam nie był pewien, ile czasu to trwało, ale prawdą było, że Jean nie patrzył na Erena z nienawiścią. Chłopak nie potrafił przypisać tego uczucia do żadnego z jemu znanych, dlatego czekał na odpowiednią okazję, by zapytać o to samego Kirschteina.
            Zerkał na niego dość często, upewniając się, czy jest sam, czy w towarzystwie Conniego i Sashy. Niestety, większość czasu spędzał właśnie z nimi, a Eren nie mógł wynaleźć pretekstu, dla którego mógłby poprosić go „na bok”. Gdyby powiedział, że chce się z nim bić, cała reszta od razu by zaprotestowała. Nie mógł też ot tak wyznać prawdy, że „chce z nim o czymś porozmawiać”, bo wiedział, że reszta zareaguje podobnie – nie dadzą mu spokoju i wciąż będą o to wypytywać. Poza tym, być może to tylko jego urojenia i tak naprawdę spojrzenie Jeana oznacza to samo, co zawsze.
„Wal się, Eren, zgnij w piekle”, „Zabiję cię”, „Jesteś żałosny”, „Zdechnij”.
            Jednak, póki nie dowie się, o co w tym wszystkich chodzi, nie da mu to spokoju.
            Okazja do rozmowy nadarzyła się dość szybko. Wieczorem, po kolacji, Connie i Sasha zniknęli gdzieś, a Jean najwidoczniej nabrał ochoty na spacer. Z dość ponurą miną opuścił jadalnię i wyszedł na zewnątrz. Eren obserwował go uważnie, a kiedy ten wyszedł z pomieszczenia, upił łyk wody i odłożył spokojnie kubek.
-         Zaraz wracam – oznajmił Mikasie i Arminowi, którzy jak zawsze siedzieli z nim przy stole.
-         Dokąd idziesz, Eren?- zapytała natychmiast dziewczyna.
-         Nie twoja sprawa – westchnął Eren.- Nie idź za mną!
-         Nie miałam takiego zamiaru.
-         Owszem, miałaś – mruknął, odchodząc od stołu i kierując się do drzwi.
-         Wygląda na to, że Miria wyznała mu miłość – usłyszał jeszcze głos Armina, a potem jakieś ciężkie uderzenie, ale nie odwrócił się już.
Wyszedł na dwór i rozejrzał się wokół siebie, szukając swojego kolegi. Dostrzegł go kilkanaście metrów dalej, szedł w kierunku łąki, ledwie powłócząc nogami. Eren przygryzł lekko wargę, po czym ruszył biegiem ku niemu.
-         Jean!- zawołał.
Chłopak drgnął, zaskoczony i odwrócił się błyskawicznie, ze szczerym zdziwieniem na twarzy.
-         Eren...?!
-         Masz chwilę?- zapytał chłopak z zaciętą miną.- Chciałem z tobą porozmawiać.
-         Co...o czym niby?- Jean najwyraźniej wrócił do Jeanowania: wsunął dłonie do kieszeni spodni i spojrzał na Erena z wyższością.
-         Cóż...- Eren spuścił na moment wzrok, a kiedy znów spojrzał na Jeana, chłopak rumienił się lekko i patrzył w bok.- Mam wrażenie, że ostatnio dziwnie się na mnie patrzysz. O co ci chodzi, znowu masz jakiś problem?!
-         To TY się na mnie gapisz!
-         Ja...gapiłem się, bo ty się na mnie gapiłeś!
-         Wydawało ci się!- warknął Jean, krzyżując ręce na piersiach i odwracając wzrok, jakby obrażony.- Polazłeś za mną tylko po to, żeby się o to zapytać? Patrzę na ciebie tak, jak zawsze, czyli jak na tchórza!
-         Tchórza?!- Eren aż cofnął się o krok, będąc w szoku.- Niby dlaczego tak uważasz?! To TY jesteś tchórzem!
