Posądzał się o to od dnia, w którym ich drogi się rozeszły. W oczach szarowłosego wyglądało to zgoła inaczej – jego zdaniem stało się to, co stać się musiało, i żaden z nich nie mógł mieć na to wpływu. Mimo to zdawał sobie sprawę z tego, że niewinne serce Shouyou zawsze będzie czuło inaczej.
Zdarzyło się to dokładniej osiem lat wcześniej, w czasach kiedy Hinata chodził do pierwszej klasy liceum, a Sugawara do trzeciej. Oboje należeli do osób, którym bez trudu przychodziło nawiązywanie znajomości, i od samego początku między nimi zaczęło rodzić się przyjazne uczucie. Koushi sądził, że przypomina to relacje między braćmi, jednak po pewnym czasie zorientował się, że patrzenie na Hinatę sprawia mu inny rodzaj radości – przywoływał swego rodzaju tęsknotę i pragnienie, a także coś jeszcze, coś bardziej... romantycznego.
Nie bał się wyznać tego Shouyou. Oczywiście wahał się, w końcu oboje byli mężczyznami, ale ostatecznie wyjaśnił mu, co czuje. Hinata był wówczas zagubiony, nie mógł na to odpowiedzieć, lecz Sugawara rozumiał to. Nie oczekiwał od niego niczego, chciał tylko, żeby chłopak wiedział, jak ważną stał się osobą w życiu Koushiego.
Od tamtego czasu Hinata sporo o tym myślał. Zaczął wówczas rozumieć uczucia Sugawary – ponieważ on sam czuł podobnie, choć do tamtej pory nie wiedział, czym to dokładnie jest. Problem polegał na tym, że nie względem Koushiego to czuł, a Kageyamy Tobio.
Kageyama zaś czuł to samo.
Koniec końców więc wyznanie Sugawary sprawiło jedynie, że Hinata uświadomił sobie, iż był zakochany w Tobio, a ponieważ ten zaczął to dostrzegać, odważył się, by wyznać mu miłość. Shouyou więc odrzucił Sugawarę.
Dlatego tak ciężko było mu teraz prosić o pomoc właśnie jego. Gdyby chodziło o zwykłe odnowienie znajomości, spotykanie się od czasu do czasu, czy tajemne rozmowy przez telefon – robiłby to z chęcią, nawet gdyby narażał się w ten sposób Kageyamie.
Tymczasem klamka zapadła.
– Wynajmujecie tu mieszkanie?- zapytał Sugawara, kiedy wspinał się za Hinatą po schodach na trzecie piętro.
– Nie, kupiliśmy je – odparł Shouyou. W czasie podróży samochodem zdążył się nieco uspokoić, jednak teraz im bliżej byli celu, tym mocniej biło jego serce.- Wzięliśmy kredyt, co miesiąc spłacam ratę...- Hinata zatrzymał się i odwrócił do Koushiego, patrząc na niego niepewnie.- Nie zdziw się więc, że nie jest tam zbyt ładnie... Większość mebli musiałem sprzedać.
Sugawara zacisnął nieznacznie usta i skinął jedynie głową. Rzeczywiście, czuł się nieco zaskoczony. Kiedy podjechali pod budynek, w którym mieszkał Hinata, zobaczył bardzo schludny, choć mający swoje lata blok z prywatnym parkingiem oraz monitoringiem – coś, na co pozwalali sobie przynajmniej średniozamożni. Przez chwilę obawiał się, że wręcz uraził Shouyou, ponieważ spodziewał się zobaczyć raczej obskurny dom. Na szczęście nie zdążył wcześniej wyrazić tego w słowach, a Hinata najwyraźniej nie potrafił odczytać owych odczuć z jego twarzy.
Kiedy stanęli przed białymi drzwiami z ozdobną złotą tabliczką z numerem dwadzieścia sześć, Shouyou zawahał się. Trzymał już klucz w dłoniach, gotów wsunąć go do zamka. Przygryzł jednak wargę, niezdecydowany. Co czeka go w środka? Czy raczej – co czeka Sugawarę? Bałagan na pewno. Pijany Kageyama również. Pytanie tylko, czy na jego widok czarnowłosy rzuci się na nich w szale, okładając pięściami, czy jednak zacznie się awanturować.
Hinacie nie chodziło nawet o jego własną godność. Nie chciał po prostu, by ktoś inny widział, do jakiego stanu doprowadził się Kageyama. Gdyby był trzeźwo myślący, z pewnością nie pozwoliłby na to, by ktokolwiek wiedział o jego licznych popijawach.
Z zamyślenia wyrwał go dotyk dłoni Sugawary na jego ramieniu. Mężczyzna drgnął lekko, spoglądając za siebie i napotykając łagodne spojrzenie oczu Koushiego. Patrząc w nie, tak dobrze mu znane, w których w młodości niejednokrotnie widział tak wiele uczuć, wiedział już, że nie musi się niczego bać, ponieważ ma przy sobie kogoś, kto naprawdę chce mu pomóc.
– Przepraszam za bałagan – powiedział zawczasu, uśmiechając się słabo.
Wsunął klucz do zamka, przekręcił, a potem otworzył drzwi.
Wewnątrz cuchnął alkohol. Hinata był już do tego przyzwyczajony, Sugawara jednak ledwie powstrzymał się od odruchowego przytknięcia dłoni do ust i nosa. Nie mógł jednak nie skrzywić się. Przesunął wzrokiem po ciemnym korytarzyku, dostrzegając migające na ścianie światło, prawdopodobnie pochodzące z telewizora.
Obaj mężczyźni zdjęli buty, po czym w kurtkach udali się do salonu. Tak, jak przypuszczał Sugawara, telewizor był włączony. Był on jedynym światłem w pomieszczeniu, gdyż ciężkie zasłony zupełnie przesłoniły okna, nie dopuszczając nawet jednego słabego promyczka słońca.
Wokół panowała cisza, słychać było jedynie przyciszoną muzykę z horroru lecącego w telewizji, a także odgłos przechylanego w butelce alkoholu.
Sugawara był przerażony tym, co zobaczył. Nie chodziło już tylko o przewróconą kanapę i stolik, nie chodziło o rozbite w meblach szkiełka i walające się po podłodze szczątki innych drobnych przedmiotów, ale o człowieka, który siedział w fotelu, pochylony do przodu. Opierał się rękoma o kolana, wpatrzony w telewizor, w dłoni trzymając butelkę sake, z której raz za razem pociągał łyk. Rozpoznawał rysy i czarne włosy, choć zdecydowanie dłuższe niż pamiętał – nie poznawał zaś zaczerwienionej twarzy widocznej w świetle odbiornika, przyozdobionej zarostem, oraz podpuchniętych oczu.
W dodatku wydawał się być przeraźliwie chudy. Wyglądał bardzo niezdrowo, dokładnie tak, jak wyglądają ludzie, których wykańcza ciężka choroba.
– Kageyama...- zaczął cicho Hinata. Sugawara miał wrażenie, że tylko to wypowiedziane przez niego słowo było dowodem na to, że ten, który przed nim siedział, naprawdę był Tobio.
Mężczyzna, który akurat znów uniósł butelkę do ust i upił z niej łyk, drgnął i natychmiast podniósł się ze swojego miejsca. Sprawiał wrażenie, jakby chciał od razu rzucić się na Shouyou, jednak zatrzymał się w miejscu i zachwiał, patrząc zmrużonymi oczami na Sugawarę.
– Co...- wybełkotał, a potem wskazał szarowłosego palcem, jednocześnie zwracając się do swojego chłopaka.- Co to kurwa jest?! Wracasz do domu i przyprowadzasz ze sobą swoją dziwkę?! Co, chcesz się pochwalić, komu dajesz dupy?!
– To nie tak, Kageyama!- zaczął żywo Hinata, postępując ku niemu krok, jednak zatrzymała go dłoń Sugawary, którą ten stanowczo przycisnął do jego klatki piersiowej. Zaciskając usta, by nie wrzasnąć, odszukał kontakt i zapalił w salonie światło, przy okazji zmuszając się do spokoju.
– Cześć, Kageyama – powiedział.
Tobio zamrugał pospiesznie, osłaniając przywykłe do półmroku oczy przed nagłym światłem. Gdy już przyzwyczaił się do jasności, raz jeszcze spojrzał na tego, którego śmiał przyprowadzić Hinata. Z początku nie poznawał go, jednak po chwili jego umysł przywołał gdzieś z głębin dawne wspomnienia.
– Sugawara...?- wybełkotał.
– Kopę lat.- Koushi uśmiechnął się krzywo.
Kageyama przełknął ślinę. Przez jeden krótki moment było mu wstyd, że jego senpai, którego zawsze tak szanował, i z którego uparcie brał przykład, widzi go w takim stanie. Ale była to tylko chwila. Zaraz potem uświadomił sobie, że przecież to Hinata go przyprowadził. Dla niego oznaczało to więc tylko jedno.
– Ty sukinsynie...- warknął, patrząc z nienawiścią na Shouyou, który stał z boku z bezradną miną.- Ze wszystkich ludzi na pierdolonym świecie musiałeś mnie zdradzić właśnie z nim?!- Ostatnie słowa przerodziły się wrzask, palec wskazujący prawej dłoni oskarżycielskim gestem skierował na szarowłosego.- Nie dość, że był moim rywalem jako rozgrywający drużyny, to na dodatek był rywalem w walce o ciebie! Aż tak bardzo nienawidzisz mnie, że wybrałeś właśnie jego?! Tak mi się odpłacasz za to, że wybaczałem ci każdą poprzednią zdradę?!
– Nie było żadnej zdrady...- mruknął Hinata, kręcąc bezsilnie głową.- Kageyama, Suga-san nam pomoże...
– Zamknij ryj!- wrzasnął Kageyama.- Po co go tutaj przyprowadziłeś?! Po co mieszasz go w nasze życie?! W czym niby ma nam pomóc?! W posuwaniu ciebie?! Nie potrzebuję w tym pomocy, wyręcza mnie całe Tokio...!
– Kageyama!- Hinata aż drgnął, patrząc z przestrachem na Koushiego. Jeszcze nigdy wcześniej nie widział go zdenerwowanego, nigdy nie słyszał, żeby ten łagodny i pełen empatii mężczyzna uniósł na kogoś głos. Teraz jednak jego brwi marszczyły się w gniewnym grymasie, ciskał w Kageyamę ponure i wściekłe spojrzenie.- To zaszło już za daleko! Zbyt długo przymykałem oko na to, co się między wami działo, ale teraz z tym koniec, rozumiesz?
– Zamknij się, ty...!
– Nie!- przerwał mu ostro Sugawara, postępując ku niemu krok. Wyglądał tak stanowczo i groźnie jednocześnie, że zarówno Kageyama, jak i Hinata, postąpili krok do tyłu.- To ty się zamknij, Kageyama, i posłuchaj uważnie, co mam ci do powiedzenia! Zrobiłeś Hinacie wystarczająco dużo podłych rzeczy, dlatego teraz koniec z tym, raz na zawsze, zrozumiałeś? Nie pozwolę, żebyś choć jeszcze jeden raz rzucił obelgę pod jego adresem, albo podniósł na niego rękę, nie pozwolę, żebyś skrzywdził go ponownie, nieważne w jaki sposób! Ostrzegam cię, że jeśli tylko spróbujesz, gorzko tego pożałujesz.- Sugawara podszedł wystarczająco blisko Kageyamy, w oczach którego zabłysła niepewność i nuta strachu. Chwycił go za kołnierz, przyszpilając do ściany, zniżył głos do szeptu tak, by słyszał go tylko czarnowłosy.- Miałeś rację mówiąc, że byliśmy rywalami. W liceum oddałem ci moje miejsce na boisku, zrezygnowałem z bycia głównym rozgrywającym, ale nigdy tego nie żałowałem. Jedyne, czego naprawdę żałuję, i za co będę nienawidził siebie do końca życia to za to, że oddałem ci też Shouyou. Za to, że zrezygnowałem z miłości mojego życia. Powierzyłem ci obie najważniejsze dla mnie rzeczy, bo ufałem ci. Wierzyłem, że posiadanie ciebie będzie lepsze. W tej pierwszej kwestii się nie myliłem... Ale za drugą będę płacił do końca życia.- Sugawara puścił go i odsunął się od krok, nie spuszczając z niego oczu. Kageyama odruchowo chwycił się za koszulkę, patrząc wciąż tym samym wzrokiem na dawnego senpaia.- Zabieram Hinatę do siebie – powiedział cicho Koushi.- Możesz siedzieć w tej ruinie i zapić się na śmierć, przynajmniej ułatwisz mi sprawę. Zrujnowałeś trzy lata jego życia, więc ja dam mu trzydzieści lat prawdziwego szczęścia. Do tego czasu nie śmiej nawet pokazać mu się na oczy. Shouyou, pakuj swoje rzeczy – rzucił głośno, odwracając się do Hinaty.
– Co...?- Pomarańczowowłosy patrzył na niego bez zrozumienia.- Ale jak to...? A Kageyama?
– On tutaj zostaje.- Sugawara spojrzał ostrzegawczo na Tobio. Potem znów zwrócił się do Hinaty.- Zamieszkasz u mnie i nawet nie próbuj protestować. Ciebie też powinienem porządnie przetrzepać za to, że pozwalałeś Kageyamie pomiatać sobą przez trzy lata! Masz dziesięć minut, weź tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Resztę najwyżej zabierzemy innym razem.
– Nie, nie możesz!- Tobio najwyraźniej odzyskał głos i postąpił chwiejny krok do przodu. Gorączkowe spojrzenie przesuwał z Sugawary na Hinatę i z powrotem.- Nie możesz... Hinata zostaje ze mną!
– Czyżby?- Koushi spojrzał na niego chłodno.- A kto powstrzyma go przed wyjściem? Zapijaczony były siatkarz, który nie potrafi pogodzić się z kontuzją? Czy może bokser i gwałciciel, który sądzi, że jego „pieszczoty” to sama przyjemność?
– Shouyou mnie kocha...- wymamrotał Kageyama, patrząc teraz na swojego chłopaka.- Prawda, Shouyou? Nie zostawisz mnie, prawda? Przecież wiesz, że sobie bez ciebie nie poradzę! Przecież mnie kochasz! Przecież ja ciebie kocham, nie możesz odejść!
– Kageyama...- Hinata już miał postąpić ku niemu krok, kiedy zdał sobie sprawę, że Sugawara patrzy na niego surowo. Jednak to nie to sprawiło, że zrezygnował. Obecność dawnego przyjaciela dodawała mu poniekąd odwagi, ale to przede wszystkim jego interwencja pomogła mu w podjęciu trudnej decyzji.
Sugawara miał rację. Nie tylko Tobio był winny temu, jak wyglądał ich związek. Hinata również powinien był działać, powinien był być bardziej stanowczy i nieugięty, zmusić Kageyamę do tego, by w końcu przejrzał na oczy.
Tak, jak on zrobił to dopiero teraz.
Przełknął ślinę i, spuściwszy wzrok na ziemię, skierował się do sypialni, by spakować swoje rzeczy. Sugawara w duchu odetchnął z ulgą. W gruncie rzeczy przyszedł tu nie mając żadnego planu, zupełnie improwizował – był gotów w ostateczności nawet wdać się w bójkę z Kageyamą. Ale jeśli Hinata okazałby brak silnej woli, Koushi byłby bezsilny.
W związku Hinaty i Kageyamy, nie tylko ten drugi był alkoholikiem.
Shouyou również miał własne uzależnienie.
Był nim właśnie jego chłopak.
***
– Chcesz tam wrócić, prawda?- westchnął Sugawara.
On i Hinata byli w jego mieszkaniu od dziesięciu minut, jednak to pytanie cisnęło mu się na usta, gdy tylko wsiedli do samochodu z niewielką walizką Hinaty – czy raczej zupełnie normalnych rozmiarów, ale raczej bardziej pustą, niż pełną. Odkąd Tobio poświęcił się bez reszty przyjemności picia, Shouyou rzadko kupował sobie ubrania.
– Myślisz, że Kageyama będzie chciał zrobić sobie krzywdę?- zapytał cicho Shouyou, patrząc na niego z niepokojem.
– Boisz się, że będzie chciał się zabić?- Koushi spojrzał na niego z niedowierzaniem. Obaj stali w kuchni, wypakowując zakupy na obiad, które zrobili po drodze. Hinata skinął głową, rumieniąc się lekko. Odłożył por na deskę do krojenia i westchnął cicho.
– Uważasz, że brzmię trochę zbyt pewnie siebie?- zapytał.- Nie twierdzę, że Kageyama za mną szaleje, ale...
– Och, on zawsze za tobą szalał – mruknął z uśmiechem Sugawara.- Nie martw się o to, Hinata. Gdyby Kageyama miał odwagę się zabić, zrobiłby to już dawno temu, kiedy utracił możliwość gry w siatkówkę.
– Ale wtedy miał chociaż mnie u boku...
– I jak cię wówczas traktował?- Koushi nie mógł powstrzymać się od tego, by spojrzeć na niego sceptycznie.- Gdyby naprawdę cieszył się, że ma ciebie, raczej zacząłby szukać w tobie pocieszenia, a nie obiektu do wyżywania się. Przepraszam – dodał łagodniej, zorientowawszy się, że zabrzmiało to zbyt ostro.
– Nie, w porządku.- Hinata uśmiechnął się do niego słabo, choć całkiem szczerze.- Cieszę się, że mi pomagasz mimo tego, co zrobiłem ci w przeszłości. Na pewno ci się jakoś odwdzięczę, kiedy tylko stanę na nogi. Czy do tego czasu gotowanie dla ciebie naprawdę wystarczy?- Shouyou spojrzał na niego pytająco.- Mogę też sprzątać, robić pranie, prasować, a nawet robić ci masaż po powrocie z pracy!
– Wystarczy, dziękuję – odparł z rozbawieniem Sugawara. Z początku chciał wszcząć drobną dyskusję i po raz kolejny wyjaśnić Hinacie, iż nie ma mu za złe tamtego odrzucenia, ale tego dnia nie miał już siły na sprzeczki. Całą swoją złość zdążył wyładować na Kageyamie, nie miał ochoty więcej się denerwować.
Choć prawdę mówiąc nie pogardziłby masażem w wykonaniu Shouyou...
– To co dziś przyrządzisz na obiad?- zapytał Sugawara, chcąc odegnać myśli Hinaty na inny tor.
– Uhm... mapo... tofu?- Hinata spojrzał na niego niepewnie.- Chyba to właśnie zawsze lubiłeś, prawda...?
Shouyou nie powiedział tego wprost, ale fakty, że Sugawara pamiętał ile Shouyou słodzi, a także, że uwielbia gorącą czekoladę, sprawiły, iż pomarańczowowłosy usilnie starał się przypomnieć sobie jakąś drobnostkę na temat Koushiego – coś, o czym łatwo zapomnieć, a o czym jednak mają świadomość bliscy.
– Tak, zgadza się.- Sugawara uśmiechnął się szeroko.- Ale lubię je na bardzo ostro, a ty nie przepadasz za ostrymi potrawami.
– Dla siebie zrobię łagodniejszą wersję...- wybełkotał Hinata, rumieniąc się. O tym akurat nie pomyślał, a Koushi miał rację. Shouyou chciał po prostu sprawić mu przyjemność, przygotowując jego ulubione danie.
– W porządku.- Sugawara zachował takt i udał, że nie zwrócił uwagi na zakłopotanie swojego gościa, tym bardziej też nie próbował zaproponować czegoś innego.- W takim razie zostawiam ci rządy w kuchni, a ja tymczasem pójdę już przygotować dla ciebie futon. Salon jest za mały, więc mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać, jeśli będziemy dzielić moją sypialnię?
– Och, jeśli tobie to nie przeszkadza, Suga-san!- Hinata spojrzał na niego ze zmartwieniem.- Mogę też spać na kanapie, czy coś...!
– Nie mam kanapy – zaśmiał się Sugawara, wychodząc.
Co prawda przez myśl przeszło mu również, by ulokować Hinatę w mieszkaniu obok, czyli u Sawamury, ponieważ mężczyzna miał wolny pokój gościnny, jednak póki co Koushi chciał mieć Shouyou wyłącznie dla siebie – teraz, kiedy odzyskał go po latach, chciał koniecznie nadrobić czas ich rozłąki i wykorzystać go, by naprawić zerwane więzi.
Oczywiście, nie robił sobie nadziei na to, że Hinata go pokocha, czy że podaruje mu trzydzieści lat szczęścia, którymi pogroził Kageyamie, wręcz przeciwnie – wierzył, że Tobio za dwa czy trzy tygodnie zjawi się przed jego drzwiami z bukietem kwiatów, zupełnie trzeźwy, schludny i pachnący, i zacznie błagać Shouyou o powrót. Mimo to jednak nie zamierzał marnować szansy na to, by spędzić z Hinatą miło czas.
Uważał, że w pełni na to zasłużył.
Więcej!
OdpowiedzUsuńKageyama uzależniony od alkoholu.
Shouyou 'uzależniony' od swojego chłopaka.
To ja jestem uzależniona od tego opowiadania.
;_;
No miodzio
Jeju...To jest zdecydowanie mój ulubiony rozdział ze wszystkich ( jak na razie hehe) Stanowczy Sugawara Mrrr :* XDD Czekam na next jak zawsze <3 Miłego dnia i dużo weny `3`
OdpowiedzUsuńWłaśnie takiego rozdziału potrzebowałam ;)
OdpowiedzUsuńOptymistycznie kończąc tydzień, tylko pewnie jak już Kageyama przyjdzie taki ogarnię to Hinata do niego wróci i zacznie się od nowa ;-;
No, ale, zobaczymy.....
Pozdrowionka i do następnego ;*
boże ale mi sie to cholernie podoba
OdpowiedzUsuńBoszzz....to opko jest boskie, co prawda dość dawno mnie tu nie było, ale w końcu odkryłam u ciebie kolejne cudo ^^
OdpowiedzUsuńZ jakiegoś powodu po cichu liczę, że Sugawara odbije Kageyamie Hinate XD
Cóż, czekam na kolejny rozdział ;)
Weny życzę!
Cudne! Sorki że tak krótko ale nadrabiam komentarze
OdpowiedzUsuń~ Yuukifan