[ZO] Rozdział trzeci

    Środa była dla Hinaty dniem wolnym od jego pracy. Sam poprosił o to Kaede już na samym początku miesiąca, z nadzieją, że Kageyama będzie pamiętał o ich rocznicy i zechce spędzić z nim normalny dzień, na trzeźwo.
    Tak jak przypuszczał, Tobio był zbyt pijany, by uświadomić sobie, jak ważny był to dla Shouyou dzień.
    Co prawda przez jeden krótki moment Hinata żywił nadzieję, że jednak sobie przypomniał – kiedy rano po przebudzeniu zaczął całować go i dość niecierpliwie dobierać się do niego. Cały czas śmierdział alkoholem, co przeszkadzało pomarańczowowłosemu, jednak ostatecznie, z nadzieją, że skończy się to czymś więcej niż pójściem dalej spać, pozwolił na pieszczoty i nawet odczuł odrobinę przyjemności ze zbliżenia – ale tylko odrobinę. Szybko bowiem okazało się, że poranny seks był tylko zwyczajną, pijacką chętką Kageyamy, po której mężczyzna znów poszedł spać.
    Z początku poczuł ukłucie żalu dla niedelikatności Tobio, jednak chwilę później uznał, że przynajmniej mniejsze będą jego wyrzuty sumienia, kiedy spędzi ten dzień z Sugawarą.
    Na spotkanie postanowił ubrać jasne spodnie i sweter w biało-miedziane paski. Był to właściwie jego ulubiony, ponieważ miał niewielki dekolt, dzięki czemu materiał zakrywał ewentualne siniaki na ramionach, a tych akurat miał kilka po szarpaninie sprzed paru dni. Nie chciał, by Sugawara je zauważył, dlatego dokładnie obejrzał się w łazienkowym lustrze, upewniając, że na jego ciele nie ma nawet najmniej odznaczającej się od koloru skóry plamki.
    Do sypialni wrócił tylko na chwilę, by przekonać się, że Tobio śpi i nie ma sensu się z nim żegnać. Hinata westchnął cicho, zaciskając dłoń na swoim swetrze. Czuł się prawie jak uciekinier, ale klamka już zapadła, a nie chciał odwoływać spotkania tylko dlatego, że bał się, iż Kageyama w jakiś sposób odkryje jego kłamstwo.
    Wyszedł cicho z mieszkania, kiedy wybiła szósta trzydzieści. Z Sugawarą był umówiony dopiero na dziesiątą, ale nie mógł pozostać do tego czasu w mieszkaniu. Tobio od razu zorientowałby się, że Hinata ma wolne, nie pozwoliłby mu nigdzie wyjść – a gdyby Shouyou nalegał, natychmiast nabrałby podejrzeń.
    Nie było innego wyjścia, jak spędzić najbliższe trzy godziny na mieście. O tej porze otwarte były tylko bary i sklepy spożywcze czy supermarkety, a nie widział sensu, by się w nich zaszywać, nawet jeśli poranek był dość mroźny. Spacer i tak bardziej mu odpowiadał, dlatego też udał się do parku, gdzie usiadł na ławeczce nad stawem, wpatrując się bezmyślnie w taflę wody.
    Wytrzymał ledwie czterdzieści minut. Jego myśli wciąż zajmował Kageyama, wciąż miał ochotę wrócić do niego. Zastanawiał się nawet, czy by nie kupić czegoś po drodze i skłamać, że po to właśnie wyszedł, aby zrobić niespodziankę z okazji ich rocznicy.
    Ale Tobio prawdopodobnie i tak był zbyt pijany. Hinata zgadywał, że nie byłby w stanie nawet go dobudzić, zwłaszcza, że Kageyama sobie na nim ulżył. Po takich chwilach zwykł spać jeszcze przez dwie, trzy godziny.
    Wstał więc z ławki i ruszył dalej, tym razem w głąb miasta. Oglądał przyciemnione jeszcze wystawy sklepów, jakiś czas przesiedział w ciepłym wnętrzu centrum handlowego, na koniec udał się do biblioteki, by tam przez pozostałą mu do spotkania godzinę poczytać książkę w czytelni.
    A punktualnie o dziesiątej zjawił się w umówionym miejscu.
    Zgodnie z jego przypuszczeniami, Sugawara podjechał samochodem – był to audi RS7, co przywołało w nim wspomnienia z czasów, kiedy on i Kageyama jeździli podobnym. Koushi zatrzymał się tuż przy krawężniku i pochylił nad siedzeniem, otwierając Hinacie drzwi i uśmiechając się do niego.
–    Cześć, Hinata! Wskakuj, niezły ziąb na zewnątrz!
    Shouyou uśmiechnął się mimowolnie, zastanawiając się, jaka byłaby reakcja jego dawnego przyjaciela, gdyby dowiedział się, że z samego rana spędził ponad godzinę na spacerze i siedzeniu w parku.
    Wsiadł do samochodu, rozkoszując się ciepłem i przyjemnym cytrusowym zapachem odświeżacza zawieszonego na lusterku. Zapiął pasy, po raz ostatni spoglądając w kierunku ulicy, którą wcześniej szedł. Kageyama z pewnością już nie śpi. Z tego miejsca było zbyt daleko, by zapuszczać się do sklepu po alkohol, ale z jakiegoś powodu Shouyou i tak co chwila rozglądał się, obawiając, iż jego chłopak przyłapie go na gorącym uczynku.
–    To gdzie masz zamiar mnie wywieźć?- zapytał, uśmiechając się do Sugawary nieco nerwowo.
–    Z początku planowałem do takiej jednej przytulnej knajpki, bo mają tam smaczne jedzenie, ale ostatecznie stwierdziłem, że bywa tam zbyt wiele osób.- Koushi posłał mu przepraszające spojrzenie.- To nasze pierwsze spotkanie po latach rozłąki, więc ostatecznie postanowiłem postawić na pełnię prywatności! Dlatego jedziemy do mojego mieszkania, tam rozgrzejemy się herbatą. Albo gorącą czekoladą, o ile nadal tak ją lubisz – dodał, szczerząc zęby w uśmiechu.
    Hinata uśmiechnął się, niemal rozczulony. Nie spodziewał się, że Koushi pamięta o takiej błahostce, podczas gdy Kageyama zdawał się dzień po dniu zapominać o wszystkim, co dotyczyło jego chłopaka, z którym przecież żył na co dzień.
–    A gdzie mieszkasz?- zapytał, uprzytamniając sobie, że jechanie do mieszkania Sugawary to jeden z gorszych pomysłów, których się obawiał.
–    Na Chūō-dōri – odparł spokojnie.
–    Ch...?!- Hinata spojrzał na niego z niepokojem.- W samym centrum?! To dość daleko ode mnie...- Pomarańczowowłosy mimowolnie obrócił się w fotelu, spoglądając przez tylną szybę.
–    W porządku, przecież odwiozę cię do domu – zaśmiał się Sugawara.- Masz na dzisiaj jeszcze jakieś plany? Nie wiem ile czasu dla mnie poświęcisz.
–    Cóż... o szesnastej chciałbym być w domu – mruknął Shouyou, za nic nie potrafiąc się rozluźnić.
–    No to mamy dla siebie sześć godzin!- Koushi zerknął na niego z zaskoczeniem.- Z Chūō-dōri do Chiyody jest raptem piętnaście minut autem!
–    Ach... Tak, niby tak.- Hinata zacisnął nerwowo dłonie. Rzeczywiście, czekał na Sugawarę w centrum Chiyoda, ale mieszkał tak naprawdę na jej obrzeżach. Wybrał możliwie jak najdalsze i jednocześnie jak najwygodniejsze do powrotu miejsce na spotkanie.
–    Wszystko w porządku, Hinata?- zapytał Sugawara, spoglądając na niego.
–    Tak, przepraszam.- Shouyou zaśmiał się lekko.- Po prostu nie byłem pewien, jak dobiorę sobie dojazd, bo nie pamiętam już kiedy ostatni raz byłem w Chūō-dōri. Ale skoro mnie odwieziesz, to nie mam się co martwić...
–    No jasne, przyjechałem po ciebie, to i cię odwiozę.- Sugawara znów uśmiechnął się lekko.- Od kiedy mieszkasz w Tokio? Myślałem, że przeprowadziłeś się aż do Tochigi.
–    Po drodze nastąpiła mała zmiana planów – wyjaśnił Hinata.- Dostałem tutaj pracę w przedszkolu, a ponieważ świetnie mi się pracuje z dziećmi, postanowiłem tutaj zostać. To znaczy my...- zająknął się cicho, rumieniąc delikatnie.
–    Jak się miewa Kageyama?- zapytał Koushi, nie zmieniwszy tonu głosu. Był jedną z niewielu osób, które, chcąc nie chcąc, wiedziały o związku Hinaty i Tobio.
–    Dobrze – odparł Shouyou, tym razem się nie zawahawszy. Odpowiedź przygotował już poprzedniego dnia.- Firma, w której pracował niedawno splajtowała, więc chwilowo jest bezrobotny.
–    Och, to niezbyt fajnie... Co to była za firma? Po tym, jak dowiedzieliśmy się o jego urazie, słuch po nim zaginął...
–    Futagawa Company.- Hinata specjalnie wyszukał w internecie pierwszą lepszą firmę, która niedawno splajtowała, tak aby jego informacja stała się wiarygodna.
–    Rozumiem.- Sugawara kiwnął głową. Milczał przez chwilę.- Nie miał nic przeciwko naszemu spotkaniu? Niby rozstaliśmy się w zgodzie, ale mimo wszystko...- zaśmiał się nieco nerwowo.
–    Nie, nic z tych rzeczy.- Hinata uśmiechnął się, zaskoczony tym, jak łatwo kłamstwa wypływają z jego ust.- I tak był na dzisiaj umówiony ze swoimi znajomymi, a ja sam ostatnio nie miałem czasu, żeby się z kimś spotkać. Nie chciał więzić mnie w domu, i nawet jeśli to ty, Suga-san, to i tak nie próbował jakoś szczególnie protestować.
–    Zmienił się choć trochę?- zagadnął Koushi.- Czy może nadal robi te straszne miny, gdy go denerwujesz, jednocześnie próbując załagodzić sytuację burczeniem pod nosem w stylu tsundere?
–    Nic się nie zmieniło – odparł gładko Hinata.- Kageyama jest taki, jakim pamiętasz go z czasów liceum. Oczywiście poza tym, że... jakoś tam okazuje mi uczucia.- Shouyou zarumienił się i podrapał nerwowo po głowie. To było najpodlejsze kłamstwo ze wszystkich, lecz przywołało wspomnienie z czasów, kiedy on i Tobio dopiero zaczęli być ze sobą na poważnie. Czasów, gdy Kageyama naprawdę okazywał mu uczucia, przytulając go niby od niechcenia i wyciągając do hali sportowej, by zagrać w siatkówkę.
    W jego urodziny specjalnie wynajął ją tylko dla nich dwóch...
–    Granie w Karasuno wyszło mu na dobre.- Sugawara uśmiechnął się nostalgicznie.- Achh, tęsknię za dawnymi czasami! Dorosłe życie jest do bani, nawet jeśli dalej gram w siatkówkę, to i tak nie to samo.
–    Grasz zawodowo, Suga-san?
–    Nie, ja nie – zaśmiał się.- Tylko hobbystycznie, raz lub dwa razy w tygodniu gramy z Daichim w Klubie Siatkówki. Z zawodu jestem jednak dietetykiem, a Daichi pracuje jako trener. Uczy studentów grać w siatkówkę. A ty zrezygnowałeś już zupełnie?
–    Mm, tak.- Hinata skinął głową.
–    Zrobiłeś to dla Kageyamy?- zapytał łagodnym tonem.- Czy nie przeszkadza mu, że porzuciłeś dla niego karierę Małego Giganta?
–    Z początku trochę narzekał – zaśmiał się Shouyou.- Ale później... jakoś się z tym pogodził... W każdym razie nie myślimy już o tym tak, jak kiedyś. No a ty, Suga-san?- Postanowił odbić piłeczkę.- Co u ciebie słychać poza pracą i treningami? M-masz kogoś, czy coś...?- zarumienił się, za późno zdając sobie sprawę z tego, o co właśnie zapytał. Tematy miłości i związków nigdy nie były jego mocną stroną, zawsze wstydził się myśleć nawet o swoim. Oczywiście, z czasem do tego przywykł, ale teraz po raz pierwszy od kilku lat zapytał o to kogoś innego.
–    Miałem dziewczynę przez jakiś czas – odparł Sugawara.- Ale rozstaliśmy się, bo trochę zbyt wiele ode mnie oczekiwała. To znaczy... chodziło właściwie tylko o jedną kwestię, ale taką, na którą zdecydowanie nie jestem gotów.
–    To znaczy?- Hinata spojrzał na niego pytająco.
–    Dziecko.- Koushi zerknął na niego znacząco.- Była starsza ode mnie i już odzywał się w niej instynkt macierzyński. Ale ja nie jestem gotów na to, by zostać ojcem, w końcu mam dopiero dwadzieścia pięć lat. Dziecko to duża odpowiedzialność, a wiem jak wiele pracy trzeba włożyć w wychowanie go. W końcu od prawie dwóch lat przyglądam się „rozwojowi” Miyu-chan. To kochane stworzenie, ale gdybym miał opiekować się nią prawie cały dzień... sam rozumiesz. Chociaż, wybacz, ty pewnie uwielbiasz dzieciaki...
–    Nie da się ukryć.- Hinata skinął głową, czując, że zaczyna się rozluźniać. Oparł się wygodnie w fotelu i uśmiechnął.- Ale masz rację, Suga-san, opiekowanie się nimi jakiś czas, a opiekowanie się nimi przez, bądź co bądź, minimum dwadzieścia lat życia, to zupełnie co innego. Teraz przynajmniej mam szansę zrobić sobie urlop, ale jako rodzic nie miałbym takiej możliwości.
–    No więc właśnie.- Sugawara uśmiechnął się, skręcając w jedną z bram po prawej stronie. Hinata z zaciekawieniem spojrzał na budynek przed nimi – wykonany z ciemnej cegły, mający zaledwie trzy piętra, ale prezentujący się nader urodziwie.- Daichi mieszka tuż obok mnie, moglibyśmy sobie wykuć w ścianie drzwi do siebie, żeby nie wychodzić na zewnątrz w mroźne dni.
    Shouyou zaśmiał się lekko, odpinając już pas. Koushi zaparkował przed budynkiem, a kiedy oboje wysiedli, wskazał drzwi naprzeciwko.
–    Mieszkam na parterze, to te drzwi – powiedział.- Nie jestem przesadnie dobry w gotowaniu, więc jeśli zgłodniejemy, wyskoczymy do tej knajpki, o której ci wspominałem.
–    Okej.- Hinata uśmiechnął się do niego, pierwszy raz od początku spotkania naprawdę szczerze.- Wygląda przytulnie... Mieszkasz sam, Suga-san?
–    Tak – potwierdził mężczyzna, prowadząc go do drzwi. Otworzył je i pchnął, przepuszczając przodem pomarańczowowłosego.- Moja była wyprowadziła się jakieś pół roku temu.
–    Długo mieszkaliście razem?
–    Niecały miesiąc.- Sugawara uśmiechnął się, zamykając za nimi drzwi i podsuwając Hinacie domowe kapcie, które uszykował przed wyjściem.- Szybko wyłożyła kawę na ławę i wyjaśniła, że chce zostać matką. Nie twierdzę, że nic do niej nie czułem i mi na niej nie zależało, ale nie mogłem zwlekać z odpowiedzią. Byłem zdania, że im szybciej się rozstaniemy, tym szybciej znajdzie kogoś, kto będzie gotów założyć rodzinę.
–    Utrzymujecie kontakt?- zapytał z zainteresowaniem Shouyou, rozglądając się po skromnie urządzonym holu.
–    Widujemy się na mieście, ale tylko się ze sobą witamy i ewentualnie chwilę rozmawiamy. Mieszka parę przecznic stąd, wróciła do rodzinnego domu. Z tego, co mi wiadomo, to szybko znalazła sobie nowego faceta.
    Sugawara minął Hinatę, prowadząc go do kuchni. Po tym, jak Shouyou zamieszkał z Kageyamą, polubił gotowanie, toteż widząc jak ładnie urządzona jest kuchnia Koushiego, poczuł drobne ukłucie zazdrości.
    Jego kuchnia była nader skromna, a komplet brązowych szafek wydawał się być szczytem biedoty – pełen był zresztą plam, których Hinata nie był już w stanie domyć. Tutaj zaś szafki miały śnieżnobiały kolor i grafitowy blat, wszystko lśniło czystością i aż zachęcało do przygotowania i zjedzenia tu posiłku – ku temu właśnie służył równie biały stół z czterema krzesłami, postawiony pośrodku pomieszczenia.
–    Rozgość się, Hinata – powiedział Sugawara, chwytając za czajnik elektryczny. Nim podsunął go pod kran, spojrzał na Shouyou.- A może wolisz piwo? Zwykle spotkania po latach odbywają się właśnie przy nim...
–    Nie, nie lubię piwa... – odparł, kręcąc głową i uciekając wzrokiem od Koushiego. Dalej rozglądał się po kuchni, siadając jednocześnie przy stole.- Może być woda.
–    W takim razie gorąca czekolada.- Koushi uśmiechnął się, odkładając czajnik i sięgając po garnek do gotowania mleka.
–    A ty lubisz piwo, Suga...san?- zapytał mimowolnie, kładąc ręce na stole i łącząc ze sobą dłonie.
–    Hmm, ciężko powiedzieć – stwierdził Koushi, odwrócony do niego plecami.- Piję tylko okazjonalnie, kiedy na przykład wychodzę gdzieś z Daichim.
–    Rozumiem.- Hinata uśmiechnął się słabo. Ile by dał, żeby Kageyama również pił „okazjonalnie”.
    Czy raczej, żeby po prostu nie widział ku temu okazji w każdej godzinie dnia.
–    To co tam jeszcze słychać?- zagadnął Sugawara.- Utrzymujesz kontakt z którymś z dawnych znajomych?
–    Nie, nie bardzo.- Hinata pokręcił przecząco głową.- Nasze drogi koniec końców się rozeszły. Spotkałem kiedyś Oikawę, ale wytknął tylko na mnie język i poszedł dalej...
–    Ahahah, pewnie do dziś ma w pamięci przegraną z Karasuno!- Szarowłosy zalał mlekiem dwa kubki, dosypał do obu cukier i zamieszał w nich łyżeczką. Shouyou przełknął ślinę, kiedy Sugawara odmierzył dla niego dokładnie dwie i pół łyżeczki.
    Wyglądało na to, że pamiętał nawet o takiej drobnostce jak słodzenie gorącej czekolady...