-         Jesteś tchórzem i...i ofermą!- powiedział Jean, choć raczej bez przekonania.- Poza tym, widać na pierwszy rzut oka, że jesteś totalnie niedoświadczony! W ogóle nie znasz życia!
-         A ty niby jesteś znawcą, co?- warknął Eren, zaciskając pięści.
-         Tsk!- Jean skrzyżował ręce na piersiach i spojrzał na niego wyzywająco.- Przynajmniej jestem prawdziwym facetem, a nie taką ciotą, jak ty!
-         Kogo nazywasz ciotą, draniu?!- krzyknął Eren, chwytając go brutalnie za koszulę.- Lepiej to odszczekaj, Jean! Niby co z ciebie za facet, skoro chcesz grzać tyłek w Żandarmerii, zamiast walczyć o wolność ludzi?!
-         Nie mówię o TAKIM byciu mężczyzną!- warknął Jean, odtrącając jego rękę.- Myślisz, że facet potrafi być nim tylko wtedy, kiedy rzuca się jak głupi na tytanów?
-         Przecież to właśnie oznaka mężczyzny...!
-         A całowałeś ty się kiedyś, ćwoku?
Eren umilkł raptownie i zamrugał kilka razy, zaskoczony. Poczuł lekkie rumieńce na twarzy.
-         Co to ma do rzeczy...?- mruknął.
-         A to, że prawdziwy facet ma za sobą wiele doświadczeń!- powiedział Jean tonem znawcy.- No? Nigdy tego nie robiłeś, co, prawiczku?
-         A ty niby tak?!- krzyknął Eren, rumieniąc się jeszcze mocniej.
-         A żebyś wiedział, jestem tutaj dość popularny. Bardziej niż ty. Całowanie mam już DAWNO za sobą!
-         No...no i co z tego?! Ja też się już całowałem! Jeszcze dawniej niż ty, zanim tu w ogóle dołączyłem!- powiedział Eren.
-         Ah tak?- Jean uśmiechnął się niemalże triumfująco.- No to może udowodnisz mi, że jest z ciebie prawdziwy facet?
-         Jasne! Jak mam to zrobić?- Teraz to Eren skrzyżował ręce na piersiach.
-         Po...pocałujmy się – powiedział Jean, rumieniąc się.- Zobaczymy, który z nas jest lepszy!
-         C-co?- Eren spalił buraka.- A-ale...faceci nie powinni robić takich rzeczy!
-         To test na męstwo! Już tchórzysz?
-         Jasne, że nie! ...Ale...ktoś może nas zobaczyć...
-         Schowamy się tu, za budynkiem.- Jean wskazał dłonią pobliski budynek.- Często chodzę się tam całować, nie znasz tego miejsca?
-         Z-znam, ale...po prostu nie wpadłem na to, żeby zaprowadzić tam CIEBIE – powiedział Eren, ruszając w tamtym kierunku z dumnie uniesioną głową.
Jean przełknął szybko ślinę i ruszył za nim, czując, że dłonie lekko mu się pocą. Nie sądził, że Eren zgodzi się na coś takiego, ale z drugiej strony Eren to...Eren. Był trochę narwany i przygłupi i łatwo było mu cokolwiek wmówić, więc właściwie Jean nie powinien dziwić się, że Eren tak ochoczo przystał na jego propozycję.
Ale przecież, koniec końców, oboje w pewnym sensie byli rywalami. Nieważne o jaką rywalizację by chodziło, chłopcy pragnęli swojego zwycięstwa.
Jean nie tym razem.
            Eren odchrząknął głośno i stanął blisko ściany. Spojrzał na Jeana, który, z bijącym mocno sercem, stanął przed nim.
            Zapadła krępująca cisza.
-         Więc...- zaczął Jean, czując, że lada moment zrobi coś, co by go zdradziło.- Pokażę ci, że jestem bardziej męski od ciebie! C-cioto!
-         P-przekonamy się, kto jest lepszy!- krzyknął Eren, ale jakoś tak cicho.
Oczywiście, prawda była taka, że nigdy wcześniej się nie całował. Ale widział kilka par, które to robiły. Niezbyt im zazdrościł, właściwie uważał to za dość niesmaczne, ale skoro Jean rzucił mu takie wyzwanie, nie miał zamiaru z nim przegrać.
Jean pochylił się lekko nad nim, a Eren, patrząc na niego z dołu, odetchnął głęboko i w końcu wysunął podbródek, całując go.
Pierwsze wrażenie było zaskakująco miłe. Usta Jeana były miękkie i ciepłe, do tego odrobinę wilgotne, jakby przed chwilą je oblizywał. Ta myśl sprawiła, że zrobiło mu się trochę niesmacznie, ale postanowił wytrzymać to. Najważniejsze było, by pokazał, że jest w tym doświadczony.
Rozchylił usta w tym samym momencie co Jean i chłopcy pogłębili pocałunek. Umysł Erena pracował na pełnych obrotach. Zastanawiał się, co teraz powinien zrobić. Pary, które czasem widywał, obejmowały się, ale nie było mowy, by Eren przytulił się do Jeana.
Kiedy chłopak poczuł, że jego kolega wsuwa mu do ust język, trochę spanikował i przygryzł go niechcący.
-         S-sory – powiedział szybko.
-         W porządku, zdarza się – wychrypiał Jean, wracając do całowania.
Teraz Eren już bardziej uważał. Przymknął oczy i wysunął swój język, trącając nim język Jeana. Musiał przyznać, że w rzeczywistości to uczucie było naprawdę miłe i przyjemne. Kiedy Jean zaczął go łaskotać w podniebienie, bardzo starał się nie roześmiać. Odruchowo zarzucił mu ręce na szyję i przyciągnął go do siebie. Jean objął go w pasie. Gdyby teraz ktoś ich zobaczył, z pewnością stwierdziłby, że to zakochana para. BARDZO zakochana w sobie para.
Dłonie Jeana powoli zaczęły wędrować nieco niżej. Obaj nie przerywali pocałunku, kompletnie nim pochłonięci. Dopiero, kiedy Jean ścisnął lekko pośladki Erena, chłopak otworzył szerzej oczy i odsunął lekko głowę.
-         C-co ty robisz, Jean?- mruknął.
-         Ah, sory.- Jean zburaczał cały na twarzy.- To...uhm...eee...uh....przyzwyczajenie, rozumiesz...takie tam...
-         Jasne, ja...też tak robię, więc...ekhem...rozumiem. Uhm...to...- Eren odsunął się od niego ostrożnie, przełykając głośno ślinę. Czuł, że cała jego twarz i nawet uszy, płoną ze wstydu. Otarł usta wierzchem dłoni i zerknął na Jeana. Był równie czerwony, co on.- Teraz odszczekasz nazywanie mnie „ciotą”?
-         Taa...- mruknął Jean, poprawiając swoje ubranie.- Nie jesteś taki zły...w całowaniu.
-         T-ty też.- Eren skinął głową, biorąc się pod boki.- Nawet całkiem dobrze to robisz, tylko...wiesz, szybko się zapędzasz.
-         Tak, uhm...a ty musisz uważać, żeby mnie nie gryźć...to znaczy dziewczyn! Dziewczyn nie gryźć...
-         Tak, cóż...- Chłopcy odchrząknęli równocześnie.- To ja...wracam do jadalni.
-         No, a ja...uhm...mam coś do zrobienia...
-         To na razie.- Eren skinął mu głową i ruszył szybkim krokiem w stronę ulicy.
Jean westchnął ciężko i spojrzał z bólem w dół.
-         No świetnie...wygląda na to, że serio mam coś do zrobienia...


3 komentarze:

  1. Swietne i mam ochote na wiecej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiecej Erena i Jeana *o* błagam XDD <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Woo.. To było świetne! Napisz do tego kontynuację. Błagam Cię!

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń