[ZO] Rozdział piąty

    Wieczór nastał zaskakująco szybko.
    Do tej pory Hinacie czas niewyobrażalnie się dłużył – szczególnie po powrocie z pracy oraz w dniach wolnych, kiedy pozostałe mu do snu chwile spędzał ze swoim chłopakiem, siedząc na kanapie i udając, że nie widzi, jak Kageyama pochłania jeden litr alkoholu za drugim, upijając się coraz bardziej. W myślach rozmawiał z nim, opowiadał mu o swoim dniu, słuchał o tym, co porabiał on – oczywiście, w jego wyobraźni nie było żadnych słów określających jakiekolwiek trunki.
    Mieszkanie Sugawary wydawało się być po prostu innym światem – jasnym, ciepłym, przytulnie urządzonym i pachnącym owocami cytrusowymi.
–    Suga-san, lubisz cytryny?- zapytał Hinata, kiedy oboje siedzieli w salonie przy kotatsu*. Shouyou był nim zachwycony. Kiedy Koushi powiedział mu, że nie ma kanapy, spodziewał się zwykłego niskiego stolika, ale nie – ku jego wręcz wniebowzięciu, w głównym pomieszczeniu znalazł ten niesamowity skarb. Siedział teraz przy nim, odruchowo machając nogami pod blatem i co chwila poprawiając kołderkę, która otaczała kotatsu.
–    Dodawane jako aromat do posiłków, owszem – odparł, uśmiechając się. Twarz obróconą miał w kierunku telewizora, w dłoni trzymał pilot, którym przełączał programy, szukając dla nich czegoś ciekawego.- Dlaczego pytasz?
–    Bo zarówno w twoim samochodzie, jak i tutaj, czuję ich zapach.
–    Och, no tak.- Sugawara zaśmiał się lekko.- Mój nos już go nie odczuwa, tak bardzo się do niego przyzwyczaił! To wszystko przez Daichiego. W zeszłym miesiącu jego siostra wygrała jakiś konkurs i dostała cały zapas odświeżaczy do powietrza. Połowę dała Daichiemu, a on połowę dał mnie.
–    Ach, rozumiem.- Hinata również uśmiechnął się, rozglądając dyskretnie wokół. Był wręcz boleśnie świadom tkwiącej w jego kieszeni komórki. Przyznawał przed samym sobą, że spodziewał się, iż Tobio do niego zadzwoni, a ponieważ wciąż tego nie robił, z minuty na minutę bał się o niego coraz bardziej.
    A co, jeśli Kageyama jednak zrobił sobie krzywdę? W telewizji Hinata tyle razy widział programy, w których porzuceni nieszczęśliwcy podcinali sobie w łazience żyły, albo wyskakiwali przez okno na twardy beton.
    Czy Tobio na pewno poradzi sobie sam? Czy upije się jeszcze bardziej, czy może spróbuje walczyć z nałogiem?
    I czy myśli o Shouyou tak, jak on myślał teraz o nim?
–    Mogliśmy wypożyczyć jakiś film po drodze – stwierdził Koushi. Zdawał sobie sprawę z tego, że Hinata cały czas się zamartwia, dlatego też uparcie próbował odciągnąć jego uwagę do bardziej błahych rzeczy.- Dochodzi dwudziesta, więc może się wykąpiemy?- zaproponował, spoglądając na Shouyou.- Możesz iść pierwszy, ja w tym czasie zamówię nam na kolację pizzę, co ty na to?
–    Pi-pizzę?!- Hinata spojrzał na niego z zaskoczeniem. Od lat nie jadł pizzy, nie tylko dlatego, że żal mu było wydać na nią pieniądze, czy raczej po prostu ich na nią nie miał, ale też ponieważ Kageyama nie przepadał za tego rodzaju posiłkami.
–    O co chodzi? Przecież lubisz pizzę, no nie?- Sugawara uśmiechnął się do niego, wstając.- Chodź, pokażę ci łazienkę. Oboje zdążymy się wykąpać, a potem zjemy coś i może pooglądamy zdjęcia ze szkoły?
–    Masz jakieś...?- Entuzjazm Shouyou nieco przygasł. Oczywiście, perspektywa wspominania dawnych czasów przypadła mu do gustu, z chęcią pooglądałby fotografie. Po prostu nieco raził go fakt, że prawdopodobnie tylko on i Kageyama pozbyli się dowodów na to, że ich życie niegdyś wyglądało zupełnie inaczej.
    Czy raczej to Tobio postarał się, by żaden taki dowód nie istniał w ich mieszkaniu.
–    No jasne, mam dwa albumy! No, co prawda tylko w jednym mam zdjęcia z Karasuno, ale jeśli chcesz, pokażę ci też te z późniejszych lat, kiedy byłem na studiach.
–    Pewnie!- wykrzyknął Hinata, odzyskując pozytywne nastawienie. Dość niechętnie opuścił ciepłe i przytulne wnętrze kotatsu, udając się za Sugawarą.
    Weszli do niewielkiej łazienki, w której znajdował się tradycyjnie sedes, miejsce do kąpieli z lustrem oraz wanna. Na niskiej półeczce poukładane były w równym rządku różnej wielkości kolorowe butelki.
–    Tutaj masz szampon do włosów.- Sugawara wskazał zieloną buteleczkę.- A tutaj jest płyn do kąpieli.- Dotknął tej obok, niebieskiej.- Ten żółty to też do kąpieli, był w zestawie z odświeżaczami, więc jeśli podobają ci się te cytrusy, to nie krępuj się.- Koushi odwrócił się od niego, by skryć uśmiech. Wydawało mu się, że kroczek po kroczku odzyska starego Hinatę, który w młodości bez reszty go w sobie rozkochał. Podszedł do szafki stojącej obok drzwi i otwarł ją, wyciągając z niej ręczniki.- Jeden zostawiam ci do włosów, drugi do ciała – powiadomił.- Teraz woda do wanny i...
–    Sam potrafię odkręcić kurki, Suga-san.- Hinata spojrzał na niego z pobłażliwym wyrazem twarzy.- Nie musisz mnie traktować jak dziecko!
–    Wybacz – westchnął Koushi, uśmiechając się do niego przepraszająco.- To chyba przyzwyczajenie z czasów szkolnych... W takim razie zostawiam cię tu samego, zaraz przyniosę ci moją piżamę. Będzie z pewnością za duża, ale chyba jakoś sobie poradzisz.
–    Na pewno! Trochę urosłem od liceum!- Shouyou nadymał policzki, nieco urażony, na co Sugawara posłał mu pełen rozczulenia uśmiech. Wyszedł cicho z pomieszczenia, w obawie, że na jego widok Hinata rozzłości się tylko bardziej.
    Szczerze mówiąc nie spodziewał się, że tak to będzie wyglądało. Kiedy Oikawa powiedział mu o tym, co stało się z Kageyamą, wystraszył go nie na żarty. Przez pierwszy tydzień Sugawara przechodził istną katorgę, w jego umyśle panowała prawdziwa wojna - myśli o tym, by zostać na uczelni kłóciły się z tymi, które podsuwały mu uparcie pomysły, by odnaleźć Shouyou i upewnić się, że nic mu nie jest.
    Ostatecznie postanowił przerwać studia.
    Nigdy nie widział takiego zawodu w oczach rodziców, nigdy wcześniej tak bardzo nie pokłócił się z Oikawą, z którym wówczas był. Tooru był naprawdę wściekły, że Koushi rezygnuje z obiecującej kariery dla „rudego konusa”. Żaden z nich nie wiedział, gdzie dokładnie mieszkał Kageyama, a Tokio jest przecież ogromne.
    Ale Sugawara podjął już decyzję. Być może głupią, być może nieprzemyślaną odpowiednio – ale klamka już zapadła, złożył papiery potwierdzające, iż rezygnuje ze studiów, po czym wsiadł w samolot i powrócił do Japonii.
    Otwierając szafę w swojej sypialni i wyciągając z niej jedną z piżam, Koushi marszczył gniewnie nos. Oikawa skończył studia w Korei, a potem przyjechał do Tokio, by zamieszkać z nim, tak jak ustalili. Nadal byli razem, nie rozstali się nawet, jeśli Tooru był „trochę” zazdrosny o Hinatę. Dopiero po jakimś czasie, kiedy Sugawara przyznał, że prawdopodobnie nadal go kocha, Oikawa postanowił odejść.
    Shouyou wspomniał mu tego dnia, że kiedyś widział Oikawę na mieście, a ten pokazał mu język i poszedł dalej.
    Sugawara nie miał o tym pojęcia.
    To właśnie dlatego odczuwał teraz wściekłość. Tooru od dawna wiedział, że Hinata jest w Tokio, skoro widział go w jakimś rejonie, mógł powiadomić o tym Koushiego i ułatwić mu poszukiwania! Mężczyzna starał się zrozumieć zachowanie swojego byłego, w końcu mogło to być coś w rodzaju zemsty.
    Ale przecież tylko Oikawa i Sawamura wiedzieli, jak bardzo Sugawarze zależy na odnalezieniu Shouyou. Jak bardzo chciał dowiedzieć się, że nic mu nie jest.
    Gdyby Tooru od razu mu powiedział, Hinata z pewnością cierpiałby mniej...
–    Hinata, przyniosłem piżamę.- Koushi zmusił się do przybrania łagodnego wyrazu twarzy. Zapukał do drzwi łazienki, z której rozchodził się dźwięk napuszczanej do wanny wody, a następnie, nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka.
    Nigdy nie powinien był tego robić.
    A może jednak to dobrze, że się na to zdecydował? Choć widok nagiego ciała Hinaty, o którym niegdyś rozmyślał nocami w przypływach słabości, nie tyle przeraził go, co potwornie zasmucił, stał się on kolejnym powodem, dla którego postanowił dać z siebie wszystko, by uszczęśliwić pomarańczowowłosego ze wszystkich sił.
    Jego blade ciało w wielu miejscach poznaczone było śladami przemocy. Tu czy tam pożółkłe plamy już się zacierały, powoli przybierając koloryt otaczającej ich skóry, jednak sporo było też świeżych – w odcieniach fioletu, pod prawą łopatką przechodzących niemal do czerni. Liczne zaczerwienienia i otarcia dodawały groteski całości, podobnie jak grube rysy, przypominające ślady po paznokciach.
    A kiedy Hinata odwrócił się ku niemu, Sugawara ujrzał na jego lewym boku pamiątkę po oparzeniu – czerwone i nierówne, o jakby szarpanych bokach, odznaczające się wyraźnie na tle skóry.
–    Ehm...- Shouyou zarumienił się, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Stanął pospiesznie bokiem do Sugawary, by ten nie widział najwyraźniejszych śladów.- M-mogłeś zapukać...
–    Pukałem – odparł cicho Koushi, odwracając od niego wzrok. Podszedł do szafki i odłożył na jej blat piżamę. Przełknął ciężko ślinę, starając się wyglądać naturalnie. Nie chciał urazić Hinaty, nie chciał, by zobaczył on w jego oczach przerażenie, żal i smutek.- Jak to się stało?
    Po prostu musiał wiedzieć.
–    No...- Hinata usiadł na niskim krzesełku, wciąż bokiem do odwróconego od niego Koushiego.- Kageyama... jak był pijany, to czasem się wściekał i...
–    Nie chodzi mi o siniaki – mruknął Sugawara, bawiąc się wystającą z górnej części piżamy nitką.- To poparzenie...
–    Aach, to!- Shouyou spojrzał na swój brzuch i odruchowo przesunął dłonią po zaczerwienieniu.- To... niewarte uwagi...
–    Kageyama ci to zrobił?
–    Dlaczego chcesz słuchać o takich rzeczach? - westchnął Shouyou, obejmując się ramionami i zagryzając mocno wargę.- Zobaczyłeś je, starczy ci koszmarów na ten dzień...
    Sugawara zacisnął ze złością usta, po czym obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku Hinaty. Pomarańczowowłosemu zaschło w gardle na ten widok, choć i tak starał się przełknąć ślinę. Wciąż siedząc na krzesełku, odepchnął się nogami, odsuwając aż pod ściankę oddzielającą część kąpielową od wanny.
–    C...co ty, Suga-san?!- wykrzyknął, łącząc kolana i zakrywając rękoma klatkę piersiową, by ukryć najwstydliwsze rejony ciała.
    Sugawara klęknął przed nim, wpatrując się uporczywie w jego twarz.
–    Czy kiedykolwiek się mnie bałeś, Shouyou?- zapytał.- Czy kiedyś, nieważne kiedy, zrobiłem coś, co cię przestraszyło choćby na jeden krótki moment? Czy kiedykolwiek wyczułeś, że mnie zirytowałeś, albo rozzłościłeś?
–    N-nie...- odparł, choć w pamięci przywołał scenę, w której Sugawara krzyczy na Kageyamę w ich mieszkaniu.
–    A teraz?
–    Uhm... tak?- bąknął niepewnie.
–    Hm.- Sugawara skinął głową.- I słusznie. Mam wrażenie, że mi nie ufasz. Że boisz się albo mnie, albo tego, co sobie o tobie pomyślę. Nie rozumiem skąd to się wzięło, ale jeśli tak właśnie czujesz, to bezpodstawnie. O co chodzi? Przecież pokazałeś mi już to, czego wstydzisz się najbardziej, prawda?
    Hinata spuścił powoli wzrok, uspokajając się. Jak to możliwe, że Koushi znał go tak dobrze? Jakim cudem wiedział, o czym myśli Shouyou i co czuje?
    Owszem. To, czego najbardziej wstydził się Hinata to nie blizny na jego ciele i duszy – te nawet mu nie przeszkadzały, właściwie mógłby ich mieć jeszcze więcej, i tak nie zwracał na nie dużej uwagi. To, za co było mu tak wstyd, to stan, do jakiego po części przez niego doprowadził się mężczyzna, którego kochał.
    Ośmielił się pokazać go Sugawarze. Nie było więc już nic, czego obawiałby się przed nim obnażyć.
–    Jakiś czas temu Kageyama wściekł się, bo po pracy pomogłem koleżance zanieść do domu zakupy, przez co spóźniłem się do domu – powiedział cicho.- Pobił mnie w kuchni, upadłem na podłogę, a on... zachwiał się i oparł o szafkę, trącając czajnik z wrzątkiem. To nie była jego wina – dodał cicho.
–    Smarujesz to czymś?- zapytał Koushi, delikatnie dotykając jego rany. Ledwie ją musnął, a Hinata podskoczył na krzesełku z cichym jękiem. Sugawara spojrzał na niego z przerażeniem.- Przepraszam, Shouyou!
–    Ł-łaskocze...- pisnął pomarańczowowłosy, rumieniąc się intensywnie.
–    O-och...- Sugawara miał nieco ogłupiałą minę na twarzy. Odchrząknął głośno i wstał pospiesznie, w końcu uświadamiając sobie, że ich pozycja pozwala mu na nader dokładny widok pewnej części ciała Hinaty, której raczej nie powinien oglądać.- Ee... skoczę do apteki po jakąś maść, bo nic takiego nie mam w domu...!
–    D-dobrze, to ja się wykąpię może...
–    Tak, to dobry pomysł – westchnął Koushi, podnosząc się.- Zamknę dom na klucz, będę za jakieś pięć minut, to blisko.
    Hinata skinął jedynie głową, po czym sięgnął po słuchawkę prysznicową i okręcił kurek, zaczynając polewać ciało ciepłą wodą. Sugawara jeszcze przez chwilę stał nad nim, aż w końcu obrócił się na pięcie i wyszedł z łazienki, przełykając ciężko ślinę.
    Czuł, że jego uszy niemal płoną żywym ogniem. Oparłszy się ciężko o drzwi łazienki, jęknął cicho, skrywając twarz w dłoniach.
    Uczucia, jakimi darzył Hinatę w czasach liceum ani trochę nie osłabły.
    Zmusił się do uspokojenia, wziął głęboki oddech i powoli wypuścił powietrze z ust. Nie miał czasu na wspominki, narzekania czy zmartwienia, w końcu powiedział Shouyou, że wróci za pięć minut.
    Odepchnął się od drzwi i ruszył do sypialni po swój portfel oraz klucze do domu. W holu zarzucił na siebie kurtkę, nie zapinając jej z nadzieją, że chłodny wiatr ostudzi nieco jego podejrzanie rozgrzane ciało. Nasunął pospiesznie buty, a potem wyszedł na zewnątrz, zamykając drzwi na klucz.
–    Och, cześć, Suga!- usłyszał za sobą znajomy głos.- Wychodzisz gdzieś? Zostawiłeś w kuchni zapalone światło...
    Koushi odwrócił głowę, napotykając spojrzenie Sawamury Daichiego, jego przyjaciela i sąsiada. Mężczyzna miał na sobie ciemne dżinsy i zapiętą pod samą szyję kurtkę, na głowie zaś dodatkowo nałożoną czapkę. Jak zawsze dba o zdrowie, przeszło Sugawarze przez myśl. Mężczyzna wskazywał palcem okno mieszkania szarowłosego, za którym rzeczywiście paliło się światło. Pod pachą drugiej ręki trzymał brązową torbę z zakupami.
–    Och, w porządku, ma być zapalone.- Sugawara uśmiechnął się lekko i machnął lekceważąco dłonią, chowając klucze do kieszeni.- Wychodzę tylko na chwilę, do apteki.
–    Coś się stało?- Daichi zmierzył go spojrzeniem ciemnych oczu.- Czego ci trzeba, może mam to u siebie?
–    To nie dla mnie, to...- Koushi machnął dłonią w stronę drzwi.- ...Hinaty – dokończył cicho.
–    Hina...?- Sawamura już zmarszczył brwi bez zrozumienia, jednak urwał raptownie. Przez chwilę patrzył na przyjaciela bez wyrazu, a potem wytrzeszczył na niego oczy.- TEGO Hinaty?! Odnalazłeś go?!
–    Tak, właśnie bierze kąpiel – westchnął Sugawara.- Idę do apteki po maść na oparzenia...
–    Och, oparzył się? Mam piankę w mieszkaniu, więc...
–    To stare oparzenie – przerwał mu sucho Koushi. Sawamura nie był głupi, tym bardziej, że wiele razy rozmawiał z Sugawarą na temat Kageyamy i Hinaty oraz tego, jak prawdopodobnie wyglądają relacje między nimi, skoro Tobio nie jest już w stanie poświęcać się swojej pasji. Dodatkowo ton głosu szarowłosego zapalił w jego umyśle czerwoną lampkę.
–    Wygląda poważnie?- zapytał bez ogródek.- Może lepiej zawieźć go do szpitala?
–    To tylko blizna, powoli blednie, ale na wszelki wypadek chcę pójść po jakiś lek.- Koushi wzruszył ramionami.
    Sawamura pokiwał powoli głową, nie do końca wiedząc, co powiedzieć. Wiedział, że Sugawara od dawna szukał Hinaty, martwiąc się o niego po tym, jak dowiedział się o wypadku Kageyamy. Wspierał go nawet w tych poszukiwaniach, choć szczerze wątpił, by Shouyou nadal mieszkał z Tobio.
    Wyglądało jednak na to, że zbyt mocno kochał Kageyamę i nie zostawił go, nawet jeśli był źle traktowany.
–    Trzyma się?- zapytał cicho Sawamura.
    Sugawara pokręcił przecząco głową.
–    Ale nie martw się, zajmę się nim – powiedział, uśmiechając się słabo.- Nie sprawię, że zapomni, ale przynajmniej pozbędziemy się z czasem tych siniaków i otarć.
–    Co z Kageyamą?
–    Został w ich mieszkaniu.
–    Jak to...?- Daichi zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.- Nie wie, że Hinata tutaj jest?
–    Wie, byliśmy tam. Zabraliśmy parę najpotrzebniejszych rzeczy i przyjechaliśmy do mnie.
–    I zostawiliście tam Kageyamę?!- Sawamurę patrzył z niedowierzaniem na przyjaciela.
–    Chyba nie sądzisz, że zrobi sobie krzywdę?- spytał z zaskoczeniem Koushi.- Przecież to Kageyama! Dzięki temu może wytrzeźwieje trochę i wróci po rozum do głowy.
–    O czym ty mówisz, Suga?!- Daichi aż cofnął się o krok, zdziwiony zachowaniem szarowłosego. Marszczył gniewnie brwi i patrzył na niego z wyraźną złością.- Pomyślałeś w ogóle o nim?! Rozumiem, że odnalezienie Hinaty miało duży wpływ na twoje zachowanie, ale to do ciebie niepodobne, żeby zostawiać przyjaciela na pastwę losu!
–    Jakiego przyjaciela?- burknął ze złością Koushi.
–    Och, na litość boską, wiesz, o co mi chodzi!- warknął w nerwach Sawamura.- Nie możesz kierować się tylko uczuciami do Shouyou! Kageyama również ma serce, może chwilowo zalane alkoholem, ale je ma!
–    Dlatego też mówię, może obudzi się i przypomni, jak ważny był dla niego Hinata...
–    Tu nie chodzi o to, Suga – westchnął ciężko Daichi, kręcąc głową. Wyglądało na to, że nieco się opanował.- Nie pomyślałeś o tym, że Kageyama może się załamać po odejściu Hinaty? Skoro Shouyou wytrzymywał z nim cały ten czas, skoro od samego początku był przy nim i z całą pewnością wspierał go ze wszystkich sił, to znaczy, że dla Kageyamy także i on jest uzależnieniem! Utrata go może sprawić, że Kageyamę bez reszty pochłonie picie i skończy się to odwrotnie, niż sobie najwyraźniej planowałeś! Z alkoholikami nie jest łatwo sobie radzić, Suga.- Pełne żalu spojrzenie Sawamury wywołało w Koushim ukłucie poczucia winy.- Oni mają inny tok myślenia. Myślisz, że postawienie ich w tak kryzysowej sytuacji sprawi, że zaczną myśleć tak jak ty? Z Kageyamą trzeba się obchodzić jeszcze bardziej ostrożnie, niż z Hinatą.- Daichi umilkł, a ponieważ Sugawara spuścił wzrok, nieco zawstydzony, mężczyzna westchnął cicho.- Wybacz ten wybuch, wiem, że przede wszystkim przejmujesz się zdrowiem Hinaty. Leć do apteki, tylko wcześniej podaj mi adres Kageyamy. Pojadę do niego i upewnię się, że nic mu nie jest. Jestem pewien, że nie tylko Shouyou potrzebuje teraz czyjejś pomocy...
    Sugawara skinął głową. Zdawał sobie sprawę z tego, że Sawamura miał rację i był zły na siebie, że nie pomyślał o tym wcześniej. Przecież było dokładnie tak, jak mówił – nie tylko Hinata potrzebował pomocy, przede wszystkim potrzebował jej Tobio. W końcu to w nim leżał największy problem i trzeba było dołożyć wszelkich starań, by pomóc mu się z nim uporać. Okazać wsparcie, pocieszyć.
    Ponieważ nieważne jak wielkim stał się tyranem, wciąż był ktoś, kto go kochał.







* kotatsu – w razie gdyby ktoś zapomniał, kotatsu to taki stół, pod którym jest „dziura” w podłodze, gdzie sobie nóżki się trzyma i gdzie na samym spodzie może być grzejnik (albo jest przymocowany do spodu blatu). No i oczywiście do stolika przymocowana jest taka puszysta kołderka, co by się trochę przykryć. Oczywiście tej dziury być nie musi, ale czasami jest xD

6 komentarzy:

  1. Super rozdział :)
    Cieszę się, że w końcu ktoś zauważył, że Kageyama też potrzebuje pomocy ^^
    I czyżbym wyczuwała jakieś ukryte uczucia Sawamury co do pewnego draństwa?
    No nic, poczekamy, zobaczymy, a na razie pozdrowionka i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział się podobał! c:
      Mam tak mało czasu na odpisywanie na Wasze komentarze ;_; To aż boli ;_; Ale cieszę się, że mimo iż Wam nie odpisuję, to i tak dajecie mi znak, że jesteście i czytacie ;_;

      Usuń
  2. Fajniutki rozdzialik na deszczowy wieczór, czekam na następny!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudniuteńko i wgl. Nie mam weny na komentarz :". Ooo i zaczęłaś a raczej z powrotem powróciłaś odpisywać ^^ tęskniłam. I taki mały błędzik dniach wolnych nie wolny. ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę się starać odpisywać, bo na głowie nadal trochę mam :''') Ale ciąży na mnie świadomość, że brak kontaktu z Wami psuje mi humor xD
      Cieszę się, że się podobało, a i dziękuję za wskazanie błędu, już poprawiam c:

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń