Szczerze
mówiąc, nigdy więcej nie chciałem go widzieć. Starałem się zapomnieć o tym, że
w ogóle go poznałem, zapomnieć o wszystkich chwilach mojego życia, które go
dotyczyły. I prawie mi się udało.
Ale wszystko wróciło pewnego zimowego
wieczora, kiedy, przechadzając się po centrum handlowym i szukając prezentu dla
mojej dziewczyny, zobaczyłem go przy wystawie sklepowej.
Nic się nie zmienił. Te same brązowe
spiczaste włosy, może odrobinę dłuższe, niż kiedy widzieliśmy się po raz ostatni,
tego samego koloru oczy, ciepłe spojrzenie i uśmiech nie schodzący z pociągłej
twarzy. Wciąż przypominał licealistę, prawie w ogóle się nie postarzał, ale
właściwie czego mogłem się spodziewać, skoro minęło nie więcej niż dziesięć
lat?
Przez długą chwilę obserwowałem go z
daleka, jak pochyla się nad wystawą i czemuś się przygląda. Jego postura
również się nie zmieniła: wciąż był muskularnym, rosłym mężczyzną, puchowa
kurtka jeszcze bardziej to uwydatniała.
Odwróciłem wzrok, kiedy się
wyprostował. Spojrzałem na szyld sklepu, obok którego stałem, jednak nawet go
nie odczytałem. Odczekawszy moment, znów powróciłem spojrzeniem w tamto
miejsce, gdzie stał Kiyoshi Teppei.
Rozmawiał przez telefon. Widziałem,
jak porusza ustami, uśmiecha się szeroko, a uśmiech ten sięgał ciepłych,
brązowych oczu. Patrzył na wystawę, przytupywał nogą w nieznanym mi rytmie.
Wyglądał na szczęśliwego.
Postanowiłem wykorzystać okazję i
minąć go, nim mnie zauważy. Wątpiłem, by w ogóle miał ochotę mnie zagadywać,
ale właściwie po tym facecie wszystkiego można się było spodziewać. Jeśli
szybko go minę, uniknę konfrontacji z nim, nie będę musiał rozmawiać na tematy,
których...
-
Ah, Hanamiya!
Niech to szlak.
-
Oh, rany, jak ja cię dawno nie widziałem! To ty, prawda?-
zaśmiał się radośnie, chowając telefon do kieszeni i podchodząc do mnie z tym
swoim szerokim uśmiechem na twarzy.- Niesamowite, nic się nie zmieniłeś!
-
Kiyoshi – mruknąłem, marszcząc gniewnie brwi.- Spieszę się.
-
Ah? Serio? Jaka szkoda...- Jego twarz natychmiast przybrała
bolesny wyraz. Tak bardzo mnie to wkurzało...- Miałem nadzieję, że uda nam się
trochę porozmawiać, w końcu nie widzieliśmy się...zaraz, ile to już minęło?
Prawie dziesięć lat! Naprawdę, niesamowite!- Podrapał się po głowie, śmiejąc
się.- Jestem ciekaw, co u ciebie słychać, więc może dasz mi swój numer? Fajnie
byłoby się spotkać w jakiś dzień!
-
Nie widzę powodu, dla którego miałbym to robić. Nie jesteśmy
przyjaciółmi – warknąłem nieprzyjemnie.
-
Nie bądź taki, Hanamiya – westchnął z uśmiechem Kiyoshi.-
Zażegnajmy już ten spór, przecież historia pozostaje historią. Żyje się dniem
dzisiejszym, a jestem pewien, że sporo się u ciebie działo przez ten czas,
kiedy się nie widzieliśmy! Chyba warto poprawić nasze stosunki, co?
-
Na jakiej podstawie tak uważasz?- zapytałem.
Kiyoshi otworzył usta, by odpowiedzieć, ale najwyraźniej zrezygnował.
Zamknął je i
uśmiechnął się
do mnie łagodnie. Dobrze wiedziałem, o czym teraz myśli. Uniosłem dłoń,
dotykając nią szalika – odruchowo chciałem zakryć nim rumieńce, które wstąpiły
na moje policzki.
-
Nie mam czasu – mruknąłem.- Jeśli spotkasz mnie ponownie,
wtedy ci go dam.
-
Oh...no dobrze.- Teppei skinął głową.- W takim razie do
zobaczenia!
Odszedłem od niego szybkim krokiem, nie odpowiadając. Zupełnie, jakby
spodziewał się,
że wpadniemy na
siebie nazajutrz...
Powiedziałem mu, że się spieszę, ale prawdę mówiąc, nie mogłem jeszcze
opuścić
centrum. Nadal
nie znalazłem prezentu dla Yuiko, a ponieważ Wigilia już jutro, musiałem go
kupić jeszcze dziś.
Rozejrzałem się ponuro po wystawach. Łańcuszki, bransoletki,
kolczyki...wszystkiego
miała od
cholery. Pluszaki...nie, jesteśmy zbyt dorośli na zabawki. Nie miałem pojęcia,
co dla niej wybrać, nie interesowała się niczym szczególnym, a praktyczne
prezenty, jak na przykład komplet garnków, dumnie stojący na wystawie jednego
ze sklepów, wydawał mi się śmieszny.
-
Znów na ciebie wpadłem! To co, dasz mi swój numer?
Westchnąłem ciężko i odwróciłem się ze złą miną, mierząc Kiyoshiego od
stóp do głów.
-
Śledzisz mnie?- warknąłem.
-
Po prostu szedłem w tę samą stronę – odparł, drapiąc się po
głowie.- Szukasz prezentu dla kogoś?
-
Dla narzeczonej – skłamałem.
-
Oh...- Teppei pokiwał głową, rozglądając się.- Może jakieś
świecidełka?
-
Ma stanowczo za dużo biżuterii – mruknąłem, poprawiając swój
szalik.- Poza tym, kto prosił cię...
-
Oh, a co powiesz na perfumy?- Kiyoshi spojrzał na mnie,
ożywiony.- Ostatnio otwarli tutaj niedrogą perfumerię, mają naprawdę szeroki
asortyment! Sam niedawno tam kupowałem, może chcesz tam zajrzeć?
-
...pomoc – dokończyłem z westchnieniem.- Dobra, prowadź. Chcę
już wracać do domu.
-
Zgaduję, że nie mieszkasz z rodzicami?- zagadnął wesoło
Kiyoshi, prowadząc mnie szerokim korytarzem.
-
Nie, mam własne mieszkanie – mruknąłem.
-
Mieszkasz z ukochaną, czy jeszcze nie?
-
A co za różnica?
-
Tak tylko pytam. Ja również już się usamodzielniłem, ale
często zaglądam do dziadków.
-
Jak się trzymają?- zapytałem odruchowo.
-
Całkiem dobrze – odparł, uśmiechając się do mnie.- Babcia
ostatnio chorowała, ale tak poza tym, to są energiczni jak zawsze. Oh, to
tutaj!
Nie trudno było się domyślić, że jesteśmy na miejscu – już kilka metrów
od sklepu czuć
było
niesamowicie intensywny zapach, którego nie dało się określić: mieszanka
tysięcy damskich i męskich perfum.
-
Jeśli pozwolisz, chciałbym ci zaproponować jeden ładny perfum.
Myślę, że twojej dziewczynie się spodoba!
-
Cokolwiek – mruknąłem, wywracając oczami.- Ona i tak cieszy
się ze wszystkiego, co dostaje.
-
Ah, to musi być niesamowicie miła dziewczyna.- Kiyoshi
podszedł do półek z damskimi perfumami i zaczął wodzić po niej wzrokiem. Również
to robiłem, rozglądając się za czymś rzucającym się w oczy.- Jak ma na imię?
-
Yuiko...
-
Oh, jak ładnie!- Spojrzał na mnie z uśmiechem.- Długo
jesteście razem?
-
Trochę.- Wzruszyłem ramionami. Yuiko była tylko „tymczasową”
dziewczyną, a nie narzeczoną. Jednak wolałem mu skłamać, choć sam nie widziałem
powodu, dla którego to zrobiłem.- Trzy lata.- Czyli ponad dwa więcej, niż w
rzeczywistości.
-
No, no, całkiem sporo – powiedział Teppei.- Oh, tutaj jest!-
Sięgnął po błękitną, zdobioną buteleczkę i podał mi ją.
-
W porządku, daj kartonik. Od razu kupię.
-
Eh? Nie zobaczysz, jak pachnie?- zdziwił się Teppei.- Wiesz,
mimo wszystko nie znam gustu Yuiko, nie wiem, czy jej się spodoba...
-
Jak mówiłem, wszystko jej się spodoba.- Sam zabrałem z półki
odpowiednie pudełko i wyciągnąłem z kieszeni portfel.
-
Skoro tak mówisz...- mruknął Kiyoshi, spoglądając na mnie z
niepewnością.
Podszedłem do kasy i poczekałem, aż kasjerka nabije towar. Uśmiechała się
do mnie
sympatycznie,
lekko zarumieniona. Zmarszczyłem brwi, jej twarz kogoś mi przypominała, jednak
dopiero kiedy podała mi siateczkę z zakupem i wydała resztę, spostrzegłem na
jej palcu charakterystyczny pierścionek z koniczynką. Kupiłem kiedyś dokładnie
taki sam jednej z moich byłych dziewczyn, żeby łatwiej zaciągnąć ją do łóżka.
Kiedy wyszliśmy ze sklepu, Teppei zerkał to na nią, to na mnie.
Wiedziałem, że chce o
nią zapytać, bo
zauważył jej idiotyczne spojrzenie, smutne, pełne żalu i chorej tęsknoty za
facetem, który był z nią tylko po to, by kilka razy ją przelecieć.
Kobiety są takie głupie.
-
Sypiałem z nią – odpowiedziałem na jego niezadane pytanie.-
Myślała, że to coś poważnego, bo byłem jej pierwszym.
Kiyoshi nie odpowiedział, odwrócił wzrok na drugą stronę, przyglądając
się wystawom.
Zacisnąłem dłoń
na siateczce, którą niosłem. Spodziewałem się takiej reakcji, właściwie to
nawet miałem na taką nadzieję.
Więc dlaczego tak bardzo mnie zirytowała, dlaczego poczułem do siebie
obrzydzenie?
-
Dlaczego za mną idziesz?- warknąłem.- Wracaj do siebie.
-
Właśnie to robię – odparł Teppei.- Widzisz? Przed nami jest
wyjście...
-
Dobra, widzę!- burknąłem, czując na twarzy nieprzyjemne
rumieńce. Przyspieszyłem kroku, by go wyminąć, ale nie pozwolił mi na to. Wciąż
się ze mną równał, w ogóle nie stanowiło to dla niego problemu – w końcu był
wyższy ode mnie, miał dłuższe nogi, a co za tym idzie, stawiał większe kroki.
Wyszliśmy na zewnątrz. Odetchnąłem głęboko mroźnym powietrzem i rzuciłem
Kiyoshiemu
szybkie spojrzenie. Wpatrywał się we mnie uważnie, już bez uśmiechu, ale ze
spokojem i czymś, czego nie mogłem dokładnie określić. Tak jakby łączył złość
ze swoją zwyczajową łagodnością.
-
Wesołych świąt – rzuciłem na pożegnanie, po czym ruszyłem w
swoją stronę.
-
Makoto.
Zatrzymałem się, ale nie odwróciłem. Lepiej, żeby nie widział teraz
wyrazu mojej twarzy.
-
Obiecałeś mi swój numer.
-
Niczego nie obiecałem – warknąłem.- Poza tym, wpadliśmy na
siebie tylko dzisiaj. Liczę to jako jeden raz.
-
Mogę do ciebie wpaść?
-
Nie. Po co?
-
To może wpadniesz do mnie?
-
Po co?
-
Porozmawiamy...- Wiedziałem, że podszedł bliżej, stał za moimi
plecami.- Powspominamy stare czasy. Naprawdę dawno się nie widzieliśmy.
-
Następnym razem.
-
To samo powiedziałeś ostatnio – mruknął Teppei.- A potem
zniknąłeś na dziesięć lat. Chyba nie sądzisz, że znów ci na to pozwolę?
-
Grozisz mi?- Spojrzałem na niego gniewnie.
-
Nigdy bym tego nie zrobił.- Uśmiechnął się do mnie
delikatnie.- Czas nie zawsze zabija uczucia. Wciąż cię kocham, Makoto.
-
Tak bardzo, że mówisz mi to na środku ulicy?
-
Tak.
-
Jesteś idiotą.
-
Owszem – roześmiał się.- Ale czy to nie jest najlepszy dowód
na to, że jestem zakochany?
-
Nie, to tylko dowód na to, że jesteś idiotą – mruknąłem,
ruszając znów przed siebie.
Wiedziałem, że idzie za mną. Wiedziałem też, że wszelkie odmowy jego
wizyty w moim
mieszkaniu na
nic się zdadzą. Nie rozumiałem, dlaczego to robi, nie rozumiałem jego uczuć,
jego toku myślenia, jego postępowania.
Nie rozumiałem, co on we mnie widzi...
-
Może weźmiemy coś na wynos?- zapytał, kiedy mijaliśmy jedną z
ulicznych knajp.
-
Yuiko przygotowała dla mnie kolacje – powiedziałem.- Ale jeśli
jesteś głodny, możesz wziąć coś dla siebie.
-
Ah, nie trzeba – odparł z uśmiechem.- Tak tylko
zaproponowałem. Więc mieszkacie razem?
-
Od trzech miesięcy.- Stanąłem przed pasami, czekając na
zielone światło. Nad nami ciemne niebo zaczęło wypuszczać ze swych objęć
maleńkie płatki śniegu.
Przeszliśmy na drugą stronę ulicy i stanęliśmy na przystanku. Wyjąłem z
kieszeni paczkę
papierosów i
zapaliłem jednego. Zaciągnąłem się mocno, rozkoszując się smakiem dymu w
ustach.
-
Palisz?- Kiyoshi jakby się zmartwił.
Posłałem mu krzywy uśmieszek w odpowiedzi i znów się zaciągnąłem, tym
razem
złośliwie
wydmuchując dym na jego twarz. Odsunął
się na moment, a potem spojrzał na mnie tak, że przez moje ciało przeszedł
dobrze mi znany dreszcz. Odwróciłem od niego głowę i westchnąłem cicho.
-
Co u Hyuugi?- mruknąłem.
-
Dobrze. Od ponad czterech lat jest mężem Riko.- Przysunął się
jeszcze bliżej i oparł o ściankę, twarzą do mnie. Uśmiechnął się łagodnie.-
Niedługo będą mieli dziecko. Lekarz wyznaczył termin na połowę lutego. Czy to nie
urocze? Założę się, że urodzi się w Walentynki!
-
Mhm – mruknąłem.- Fajnie. Grasz w kosza?
-
Okazjonalnie.- Wzruszył ramionami.- Czasem chłopaki zaproszą
mnie na ulicznego kosza, to wszystko.
-
Wciąż utrzymujesz z nimi kontakt?
-
No jasne! Spotykamy się minimum raz w miesiącu.
-
Widziałem tego ciemnego w telewizji.
-
Ah, Aomine? No tak, gra zawodowo.- Kiyoshi przymknął oczy,
uśmiechając się szerzej.- Podobnie jak Kagami. To zabawne, patrząc na nich, jak
grają w jednej drużynie. Kłócą się nawet na boisku. Czy to nasz autobus? Zgaś
już tego papierosa.
Spojrzałem na nadjeżdżający autobus i skinąłem lekko głową. Rzuciłem
niedopałek na
ziemię,
przydeptałem go butem. Razem z Kiyoshim wsiedliśmy i zajęliśmy wolne miejsca.
-
Czy twoja Yuiko będzie w domu?- zapytał.
-
Tak, ale nie na długo. Ma nocną zmianę w pracy, jest
pielęgniarką.
-
Rozumiem.
Nie rozmawialiśmy więcej. Resztę drogi przejechaliśmy w milczeniu, tylko
kiedy
wysiedliśmy,
Kiyoshi skomentował okolicę: że ładna, że wygląda na zadbaną i bezpieczną.
Gdy weszliśmy do mieszkania, doszedł do nas przyjemny zapach pieczonego
kurczaka.
Podsunąłem
Kiyoshiemu swoje kapcie, i wskazałem miejsce, gdzie ma odwiesić kurtkę.
-
Makoto! Kolacja podana, ja już muszę wychodzić!- W korytarzu
pojawiła się moja dziewczyna, zakładając w biegu płaszcz. Zatrzymała się jak
wryta, patrząc na Kiyoshiego.- Oh...nie miałam pojęcia, że przyprowadzisz
gościa! Mogłeś do mnie zadzwonić.
-
Nie przejmuj się, idź już – mruknąłem.
-
Uh...wrócę jak zawsze, o siódmej – odpowiedziała, chwytając
torebkę stojącą na stoliku przy wieszaku i podchodząc do mnie, by pocałować
mnie na pożegnanie – a raczej cmoknąć szybko w usta.- Przepraszam, że nie zdążę
być dobrą gospodynią!- powiedziała z uśmiechem do Teppeia.
-
Ah, proszę się nie przejmować, raczej nie zabawię długo.-
Kiyoshi posłał jej czarujący uśmiech, a ta, rumieniąc się idiotycznie, skinęła
mu głową i wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi.
Przeszedłem do kuchni, gdzie na stole czekał na mnie talerz ze świeżo
nałożonym
kawałkiem
kurczaka, sałatką w jednej miseczce i ryżem w drugiej. Zajrzałem do piekarnika
i schowanych w specjalnych pojemnikach miskach – było wystarczająco dużo
jedzenia, by nałożyć porcję Kiyoshiemu.
-
Nie musisz się kłopotać, nie jestem głodny – powiedział.-
Myślałem wtedy, że może ty zgłodniałeś.
-
Jak chcesz.- Wzruszyłem ramionami, po czym odłożyłem
uszykowany dla mnie posiłek. Sam nie miałem ochoty na jedzenie.- Co chcesz do
picia?
-
Obojętnie. Usiądziemy w salonie?
-
Obojętnie – powtórzyłem po nim.
-
W takim razie może na dachu?- mruknął.
-
W takim razie może środki przeczyszczające?- odgryzłem się,
patrząc na niego bez uśmiechu, z kubkiem w ręce.
-
Może być sok, albo woda – westchnął, siadając przy stole.
Spełniłem jego życzenie i napełniłem kubki naturalnym sokiem z
wyciskanych
pomarańczy –
100% owoców, a przynajmniej tak głosił napis na kartonie. Podałem mu jego kubek
i usiadłem na przeciwko.
-
Rozumiem, że chcesz się dowiedzieć, co się stało 10 lat temu?-
mruknąłem.- Dlaczego zniknąłem bez słowa i takie tam?
-
Nie ukrywam, że bardzo mnie to ciekawiło.- Skinął głową.- Sam
rozumiesz, jeśli facet regularnie sypia z drugim facetem, z czasem nabiera
pewności, że są parą. Jeśli po czterech latach związku ten nagle
znika...cóż...czyżbym zrobił coś złego?
-
Co, jeśli powiem, że się tobą znudziłem?
-
Nie, żebym był jakoś specjalnie zadufany i pewny siebie, ale
śmiem twierdzić, że było ci ze mną dobrze. Przynajmniej jeśli przypomnę sobie
twoje reakcje.
-
Jakoś nie pamiętam swoich reakcji – powiedziałem, upijając
kilka łyków soku. W połączeniu ze smakiem niedawnego papierosa nie smakował za
dobrze.
-
Szkoda.- Kiyoshi uśmiechnął się smutno.- Więc? Jak to było
naprawdę?
-
Chyba nie jestem w stanie ci na to odpowiedzieć – mruknąłem.-
Wydaje mi się, że potrzebowałem przerwy, jakiejś odskoczni...
-
Cały czas miałeś odskocznie, i to bardzo wiele – przerwał mi
Kiyoshi, pijąc sok.- Nie sądzisz chyba, że nie wiedziałem o twoich przelotnych
romansach?
-
Nie starałem się ich jakoś specjalnie ukrywać – przyznałem.
-
Więc o co chodzi? Kochający facet, tolerujący nawet twoje
kochanki, to dla ciebie za mało?
-
Być może.
-
Pasuje ci twoje obecne życie? Nie chcesz w nim niczego
zmienić?
-
Nie wiem.- Wzruszyłem ramionami.- Co miałbym zmienić?
-
Na przykład przestać kłamać i oszukiwać sam siebie – westchnął
Kiyoshi i spojrzał na mnie z powagą.- Nie jestem głupi, Makoto. Yuiko nie ma na
palcu pierścionka zaręczynowego, a ty od zawsze narzekasz na kobiety. Sam mi
powiedziałeś, że żadnej nigdy nie poślubisz.
-
Odwidziało mi się. Chcę być z Yuiko...
-
Kochasz ją?
Odwróciłem od niego wzrok i westchnąłem lekko. Wiedziałem, że zada to
pytanie, byłem
przygotowany, by
na nie odpowiedzieć, jednak...
Tym razem kłamstwo nie chciało przejść przez gardło.
Kiyoshi pokiwał głową, jakbym udzielił mu satysfakcjonującej odpowiedzi.
Dokończył
picie soku,
odsunął od siebie kubek i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, podpierając
twarz dłonią.
-
Kocham cię, Makoto.
Nie odpowiedziałem, nie spojrzałem na niego, nie poruszyłem się.
-
Kocham cię, Makoto – powtórzył. Jeden raz. Drugi. I trzeci.
-
Przestań – mruknąłem.- Już to słyszałem.
-
I usłyszysz jeszcze nie raz.
-
A co, jeśli nie chcę?
-
A co, jeśli mnie to nie obchodzi?
-
Ha?- Spojrzałem na niego z uśmieszkiem.- Od kiedy zamieniasz
się we mnie?
-
Chodźmy do łóżka.
Umilkłem, wpatrując się w niego z lekkim zaskoczeniem. Po chwili sapnąłem
i
uśmiechnąłem
się, rozbawiony.
-
Jest gorzej, niż myślałem – mruknąłem, przecierając dłonią
twarz i przesuwając nią po włosach.- Naprawdę tego chcesz?
-
Tak.
-
Nawet jeśli to tylko jedna noc?
-
Zadecydujesz o tym, jak już skończymy. Co ty na to?
-
Hoo.- Uśmiechnąłem się, unosząc brew.- Proszę, proszę. Czyżbyś
miał mi do zaoferowania coś dobrego?
-
Zaoferowałem ci to już dziesięć lat temu – powiedział Kiyoshi
z łagodnym uśmiechem.
Przygryzłem wargę, znów czując w sercu to, czego nienawidziłem
najbardziej.
Nienazwane
uczucie, ogarniające całe moje ciało, uczucie, którego chciałem się pozbyć za
wszelką cenę.
-
W porządku – powiedziałem cicho.- Ale nie miej do mnie
pretensji, jeśli po wszystkim każę ci stąd wyjść.
Nie wiem nawet, kiedy pokonaliśmy odległość dzielącą nas od mojej
sypialni. Nie
pamiętam, by
Teppei kiedykolwiek był tak zachłanny – dziesięć lat chyba zrobiło swoje. Nie
byłem masochistą, nie lubiłem sadyzmu, ale mimo to podnieciło mnie, kiedy
rzucił mnie na łóżko i dosłownie zdarł ze mnie ubrania. Nie uśmiechał się, miał
poważną minę i poważne spojrzenie. Zrzucił z siebie sweter i koszulę, położył
się na mnie, przycisnął nadgarstki do łóżka, jakby przeczuwając, że będę chciał
uciec. Patrzyłem mu odważnie w oczy, odpowiadałem na jego wzrok, na dziki błysk
widoczny w jego spojrzeniu.
Oboje byliśmy nieugięci.
Pocałował mnie, mocno i namiętnie, wpychając język do ust. Wygiąłem się
ku niemu,
ocierając
biodrami o jego rosnącą w spodniach wypukłość. Nie przeszkadzało mi, że tylko
ja byłem zupełnie nagi, ale nie da się uprawiać ostrego seksu, jeśli jest się w
ciuchach.
-
Ściągaj to, chcę ci obciągnąć – warknąłem, rozzłoszczony,
wyrywając nadgarstki z jego uścisku i zabierając się za rozpinanie jego spodni.
Zaśmiał się lekko, zszedł z łóżka i rozebrał się do naga. Klęknąłem przed
nim, zbierając w
ustach ślinę,
chwyciłem jego grubego penisa, po czym zacząłem śmiało ssać czubek, przy okazji
go nawilżając. Teppei odgarnął moje włosy, chwycił z tyłu za głowę i trzymał
ją, kiedy brałem głębiej do ust jego członka, patrząc na niego z dołu.
Widziałem jak przygryza wargę, marszczy brwi, przymruża oczy.
Ugryzłem go lekko.
-
Nie rób tak!- syknął, napinając mięśnie nóg.
Był cholernie długi, ale lata praktyki – nawet jeśli z bardzo długą
przerwą – sprawiły, że
potrafiłem brać
go całego, jeśli ustawiłem odpowiedni kąt nachylenia gardła. Uczucie
rozpychającego przełyku nie było zbyt przyjemne, prawie jak uczucie dławienia
się, ale wiedziałem, że Kiyoshiemu sprawia to nieopisaną przyjemność,
wielokrotnie widziałem jego reakcje.
Zamruczałem, wprawiając gardło w drżenie. Teppei jęknął głośno,
zaciskając dłonie na
mojej głowie,
przysunął się bliżej, pchnął nerwowo biodra do przodu. Wycofałem się szybko,
zlizałem ociekającą z czubka ślinę, po czym zacząłem mu szybko obciągać,
pomagając sobie dłonią. Uniosłem jego penisa, ciągnąc w górę, by mieć dostęp do
jąder – polizałem je, przyssałem się do nich na moment, a na koniec przygryzłem
delikatnie.
Teppei pociągnął mnie lekko za włosy, uśmiechnąłem się do niego złośliwie
i wróciłem
do obciągania.
Nie lubiłem smaku spermy, była ohydna. Ale uznałem to za wyjątkowy raz i
postanowiłem to
przełknąć, przypomnieć sobie, jakie to uczucie. Kiedy trysnęła mi w usta,
szybko cofnąłem głowę i poderwałem ją lekko do góry, kończąc dłonią. Ciepły
płyn wylądował na moim języku i policzku – Kiyoshi wpatrywał się we mnie z
zarumienioną twarzą.
A potem chwycił mnie brutalnie za rękę, podniósł i pchnął na łóżko.
Uśmiechnąłem się do
siebie, wypiąłem
w jego stronę ochoczo, przy okazji posyłając mu jedno ze spojrzeń, przez które,
jak sam twierdził, „tracił kontrolę”.
Uderzył mnie mocno w pośladki. Zacisnąłem palce na materacu, spinając się
cały,
przygryzłem
wargę, sapnąłem cicho. Powtórzył to jeszcze dwa razy, a potem klęknął na
podłodze i przesunął językiem wzdłuż całego mojego rowka.
Nie byłem w stanie powstrzymać jęku. Chwyciłem swojego penisa i zacząłem
sobie walić
szybkimi
ruchami, czując tak wielką przyjemność, że dojście nie zajęło mi dużo czasu. W
innej sytuacji pewnie bym się tego powstydził, ale w towarzystwie Teppeia...
Wsunął we mnie język i zaczął nim poruszać. Uderzyłem pięścią w materac,
wciskając
twarz w kołdrę.
Za dobrze, za dobrze, za dobrze.
Mój penis znów był w gotowości, o ile mogę tak powiedzieć – nawet po
poprzednim
wytrysku nie
opadł ani trochę. Jęczałem głośno i krzyczałem od czasu do czasu, kiedy Kiyoshi
wymierzał mi kolejne klapsy.
-
Ty cholerny sadysto – warknąłem, kiedy odsunął się, by
zamienić język na palec. Wsunął go we mnie gwałtownie i zaczął szybko nim
poruszać.
-
Czego się spodziewałeś po dziesięciu latach?- zapytał Teppei,
poszerzając mój odbyt.
-
Nie powiesz mi chyba, że przez cały ten czas nikogo nie
wyruchałeś?- wydyszałem, czując kolejne dwa palce w moim wnętrzu.
-
To, czy z kimś sypiałem, czy nie, nie ma znaczenia. I tak nie
byłeś tą osobą ty...- mruknął, wyciągając palce i przysuwając się do mnie.
Chwycił swojego penisa i uderzył nim kilka razy o moje pośladki i rowek.
-
Unikasz odpowiedzi.- Uśmiechnąłem się do siebie, czując
nieznośną falę duszności, która mnie zalała. Wcale nie chciałem tego usłyszeć,
ale pytania same cisnęły się na usta.
-
Miałem jedną...- mruknął, powoli wsuwając się do środka.-
Miała na imię Tsuwako. Była ładną, miłą dziewczyną. Byliśmy ze sobą przez
cztery lata. Zerwaliśmy miesiąc temu.
-
Pocieszasz się mną?- Posłałem mu wredny uśmieszek, wypinając
biodra i sam nabijając się na jego penisa.
-
Ugh!- Przymknął jedno oko.- Chciała ślubu...- wymamrotał.
-
Więc dlaczego jej nie poślubiłeś?
Teppei zaczął się we mnie poruszać, dysząc ciężko i ściskając mocno moje
pośladki.
-
Powiedziałem jej, że...jej nie kocham...- szepnął.
-
To mnie kochasz.
-
Tak.
-
I to mnie chcesz poślubić.- Znów się uśmiechnąłem.
-
Tak.
Przygryzłem wargę, odwracając od niego głowę. Cholerny Kiyoshi. Cholerny
ja. I
cholerna
Tsuwako...
-
Mocniej – warknąłem.- Jeśli już chcesz się ze mną pieprzyć, to
rób to porządnie.
-
Chcę się z tobą kochać.
-
A ja chcę, żebyś mnie zerżnął! Rób, co mówię!
-
Pod warunkiem, że rano będziemy się kochać.
-
A co za różnica?!- krzyknąłem, wkurzony.
-
Rano chcę cię mieć w objęciach i kochać tak, jak dawniej –
mruknął Teppei.- Lubiłeś to.
-
Niech ci będzie!- warknąłem po chwili.- Jeśli teraz mnie
zadowolisz, to rano...
Krzyknąłem, kiedy wbił się we mnie do końca, trafiając w czuły punkt.
Poruszał się
szybko,
bezlitośnie. Czułem pieczenie odbytu, zresztą nic dziwnego, skoro przez dziesięć
lat nie ruchał mnie żaden facet, ale mimo to nie było to jakieś nieprzyjemne
uczucie, wręcz przeciwnie – to miejsce ogarniało ciepło, prawie mnie paliło.
Zaciskałem mocno ścianki, kiedy Teppei klepał mnie niespodziewanie po
pośladkach.
Zagryzałem zęby
na kołdrze, czując łzy w oczach, potem na policzkach.
Tak dobrze...tak cholernie dobrze...
Pragnąłem odczuwać go jeszcze bardziej intensywnie, nawet gdyby groziło
to
tygodniowym
leżeniem w łóżku i niemożnością ruszania się. Jęczałem głośno, jedną dłonią
rozsuwając prawy pośladek, miałem ochotę szarpać się za włosy, krzyczeć na całe
gardło. Poruszałem biodrami, mocniej nabijając się na wielkiego penisa
Kiyoshiego. Kiedy poczułem, że zbliżam się do końca, opadłem na materac, wciąż
z tyłkiem wypiętym w stronę Kiyoshiego, opierając się tylko głową, wolną dłonią
zaczynając się masturbować. Teppei patrzył na mnie świecącymi oczami, on
również jęczał głośno, nie mogąc się powstrzymać.
Doszliśmy w tym samym czasie – ja spuściłem się na materac, Kiyoshi we
mnie. Kiedy
się wysunął,
poczułem, jak wypływa ze mnie duża ilość jego spermy.
Opadłem na łóżko, moje nogi drżały mocno, nie miałem siły się podnieść.
-
To było niepotrzebne – mruknął Teppei, kładąc się obok mnie i
całując moje plecy.- Zobacz tylko, jak drżysz, Makoto...Bardzo boli?
-
Tak – szepnąłem, ledwie mogąc złapać oddech.
Otarł moje łzy i pocałował mnie czule, głaszcząc po policzku. Przykrył
mnie czystą
częścią kołdry i
uśmiechnął swoim zwyczajowym, łagodnym uśmiechem.
-
Znienawidziłem siebie...- załkałem, ze złością wycierając
dłonią twarz.
-
Huh?
-
Dziesięć lat temu...znienawidziłem się...- warknąłem.- Za to,
że ciągle cię zdradzałem, a ty za każdym razem, po moim powrocie do domu,
uśmiechałeś się i kochałeś mnie, jakbym był najważniejszą osobą w twoim
życiu...
-
Jesteś najważniejszą...
-
Zamknij się!- krzyknąłem, patrząc na niego z wściekłością.-
Tak nie może być! Nie powinieneś był tego robić! Powinieneś mnie nienawidzić,
powinieneś na mnie krzyczeć, wrzeszczeć, uderzyć! Powinieneś postawić
ultimatum: albo one, albo ty! Albo będę cię zdradzał i z nami koniec, albo
przestanę i ... ale ty musiałeś, prawda?!- Opadłem bez sił.- Musiałeś to
wszystko tolerować...
-
Makoto...- Kiyoshi odgarnął moje włosy z twarzy.
-
Nienawidzę cię, Teppei – szepnąłem.
-
A ja wciąż cię kocham – odpowiedział z uśmiechem, całując mnie
w policzek.- Przepraszam. Obiecuję, że tym razem nawet nie pozwolę ci na skoki
w bok.
-
Mówisz, jakbyś był przekonany, że będziemy razem – warknąłem.
-
A nie jesteśmy?
Umilkłem. Spojrzałem na niego ponuro i spróbowałem go uderzyć – moje siły
jednak
spadły niemalże
do zera. Teppei chwycił z uśmiechem moją pięść i pocałował ją, przymykając
oczy.
-
Nie mogę doczekać się rana – wyszeptał.
KONIEC
KiyoHana <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych pairingów.
Cieszę się, że o nich napisałaś i mam nadzieję, że jeszcze nie raz to zrobisz.
Trochę nagiełaś kanon Makoto.
Ale bardzo dobrze ci wyszło.
A słodkość Kiyoshiego przepięknie zabiłaś i za to Cie kocham
Czasami jest tak słodki, że aż wkurzający.
Co do seksu...
Nareszczie się doczekałam <3 <3 <3
Jakoże lubie relacje sadomaso między nimi...
Jestem cholernie szczęśliwa
A mój wewnętrzny zboczeniec posyła Ci buziaki :*
Co do fabuły...
Była ok, naprawdę niezła
Ale Hana mnie na końcu rozwalił...
Po piersze mój ukochany sadysta stał się masochistą. I tu masz +
Po drugie przyznal się do swoich uczuć. Szok i niedowierzenie. Toż to w takich momentach totalne tsundere
Po trzecie... pocoś go kurna zdradzał, jak ci później źle na serduchu było???
Po czwarte... ile ten Kiyo wycierpiał???
Denerwowały mnie wątki kobiece.
Nienawidzę kobiet w takich momentach.
I, kurde, zrobiłaś playboya z Hany xD
Ogólnie jestem zadowolona i nasycona :D
Przykro mi troszkę, że nie napiszesz mego kochanego AkaFuri :(
Ale wybacze za kilka AoKagaszek, AoKisiów i KagaKurosiów <3 <3 <3•
I niech moc yaoi będzie z Tobą,
Yew S
Kurde, ale się rozpisałam xD
UsuńI jeszcze chwała ci za Jean x Marco. (Tak, ich też kocham xD)
UsuńNawiasem kiedy planujesz Kocimietkę?
Szalenie mnie to opo intryguje *.*
Na Kocimiętke sporo sobie poczekasz, bo totalnie nie mam weny :c
UsuńZ początku chciałam zrobić Hanamiye takiego, jaki jest w anime ale...wtedy Kiyoshi musiałby być masochistą xD Po części już jest, ale no rozumiesz xD
Słodkie i cudowne :) Lubię tą parę, więc jestem jak najbardziej na tak :D
OdpowiedzUsuńNie przeczytałabym, gdyby nie to, że zostało napisane przez ciebie. Fanką paringu nie zostanę, ale przyjemnie się czytało. No c:
OdpowiedzUsuńSzczerze, nie za bardzo lubię Kiyohana...
OdpowiedzUsuńAle twoje opowiadanie akurat mi sie spodobało xD
~MiLady
Ps. Napiszesz coś z Imayoshi x Sakurai? (Wiem głupi paring, ale ja mam słabość do Imasaku xD) Także tego...
Jej! Jakiś paring, który jest całkiem spoko xD (ja mam dziwny gust, jeśli chodzi o paringi).
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój styl pisania :) Najbardziej mnie rozwaliło w środku rozmowy: "Chodźmy do łóżka.", ale za to ta kwestia dodaje pewnego pędu temu opowiadaniu :) Ciekawe swoją drogą, co na to Yuiko jak wróci do domu...
Ja również na początku nie mogłam się przyzwyczaić do charakteru Makoto, ale w końcu jakoś weszłam w tę atmosferę :D
Wybacz, że nie czytam wszystkich opowiadań, ale po prostu nie toleruję niektórych paringów z KnB m.in. KagaKuro, AoKise i inne. Ale takie Takao x Kuroko to coś innego :) Jakbyś kiedyś chciała napisać to będę szczęśliwa... Nie żeby to była jakaś aluzja, czy coś xD
To w sumie szkoda, ale takich paringów z kolei ja nie ogarniam, więc raczej na pewno czegoś takiego nie napisze ^^"
UsuńAle cieszę się, że przeczytałaś chociaż to :)
Wesołych Świąt!
Pozdrawiam
Yuuki
Aż mnie ciarki przechodzą jak czytam to opowiadanie, bo kocham miłością bezgraniczną Kyoshi'ego i wmawiam sobie, że na pewno nie dał by się tak traktować żmii Hanamiya'i. No ale niestety pewnie by dał w imię miłości uhuh... To jest tak dobrze napisane, tak prawdopodobnie, że nie mogę mieć żadnych nadziei na ogarnięcie się tego osła o jakże żelaznym sercu. Co do postaci żmii Hanamiyi to też bardzo dobrze go uchwyciłaś. Wierzę, że zdradzał ale tak naprawdę chciał pokazać, że nie jest zależny od Kyoshi'ego, ale chciał też by ten o niego walczył, a nie biernie przyglądał się jego wyskokom. No i przy końcówce również jestem pewna, że w końcu powiedział prawdę z swojego małego żmijowatego serduszka i przyznał się do nich przed samym sobą do swoich uczuć. Niestety pewnie to nie oznacza, że w przyszłości już nie będzie mieszać w ich związku i próbował wyczuć granice jakie może przekroczyć. Niech Teppei trzyma go tym razem naprawdę krótko, bo przyda się Makoto trochę żelaznej dyscypliny ;) Dziękuję, że mogłam poczytać tekst z Teppeiem i jestem za to bardzo wdzięczna. Był on mocny, wręcz bardzo, ale jak dla mnie bardzo kanoniczny, a charakter postaci został dobrze oddany. Mam cichą nadzieję, że kiedyś najdzie cię ochota na napisanie tekstu Teppei x czytelnik, takiego słodkiego tekściku (wiesz, kocham te jego wielkie dłonie :D), bo po takich zmaganiach z żmiją Hanamiyą mu się chyba też coś od życia należy :)
OdpowiedzUsuńTwoja wierna fanka!
Weny i czasu!
To moja pierwsze KiyoHana, więc będę musiała jeszcze trochę poćwiczyć, ale cieszę się, że nie wyszło najgorzej! :D
UsuńCzytelnik x Kiyoshi mam już praktycznie napisane i czeka w kolejce do dodania :3 Będzie za równe 7 dni ^^
Kurczaczki...
