– I wówczas zając, zrozumiawszy, że to niedźwiedzica uratowała go przed wilkiem, poświęcając przy tym swe życie, postanowił zaopiekować się jej młodym.- Hinata zamknął książkę, posyłając uśmiech gromadce siedzących naprzeciwko niego dzieci, ze łzami w oczach wsłuchanych w jego słowa.- Na dzisiaj koniec, moi kochani. Pozbierajcie zabawki i odsuńcie poduszki pod ścianę, zaraz będą tu wasi rodzice!
– Nieee!- jęknęły z zawodem dzieci, przybierając smutne wyrazy twarzy.- Jeszcze jedna bajka, Hinata-sensei, prosimy!
– Jest już naprawdę późno – powiedział Shouyou, zerkając na zegar.- Jeśli zacznę nową bajkę, to i tak nie wysłuchacie jej do końca, gdy przyjdzie mama i tata. Obiecuję, że jutro poczytam wam więcej niż zwykle!
Dzieci, choć nadal nieco posmutniałe, przystały na jego propozycję i wstały ze swoich poduszek. Odsunęły je pod ścianę, układając w cztery schludne stosiki, pozbierały zabawki, które wciąż walały się po pomieszczeniu, a następnie odłożyły je na ich miejsce.
– Ty to masz rękę do dzieci, Hinata!- powiedziała cicho Kaede, druga przedszkolanka.- Mnie jeszcze nigdy tak uważnie nie słuchały!
– Ale jeśli mają ochotę pośpiewać, to na mnie nawet nie spojrzą – odparł Hinata z uśmiechem, na co kobieta zarumieniła się lekko i zaśmiała cicho.
Shouyou nie potrafił zrozumieć, dlaczego Kageyama posądzał ich o o romans. Rzeczywiście, Kaede była piękną kobietą – o długich blond włosach i lazurowych oczach, ozdobionych długimi rzęsami. Szczupła i niewysoka, zgrabna, ale o ładnie zaokrąglonych kształtach. Jednak tak samo jak była piękna, tak samo była dobra – bez reszty oddana swojemu mężowi, w którym zakochała się już we wczesnych latach młodości, gdy zaczęła uczęszczać do gimnazjum. Ani dla niej, ani dla jej męża nie istniał nikt inny.
Z Hinatą było podobnie, choć różnicę stanowiło szczęście – czy też jego brak – w jego związku z Tobio.
– No, dzieciaczki, pierwsi rodzice już są, chodźcie się przebrać!- zawołała Kaede, klasnąwszy w dłonie.
Hinata odprowadził ją wzrokiem, po czym odwrócił się do niskiego, żółto-zielonego regału, na którego półkę odłożył książeczkę o zającu i niedźwiedzicy. Gdy tylko się wyprostował, kątem oka dostrzegł czarnowłosą dziewczynkę, która przycupnęła na krzesełku przy stoliku i wpatrzyła się w niego z rumianymi policzkami.
– Coś się stało, Miyu-chan?- zapytał Shouyo, podchodząc do niej i kucając przed dziewczynką.
– Hinata-sensei, bo wiesz... Dzisiaj mamusia mnie nie może odebrać o tej godzinie!
– Nie może?- powtórzył zaskoczony Shouyo.- Nic mi o tym nie wiadomo...
– Mama nie miała czasu zadzwonić, a ja zapomniałam rano powiedzieć.- Dziewczynka spuściła główkę, nieco zawstydzona.
– Hmm.- Pomarańczowowłosy zastanowił się przez chwilę.- A powiedziała w takim razie, o której będzie mogła cię odebrać?
– Pracuje do wieczora, ale wujek może po mnie przyjść po pracy!- odparła.- Za jakieś dwie godziny.
– Poczekaj chwilę, pomówię z Kaede-san.- Hinata uśmiechnął się do niej, po czym wyszedł na korytarz, gdzie przedszkolanka witała i żegnała kolejnych rodziców. Podszedł do niej i nachylił się nad nią, szepcząc dyskretnie do ucha:- Kaede-san, wygląda na to, że Aikawa-san nie może odebrać teraz córki.
– Ech?- Kobieta spojrzała na niego z niepokojem.- Ale... nie zostałam o tym poinformowana! Ja i Jun mamy umówiony rejs na konkretną godzinę, nie mogę tego odwołać!
– W porządku, ja zostanę dłużej – uspokoił ją Hinata, mimo czerwonych lampek palących się w umyśle.- Zostaw mi tylko klucze, zamknę przedszkole i stawię się jutro wcześniej niż zwykle.
– Och, naprawdę możesz to zrobić, Hinata?- Kaede spojrzała na niego z wdzięcznością.- Bardzo ci dziękuję! Porozmawiam przy okazji z Junem, żeby dał ci za to jakąś premię!
– Daj spokój, zostanę z przyjemnością.
Shouyou uśmiechnął się do niej, po czym wrócił do głównego pomieszczenia, po drodze sięgając do kieszeni spodni po komórkę. Napisał smsa do Kageyamy, informując go, że będzie później. Spodziewał się z jego strony dwóch reakcji – albo zacznie znów podejrzewać go o zdradę i wścieknie się, albo nie zareaguje wcale, o ile śpi i Hinata zdąży wrócić, zanim mężczyzna w ogóle odczyta wiadomość.
– Zostanę z tobą, Miyu-chan – powiedział, podchodząc do wciąż siedzącej przy stoliku dziewczynki. Jej buzia rozjaśniła się w radosnym uśmiechu. Mała zeskoczyła z krzesełka, po czym rzuciła się na niego, mocno tuląc do jego nogi.
– Dziękuję, Hinata-sensei, kocham cię!- zawołała.
Hinata uśmiechnął się lekko, gładząc ją po głowie.
Tylko bogowie wiedzieli, jak bardzo kochał swoją pracę.
Kiedy pozostałe dzieci wróciły już do swoich domów wraz z rodzicami, a Kaede pożegnała się z nimi i pojechała na randkę ze swoim mężem, Shouyou postanowił przeczytać Miyu jeszcze jedną bajkę. Dziewczynka wydawała się zachwycona. Rozłożywszy się wygodnie na dwóch poduszkach, trzymając w objęciach pluszowego Totoro, z uwagą wsłuchiwała się w słowa Hinaty, wydając z siebie co chwila dźwięki zaskoczenia, strachu i rozbawienia.
Pozostały im czas spędzili na układaniu puzzli i klocków, potem zaś na rozmowie. Miyu opowiadała mu o tym, jak bardzo lubi przebierać się w rzeczy mamy i udawać modelkę, oraz o cotygodniowych wizytach u taty, z którym mama rozstała się rok wcześniej. Zapatrzona w swojego nauczyciela jak w obrazek, niezbyt dyskretnie wypytywała go o to, czy ma dziewczynę, czy jest zakochany i czy lubi młodsze od siebie. Hinata poniekąd z lekkim niepokojem, poniekąd z rozbawieniem odbierał jej młodzieńcze zafascynowanie jego osobą. Już kilka razy słyszał deklarację małej Miyu o tym, jakoby to miał zostać wkrótce jej mężem.
Kiedy około godziny siedemnastej usłyszeli odgłos otwieranych drzwi, dziewczynka zerwała się na nogi i wybiegła na korytarz. Shouyou również podniósł się ze swojej poduszki, pospiesznie ruszając za nią. Od razu dobiegł go radosny okrzyk małej.
– Kou-chan!- zawołała ze śmiechem.
Hinata z całą pewnością zatrzymałby się w bezpiecznym miejscu, z dala od wzroku mężczyzny, który przyszedł odebrać Miyu, jednak pech chciał, że zdążył już wyjść na korytarz. Trzymając dłonią framugę drzwi, z ogromnym zaskoczeniem wpatrywał się w średniego wzrostu mężczyznę o szarych włosach i łagodnym spojrzeniu brązowych oczu, który ze śmiechem podniósł dziewczynkę, podrzucając ją lekko i sadzając sobie na biodrze.
– Byłaś grzeczna, Miyu?- zapytał.
– No pewnie, że tak!- zaśmiała się dziewczynka.- Co ty tu robisz? Myślałam, że odbierze mnie wujek Daichi!
– Taaa, trening mu się przedłużył i poprosił, żebym po ciebie wpadł. Pojedziemy teraz do niego, zobaczysz, jak pracuje!
– Super!
– Su... Sugawara-san?- bąknął niepewnie Hinata, stanąwszy przed nimi z wciąż zaskoczonym spojrzeniem.
– Mmm?- Koushi spojrzał na niego pytająco, najwyraźniej nie od razu go rozpoznając. Dopiero po chwili, kiedy jego wzrok przesunął się z twarzy na pomarańczowe włosy, a później znów na twarz, w jego oczach pojawiło się zrozumienie. Rozchylił lekko usta, powoli stawiając Miyu na podłodze i nie odwracając spojrzenia od Hinaty.- To ty, Shouyo...? Nie, zaraz, co ja gadam?!- Szarowłosy potrząsnął głową, śmiejąc się krótko.- Jasne, że to ty! Kopę lat!
– Uch, ja... czekaj, nie mogę uwierzyć w to, co widzę.- Hinata sapnął cicho, kręcąc w niedowierzaniu głową. Przetarł dłonią czoło, spoglądając na Miyu.- Jesteście rodziną?
– Co? Ach, nie, nie.- Sugarawa pogłaskał dziewczynkę po włosach, uśmiechając się do niej.- To siostrzenica Daichiego. Sawamury Daichiego, pamiętasz go chyba?
– Oczywiście – zaśmiał się lekko Hinata.- Oczywiście, jak mógłbym zapomnieć!
– Rany, co za spotkanie! Nie miałem pojęcia, że jesteś tutaj przedszkolanką, a to nie pierwszy raz, gdy odbieram Miyu!
– Cóż, pracuję tutaj od czterech lat.- Hinata wzruszył lekko ramionami.- Również nigdy cię tu nie widziałem...- „Lub może nie chciałem widzieć”, dodał w myślach.- Rany, przepraszam cię, Suga-san, ale wciąż nie mogę uwierzyć, że cię widzę. Myślałem, że po tym, jak wyjechałeś do Korei na studia, zostaniesz tam już na stałe.
– Też tak sądziłem, ale ostatecznie zacząłem tęsknić za Japonią – zaśmiał się Koushi.- Wróciłem dwa lata temu i wynająłem sobie mieszkanie, akurat jedno zwolniło się w bloku, w którym mieszka Sawamura. Znów więc spotykamy się tak często, jak za czasów szkolnych! Chyba jesteśmy na siebie skazani!- dodał ze śmiechem.
– Rozumiem.- Hinata objął się ramionami, kiwając lekko głową. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że Koushi stał przed nim naprawdę, że był zupełnie żywy, że nie był żadnym tęsknym wspomnieniem z czasów, kiedy byli przyjaciółmi i świetnie się dogadywali, mimo różnych charakterów. Lecz fakt ten go również przerażał. Pragnął odnowić znajomość i jednocześnie uciec z miasta jeszcze dalej, gdzieś, gdzie nie spotka nikogo ze swoich dawnych przyjaciół.
– To naprawdę niesamowite!- Sugawara roześmiał się lekko, na co serce Hinaty mimowolnie zabiło mocniej. Jakże doskonale pamiętał ten śmiech, który słyszał tak często. Wyglądało na to, że nic się nie zmienił.- Musisz więc mieszkać niedaleko, prawda? Musimy się koniecznie spotkać! Chciałbym ci tyle opowiedzieć, Hinata! Och! Jeśli masz teraz wolne, to może pojedź z nami do Daichiego? Na pewno się ucieszy na widok jednego ze swoich kochanych „synków”!
– Uhm... dzisiaj nie mogę – wybąkał nerwowo Shouyou, przestępując z nogi na nogę.
– To może jutro?- Sugawara najwyraźniej nie miał zamiaru dać sobie spokoju. Wpatrywał się w Hinatę z uśmiechem, wyraźnie uszczęśliwiony tym, co widział.
– Przepraszam...- Shouyou niechętnie pokręcił głową, spuszczając wzrok. Nie mógł spotkać się z nim po pracy. Dobrze wiedział, że jeśli powie Kageyamie o późniejszym powrocie, ten znowu się wścieknie. Ale to nagłe spotkanie Sugawary, nagły powrót niezliczonych wspomnień chwil, które spędził z nim za czasów szkolnych... to okazało się być silniejsze.- Może pojutrze?- zaproponował nieśmiało.- Mam wolny cały dzień, więc praktycznie od rana będę do dyspozycji...
– Okay, mnie pasuje.- Sugawara skinął głową.- I tak treningi mam dopiero od piątku.
– Treningi? Grasz dalej w siatkówkę?
– No jasne! Ale opowiem ci wszystko, jak się spotkamy. Teraz muszę dostarczyć przesyłkę do rąk Daichiego, zanim zacznie mi wydzwaniać, że się spóźniam.- Skinął znacząco głową w kierunku Miyu.- Nie masz pojęcia, jaki jest nadopiekuńczy w stosunku do małej... Dziękuję, że się nią zająłeś! Dasz mi swój numer?
– Tak, jasne.- Hinata pokiwał głową.- Zaczekaj, zapiszę ci na kartce.
Kiedy Shouyou wrócił do głównego pomieszczenia i zapisał na kartce w kształcie brzoskwini swój numer telefonu, zawahał się na moment. Jeśli Sugawara zadzwoni do niego w obecności Kageyamy, Hinata z pewnością narazi się na jego gniew. Nie pozwoli mu nigdzie wyjść, pewnie znów skończy się na pobiciu, przez co zostanie zmuszony do wzięcia kilku kolejnych dni wolnego w pracy... Czy warto narażać się dla spotkania z Koushim?
Nie chodziło tu przecież tylko o relacje z Tobio, ale także o samą pracę. Z poobijaną twarzą nie może pokazać się dzieciom, a im więcej bierze dni wolnego, tym mniejsza staje się jego wypłata...
Ostateczna decyzja zapadła, kiedy Hinata podał szarowłosemu kartkę i uśmiechnął się do niego delikatnie.
– Mam problemy z głośnikiem w komórce, więc napisz mi wiadomość, dobrze?
– Dobrze – odparł tamten, skinąwszy głową.- No to do zobaczenia, Hinata! Miyu, pożegnaj się ładnie.
– Papasi, Hinata-sensei!- Dziewczynka pomachała mu z uśmiechem dłonią.- Do jutra!
– Do jutra, Miyu-chan.- Shouyou odpowiedział tym samym.
Kiedy drzwi zamknęły się za nią i Sugawarą, westchnął ciężko i zaklął w duchu, oparłszy się o ścianę. Zmarszczył brwi w zmartwieniu, czując, jakby jego serce dopiero teraz wróciło do pracy, razem z umysłem. Narażał się na gniew Kageyamy i zawód ze strony Kaede i jej męża Juna, który był przecież właścicielem przedszkola. W ciągu kilku ostatnich lat nauczył się nie tylko odpowiedzialności ale także i tego, by potrafić zrezygnować z pewnych działań na rzecz innych, korzystniejszych i ważniejszych.
W jaki sposób spotkanie z Sugawarą miałoby być korzystne? Czy poprawi to jego sytuację finansową? Czy pomoże ocalić jego związek?
Czy polepszy jego życie?
Być może na chwilę poczuje się lepiej, mając z kim porozmawiać, komu opowiedzieć o swojej pracy. Ale Koushiemu z pewnością to nie wystarczy – będzie ciekaw, jak wygląda życie osobiste Hinaty. Czy kogoś ma, gdzie mieszka, co robi na co dzień.
„Jestem z Kageyamą. Mieszkamy w niewielkim mieszkanku w starym bloku. Codziennie sprzątam po nim puszki i butelki po piwie, a on bije mnie i czasem gwałci”.
Tylko taka odpowiedź przychodziła mu obecnie na myśl. Kiedy spotka się z Koushim, będzie musiał mieć przygotowaną całą listę kłamstw, które należało przedstawić mu, by uchronić choć w niewielkim stopniu wizerunek życia Hinaty.
Nie chciał przecież współczucia, nie chciał również wprawiać w zakłopotanie Sugawary. Chciał tylko miło spędzić z nim czas, móc wysłuchać co u niego słychać, spędzić dzień poza domem, udając, że jest człowiekiem wolnym od problemów, przed którymi postawiono go w tak młodym wieku.
Tylko ten jeden, jedyny raz przypomnieć sobie jak to było nie kochać Kageyamy.
Do domu dotarł późnym wieczorem, około godziny dziewiętnastej. Choć gdzieś w głębi siebie odczuwał strach przed spotkaniem z Kageyamą i tłumaczeniem, że wcale nie został z Kaede, by z nią romansować, w jakiś niepojęty sposób potrafił to w sobie stłumić. Kiedy więc wszedł do mieszkania, był niemal jak pusta skorupa – wydawało mu się, że nic nie czuje i jest przygotowany na każde uderzenie.
Odwiesił kurtkę, zdjął buty. Po cichu przeszedł do salonu, jednak nie zastał Kageyamy na jego ulubionej kanapie. Kilka zgniecionych puszek po piwie leżało na stoliku, zwinięty w kłębek koc zsunął się na podłogę, wymiętoszona poduszka wciśnięta była w róg kanapy, ale samego Tobio nie było.
Hinata zajrzał do sypialni, choć również i tam nie spodziewał się spotkać swojego chłopaka. Udał się więc do łazienki, najbardziej oczywistego miejsca, gdzie mógł wylądować pijany Kageyama.
Siedział o ciemku przy sedesie, oparty o ścianę, pochrapując. W dłoni trzymał butelkę sake. W pomieszczeniu cuchnęło moczem, wymiocinami, alkoholem i potem. Mieszanka ta sprawiła, że także Hinacie zawartość żołądka podeszła do gardła. Przełknął pospiesznie ślinę, marszcząc nos i zasłaniając usta dłonią. Otwarł na oścież niewielkie okno w łazience, a potem opuścił pomieszczenie.
Potrzebował chwili, by przezwyciężyć pierwsze „wrażenie” po tak okropnym smrodzie.
Kiedy po dwóch czy trzech minutach uznał, że jest gotów wkroczyć tam ponownie, wrócił do Kageyamy. Zapach jeszcze nie wywietrzał, ale stał się wystarczająco znośny, wobec czego Hinata podszedł do Tobio i z westchnieniem kucnął przy nim.
– Kageyama – powiedział cicho, ostrożnie dotykając jego ramienia. Drugą dłoń położył na jego twarzy, by móc obrócić ją ku sobie. Przełknął ślinę, czując zbierające się w oczach łzy.
Kiedyś ta twarz go przerażała. Szczególnie, kiedy wykrzywiała się w grymasach wściekłości, a nawet uśmiechu. Z czasem jednak nie tyle przyzwyczaił się do niej, a nawet polubił. Mało tego – bywały chwile, kiedy specjalnie je wywoływał, drocząc z przyjacielem, a później z kochankiem.
Nie rozumiał dlaczego, mimo upływu tylu lat spędzonych w poniżeniu i usługiwaniu, bez radości i choćby krzty uczucia ze strony Kageyamy, on wciąż uparcie go kochał. Patrząc na jego twarz, poczerwieniałą i zmęczoną od litrów alkoholu, na jego podpuchnięte oczy i wąskie, popękane usta, Shouyou wciąż odczuwał miłość. Nadal mógł gładzić dłonią zarośnięty już policzek, nadal był gotów całować te usta i gładzić czarne włosy, czy przytulić do siebie zwiotczałe, acz wciąż silne ciało.
Nadal był w stanie go kochać.
– Kageyama, obudź się – powiedział, odgarniając z czoła jego przydługą grzywkę.- Przeziębisz się tutaj...
