Jestem lekarzem.
Jako lekarz mam to do siebie, że niczego nie stwierdzam, nie mając pewnych dowodów. Jeśli mój pacjent ma objawy choroby pasujące do znanych mi opisów, mogę stwierdzić u niego zapalenie, grypę, raka. Jeśli nie jestem pewien, mogę go przebadać, wysłać w objęcia potężnych maszyn, które pomogą mi rozwikłać zagadkę jego ciała, odszukać odpowiedzi, a następnie, o ile nie jest za późno, przedsięwziąć odpowiednie kroki by wyleczyć pacjenta.
Chciałem wyleczyć także ciebie, Seijuurou.
Dzień, w którym zobaczyłem cię we łzach, na zawsze wrył się w moją pamięć. Niczym początkujący rzeźbiarz, śmieszny wręcz amator, wyrzeźbił to wspomnienie z wiecznego kamienia, i choćbym palił go i uderzał nim o najtwardsze skarby tego świata, zniszczyć go nie mogłem.
Był jak powietrze. Ciągle obecny w moim życiu, na każdym kroku, w każdej chwili. Nawet jeśli akurat o nim nie myślałem, jeśli nie zdawałem sobie sprawy z tego, że mi towarzyszy, to i tak w podświadomości ciągle istniał.
Tamtego dnia, trzynaście lat temu, otworzyłeś się przede mną. Powiedziałeś, że skoro już jestem świadkiem chwil twojej słabości, to jest już za późno, nie ma co ukrywać. Ale prawda była taka, że mogłeś mnie okłamać. Mogłeś powiedzieć, że przytłaczają cię obowiązki, charyzmatyczna władza twojego ojca, wyraźnie nakreślona przez niego przyszłość, na którą nie będziesz miał żadnego wpływu. Mogłeś powiedzieć nawet, że po prostu przypomniała ci się twoja matka.
Ale nie zrobiłeś tego.
Ponieważ ty też jesteś człowiekiem, Seijuurou.
I chciałeś w końcu się przed kimś otworzyć.
Trzynaście lat temu, w gimnazjum Teikou, w szatni pierwszego składu drużyny koszykówki, na niebieskiej ławce, z której miejscami odchodziła farba, z twoich ust padły prawdopodobnie najszczersze słowa w twoim życiu. Łzy w twoich oczach, których blask wcale nie był iluzją światła, drżąca warga i zaciśnięte kurczowo dłonie, w które wpatrywałem się uporczywie, słuchając jak opowiadasz mi o tym, który w twoim życiu zyskał większą wartość niż wygrana.
Nie czułem obrzydzenia ani niechęci do twojej osoby, jedynie zaskoczenie faktem, że skierowałeś swoje uczucia na kolegę z drużyny. W dodatku, gdybyś mi tego nie powiedział, zapewne nigdy bym się nie domyślił. Byłeś doskonałym aktorem, w teatrze nieszczęśliwej miłości odegrałeś perfekcyjnie swoją rolę. Zapamiętałeś ją od początku do końca, nie improwizowałeś, pilnowałeś się by każda scena była idealna. Jestem pewien, że po pewnym czasie Kuroko uznał, że po prostu ci przeszło.
Ja sam tak myślałem. Byłem wręcz przekonany, że sobie radzisz, więc nie zadawałem ci pytań typu „jak się trzymasz?”. Ale mimo to, wciąż cię obserwowałem. Każdy twój krok, każdy ruch, każde spojrzenie. Słuchałem każdego twojego słowa, w szczególności tych, które kierowałeś do Kuroko. Próbowałem wychwycić jakieś sygnały, jakieś dowody na to, że w twoim sercu wciąż kotłuje się to, co przez innych nazywane jest „miłością”.
Po prostu chciałem poznać cię bliżej. Dowiedzieć się o tobie czegoś więcej. Zacząłeś mnie interesować, nurtowało mnie twoje jestestwo. Z pełnym egoizmem zapragnąłem być jedyną osobą, która miała prawo do tego, by być tak blisko ciebie.
Rok czasu zajęło mi zrozumienie, że moja chora fascynacja tobą nie jest do końca zwyczajna. Nie spotykaliśmy się często, bardzo się zmieniłeś. Zamknąłeś się w sobie, stałeś się zupełnie innym bytem, byłeś władczy, byłeś absolutny. Nawet jeśli próbowałem dotrzeć jakoś do ciebie, to nic nie skutkowało. Liczyła się dla ciebie tylko władza i zwycięstwo.
Kiedy w pierwszej klasie liceum po raz pierwszy przegrałeś podczas finału Winter Cup, obserwowałem cię z trybun. Wcześniej to ja z tobą przegrałem, nie udało mi się przywrócić tamtego Akashiego, tego, który się przede mną otworzył. Wszystko zmienił Kuroko.
Kuroko Tetsuya i jego nowe światło, Kagami Taiga. Nietypowi partnerzy na boisku, którzy jednego po drugim staczali po kolei zawodników Pokolenia Cudów z ich piedestałów narcyzmu. Każdy z nas przez to przechodził. Ale nie sądziłem, że również ciebie to spotka.
Widziałem, jak powoli wracasz do siebie, gdy zaczęła grozić ci porażka. Ostatecznie powróciłeś już zupełnie, będąc przegranym, zrzuconym z twojego tronu - upadły król, który ponownie okazał słabość – jednak tym razem nie przede mną.
Gdy podałeś Tetsuyi dłoń, odwróciłem się. Nie chciałem na to patrzeć, nie chciałem oglądać tej ckliwej scenki rodem z filmu romantycznego, gdy dwoje kochanków się ze sobą godzi. Czułem wściekłość, zawód i zazdrość. Byłem roztrzęsiony, chciałem zniszczyć coś, albo najlepiej rzucić czymś w Kuroko. Tak, chciałem to zrobić.
Chciałem zastąpić jego miejsce w twoim sercu.
Spotkaliśmy się niecałe pół godziny po twojej przegranej, w opustoszałej łazience Tokyo Metropolitan Gymnasium*. Myłeś twarz, więc na początku mnie nie spostrzegłeś. Dopiero kiedy uniosłeś głowę i spojrzałeś w lustro, zauważyłeś, że stoję przy drzwiach.
Nie rozmawialiśmy długo. Właściwie to wymieniliśmy ledwie kilka zdań. Ale kiedy znów nazwałeś mnie „Midorima”, kiedy spojrzałeś na mnie łagodnym wzrokiem oczu o tym samym kolorze, gdy delikatnie się do mnie uśmiechnąłeś, wiedziałem już, że dla mnie jest za późno.
Zakochałem się w tobie, Seijuurou.
Prawdziwie i nieodwracalnie.
Wiedziałem, że nigdy nie zapomnę smaku twoich ust, gdy wpiłem się w twoje wargi. Byłem zachłanny i niedelikatny, czułem jakbym niemal siłą odbierał ci to, co pragnąłeś przeznaczyć dla kogoś innego, kogo straciłeś już ponad rok wcześniej. Brutalnie wtargnąłem w twoje życie, zająłem moje upragnione miejsce.
Ale nigdy tak naprawdę nie wypełniłem luki w twoim sercu.
Na początku nasz związek był jak każdy inny. Spotykaliśmy się rzadko, bo mieszkaliśmy w innych prefekturach, ale korespondowaliśmy ze sobą. Zwyczajnie, niemal urzędowo, choć mogłem wyczuć w tych wiadomościach subtelną nutę tego, który zawładnął mną bez reszty.
Przez prawie dwa lata ograniczaliśmy się tylko do pocałunków i leżenia obok siebie w łóżku. Nigdy nie wyraziłem chęci posunięcia się o krok dalej. Nie spieszyło nam się z niczym, zwłaszcza tobie, w końcu twoje uczucie nie słabło nawet jeśli miałeś już „chłopaka”.
Oczywiście, wiedziałem o tym. Sam mi powiedziałeś, że nigdy nie będę dla ciebie kimś, kim stał się Kuroko. Rozumiałem to, akceptowałem. W końcu ostatecznie dostałem do, czego chciałem – byłem bliżej ciebie niż ktokolwiek inny.
A przynajmniej tak mi się wydawało.
Lata mijały, staliśmy się prawdziwymi kochankami. Spędzaliśmy razem święta, kupowaliśmy sobie prezenty, opowiadaliśmy sobie o wszystkim, często nocowaliśmy u siebie nawzajem – w moim mieszkaniu wszędzie czułem twoją obecność, czy to w postaci ulubionego kubka w kuchni, czy szczoteczki do zębów w łazience. Uśmiechałem się, gdy po seksie ubierałeś moje koszulki, złościłem, gdy nie mogliśmy się zrozumieć.
Prawie jak zwyczajna para. Tylko że bez ślubu, czy zwykłego pierścionka zaręczynowego, bez wspólnego mieszkania.
Bez odwzajemnionej miłości.
Obaj skończyliśmy studia. Ty miałeś już założoną własną firmę, ja rozpoczynałem praktyki jako początkujący lekarz. Na pierwszy rzut oka układało nam się całkiem dobrze. Ale ja widziałem.
Seijuurou, musisz wiedzieć, że każda maska, którą przywdziewałeś, miała jedną, drobną wadę – choć zakrywała twoją twarz, nie była w stanie ukryć także oczu. Lata spędzone przy twoim boku, lata obserwowania cię i uczenia się, zapamiętywania schematów i nawyków, które cię charakteryzowały, uczuliły mnie na nawet najdrobniejszą zmianę, niewielką odskocznię, każdy maleńki błąd i niezgodność.
Zastanawiam się, co byś zrobił, gdybyś się o tym dowiedział? Gdybyś miał świadomość, że potrafię czytać z ciebie jak z otwartej księgi, gdybyś wiedział, że nauczyłem się wręcz przewidywać twoje postępowania.
Może i nigdy nie potrafiłem wygrać z tobą w shougi, czy w jakąkolwiek inną grę, ale w rozpoznawaniu ciebie nie miałem sobie równych. Nawet ty sam nie mógłbyś się ze mną mierzyć.
Być może brzmi to tak, jakbym był zadufany w sobie, zbyt pewny siebie. Ale taka jest prawda, Seijuurou. Znam cię doskonale, znam cię lepiej niż ty sam. Możesz oszukiwać siebie samego, kłamać swojemu odbiciu w lustrze, udawać, że to, co trzynaście lat temu pojawiło się w twoim sercu, nie ma już nad tobą władzy.
Ale ja wiem, że to nigdy nie zniknie. Nigdy nie spalisz zdjęcia twojego i Kuroko, które trzymasz w ulubionej powieści, nigdy nie pozbędziesz się zakładki, którą trzynaście lat temu dostałeś od niego w prezencie, a którą pieszczotliwym gestem zaznaczasz strony w książce, którą akurat czytasz.
I nigdy nie wyrzucisz tego głupiego patyczka po lodzie, który trzymasz w niewielkim ozdobnym pudełku po matce, w drugiej szufladzie twojego biurka, ukrytym pod pamiątkowym magazynem, w którym napisano reportaż o Pokoleniu Cudów.
Nie masz pojęcia o tym, jak wiele o tobie wiem, jak wiele ci zawdzięczam i jak wiele do ciebie czuję. Nie mogę cię za to winić, w końcu sam nigdy nie zebrałem się na odwagę, by wyznać ci jak bardzo cię kocham.
Chociaż wydaje mi się, że to nie jest kwestia odwagi, raczej... rozsądku. Kuroko nigdy nie zniknie z twojego życia, nieważne czy minie kolejne trzynaście lat, trzydzieści, czy pięćdziesiąt. To nie mnie pragniesz witać każdego ranka, spędzać ze mną noce, to nie mnie chcesz oddać wszystko co posiadasz, to nie o mnie będziesz myślał w każdej wolnej chwili, to nie mnie będziesz żegnał jako ostatniego na łożu śmierci. I choćbym podarował ci tysiąc gwiazd z nieba, albo i więcej, choćbym do ostatnich dni mojego życia trwał przy twoim boku, to i tak nie odwzajemnisz moich uczuć.
Dlatego postanowiłem się z tobą rozstać. Związałem się ze znajomą lekarką, miłą i łagodną kobietą, starszą ode mnie o kilka lat. Planujemy założyć rodzinę, kupić dom i wieść spokojne, ułożone życie, zestarzeć się przy swoim boku, doczekać wnuków i umrzeć ze świadomością, że przeżyliśmy nasze życia najlepiej, jak potrafiliśmy.
Każdy ma prawo do szczęścia, Seijuurou. I chociaż wiem, że sam nigdy nie będę szczęśliwy, nie mogąc zająć upragnionego miejsca przy twoim boku, to mogę zrobić dla ciebie chociaż tyle. Mając nadzieję, że pewnego dnia pojawi się w twoim życiu ktoś, kto naprawdę cię uszczęśliwi, dla którego miejsce przy twoim boku jest naprawdę przeznaczone.
Będę się o to modlił, Seijuurou.
*Tokyo Metropolitan Gymnasium – postanowiłam zachować oryginalną nazwę.
*stawia piedestalik, wróci*
OdpowiedzUsuńłoh... *oddychaj, Eio, oddychaj*
UsuńJa naprawdę, NAPRAWDĘ, lubię ten parking. No, na pewno bardziej niżeli akakuro/kuroaka, chociaż Midorin bywa miejscami nudnawy. Ale to urok postaci.
Seeeeeeeeeeeiiiiiiii ~~ dlaczego ty jesteś taki uroczy, dlaczego tak słodko sentymentalny?!?!?! PUDEŁKO PO MATCE, PAMIĄTKOWE CZASOPISMO!!!!!!!
To takie... wzruszające...
Szkoda mi Midorina. Braciszek wystawił go dla jakiegoś tam Kuroko. To przecież tak się nie robi!!! =,= Shin zasługuje na to miejsce u boku Akasza a nie błękitne stworzenie...bruh
Jakie to dołujące... płaczem ;_;
...To przykre, bo to co tutaj opisałaś, Yuu-chan, te wszystkie uczucia Midorimy do Akashiego, który kocha kogoś innego, mogą równie dobrze odnosić się do mnie.
OdpowiedzUsuńNie potrafię nawet tego skomentować ><
Idem płakać.
Mam mieszane uczucia co do tego... z jednej strony się cieszę bo : "HAHAHA AkaKuro OverPower bitches!"... ale z drugiej strony szkoda Midosia :c.
OdpowiedzUsuńTo jest taki trójkącik miłosny ale w jedną stronę : Midoś>Akasz>Kurokeł
Jak można tak ładnie i dobrze wyrażać emocje? Yuuki, to jest genialne :)
" Ale ja wiem, że to nigdy nie zniknie. Nigdy nie spalisz zdjęcia twojego i Kuroko, które trzymasz w ulubionej powieści, nigdy nie pozbędziesz się zakładki, którą trzynaście lat temu dostałeś od niego w prezencie, a którą pieszczotliwym gestem zaznaczasz strony w książce, którą akurat czytasz.
I nigdy nie wyrzucisz tego głupiego patyczka po lodzie, który trzymasz w niewielkim ozdobnym pudełku po matce, w drugiej szufladzie twojego biurka, ukrytym pod pamiątkowym magazynem, w którym napisano reportaż o Pokoleniu Cudów. " - Ahh... te sentymenty,na początku tekstu był Midorima-Stalker a teraz Akashi-Yandere (nic do tego nie mam po prostu ciekawe przedstawienie ^^).
Powtarzam po raz kolejny że to jest cudne, mimo wszystko ja mam serce z kamienia i nie tak łatwo mnie wzruszyć, to poczułam smutek jak czytałam.
Życzę weny i pozdrawiam was wszystkich! (PS: Ten GIF naprawdę przyciąga *^*)
~Pocky
*smyr, smyr*
OdpowiedzUsuńOoooo matko, zapowiada się poważny komentarz~!
UsuńTego właśnie mi brakowało. To jest właśnie takie opowiadanie, na jakie w głębi serca czekałam. Uwielbiam takie opowiadania, szczególnie Twojego autorstwa. Te wszystkie opisy uczuć, epitety, metafory- we wspaniały sposób opisałaś wszystkie uczucia, które kłębiły się w Midorimie. To było genialne, nieziemskie, czułam się tak, jakbym była na zupełnie innej planecie, zatraciłam się w tych wszystkich pięknych słowach i uczuciach jakie przelałaś na to opowiadanie.
Z jednej strony było to przykre, prawdziwe, a z drugiej delikatne, sentymentalne, niczym lekki powiew wiatru. Niestety chyba nie posiadam takich zdolności jak Ty i nie jestem w stanie opisać moich uczuć.
Już wcześniej, czytając inne Twoje opowiadana tego typu, dotarły do mnie Twoje zdolności. I to nie tak, że przesadzam- mówię całkowicie szczerze. Odbieram wrażenie, że odrobinę marnujesz się pisząc tylko opowiadania fanfiction. Osobiście przeczytałabym Twoją książkę bez względu na jej tematykę, bo już od kiedy czytam Twojego bloga wiem, że pairing, czy też typ opowiadania, nie mają znaczenia, bo tak czy siak wyjdzie Ci dobrze. Jak dla mnie jest to niesamowicie pozytywna cecha u autora- bez względu na to, co napiszesz i tak czytelnicy będą wniebowzięci. (Btw, Huhu, Maryline potrafi pisać z sensem i z powagą, cóż to za nowina, eureka, cały świat się raduje)
Oczekuję więcej takich opowiadań, jednak z naciskiem na "co za dużo to niezdrowo" :)
Pozdrawiam ciepło, życzę dużo weny i czasu na pisanie, oraz wszyscy czekamy aż wrócisz (to nie tak, że posty pisane przez Akashiego lub Tetsu mi przeszkadzają, błagam, Akashi-kun, proszę, schowaj te nożyczki! *przerażona mina*)
Do zobaczenia pod następnym postem/opowiadaniem :*
Kochana Maryline!
UsuńNie masz pojęcia jak bardzo cieszą mnie Twoje komentarze ;_; Nie wiem, czy tu zajrzysz, ale wiedz, że niesamowicie mnie podbudowujesz! Nie dość, że tak szczerze oceniasz moje opowiadania i wyrażasz swoją opinię, to na dodatek JA - tak, JA, JA WE WŁASNEJ OSOBIE - zmotywowałam Cię do pisania!
Ze zniecierpliwieniem czekam na linka do Twojego bloga! Z chęcią poczytam (bosz, czemu czuję się jak mama?! XD).
Jest mi niezmiernie miło, że odebrałaś to opowiadanie w taki sposób, w jaki chciałam aby został odebrany! Po prostu siedziałam na tyłku i czytałam Twój komentarz z szerokim uśmiechem!
Jeśli chodzi o moją własną twórczość - także piszę, nie wiem, czy wiedziałaś o tym, że mam trzeciego bloga? xD Co prawda nie wrzucam tam wiele, ale znajdziesz na nim wszystko to, co powstało w mojej wyobraźni w oparciu na własnych bohaterach! Główne opowiadanie to "Błękit nieba", jak coś xD Takie spokojne, zwyczajne. No, na razie wszystko mam tam zawieszone, ale... no xD
Poza tym Wydawnictwo Kotori ogłosiło "nabór" opowiadania do czwartego tomu "Opowiadań Kotori", więc również będę coś szykować! To będzie mój pierwszy krok w stronę bycia pisarką! *-*
Podsyłam linka do bloga z moją twórczością:
~ http://kaprys-wyobrazni.blogspot.com/
:( Spodziewałam się dzikich seksów, a tu uczucia...
OdpowiedzUsuńSerio? Co jest, Akaszu?
ale bardzo ładny tekst, temu nie można zaprzeczyć
... że co, przepraszam?