OdpowiedzUsuńprzyznaję, omijalam ten paring łukiem szerszym od góry Fuji. Jakoś tak... Brak
Przez to powyższe opko zostawiłam na samiutenki koniec. Ledwo się przemoglam..
ale WIEDZIAŁAM♡że Twoje pióro mnie nie zawiedzie. To było ZAJEBISTE, czytałam po kilka razy
gome, że komentuję dopiero teraz ^^;
Nie gniewaj się za krótki kom i za błędy i literówki, pisze z tabka brata, a tego nie umiem za cholerę obsługiwać ._. W sensie klawiatury tabka, nie brata, z jego obsługą nie ma problemu xD
Kiyoshi był taki mraaasny, dojrzały... i BARDZO DOBRZE, że ma takie zapędy, huehue~ Pasuje mu to. Co do Hanamiyi... cud, że w ogóle mi się tu podobał, bo NIGDZIE mi się NIGDY nie podobał, a tu mi się, kurna, podoba i to zajebiście i już ich widzę przy ołtarzu XDDDDDDDDDD
OBIECUJĘ dać koma pod każdym opkiem, .., prędzej czy później xD
plemniczek na drogę~• ♡
Witam ponownie :D Cieszę się, że podobało Ci się to opko *-* W Modzie na Uke też się pojawi ten paring, choć w nieco innej wersji xD
UsuńCzy to znaczy, że przeczytałaś dosłownie WSZYSTKIE opowiadania? ;_;
Dziękuję za komentarz ( wcale nie jest krótki! :D ) i pozdrawiam cieplusio!
A plemniczek, mam nadzieję, Kagamisia? ♥ xDDDD
Ekhem... no więc, hmm... przeczytałam... tak, przeczytałam... i jakby to powiedzieć... jestem no... eeee, nie umiem wyrazić moich myśli, kurwa...
OdpowiedzUsuńMówiłam, że Kyohana to trudny parking, przynajmniej moim zdaniem, i że niezwykle łatwo go zjebać...
*nie wie jak zmaterializować swoje myśli, więc robi wymowną ciszę*
...
...
...
...
*jeszcze chwilę potrzymam Cię w niepewności*
...
...
...
...
Gotowa?
Twoja Kyohana jest dziwne. Tzn. nie jest dziwne. Kurwa, nie umiem skleić spójnie moich myśli, coś Ty ze mną zrobiła?!
Chodzi mi o to, że ... mówiąc 'dziwne' mam na myśli stan, w jaki mnie ten shot wprawił, a który zdecydowanie można nazwać dziwnym. Z jednej strony ślinię się do ekranu, z drugiej mam kompletnego mindfucka i nie wiem, czy powinnam reagować, ani czemu tak reaguję i dlaczego będący taką sprzecznością Kyoshi sprawia, że widzę go tak jakby tam były dwie identyczne postacie... eh.
Nie mam pojęcia, jak ja skomentuję tego shota, szukuj się na chaotyczny, niespójny i wgl chujowy komentarz, w niczym nieprzypominający poprzednich.
...
Powiem Ci tak - parkingu nie zjebałaś. Także za to naprawdę ogromny ukłon z mojej strony. Relacje Kyoshi - Hanamyia są moim zdaniem nakreślone świetnie. Naprawdę. To czego nie rozumiem, to relacje (choć właściwie nie można tego nazwać relacjami) Kyoshi - Yukio. A nawet nie tyle nie, że ich nie rozumiem, co raczej nie rozumiem tego, że nie umiem ich jednocześnie określić, kurwa nie 'ich', tylko 'moich odczuć względem tych relacji'. O tak, o to mi właśnie chodzi.
Mam na myśli, że Kyoshi jest w tym shocie niesamowicie sprzeczną postacią. Momentami miałam wrażenie, że widzę ich tam dwóch, zupełnie jakby gdzieś za zasłoną stało szare alterego... I wiesz, co? Kocham to wrażenie.
Wiem, że strasznie pierdolę i mącę, no ale kurwa, pierwszy raz jakikolwiek tekst wprawił mnie taki mindfuck. To znaczy, owszem, czytałam teksty totalnie powalone, schizowe, pełne krwi i poronienia w najgłębszym jego wymiarze, ale nawet one nie wywołały we mnie takiego stanu po przeczytaniu. Raczej myślałam po prostu 'kurwa, to chore, ale zajebiste, pojebane, ale to kocham'. A WcK jest... dla mnie totalną zagadką.
Wiesz, mogę się założyć, że kiedy pisałaś tego shota, nawet przez myśl Ci nie przyszło, że ktoś mógłby go odebrać tak jak ja. Jestem niemalże pewna, że wykreowanie takiego hmmm 'wrażenia' nie było Twoim zamiarem i, że skryte za kurtyną nadinterpretacji, powstało jako efekt niezamierzony.
Tak, myślę, że ta zdolność nadinterpretacyjna gra tu kluczową rolę.
UsuńWiesz, jest kilka typów ludzi - tj. czytelników.
Jedni czytają tekst powierzchownie, chodzi im o sam, dany wątek, nie zagłębiają się w tekst, nie szukają w nim niczego więcej, nie próbują nawet wczuć się w to, co czytają.
Drudzy czytają już nieco dokładniej, wczuwają się w daną postać - whatever - ale też żadnej specjalnej głębi nie starają się w czytanym tekście szukać.
Trzy typ czytelników to osoby, które starają się dostrzec głębię, interpretują fragmenty bądź cały tekst na swój własny sposób, starając się odkryć 'to co autor chciał w ten sposób przekazać'.
I wreszcie, czwarty ostatni typ - osoby nadinterpretujące, czyli doszukujące się w tekście czegoś, czego prawdopodobnie w nim nie ma, wyszukujące zazwyczaj kompletnie niezamierzone przez autora tekstu znaczenia dla danego fragmentu etc. I tak ja jestem tym ostatnim typem, jak zresztą miałaś okazję przekonać się w komentarzu pod Labiryntem. Oczywiście, nie zawsze szukam tego, czego autor wcale nie chciał umieścić, musi być po pierwsze odpowiedni tekst, po drugie nastój, po trzeci wewnętrzna potrzeba. A WcK ma w sobie wszystkie te rzeczy. Nic więc dziwnego, że mój nadinterpretacyjny byt odezwał się we mnie niezwykle wyraźnie.
*boli mnie łokieć, dlaczego*
Pewnie zastanawiasz się, jak bardzo niedojebana jestem i jakim cudem zobaczyłam coś takiego w Twoim tekście.... Cóż, to nieodwracalne spaczenie, przypadek krytyczny, nie-do-odratowania, także no... Raczej to się nigdy we mnie nie zmieni. Będziesz się musiała przyzwyczaić, że przy niektórych tekstach mój mózg zaczyna wariować i odtańcza dzikie harce, a ja wylewam na klawiaturę rzeczy tak chaotyczne, powalone i nieokreślone, że autor tekstu zaczyna się zastanawiać, kim jestem i z jakiej wysokości upadłam ojcu w dzieciństwie. Uprzedzę to pytanie - nikomu nie upadłam, ot, w wieku pięciu lat kochany, jakże odpowiedzialny ojciec zabrał mnie do lasu na sanki i spuścił z mega stromej górki na której końcu rosły wyjątkowo gęsto drzewa. No i jak się łatwo domyślić, pięcioletnia CLD wjebała się na tych sankach prosto w jedno z tych drzew i przyjebała twarzą centralnie w pień drzewa. Taaaak, niezapomniana chwila, mówię Ci. Od tamtej pory coś mi się w mózgu przestawiło i powstał taki bliżej nieokreślony stwór, czyli obecna CLD. I jak mnie tu nie kochać z taką barwną przeszłością, co? *ah ta skromność* *no sorry, jestem krulem kosmosu, mnie wolno xd*
Uh, znowu jebnęłam długą dygresję, gomen, już wracam do Ciebie i do Twojego shota (ale przyznasz, że fajne miałam dzieciństwo, nie? xd).
Wspominałam, że ja w postaci Kyoshiego dostrzegam motyw alterego? No wspominałam. W jaki sposób? Mnie się to wydaje oczywiste, ale ja jestem pojebana, więc to dlatego. Nie wiem tylko jak ja mam to wytłumaczyć, bo w moim umyśle uzasadnienie nie układa się w słowa, a raczej w... obrazy, kolory? Impulsy? Chuj to wie.
Em... no więc. Spróbuję się jakoś wysłowić, jak mi wyjdzie, zobaczymy.
Kyoshi zawsze był dla mnie postacią niezwykle pozytywną, gdybym miała określić go jednym obojętnie jakim słowem, byłoby to 'ciepło'. Ten jego uśmiech, to jego spojrzenie... ono nigdy nie przyćmiło się, nawet kiedy nie był pewien, czy jeszcze kiedykolwiek zagra, nawet kiedy bronił Seirin przed Hanamyią, nawet wtedy to niezwykłe ciepło nie zniknęło z jego spojrzenia. Owszem w pierwszy przypadku, smutek wysunął się na pierwszy plan, w drugim zaciętość, ale to ciepło zawsze tam było - wiara w lepszą przyszłość i pragnienie ochrony - to wszystko można definiować jako 'odłam' ciepła (kurwa, jakie ja zwroty wymyślam). I ponieważ on zawsze to ciepło w sobie nosił, nie umiałam nigdy wyobrazić go sobie jako negatywnej postaci, a nawet nie tyle negatywnej, co przejawiającej jakieś negatywne emocje. Nie mogę wyobrazić sobie, że mógłby kogokolwiek skrzywdzić czy to fizycznie, czy mentalnie. Z drugiej strony, jeśli podziała na mnie bodziec skłaniający do nadinterpretacji... Wtedy potrafię ujrzeć Kyoshiego w innym świetle. W tym jego 'cieple', 'altruizmie' potrafię dostrzec podtekst egoistyczny. To tak jakby on tą swoją 'przyjacielskością', 'chęcią ochrony' chciał zaspokoić własne potrzeby, tak jakby robił to dla siebie, pomagając innym, pomagał sobie, bo tak naprawdę jest egoistą, który poprzez pozornie bezinteresowną pomoc, zaspokaja własne ego, karmi je tymi pozytywnymi emocjami płynącymi od osób, którym to jego 'ciepło' się objawia. To tak jakby kryły się w nim dwie osobowości. Ta, która jest zwykłym altruistą i ta, która na niej pasożytuje, egoista, w innym rozumowaniu egoizmu.
UsuńI właśnie w takim świetle widzę KyoHana jako najpiękniejsze. Ale nigdy też nie spodziewałam się z nim spotkać, ponieważ niewiele osób umie zauważyć tę niezwykle cienką granicę, która jest pomiędzy typowym egoizmem, a nieświadomym. Cóż, zrobiłaś to zapewne niecelowo, nie było to Twoim zamiarem, ale ja dostrzegałam w tym tekście, właśnie taki motyw alterego i dlatego się nim kompletnie i bez pamięci zakochałam.
Kyoshi w tym shocie jest całkowicie dwuznaczny. Z jednej strony wydaje się ciepły, z drugiej jest zachłanny. Chce Hanamyię tylko dla siebie, nie dwa o to, że sprawi przykrość jego dziewczynie. Co z tego, że Hanamyia jej nie kocha? Ona jego prawdopodobnie tak. I Kyoshi o tym wie, a jednak i tak decyduje się na powrót do przeszłości. Ożywa w nim egoista, osoba, która chce schwytać swoją miłość w klatkę i już jej nie wypuścić. A Hanamyia daje się w nią złapać. Pozwala na to, choć nie będzie w tej klatce kanarkiem, raczej dumnym krukiem, który zrani Cię boleśnie, jeśli będziesz nie ostrożny, który nei będzie na każde Twoje zawołanie.
UsuńKyoshi mówi o miłości, mówi o 'kochaniu się', ale zamyka Hanę w klatce. Bo się boi? Bo nie chce go znów stracić? Bo zaczyna dominować w nim ta egoistyczna strona?
A Hana? Co on czuje? Boi się przeszłości, boi się uczucia, które wciąż w nim żyje, które w nim nie umarło, boi się uzależnienia od Kyoshiego, nie chce widzieć w sobie tego złego, dostrzec swojej obłudności? Ale pragnie i to niezwykle silnie. On - Hanamyia Makoto pozwala się całkowicie zdominować, choć nie jest to dominacja w klasycznym znaczeniu tego słowa. Oni dominują się nawzajem. Hana dominuje w Kyoshim jego prostotę i bezinteresowność, Kyoshi dominuje w Hanie jego niepewność i pozorną oziębłość, nieczułość. Nie da się jednoznacznie określić kto w tym związku (choć czy można to nazwać związkiem?) dominuje. Oni po prostu się dopełniają. Bez siebie nie byliby w stanie prawidłowo funkcjonować, a nawet istnieć - mówię tu o istnieniu mentalnym.
Tylko przy Hanamyi Kyoshi może stać się całkowicie 'pełną osobą', tylko przy nim jego ciemna i jasna strona łączą się w całość, tworząc klasyczną szarość, która dominuje wśród ludzi. Z kolei Hana tylko przy Kyoshim może opuścić gardę, pokazać swoją prawdziwą twarz, pozwolić by wygięły ją emocje inne niż zdystansowanie i pogarda. Tylko razem tworzą jedność, dopełniające się połówki jabłka, są jednym sercem, jedną duszą.
Cholera... do czego Ty mnie natchnęłaś?
Zakochałam się w tym shocie, naprawdę się w nim zakochałam, wiem, że jeszcze nie raz do niego wrócę. To jeden z tych tekstów, które wprawiają mnie w otępienie, po których nie jestem w stanie przez jakiś czas nic innego przeczytać, o napisaniu czegokolwiek nie wspominając. To jeden z tych teksów, które mnie totalnie uzależniają. Będę teraz tak siedzieć w fotelu z parującym kubkiem herbaty w dłoni, zastanawiając się nad niezwykłością i głębią tego shota. Będę analizować go ciągle na nowo, zagłębiać się w nim i tonąć. Ponieważ to naprawdę przegenialny shot, jeden z najlepszych, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Słowa nie są w stanie określić mojego zachwytu, mindfucka i zaskoczenia. Naprawdę, uważam ten shot za niezaprzeczalnie genialny.
UsuńW nieco innym klimacie (czyli lieterówki):
"Przysunął się jeszcze bliżej i opadł o ściankę, twarzą do mnie." - raczej "oparł".
"Mogłeś mi zadzwonić." - chyba "do mnie".
Ok, więcej błędów nie dostrzegłam.
Aż dziwnie mi ich wytykanie brzmi po tak... nieogarniętej opinii. Wciąż nie odreagowałam tego shota. Chyba pójdę teraz pobiegać, bo inaczej nie wyleci mi on z głowy przez jeszcze bardzo długi shot. Doprawdy, żeby doprowadzić mnie do takiego stanu ... Owacje na stojąco, Yuuki.
Więc!
UsuńPrzepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale naprawdę spam komentarzowy jest rozległy i muszę się na nim skupić, a dopiero teraz mam czas xD
No to zaczynam odpowiedź!
JAK MOGŁAŚ?! T_T JAK MOGŁAŚ MNIE TAK WYSTRASZYĆ, DO JASNEJ CIASNEJ AKASHIEGO?!
"Dziwne", napisała! DZIWNE! Ja już tutaj zawału dostawałam, bo pierwszy raz ktoś mi coś takiego napisał, już myślę, co źle napisałam, co źle zrobiłam... no ale czytam dalej xD
Komentarz nie jest chujowy, ale fakt faktem, że trochę nieuporządkowany, dlatego teraz czytam go jeszcze raz, żeby dokładnie Ci na niego odpowiedzieć ( ah, jak ja uwielbiam przez bitą godzinę czytać i odpisywać na komentarze, zamiast uczyć się na sprawdzian z matmy, z której jestem zagrożona ♥ ).
