[Songfic] ???


Nożyczki w moich dłoniach wydawały charakterystyczny dźwięk przy każdym cięciu. Ich ostrza ocierały się o siebie ze swoistego rodzaju zgrzytem, przywodzącym na myśl przygotowania do egzekucji. Niczym kat ostrzący swój miecz tuż przed ścięciem głowy skazańca.

Ale moje poczynania nie miały za zadanie Cię uśmiercić. Narzędzia, którymi się posługiwałem, miały pomóc mi przywrócić Cię do życia. Moje zalane krwią dłonie, poruszające się płynnie nad Twoim ciałem miały nieść nadzieję. Precyzja, z jaką wykonywałem każdy ruch, a także staranność i sumienność miały prowadzić nie tylko do ożywienia, ale również udoskonalenia naczynia, w którym uwięziona została Twoja dusza.
Przeciąłem ostatni szew, łącząc rozerwane wcześniej ramię. Ten punkt był wyjątkowo trudny, znajdował się pomiędzy łokciem a barkiem. Prawa ręka, którą złamałeś kilka lat temu – niełatwo było połączyć jej kości. Powinienem był o tym wcześniej pomyśleć i przeciąć rękę na przykład w barku, tak jak zrobiłem to z lewą ręką.
Niedopatrzenie. 
Szwy pokrywają całe Twoje ciało i nie prezentuje się to mile na bladej skórze. Być może powinienem był rozdzielić je na większe części, ale zależało mi, by naprawić jak najwięcej niedoskonałości.
Tak.
Inaczej to sobie zaplanowałem. Nie miałeś być taki blady. W mojej wizji Twoja skóra nie była tak cienka, nie było przez nią widać niebieskich linii życia biegnących wzdłuż i wszerz ciała. Tylko plamy czerwieni, które zostawiły moje dłonie, zakrywały niektóre z nich. 
Odrzuciwszy nożyczki na blat, zacząłem głęboko oddychać, wpatrując się w Twoją twarz; Twoje lekko rozchylone sine usta, Twoje wpatrzone w sufit zamglone błękitne oczy. 
Obudź się...- szepnąłem, oddychając coraz ciężej i zbliżając się do Ciebie. Zacząłem gładzić Twoje włosy, pozostawiając na nich krwawe ślady.- Obudź się... obudź...
Mój własny wzrok przesłoniły mi łzy bezsilności. Przesunąłem spojrzeniem po Twoim ciele, próbując odnaleźć wadę, błąd, który popełniłem, przez który nie mogłeś mi odpowiedzieć. Przecież nie ruszałem mózgu. Połączyłem żebra, zamknąłem w nich nietknięte serce, zaszyłem starannie każde cięcie. Dlaczego więc mi nie odpowiadałeś? Dlaczego Twój wzrok, choć odbijała się w nich moja twarz, wciąż pozostawało puste?
Wszystko co wiem, to Ty.
Wszystko co kocham, to Ty.
Nie odejdę, ponieważ prócz Ciebie nie pozostało mi już nic.
Obudź się!- krzyknąłem rozpaczliwie, potrząsając Twoimi ramionami.- Obudź się! Obudź się! OBUDŹ SIĘ!
Twoje ciało wydaje się być ociężałe i kiedy biorę je w ramiona, ono niecnie próbuje wymknąć się z mych objąć. Czuję łzy na policzkach, a z mojego gardła wydobywa się chrapliwy jęk, kiedy zdaję sobie sprawę z tego, że choć patrzysz na mnie – nie widzisz mnie.
Nie... Nieee...- jęczę, delikatnie odkładając Twoje ciało na stole. Moje mokre od Twojej krwi dłonie nie potrafią uchwycić się blatu i ześlizgują.- Niee... Kuro... ko... NIEEE!
W szale rzucam się na stół pomocniczy, zamachując się dłońmi i strącając z niego wszystkie narzędzia; skalpele, noże, wszelkie ostrza, którymi dokonałem profanacji Twojego ciała, tylko po to, aby mimo moich starań, nie zdołać przywrócić Cię do życia w ulepszonej formie. Szukałem na to sposobu, liczyłem na to, że ożywię Cię jeszcze dzisiejszej nocy.
Sprawiłbym, byś otworzył oczy.
Sprawiłbym, byś znów kłamał.
Zabrałbym ten chłód z Twych oczu, który tak bardzo mnie przerażał. Nawet jeśli mówiłeś, że jeśli Cię kocham, mam pozwolić temu umrzeć.
Uspokajając na moment oddech, znów próbuję skorzystać z pomocy aparatury i impulsami elektrycznymi przywrócić pracę sercu. Twoje ciało podrywa się ku górze, jakby z Twoich piersi na wolność miała wyrwać się Twoja dusza; przez moment nawet miałem wrażenie, że widzę, jak ulatuje ona i rozpływa się w przesączonym zapachem krwi i fekaliów powietrzu. Bezradnie spoglądam w Twoje martwe oczy, oczekując powrotu świadomości, oczekując choćby tego tylko, by mnie spostrzegły – przeszywają mnie na wskroś, ale mnie nie widzą. Ignorują moje nieudane próby tchnięcia życia w Twoje żyły. Nie potrafię zapoczątkować bicia Twojego zimnego serca. 
Odszedłeś już dawno temu, ale ja wciąż tu jestem.
Bo wszystko, co mam, to Ty.
Z mojego gardła wyrywa się krzyk, kiedy kolejna moja próba ożywienia Cię spełza na niczym. Odrzucam sprzęt, wrzeszcząc, kopię stół, na którym leżysz martwy, chwytam się za włosy i ciągnę je, jakby to miało pomóc mi zebrać myśli, pomóc mi wpaść na pomysł, jak mam przywrócić Cię do życia.
Chciałem, byśmy byli znów razem, szczęśliwi, jak kiedyś. 
Ale Ty zostawiłeś mnie bardziej nieżywego, niż kiedykolwiek mógłbyś przypuszczać. Gdy ode mnie odszedłeś, gdy zostawiłeś mnie samego...
Łkam rozpaczliwie, kiedy dociera do mnie, że już nic nie mogę zrobić. Łkam nad Twoim ciałem, trzymając Cię bezwiednie za rękę, jak w dniu, w którym wyznawaliśmy sobie miłość. Nie słyszę już swoich myśli, a jedynie kołatanie serca i nieznośny ból, nieporównywalny do niczego. Chcę to zakończyć, lecz nie mam już siły. 
Odebrałem Cię temu, kto odebrał mi Ciebie, a i tak skończyłem z niczym.
A jednak wciąż tu jestem.
Bo wszystko, co straciłem, to Ty.

4 komentarze:

  1. Pierwsze słowo - Akashi. Nikt mi nie wmówi, że jest inaczej

    OdpowiedzUsuń
  2. O shit, to było mocne
    I niezłe, jaka to melodia? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest Starset- Let it die? Mam nadzieję, bo od pierwszych zdań tak mi ie kojarzyło. Tak btw myślałam że jestem jedyną osobą, która kojarzy ten zespół :') ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń