Ciche brzdąkanie gitary mogłem usłyszeć już na klatce schodowej. Z jednej strony nic dziwnego, w końcu rudera znajdowała się na końcu miasta, w otoczeniu drzew i bujnych krzewów. Stary, spalony niegdyś w pożarze budynek porośnięty obecnie dzikim pnączem został zapomniany przez świat, podobnie jak i my.
Między innymi dlatego lubiliśmy wybierać takie miejsca.
– Twelve?- rzuciłem u podnóża schodów, zdejmując z siebie kurtkę i rzucając ją na czerwoną skórzaną kanapę, którą tydzień wcześniej przynieśliśmy nocą z wysypiska. Byłem przeciwny temu pomysłowi, ale mój drogi przyjaciel uparł się, że kanapa jest nam niezbędna, a ta, którą znalazł, jest prawie nowa.
Nie usłyszałem odpowiedzi. Dźwięki szarpanych powoli strun dalej rozchodziły się po naszym „domu”, jak gdyby nigdy nic. Wiedziałem jednak, że Twelve mnie słyszy. Odłożyłem więc siatkę z zakupami i ruszyłem po schodach na górę.
Budynek był niewielki i składał się tylko z kilku pomieszczeń. Na parterze znajdowały się salon oraz kuchnia, na piętrze zaś łazienka i sypialnia. Był też strych, który „za życia” tego domu musiał służyć za schowek na rupiecie. Teraz przysłonięty jedynie połową dachu. Jednak to właśnie tam znalazłem Twelve, siedzącego na starym, poprutym futonie, z gitarą w objęciach i uśmiechem na twarzy. Uderzał palcami o struny, szarpiąc je powoli i wprawiając w drżenie, tworząc spokojną, cichą muzykę.
– Dlaczego się nie odzywasz, kiedy cię wołam?- mruknąłem.
– Nine, napisałem piosenkę!- powiedział radośnie, zamiast odpowiedzieć na moje pytanie.
– Kiedy nauczyłeś się grać na gitarze? I skąd ją w ogóle wziąłeś?
– Wczoraj czytałem w bibliotece poradnik dla nowicjuszy – wyjaśnił, wiercąc się w miejscu.- Zapamiętałem kilka trików i napisałem piosenkę! Chcesz posłuchać?
– Nie mamy na to czasu – westchnąłem.- Trzeba zorganizować wypad po pluton. Nie możemy w niczym się pomylić...
– To tylko jedna piosenka, Nine!- zawołał, uśmiechając się do mnie.- Niczego nie pomylimy, wiem, że obmyślisz super strategie i pójdzie jak z masła!
– Jak „po” maśle – poprawiłem go, podchodząc do kolumny podtrzymującej resztki dachu. Stanąłem przy niej, opierając się o jej obrośniętą pnączem belkę. Tuż obok mnie rozpościerała się mała przepaść. Zupełnie jakby jakiś olbrzym odgryzł kawałek dachu wraz ze strychem.
– Jeszcze muszę dopracować słowa, ale to później.- Twelve zaśmiał się radośnie i zaczął grać nieco szybciej. Wziął głęboki oddech, po czym zaczął śpiewać.
Było to raz, kiedyś, gdy słońce prawie zaszło,
Nine był na spacerze, jeszcze było jasno.
Szedł sobie, a prostą miał drogę,
gdy wtem korzeń drzewa zahaczył o nogę,
a Nine biedny twarzą wyrżnął o podłogę!
– Co to ma być za piosenka?- zapytałem ze złością, poprawiając swoje okulary na nosie. Twelve jednak nie przejmował się mną, śpiewał dalej jak gdyby nigdy nic, kołysząc się do rytmu na futonie:
Podniósł się szybko i dalej w drogę ruszył,
„Nikt mnie nie widział!”, modlił się w duszy.
Lecz Twelve co za nim był, śledził go cicho,
Śmiał się skrycie na Nine licho!
Bo Nine znów padł na ziemię,
przy kolejnym drzewie...!
– Dosyć tego, Twelve, skończ już śpiewać!- warknąłem, rumieniąc się na twarzy, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że śpiewa o rzeczywistym zdarzeniu, które miało miejsce jakiś czas temu. Wracałem z zakupów i, będąc zamyślonym, dwa razy nieszczęśliwie potknąłem się o wystające korzenie drzew.
Kto by pomyślał, że ten dureń szedł za mną, a teraz zrobił z tego piosenkę...
A gdy szedł dalej, myśląc, że to koniec...!
– Twelve, powiedziałem „dość”!- krzyknąłem, podchodząc do niego i zabierając mu gitarę, jednak ten roześmiał się tylko wesoło i śpiewał dalej, bez muzyki.
Wtem spadło na niego szyszek pięć!
Zdenerwowany nie na żarty, klęknąłem przy nim i pospiesznie zasłoniłem mu usta dłonią, jednak on nadal, śmiejąc się, próbował śpiewać. Odsuwał się ode mnie, aż w końcu zaczęliśmy się siłować. Twelve był jednak słabszy ode mnie i szybko wylądował na plecach, głośno się śmiejąc.
– To nie jest zabawne!- warknąłem, czując, że moja twarz płonie.
– Zaklął pod nosem...
– Twelve!
– ...i zamachnął się nogą...!
– Ja nie żartuję, skończ w tej chwili!- warknąłem, przyszpilając jego nadgarstki do futonu.
– Musisz zamknąć moje usta pocałunkiem!- zaśmiał się Twelve.
– Co...- bąknąłem, a po chwili westchnąłem ciężko.- Mówiłem już, że mamy robotę...
– Wczoraj też mieliśmy – powiedział z uśmiechem.- I przedwczoraj, i trzy dni temu, i cztery dni temu, i w zeszłym tygodniu też. Ciągle mamy robotę, ciągle coś razem robimy, a mimo to mam wrażenie, że cię przy mnie nie ma.
– O czym ty mówisz?- westchnąłem, puszczając go i siadając na klęczkach.- Przecież jestem przy tobie cały czas.
– Hmm... To teoretyczna obecność.
– Teoretyczna?
– Tak.
– Więc jak, twoim zdaniem, wygląda praktyczna?
– Kiedy jestem obok ciebie, i myślisz o tym, że jestem obok ciebie.
Popatrzyłem na niego, nie do końca rozumiejąc. Twelve był zawsze energicznym i radosnym chłopakiem, ale czasem mówił rzeczy, których nie byłem w stanie pojąć, nawet będąc niezwykle uzdolnionym dzieckiem. To ten typ, który ma swój świat i próbuje zarazić cię optymizmem w czasie kiedy nic prócz czarnych myśli nie krąży po twojej głowie.
– Chodź, pomożesz mi zrobić obiad – westchnąłem, podnosząc się, jednak nieoczekiwanie Twelve złapał mnie za rękaw swetra i pociągnął.
– Drugi raz nie poproszę – powiedział z powagą.
– O co ci chodzi?- cmoknąłem, niezadowolony. Jego zacięta mina nie wyrażała niczego, co byłoby kluczem od odczytania jego myśli.
Dopiero kiedy spojrzałem na jego usta, przypomniałem sobie jego słowa.
„Musisz zamknąć moje usta pocałunkiem!”
Westchnąłem ciężko, czując, że na moją twarz wraca uporczywy rumieniec. Co to niby miało być? Tania telenowela o dwójce nastoletnich chłopaków, których świat ogranicza się do jednej starej rudery i rówieśnika?
Zresztą, nieważne.
Pochyliłem się nad nim, kładąc dłoń na futonie przy jego boku. Przymknąłem oczy, kiedy zetknąłem ze sobą nasze wargi. Poruszyłem nimi delikatnie, powoli, wręcz leniwie. Kiedy Twelve chciał pogłębić pocałunek i już wysuwał swój język, odsunąłem się od niego z zamiarem przerwania pieszczoty. Widząc jednak jego zbolałą, smutną minę, udałem, że zrobiłem to tylko po to, by zdjąć okulary.
Znów się pocałowaliśmy. Poczułem, jak Twelve wsuwa swoje dłonie w moje włosy, zaciska na nich szczupłe palce i próbuje mnie przyciągnąć do siebie jeszcze bardziej. Sam przysunąłem się do niego, obejmując go w talii wolną ręką. Moja dłoń wędrowała powoli po jego plecach, pod koszulką. Badałem każdy zarys jego mięśni, rozkoszowałem się dotykiem jego nagiej, gładkiej skóry i smakiem ust. Nasze języki błądziły w ustach, szukając się wzajemnie, głodne, spragnione, nienasycone.
Wiedziałem już, że ciężko będzie nam się zatrzymać.
– Nine, kochaj mnie – jęknął Twelve, przytulając się do mnie mocno, kryjąc twarz w zagłębieniu mojej szyi.
– Co...- sapnąłem, dochodząc do siebie po namiętnej pieszczocie.- Teraz? Tutaj? Na pewno nie, pełno tu robactwa...
– Nine, kochasz mnie?- zapytał szeptem, drżąc lekko w moich ramionach.
– Głupie pytanie – mruknąłem, zawstydzony.- Kocham cię, Twelve. Przecież wiesz...
– Musisz mi to mówić.
– Masz doskonałą pamięć, nie muszę ci o tym przypominać.
– Musisz – burknął.- To... jedyna rzecz, którą zapominam. Więc... przypominaj mi.
– Dobrze – powiedziałem po krótkiej chwili milczenia, gładząc powoli jego plecy.
– Ja ciebie kocham, Nine.
– Wiem.
– Będę ci to mówić, żebyś pamiętał.
– Dobrze – powtórzyłem.
– Chodźmy się kochać!- zawołał, nagle zrywając się z futonu i pociągając mnie za sobą.
Wstałem pospiesznie i wraz z nim zszedłem na dół, na piętro, gdzie mieściła się sypialnia. Na starym łóżku ułożyliśmy czysty materac, poduszki i koc. Twelve podszedł do niego śmiało i, przyciągając mnie do siebie, wspiął się na palce, by znów mnie pocałować.
Tym razem nie protestowałem. Objąłem go ramionami, odpowiadając na pieszczotę. Zacząłem powoli unosić jego koszulkę, pozwalając, by i on mnie rozebrał. W pokoju było dość duszno, a to, co nami w jednej chwili zawładnęło, jeszcze bardziej podniosło temperaturę.
Pchnął mnie delikatnie na łóżko, szarpiąc pasek moich spodni. Kiedy pozbył się ich wraz z bielizną, z jakby oczarowaniem spojrzał na mojego penisa – raczej przeciętnego rozmiaru, zwłaszcza, że jeszcze w zwisie. Westchnąłem, nieco zażenowany jego reakcją. Zawsze gapił się na niego tak samo, jakby był ulubioną przekąską, a nie narządem płciowym, częścią męskiego ciała.
Zwilżył wargi, klękając przede mną, niecierpliwie rozsunął moje nogi i wziął do ust wciąż miękkiego członka. Przygryzając wargę, położyłem dłoń na jego głowie, gładząc jego puszyste włosy. Uwielbiałem to robić, były takie miękkie i przyjemne w dotyku. Podobnie jak jego skóra i wargi.
Z moich ust uciekały niekontrolowane westchnienia i od czasu do czasu ciche pojękiwanie. Twelve ssał moją męskość powoli, dokładnie, zerkając na mnie z dołu. Jego oczy błyszczały radością.
Uśmiechnąłem się do niego słabo – tylko na tyle było mnie stać, gdy traciłem świadomość. Czułem, że zaraz puszczę wodze samokontroli i w zupełności oddam się tej chwili. Zawsze tak było. Kiedy tylko Twelve wychodził z inicjatywą, nawet jeśli nieszczególnie miałem ochotę na takie „zabawy”, jakimś niepojętym cudem sprawiał, że szybko zmieniałem zdanie.
Sięgnął dłonią do moich jąder, zaczął bawić się nimi, ściskał je delikatnie, pociągał, po chwili lizał je i ssał, podgryzał delikatnie, na co reagowałem sykiem i jękiem. A on patrzył, śmiejąc się raz po raz i znów wracając do obciągania.
– Starczy, Twelve...- mruknąłem cicho, ciągnąc delikatnie jego włosy, by odsunąć jego głowę od mojego krocza. Ten jednak odtrącił moją rękę, mrucząc niezadowolony i przyspieszając ruchy.- Twelve, nie wygłupiaj się, zaraz... Zagryzłem wargę, czując, że dochodzę. Zacisnąłem palce jednej dłoni na jego włosach, drugiej na materacu. Odrzuciłem głowę w tył, sapiąc głośno, z mojego członka trysnęła sperma, którą Twelve natychmiast połknął.
Zagryzłem wargę, czując, że dochodzę. Zacisnąłem palce jednej dłoni na jego włosach, drugiej zaś na materacu. Odrzuciłem głowę w tył, sapiąc głośno, z mojego członka trysnęła sperma, którą Twelve natychmiast połknął.
– Głupku...- westchnąłem ciężko.- Tyle razy ci powtarzam, żebyś tego nie robił!
– Czego?- zapytał z niewinnym uśmiechem, wycierając usta wierzchem dłoni.
– Połykanie....! Tego...
– Dlaczego?- Wyglądał na wyraźnie zdziwionego.
Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. Przez dłuższą chwilę patrzyłem na niego w milczeniu, a potem on pchnął mnie lekko, zmuszając, bym się położył, a następnie usiadł na mnie okrakiem. Otarł się swoim penisem o mojego, poruszał kusząco biodrami, uśmiechając się do mnie znacząco.
– Czasami naprawdę nie mam dla ciebie sił...- westchnąłem, opierając dłonie o jego uda.
– Hmm? Dlaczego?- zapytał, przekrzywiając lekko głowę.- Masz mnie dosyć?
– Nigdy – mruknąłem w odpowiedzi.
Uśmiechnął się szeroko, bardzo zadowolony, zaśmiał się. Spojrzał w dół na moją męskość. Po krótkiej chwili wziął ją do ręki i zaczął powoli pieścić.
– Muszę się tobą nacieszyć, Nine – powiedział.- Później naprawdę może nam zabraknąć czasu.
– Wiem. Też chce się tobą nacieszyć.
– Naprawdę?
– Wkurza mnie, kiedy się tak tak dziwisz...
– Wybacz – zaśmiał się, po czym pochylił nade mną, całując moje usta. Położyłem dłoń na jego policzku, głaszcząc go delikatnie.
– Oh!- Poderwał się nagle.- Gdzie oliwka?
– Na dole – westchnąłem.- Kupiłem dziś, odłożyłem na kanapę...
– Idziemy!- krzyknął ze śmiechem, zrywając się z łóżka i ciągnąc mnie za sobą.
– Twelve, co ty wyprawiasz?!- wykrzyknąłem.- Zabierzmy chociaż ciuchy! Jeśli zjawi się tu jakaś banda dzieciaków...!
– Nikt nie wie o tym miejscu!- zaśmiał się, zbiegając po schodach.
Wpadliśmy jak dzicy do salonu, Twelve puścił moją dłoń, natychmiast dobierając się do siatki z zakupami. Wyjął z niej oliwkę, podczas gdy ja podszedłem do niego nieco nerwowo, nie wiedząc, co dalej robić.
Twelve znów mnie wyręczył, kładąc dłoń na mojej klatce piersiowej i kierując mnie na kanapę. Opadłem na nią ciężko, a Twelve z uśmiechem usiadł na mnie.
– Nie lubię tej pozycji...- mruknąłem.
– Ja lubię – odparł, wylewając oliwkę na moją dłoń. Skierował ją do swojego odbytu, zmuszając bym od razu zaczął go przygotowywać.
Westchnąłem ciężko, wsuwając w niego palec. W tym czasie Twelve wpił się w moje usta, nadstawiając tyłek na pieszczotę. Skąd on ma tyle energii? I dlaczego tak bardzo lubi to robić? Czy aż tak mnie kocha, czy to po prostu jego nieokiełznana psychika każe mu być napalonym zboczeńcem?
Zgaduję, że to również nie jest ważne.
Przygotowanie go nie zajęło mi dużo czasu, a raczej to Twelve był tak niecierpliwy, że ledwie wsunąłem w niego drugi palec, on już podniósł się, uciekając mi i sięgnął dłonią, by nakierować na swój otwór mojego członka.
– Jesteś pewien, że to już?- zapytałem, nieco zaniepokojony.
– No jasne!- zawołał z uśmiechem.
Przygryzł wargę i zmrużył oczy, wpatrując się we mnie, kiedy powoli opuszczał biodra. Jego spojrzenie mnie przyciągało, wabiło do wnętrza jego duszy, by tam zamknąć szczelnie i nie wypuszczać, dopóki nie zmieni zdania. Przysunął się do mnie bliżej, całując, westchnął w moje usta. Gdy zaczął się poruszać, niechcący ugryzłem go w dolną wargę.
– Przepraszam – szepnąłem, czując metaliczny smak jego krwi.
– U-uhm.- Pokręcił z uśmiechem głową.- Nie przejmuj się, podobało mi się. Może jestem masochistą?
– Mam nadzieję, że nie...
– Dlaczego?
– Nie mam zamiaru cię bić, ani krzywdzić w jakikolwiek sposób – mruknąłem.
Popatrzył na mnie z uśmiechem, w jego oczach zabłysły wesołe iskierki. A potem, nawet jeśli coś do mnie mówił, już tego nie słyszałem.
Miał swoje sposoby na ujeżdżanie mnie. Nie lubił zaczynać wolno, wolał robić to w stałym tempie, przyspieszając dopiero na sam koniec. W tej pozycji byłem bezradny, nie mogłem wykonywać żadnych ruchów. To on był tutaj królem, to on dyktował warunki i decydował, kiedy skończymy.
Dlatego tak często zmuszał mnie do tej pozycji. O tyle o ile byłem w stanie dominować w każdej innej sytuacji, tak w łóżku czy, jak tego dnia, na kanapie – w każdej intymnej sytuacji – to on nade mną górował.
Chyba coś do mnie mówił. Widziałem, jak ruszał ustami, ale nie słyszałem jego głosu, ani westchnień, nie słyszałem jęków i krzyków. W mojej głowie rozlegało się tylko głośne dudnienie, równomierne „bum”, coś jak tykanie bomby. Chciałem zastanowić się, co się stanie, gdy wybuchnie, ale nie miałem na to sił. Nie potrafiłem się skupić, całym swoim ciałem odbierałem jedynie ten dźwięk.
Bum-bum, bum-bum, bum-bum.... bum-bum...
Nasilało się, tykało coraz szybciej i głośniej. Otworzyłem oczy, nie będąc w stanie przypomnieć sobie, kiedy je zamknąłem. Zobaczyłem twarz Twelve, zarumienioną, o wilgotnych wargach i zamglonym spojrzeniu. Poruszał się coraz szybciej, zaciskając dłonie na moich ramionach.
I nagle to poczułem. Mentalny wybuch, eksplozja emocji, uczuć i dźwięków. Przyciągnąłem do siebie Twelve, całując go mocno, słuchając jego jęków i westchnień, które tłumił w moich ustach. Przycisnąłem go do siebie, nerwowo poruszając biodrami, ostatnimi ruchami chłonąc całym sobą to uczucie.
Doszliśmy jednocześnie, ja wyginając lekko kręgosłup, Twelve wbijając zęby w moje ramię. Znowu. Dokładnie w to samo miejsce. Zastanawiałem się, ile potrzeba czasu, by w końcu mi je odgryzł.
Padł w moje objęcia, wykończony, leniwie unosząc biodra, by wyjąć z jego odbytu mojego penisa. Następnie, wzdychając z zadowoleniem, wtulił się we mnie, łasząc jak kotka.
– Jeszcze raz – mruknął z uśmiechem.
– Nie dam rady – westchnąłem ciężko.- Poza tym, mamy robotę!
– Mhmm...- zamruczał, całując mnie. Z jego twarzy wciąż nie schodził ten zadowolony uśmieszek. Położył dłoń na mojej lewej piersi, przygryzając wargę.- Słyszałem, jak głośno biło ci serce.
– Ah tak?- Oparłem się wygodnie o kanapę, marząc o drzemce.
– Ono też tyka, jak bomba – powiedział w zamyśleniu Twelve.- Bum, bum, bum! Co się stanie z człowiekiem, kiedy ta bomba wybuchnie?
– Nie wiem. Umrze?- Zamknąłem oczy, powoli uspokajając oddech.
– My będziemy robić tak, żeby nikt nie zginął, prawda?- zapytał Twelve, przytulając się do mnie, przyciskając policzek do mojej klatki piersiowej.
– Tak.
– Bum-bum-bum-bum... bum-bum, bum-bum...
– Co ty robisz?
– Zapamiętałem rytm twojego serca!
– Po co ci to?
– … nie wiem – odparł cicho, mocniej się we mnie wtulając.- Może kiedyś się przyda?
Parsknąłem cicho, otaczając go ramionami i całując delikatnie jego ciepłe czoło. W domu nie było przesadnie ciepło, na pewno nie tak, by móc siedzieć zupełnie nago na kanapie, ale wyglądało na to, że mój drogi przyjaciel zasnął.
Rozejrzałem się wokół siebie, szukając w zasięgu ręki czegoś, czym mógłbym nas przykryć. Niestety, na kanapie leżała jedynie moja kurtka, którą pozostawiłem na niej po powrocie z miasta. Wsunąłem więc ostrożnie rękę pod kolana Twelve i, przysunąwszy się najpierw na skraj kanapy, wstałem i udałem się na po schodach na górę, pilnując, by się nie zbudził. W sypialni położyłem go na łóżku i przykryłem kocem. Ubrałem się, zerkając na niego co chwila i już miałem wrócić do salonu, gdzie rozłożyliśmy sprzęt, kiedy jednak coś mnie zatrzymało w progu drzwi.
Bum-bum, bum-bum.
Odwróciłem się powoli, patrząc na śpiącego Twelve. Po chwili wahania podszedłem do łóżka i ułożyłem się na nim ostrożnie, przysuwając bliżej mojego drogiego przyjaciela. Tykanie stało się głośniejsze, ale jednocześnie jakby spokojniejsze. Zamknąłem oczy, uśmiechając się lekko.
Zasnąłem, uśpiony tykaniem bomby.
Opinia edytorki/korektorki xD (widzisz, czasem tu zaglądam, choć nawet o tym nie wiesz)
OdpowiedzUsuńWiem, już za bardzo nią (edytorką/korektorką xD) nie jestem, ale... to chyba jedyny sposób, żeby się z Tobą w jakikolwiek sposób skontaktować... Przyznaję, to nie jest moje ulubione... opowiadanie, napisane przez Ciebie. Ale jeśli mogę wrazić swoją opinię, to... jedyne zdanie, które mi się nie podoba to: "Jego spojrzenie mnie przyciągało, wabiło do wnętrza jego duszy, by tam zamknąć szczelnie i nie wypuszczać, dopóki nie zmieni zdania", jakby czegoś w nim brakowało, choć jest genialne xD Ale... w sumie to zdanie może być dobre, po prostu ja chyba już nie umiem tego ocenić xD wybacz, nie spałam kilka nocy z rzędu, więc wszystko, co napisałam/napiszę może być bez sensu xD
Poza tym, fragment od słów: "Zagryzłem wargę, (...)" jest dwa razy. No, chyba że tak miało być, choć podejrzewam, że nie xD Reszta jest całkiem okay, lubię Twój styl pisania, aczkolwiek mam wrażenie, że momentami ciężko Ci się to pisało, ale może tylko mi się wydaje xD
Bardzo mi przykro, że straciłaś wenę, czy też zapał do tego, co najbardziej kochasz robić... Zawsze opowiadałaś o tym z taką pasją! xD Mama nadzieję, że to tylko chwilowe... zmęczenie (a może już minęło...?) i, że nie ma jakichś poważniejszych przyczyn. Pamiętaj, zawsze możesz ze mną porozmawiać, choć ostatnio robisz to bardzo rzadko, bądź wcale. Ja też się teraz w pewnym sensie od wszystkiego odizolowałam. Siedzę w domu i wciąż coś czytam xD i nic mi się nie chce... Mogę Ci coś polecić? Wiem, wiem, to nie manga, ani anime, ale Schmitta też kiedyś lubiłaś xD a... tematyka jest w sam raz dla Ciebie xD to nie jest długie, więc może kiedyś przeczytasz. W książce "Intrygantki" jest jeden monolog pt. "Knebel", może Ci się spodoba :)
Jeszcze jedno, nie mów mi, że to ja nie piszę, bo właśnie napisałam xD ale... jak mi nie odpowiadasz, to już mi się czasami nie chce...
Co do pierwszego Twojego zdania - nic dziwnego, że nie wiem, skoro nie dajesz mi znać, że przeczytałaś opowiadanie.
UsuńTo zagryzienie wargi rzeczywiście jest powtórzeniem, dlatego dziękuję za wskazanie go.
I tak, raczej Ci się wydaje, to opowiadanie to przedostatnie, które pisałam z przyjemnością. A co do tego, że teraz nie piszę z Tobą, zostawię to bez komentarza, to nie jest miejsce na pisanie takich rzeczy. Jeśli chcesz się wyżalić, zrób to na GG, tam przeczytam tylko ja, a nie także wszystkie inne moje czytelniczki (powinnaś była o tym chyba pomyśleć? :3)
Schmitta lubię nadal, ale nie czytam, teraz muszę się leczyć yaoi, jeśli nadal chcę pisać ^^.
Ostatniego zdania zupełnie nie rozumiem :3
Nie musisz pisać z Anonima.
Pozdrawiam ^^
Boże, kocham ten paring! *^* Kocham Cię za to opowiadanie! <3 Życzę Ci dużo weny i miłego dnia! :*
OdpowiedzUsuńBaaardzo dziękuję, jest mi niezmiernie miło! *3* Jeszcze kiedyś coś z nimi napiszę, bo też ich kocham, hehe ♥
UsuńNie chce mi się ani komentować długo, ani wytykać literówek. Co do tego drugiego - przecież nie mogłam kopiować fragmentow jak czytałam, bo czytałam -.- I jak to przerywać? I w ogóle to są nieważne. Te literówki ->` Opowiadanie ->OOOOOOOOO
OdpowiedzUsuńwyszło mi to porównanie
Ten sarkazm też
Ale powiedzieć, że świetne opowiadanie przecież muszę. Magiczne takie. I chce się przez to obejrzeć anime.
Bardzo podobało mi się gryzienie :3 I całość mi się podobała mimo że nie znam postaci o.o Tylko zastanawia mnie ile oni mają lat O.o
Tak w ogóle to jakieś to takie smutne, bo nie cieszę się teraz na opowiadania, bo wiem że zaraz się skończą... Mam nadzieję, że Cię nie zasmucam. Po prostu będę tęsknić, już teraz tęsknię bo nie piszesz komci
Mimo wszystko mam dobry humor po opowiadanku :3
" Zasnąłem, uśpiony tykaniem bomby." a to? Czasem to potrafisz takie ostatnie zdanie dowalić, że umieram. No WOOOOOOW. OMG, takie piękne *-*
Przesyłam serducha, tęcze, miłość, więcej serduch, buziaki i tulasy
*serducho*
Droga Mirio!
UsuńJeżeli piszesz mi, że w opowiadaniu są jakieś literówki, to jednak fajnie by było, gdybyś mi je wskazała, chociaż mniej więcej ich położenie (bo rozumiem, że nie chce Ci się czytać jeszcze raz, mnie też nie XD).
Odpowiadając na Twoje pytanie - Nine i Twelve mają po 17 lat :3
Spokojnie, nie zasmuciłaś mnie, aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego jak się czujesz. Mnie też nie jest łatwo z myślą, że od 30 maja na moim blogu zrobi się... pusto ;_;
A co do ostatniego zdania w opowiadaniu - motyw bomby nie jest bezcelowy, ale to zrozumiesz, kiedy obejrzysz anime, co Ci gorąco polecam :)
_________________________
A teraz sprawa, którą chciałam poruszyć i o czym wspomniałam pod komentarzem Shiro przy drugim rozdziale "Bezsenności Tokio".
Kochana Mirio! :3 Z całym szacunkiem, ale ostatnimi czasy zaczęłam odnosić wrażenie jakbyś była kimś w rodzaju menadżera na moim blogu ^^" Chodzi mi o to poprawianie błędów czytelniczek. Oczywiście, ja rozumiem, że owe błędy mogą razić Cię w oczy i chcesz także pomóc innym w zasadach ortografii, ale to jest, moim zdaniem, niepotrzebne i niegrzeczne z Twojej strony. Każdy robi błędy z różnych powodów - może być nim nawet pisanie w pośpiechu, choroba, albo nawet niechęć do znaków polskich. Rozumiem, gdyby to były pisma oficjalne, ale nie - to są tylko komentarze, droga Mirio. Innym być może nie przeszkadza to, że ich poprawiasz, może są wręcz z tego powodu wdzięczni, ale kiedy ja wchodzę na mojego bloga i widzę Twoje komentarze pod komentarzami na które nawet JA nie zdążyłam jeszcze odpisać... no, zrozum, słońce, to mnie zdecydowanie razi. Co innego jeśli poprawiasz MNIE - to jest wręcz mój obowiązek, żeby robić jak najmniej błędów, dlatego wskazywanie ich mi jest zdecydowanie na miejscu.