Cieszę się, że nie zjebałam pairingu - to najważniejsze T_T To mój pierwszy raz z KiyoHaną, więc starałam się BARDZO uważać ;_; Dobrze, że koniec końców nie wyszło tragicznie xD
Pozwól, że przytoczę jedno Twoje zdanko - "To czego nie rozumiem, to relacje (choć właściwie nie można tego nazwać relacjami) Kyoshi - Yukio" - automatycznie pomyślałam o Kasamatsu, ale przecież tu nie ma żadnych relacji opisanych xD Potem myślę sobie - na pewno chodziło Ci o Yuiko, tylko przestawiło Ci literki, ale... ale w sensie jakie relacje? Generalnie, między nimi relacji żadnych nie było, bo się ( koniec końców ) nie znali, więc o "relacjach" raczej nie można tu mówić. Dlatego prosiłabym o dokładniejsze wyjaśnienie xD Bo, co prawda później piszesz mi o tym, że Teppei zignorował fakt, że Yuiko kocha Hanamiyę i namówił go na seks, no ale to żadna relacja nie jest ( nie między Kiyoshim a Yuiko ), więc... no nie wiem, może po prostu nie ogarniam przez nadmiar nauki XD Także, proszę uprzejmie o pismo w sprawie powyższej uwagi xD
Dalej czytam o typach czytelników i Twojej nadinterpretacji - owszem, nie spodziewałam się, że ktoś będzie aż tak zagłębiał się w moje opowiadania, ale bardzo mnie to cieszy, nawet jeśli ( i tu masz rację xD ) nie starałam się zawszeć w nim jakichś ukrytych przesłań - nie jestem w tym dobra, zazdroszczę tego pisarzom, np. Ericowi Emmanuelowi Schmittowi, którego kocham, albo Paulo Coelho, którego nie lubię xD
Co do Twojego wypadku... rany, dziewczyno T_T Tak mi przykro T_T Ale właściwie... dobrze na tym wyszłaś, bo teraz piszesz zajebiste opowiadania! :D Może to właśnie przez to?
UsuńJesteś jak Petra *-* Drzewo Cię natchnęło ♥ ( mam nadzieję, że nie poczujesz się urażona, to jest KOMPLEMENT, wyraźnie podkreślam to słowo xDDDD ).
O Kiyoshim wyrażasz się bardzo jasno, więc sądzę, że wiem, do czego dążysz xD Zresztą, mam podobne zdanie, tyle że na rzecz opowiadań czasem odrobinę ( czasem trochę mocniej ) zmieniam osobowość bohatera, zwłaszcza w takich pairingach dość trudnych ( jak sama zresztą wspominałaś ). A Kiyoshi i Hanamiya - cholernie odmienne charaktery, są idealnym lustrzanym odbiciem, Ziemia i Niebo, Woda i Ogień, Yin i Yang xD Dwa różne światy - i kurewsko ciężko je połączyć, zwłaszcza, jeśli piszę się o nich po raz pierwszy. Dlatego troszkę podrasowałam tego Kiyoshiego, jednak pilnując, by nadal zachować tę jego łagodną naturę - chociaż, wiesz, nie znam Cię praktycznie w ogóle i nie jestem w stanie stwierdzić tego na 100%, ale gdybyś była z kimś od kilku lat, a później nagle Twój ukochany odszedłby i nie widziałabyś go przez 10 długich lat, czułabyś frustrację, prawda? Dlatego sądzę, że Kiyoshi miał prawo potraktować w ten sposób Hanamiyę i, tak jakby zabrać od Yuiko to, co teoretycznie wciąż należało do niego ( w końcu żaden z nich nie powiedział czegoś w stylu "koniec z nami" xD Mam nadzieję, że jakoś się usprawiedliwiłam, i zrozumiesz T_T Chyba, że chodzi Ci o coś kompletnie innego, ale to ja, jak zawsze, niczego nie rozumiem XD
Kończąc już tę moją niby-rozprawkę-czy-co-to-za-shit - cieszę się, że ostatecznie, jak mówisz ( piszesz ) "zakochałaś się w tym shocie", i że będziesz do niego wracać ^^ Takie słowa cieszą najbardziej - ale Ty o tym doskonale wiesz! :D
....
Uświadomiłam sobie, że ja Ci czegoś takiego nie napisałam NIGDZIE T_T A powinnam, chociażby przy "W pogoni za zwłokami" i "Utracone Pióra" i "Szkarłatne Sacrum", a czeka mnie jeszcze kilka opków, za które wezmę się zapewne jutro ( jak to dobrze, że kończę przed 12 ♥ ).
Eh... Jeśli mogę bezczelnie zaproponować Ci inne "głębsze" opowiadania, nad którymi starałam się bardziej, niż nad pozostałymi ( są bardziej poważne, z przesłaniem, które... ciężko mi było przesłać XDDD ), to byłabym szczęśliwa, gdybyś zainteresowała się MidoTaką - "15 minut", "Defekt" "Melodia" ( to miniaturka, taka dość... wyjątkowa i ważna dla mnie xD ) i KiKuro - "Część mojego życia", które... jakby do powiedzieć, jest moim oczkiem w głowie ._. Oczywiście, do niczego nie zmuszam, ale gdybyś miała ochotę zagłębić się w jakieś opko, a nie mogła zdecydować się, w które, to zachęcam do tych xDD ( żulę o opinię, bo kocham Twoje spamy i interpretacje, jestem ciekawa ich zwłaszcza do powyższych wymienionych tytułów ).
Za literówki już się biorę i bardzo dziękuję za ich wskazanie ♥ Bo, zarówno pisaniem jak i korektą zajmuję się sama, więc czasem przeoczę coś ważnego ( np. te obciachowe Kurokoko w MnU T_T... Kurokoko euro spoko...~ )
Serducho dla Ciebie i, nie powiem, liczę na kolejne komentarzowe spamy ♥
P.S - PIERWSZY RAZ W HISTORII TEGO BLOGA MUSIAŁAM PODZIELIĆ KOMENTARZ XDDDD
No właśnie napisałam przecież przy tych relacoach Kyoshi - Yuiko, że tak właściwie to nie można ich nazwać relacjami, a to dlatego, bo chodziło mi o sam fakt, że Kyoshi odebrał Yuiko Hanę bez żadnego namysłu. Tylko o to chodziło, wydawało mi się, że czytelnie to przedstawiłam, ale ten komentarz był tak chaotyczny, że miałaś prawo nie ogarnąć (ale wiesz, to wszystko przez Ciebie, w końcu po tym opowiadaniu nie umiałam skupić w żaden sposób spójnych myśli xd).
UsuńCzy czułabym frustrację? Szczerze? Nie mam pojęcia. Może? Kto wie. Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ ja z reguły unikam jakichkolwiek poważniejszych związków, takich które wymagałyby jakiegoś w miarę poważnego zaangażowania się, więc nie jestem w stanie odpowiedzieć na Twoje pytanie (co zabawne, bo przecież o takich związkach głównie piszę - FUCK THE LOGIC, BECOME THE UNICORN!).
Ale bardzo możliwe, że bym czuła. Jeśli już zdecydowałabym się na taki związek, to musiałoby mi na danej osobie naprawdę fchuj mocno zależeć, więc na pewno czułabym frustrację związaną z jej nagłym zniknięciem. Choć znając mnie, nie dałabym jej zniknąć w spokoju, jestem upartym stworzeniem, więc myślę, że jak już bym się zawzięła, to dowiedziałabym się co, jak i dlaczego... ale to tylko domniemania, bo jak mówię, unikam poważniejszych związków, żeby móc odpowiedzieć na Twoje pytanie, musiałabym się w takowy związek zaangażować, także no... Pomińmy ten temat xd
Ale ja zaznaczyłam w moim komentarzu jak chcę patrzeć na Kyoshiego. I o ile do tej jego szczerze altruistycznej postaci takie zachowanie nie pasuje mi, to do natury podszytej egoizmem (ta jego frustracja - odnosząc się wyłącznie do jego postaci - jest moim zdaniem całkowicie uzasadniona, tylko tak jak mówię, to już jest efekt egoizmu xd ale każdy z nas jest w pewien sposób egoistą, także no.. wiesz, o co mi chodzi xd).
Ah, skłaniam ludzi do rozpisywania się, moje wpływy się szerzą, jak miło~
A polecone opka z chęcią przeczytam, tylko to już raczej dopiero weekend, bo do weekendu mam swoiste urwanie głowy (i nie mam czasu na treningi, dlaczego, losie, tak mnie karzesz ;-;).
Mój Boże, kocham to!!! *.* Cudne (/)///////(\) Chcę więcej...
OdpowiedzUsuńKtos mi wytłumaczy jak można tak pisać *-* to jest cudowne!!!
OdpowiedzUsuń