– Mm?- Tobio drgnął, otwierając powoli powieki i mrugając.- Hinata?- wymamrotał.- To ty?
– Tak – odparł mężczyzna.- Zostaw butelkę, trzeba cię wykąpać...
– Ja sam!- warknął, chwiejnie odsuwając się od ściany i odkładając butelkę. Westchnął przeciągle, przysuwając się do Hinaty i opierając głowę o jego klatkę piersiową.- Witaj... w domu...
Shouyo przełknął ciężko ślinę, obejmując go ramionami i przymykając oczy.
– Wróciłem – szepnął cicho.
– Mm... a dzie byłeś?
– W pracy.
– W pracy? Jakiej pracy?
– W przedszkolu – westchnął cicho, składając krótki pocałunek na czubku jego głowy.- Chodź, wstaniemy. Napuszczę wody do wanny, a jak się wykąpiesz, to zrobię kolację...
– Nie, ja zrobię!- Kageyama machnął dłonią. Podtrzymując się swojego chłopaka, w końcu stanął na nogach i zachwiał się, szybko podpierając o ścianę. Zamknął oczy i westchnął, nie odzywając się.
Hinata uznał, że Tobio zdoła utrzymać się jakoś o własnych siłach, toteż odsunął się od niego i podszedł do wanny. Zakorkował odpływ i odkręcił kurki, dolał odrobinę płynu. Nie robił sobie nadziei, że to początek przyjemnego wieczora i potulny Kageyama zdoła trochę wytrzeźwieć. Wiedział, że to tylko chwilowo, ale mimo to cieszył się, że najprawdopodobniej dzień ten skończy się bez awantury.
Tego właśnie potrzebował – szczególnie teraz.
Nawet nie wiesz jak się stresowałam czytając ten rozdział, ale ufff... skończyło się bez awantury :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze podoba mi się niezmiernie ^^
Pozdrowionka i do następnego :*
Jaka szkoła, ludzie tu muszą iść do pracy :D
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie, że wreszcie jakieś mocno klimatyczne opowiadanie. Kocham je i w ogóle to wszystko. Jesteś geniuszem Yuuki. Sorki za taki chaos ale coś dzisiaj mało weny na komentarz. Zawsze i wszędzie ( czasem niestety spóźniona)
OdpowiedzUsuń~Yuukifan
Jak zawsze rozdział super <3 Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMiałam lekkie łezki w oku, bo...trochę smutaśne to opowiadanko :') Czyżby Kage się zmieniał, po przemyśleniach z poprzediego rozdziału? Może coś, coś...No nic, trzeba czekać na kolejny rozdział :> Ten wyszedł ci świetnie c:
OdpowiedzUsuńPrzy czytaniu tego opowiadania, strasznie boli mnie brzuch ;-; Nie lubię takich ciężkich klimatów, chociaż czasami potrzebuję do przeczytania coś mocniejszego, ale jakoś od tego dostaję jakiejś pokreconej depresji >< Głównie dlatego, że przeraża mnie jak realne jest to opowiadanie,również ze względów osobistych. Hinata i Kageyama są dla mnie tak pozytywnymi i jasnymi postaciami, że wyobrażenie ich sobie w takiej sytuacji, kosztuje mnie wiele bólu. Niemniej, na pewno zostanę do końca, bo chce wiedzieć, jak to się skończy.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny! ^^
"Shouyou nie potrafił zrozumieć, dlaczego Kageyama posądzał ich o o romans. " - Jedno o w zupełności wystarczy.
OdpowiedzUsuń"Siedział o ciemku przy sedesie, oparty o ścianę, pochrapując." - Po ciemku.
"Mało tego – bywały chwile, kiedy specjalnie je wywoływał, drocząc z przyjacielem, a później z kochankiem." - ...później kochankiem. To z nie jest potrzebne. Chcesz przekazać, że potem "przyjaciel" został "kochankiem", nie że Shou-chan najpierw droczył się "z przyjacielem", a później "z kochankiem"
Weny...
~Nag