UsuńSpodziewałaś się dzikich seksów mając na uwadze, że "Pierwsza gwiazda" to opowiadanie zdecydowanie ŁAGODNE? W szoku jestem, no ale nieważne. Nie zawsze trafię w gust czytelnika.
Ettou... Przyzwyczaiłaś mnie do innych relacji Midorima-Akashi...
UsuńAle gust... Hm... Trafiło w mój gust, podobało mi się.
Tylko byłam równie zszokowana tym, że nie było seksu, jak ty tym, że mógłby być xD
Yuukiś czy ty jesteś adminem na stronie ,Kagami Taiga,? :D
UsuńNie xD
UsuńJestem adminką na stronie "Kagami Yuuki" i "This is Japanese Lunch Time Rush" xD
Oh, myślałam że tak, bo jest tam adminka yuuki XD
UsuńNajpierw błędy:
OdpowiedzUsuń1) 'z której w miejscach odchodziła farba'
'Miejscami', nie 'w miejscach'.
2) 'Zamknąłeś się w sobie, stałeś się zupełnie innym bytem, byłeś władczy, byłeś absolutum.'
'Absolutum' po łacinie nie znaczy wcale 'absolutny', lecz (między innymi) 'doskonały', 'nieograniczony'. Może to też być czasownik. Na Twoim miejscu zmieniłabym na zwykłe 'byłeś absolutny'.
3) 'będąc przegranym, zrzuconym z twojego tronu, upadły król'
'upadłym królem', w końcu odnosi się do słowa 'będąc' – kim? czym?
Ok, z błędów to tyle, teraz czas na część właściwą.
Ty wiesz, że ja lubię MidoAka. No naprawdę lubię, serio, uwielbiam ten parking, to jeden z moich ulubionych. ALE mimo że naprawdę za nim przepadam, to jednak mając świadomość, że to jest spin-off do Drugiej Gwiazdy, byłam przekonana, że shot mi się nie spodoba. Serio, wyszłam z takim nastawieniem i proszę nie wiń mnie za to, bo po prostu dla mnie świadomość, że Akasz będzie potem z Tetsu sprawiała, że no zwyczajnie nie mogłabym polubić tego shota, nie jeśli mówimy o klasycznym wymiarze. Ale to co Ty mi tu zrobiłaś...
GŁUPIA CIPO! NIENAWIDZĘ CIĘ, KURWA!
Spodziewałam się dzikich seksóf, naprawdę spodziewałam się shota yaoi, a nie shounen-ai. A Ty mi, kurwa, z takim czymś wyjechałaś.... *idzie tłuc głową w ścianę*
'Niczym początkujący rzeźbiarz, śmieszny wręcz amator, wyrzeźbił to wspomnienie z wiecznego kamienia, i choćbym palił go i uderzał nim o najtwardsze skarby tego świata, zniszczyć go nie mogłem.'
NOSZ KURWA NO. JAK MOŻNA NAPISAĆ COŚ TAK JEBANIE PIĘKNEGO?! JAK, KURWA, SIĘ PYTAM?! IDŹ, UTOP SIĘ, ZGIŃ, PRZEPADNIJ, ZJEDŹ MI Z OCZU, YUUKI.
'Byłeś doskonałym aktorem, w teatrze nieszczęśliwej miłości odegrałeś perfekcyjnie swoją rolę. Zapamiętałeś ją od początku do końca, nie improwizowałeś, pilnowałeś się by każda scena była idealna. Jestem pewien, że po pewnym czasie Kuroko uznał, że po prostu ci przeszło.'
Akasz, ty idealny aktorze... kurwa, ja widzę te twoje uczucia, ja czuję je całą sobą, kurwa, kurwa, kurwa! Yuuki.... niszczysz mnie tym shotem, kurwa mać.
'Nigdy nie spalisz zdjęcia twojego i Kuroko, które trzymasz w ulubionej powieści, nigdy nie pozbędziesz się zakładki, którą trzynaście lat temu dostałeś od niego w prezencie, a którą pieszczotliwym gestem zaznaczasz strony w książce, którą akurat czytasz.
I nigdy nie wyrzucisz tego głupiego patyczka po lodzie, który trzymasz w niewielkim ozdobnym pudełku po matce, w drugiej szufladzie twojego biurka, ukrytym pod pamiątkowym magazynem, w którym napisano reportaż o Pokoleniu Cudów.'
NO NIE, NO, KURWA, NIE. JA MAM DOŚĆ, JA SIĘ TAM NIE BAWIĘ.
*ryczy*
No dobra, nie ryczę, bo jestem zimną suką, ale gdybym nie była, to na sto procent wyłabym teraz w kącie. No bo kurwa tyle uczuć... tyle bólu... ja pierdolę #elokwencjalvlhard
'To nie mnie pragniesz witać każdego ranka, spędzać ze mną noce, to nie mnie chcesz oddać wszystko co posiadasz, to nie o mnie będziesz myślał w każdej wolnej chwili, to nie mnie będziesz żegnał jako ostatniego na łożu śmierci. I choćbym podarował ci tysiąc gwiazd z nieba, albo i więcej, choćbym do ostatnich dni mojego życia trwał przy twoim boku, to i tak nie odwzajemnisz moich uczuć.'
UsuńTAK, WBIJ TEN JEBANY NÓŻ JESZCZE GŁĘBIEJ, POKRĘĆ NIM KURWA, ROZERWIJ MNIE NA PÓŁ, ZŁAM MI SERCE I ZAŚMIEJ SIĘ PROSTO W TWARZ. W KOŃCU TO KOCHAM, NIE? A TY BĘDZIESZ WYKORZYSTYWAĆ TE MOJE MASOCHISTYCZNE ZAPĘDY DO KOŃCA ŻYCIA, PRAWDA?
A idź mi....
Yuuki, ja nie wierzę, że to powiem, ale... Tysiąc Gwiazd podoba mi się bardziej niż Pierwsza czy Druga Gwiazda. Po przeczytaniu tego shota stwierdzam, że bez niego two-shot AkaKuro nie miałby tej głębi, którą nadało mu to opowiadanie.
Bo wiesz, ja nie widzę w tym spin-offie jedynie MidoAka, widzę w nim również (a może przede wszystkim) AkaKuro. To trochę tak jak z moją Impalą, jakbym czytała o relacjach Akasza i Tetsu z punktu widzenia Midorina. Z tym, że Midorin nie jest jak Sam, nie jest biernym, niezaangażowanym obserwatorem, jest częścią tego ciągu, tej spirali uczuć, bólu, zniszczonych marzeń i niespełnionej miłości. I to jest kurwa niesamowicie piękne. Sposób, w jaki przedstawiałaś jego uczucia, ten ból, tą niemoc, to było tak niesamowicie piękne, że aż brak mi słów. Niespełniona miłość jest najpiękniejsza na świecie, najczystsza, ponieważ pozwala zobaczyć najwięcej. I Ty to niesamowicie dobrze pokazałaś. To jak Midorin zrezygnował, bo NIE CHCIAŁ CIERPIEĆ, jednocześnie pragnąc szczęścia Akasza, choć przecież wiedział, że nawet jeśli odejdzie, to o nim nie zapomni... To było niezwykle trudne, musiało być i podziwiam go. Ale wiesz, chcę wierzyć, że jakaś mała cząstka Midorina wierzyła, że być może uda mu się pokochać nową żonę. Nie za rok, nie za dwa, ale może za kilka(naście) lat? Może coś do niej poczuje, może stanie się szczęśliwy? Z dziećmi, za które będzie musiał być odpowiedzialny? I wtedy już bez bólu spojrzy na Akasza i Tetsu razem, uśmiechnie się szczerze i powie im: 'gratulacje'? Chcę w to wierzyć, naprawdę chcę w to kurwa wierzyć.
Twoje przedstawienie w tym shocie Akasza było również niesamowite, pokazałaś go tak ludzko, tak realnie... Potem dodałaś do tego zmiany, pokazałaś jego dwie jaźnie, a potem znowu go uwolniłaś. Ale nie od bólu. Oczami Midorina widziałam, jak Akasz cierpiał, jak żył w tym nieszczęśliwym uczuciu, myśląc, że dobrze ukrywa swoje emocje. Ale nie ukrywał, Midorin to widział i widziałam to ja. Te wszystkie gest, rzeczy przypominające mu o Tetsu.... kurwa, jak czytałam te fragmenty, naprawdę chciałam zalać się łzami i żałowałam, że mam serca z kamienia.
Ten spin-off jest ukoronowaniem dla Gwiazdy. Dzięki niemu Gwiazda stała się czymś niepowtarzalnym i cudownym, zawarłaś w tym shocie wszystko to, co w Gwieździe pozostawiałaś nam jedynie do domysłów. Tam mogliśmy zastanawiać się, czy Akasz cierpiał, jak dokładnie wyglądało jego życie, tu nam o tym mówisz. I to w taki sposób...
Nienawidzę Cię i kocham, Yuuki. Wygrałaś moje serce tym spin-offem, z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest to jeden z najlepszych Twoich tekstów, jakie do tej pory czytałam.
Jestem nim naprawdę urzeczona, a raczej powalona na kolana.
Oookay, błędy poprawione ( to z tym upadłym królem zostawiłam, tylko dodałam myślnik, bo chcę zostawić takie brzmienie ). Jak zawsze dziękuję za ich przytoczenie xDD
UsuńNigdy nie sądziłam, że będę się cieszyć z tego, że ktoś mnie nienawidzi XDDD Ale Twoja nienawiść jest tak piękna, że w sumie nie potrafię jej nie lubić, czy coś xDD
*topi się* *ginie* *przepada* Z oczu ci nie zejdę, przykro mi XD Bo to by oznaczało, że nie będziesz czytać moich opków :c (czytając je widzisz część mnie, więc wiesz xD).
A co do tego noża to wiesz... :c Jakoś trzeba wzbudzić w ludziach emocje, w Tobie też xDDD Cieszę się,że ten shot tak Ci się spodobał, nie mam nawet nic przeciwko, że lubisz go bardziej niż Pierwszą/Drugą Gwiazdę xDDD ♥
No i generalnie to super, że zauważyłaś, iż w tym opku zawarłam swoiste "wytłumaczenie" aspektów, które nie poruszyłam w two-shocie AkaKuro :3 Jak zawsze mogę na ciebie liczyć, ty zawsze doszukasz się głębi w moich opkach, nawet w tych, w których jej nie ma XDDDD
JESTEM DUMNA Z SIEBIE, ŻE GDYBYŚ NIE BYŁA ZIMNĄ SUKĄ, TO BYŚ PŁAKAŁA. O ja pierdykam, jeden z najpiękniejszych, najlepszych i w ogóle naj naj komplement od CLD.
*podrzuca twoim sercem jak piłką [w końcu je wygrała]* Hmm... i co ja mam z nim zrobić? Dobra, na razie schowam w bezpiecznym miejscu, żeby nikt nie dziabnął *chowa do pudełka Akashiego, obok patyczka po lodzie*...*zerka niepewnie, bo to chyba nie jest "bezpieczne miejsce"*. A co tam. Co będzie to będzie, najwyżej wytniesz sobie z jakichś zwłok nowe xD
WIĘCEJ TAKICH MIŁYCH KOMENTARZY.
WENO, PRZYBYWAJ.
Dumna z siebie,
Yuuki.
Powinno pisać MidoAka A jest MidoTaka w nowościach chyba :)
OdpowiedzUsuńA tak, rzeczywiście, dziękuję za wskazanie błędu! ^^
Usuńnie ma sprawy ;)
UsuńAyayayay! >~<
OdpowiedzUsuńJakie to było wzruszające i takie piękne, gratuluję Yuu ❤
Nie umiem pisać długich komentarzy (to już chyba każdy wie)
Tak czy siak prawie się pobeczałam, tak pięknie opisałaś relacje Midorimy i Akashiego, kocham cię za to :<