Oczywiście, nie zabraniam Ci dyskutować i plotkować z innymi, masz do tego pełne prawo, ale proszę, poczekaj chociaż, z szacunku do mojej osoby, aż ja odpiszę na komentarz pierwsza, dobrze? Może się mylę, ale to do mnie kierowane są komentarze.
Myślę, że rozumiesz sytuację.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za serducha :)
Aha! P.S.! Dziękuję za wskazanie błędu pod stroną z opowiadaniami MidoTaka :) Już go poprawiłam.
UsuńPrzepraszam, Yuu-chan. Rozumiem o co chodzi. Ale powiem szczerze, że nie zdawałam sobie sprawy, że to niegrzeczne. Jestem jeszcze młoda i głupia ;)
UsuńWięc dobrze, że mi to mówisz, nie musiałaś się nawet tak rozpisywać, bo naprawdę rozumiem i przepraszam za mądrzenie się :)
A błędów popełniam sporo i to wiem, ale nie przeszkadza mi, a wręcz lubię, gdy ktoś mnie poprawia. W końcu trzeba się doskonalić ;)
Tak więc będę już grzeczna.
A przynajmniej się postaram ;)
Dobrze, następnym razem nie będę się kłopotać i napiszę krótko i dosadnie. Starałam się po prostu być miła i wyjaśnić wszystko dokładnie.
UsuńTak, wiem. Jesteś bardzo miła i dziękuję, że tak mi ładnie wszystko wyjaśniłaś, żeby mnie nie obrazić, mimo że ja zachowywałam się źle. Szacun. Mam nadzieję, że mimo wszystko mnie nie nie lubisz, bo ja Cię bardzo lubię *serducho* *tulasy*
UsuńMiria
No myślałam, że nikt nie widzi tego paringu, a jednak! <3
OdpowiedzUsuń"nawet jeśli nieszczególnie miałem ochotę na takie „zabawy”, jakimś niepojętym cudem sprawiał, że szybko zmieniałem zdanie." - To się nazywa prawdziwa miłość, zwłaszcza między nimi :')
Świetne nawiązanie do bomby, idealne!
Ciągle zachwalam, ale naprawdę rzadko oś mi się aż tak podoba :3
Zawsze tak sobie wyobrażałam ich przeszłość, naprawdę!
Biedny Twelve, musieli go kuźwa zabić ;__;
Lecę czytać dalej ~~
kuroko-no-basuke-yaoi.blogspot.com
Tak, tak, tak! Ohh, Yuuki wiesz, że czytanie w myślach jest niemożliwe? Wiesz o tym, prawda? Więc dlaczego piszesz tak, jak ja sobie to dokładnie wyobrażałam, hę?! ^^ Nie mówię, że to źle, bo po prostu to już chyba czwarty parring, kiedy podobną scenę też miałam w głowie i myślałam, że fajnie by było, jakby coś takiego pokazano w anima... SZOK :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanko baaaaardzo, ale to baaaaaaaaaardzo superaśno-extraśno-czadersko-gejowsko-cudneee! :D No miód na moje zmęczone życiem serducho xD
Gratuluję Ci talentu i czekam na świeżą dostawę yaoi <3
Ściskam, cmokam, życzę weny,
Ruu :)
Hihyh!
UsuńZ Kagami Yuuki nie ma rzeczy niemożliwych ( ͡° ͜ʖ ͡°) *tu w tle leci piosenka "Believe" Josha Grobana z bajki "Express Polarny" xDD*
Cieszę się, że się podobało! ^^ Dziękuję bardzo za komentarz ♥
Dopiero teraz się za to zabrałam, bo obejrzałam sobie jeszcze raz Zankyo. Kocham ich. Ten shocik wyszedł ci boski.
OdpowiedzUsuń