    Kiedy parujący kubek wylądował przed nim na stole, Hinata naciągnął rękawy swetra na dłonie i objął nimi gorące naczynie, tym samym zaczynając się już ogrzewać. W samochodzie było ciepło, ale jego ręce i tak zmarzły od długiego przebywania na dworze, poza tym nadal był odrobinę zdenerwowany.
    Koushi usiadł obok niego, uśmiechając się na ten widok. W jego oczach Shouyou prawie nic się nie zmienił, wciąż wydawał się być radosnym, pełnym życia nastolatkiem, jakim był, kiedy go poznał.
    I kiedy go pokochał.
–    Asahi ma już żonę i dziecko – powiedział łagodnie.- Zdziwisz się pewnie, ale po narodzinach jego syna bardzo zmężniał. Teraz w prywatnym życiu zachowuje się niemal tak poważnie, jak na boisku, choć zdarzają się momenty, kiedy trochę panikuje. Jemu akurat ojcostwo wyszło na dobre.
–    Uah, więc ma synka?- Hinata spojrzał na niego znad kubka. Oczywiście, musiał się już napić pysznej czekolady i przy okazji poparzyć język, co nie uszło uwadze Sugawary, który udał, że również popija napój, byle tylko ukryć swój uśmiech.- Ile ma lat?
–    Dwa. Ma na imię Yue. Zapisuje się je tym samym znakiem co imię Nishinoyi. Jest nawet jego chrześniakiem.
–    Och, a co słychać u Noyi-san?- zaciekawił się Hinata. W młodości uwielbiał Nishinoyę, nie tylko dlatego, że czuł się przy nim komfortowo, gdyż jako jedyny był niższy od Shouyou, ale ponieważ był niezwykle utalentowany i posiadał wiele umiejętności, których Hinata mu zazdrościł.
    Sugawara uśmiechnął się do niego smutno i pokręcił głową.
–    Niestety, już go z nami nie ma.
–    Ech?- Hinata spojrzał na niego wielkimi oczami.- Jak to...? Co się stało?
–    To... przepraszam, to chyba nie jest najlepszy temat na spotkanie po latach – westchnął Koushi, drapiąc się nerwowo po karku. Wiedział, że Shouyou uwielbiał Nishinoyę i od samego początku nie miał zamiaru o nim wspominać, jednak zrobił to z rozpędu, opowiadając o Asahim.
–    Czy... cierpiał?- zapytał cicho Hinata, spuszczając wzrok. Myśl, że ten pełen wigoru młody mężczyzna, który nigdy niczym się nie martwił, miałby cierpieć, wydawała mu się niemożliwa, ale i tak postanowił o to zapytać.
–    Niedługo – odparł równie cicho Sugawara.- Nie myśl o tym, Shouyou... Wiem, że to pewnie żadne pocieszenie, ale Noya był na to przygotowany.
–    Rozumiem.- Prawda była taka, że Hinata za nic tego nie rozumiał. Nie wiedział, czy chodziło o jakąś chorobę, operację, czy wypadek, po którym nie było szansy na długie życie – a chciał wiedzieć. Zmusił się jednak, by przywołać na twarzy słaby uśmiech.- A co u reszty? Wiesz co u Tanaki-san, albo u Tsukishimy i Yamaguchiego?
–    Cóż...- Sugawara przywołał do myśli bardziej radosne wspomnienia.- Tanaka ma narzeczoną. I to jaką! Piękna z niej kobieta, Ryuu ledwie wyrabia z zazdrości, ale o dziwo skrzętnie unika kłótni i awantur o to. Z Tsukishimą nie mam kontaktu, ale kiedyś spotkałem Yamaguchiego i dowiedziałem się, że jest menadżerem w jakiejś firmie odzieżowej. Tadashi z kolei zerwał ze swoją dziewczyną, z którą był ponad cztery lata, szczegółów jednak nie znam. Teraz poświęca się karierze, jest cukiernikiem. Co roku na święta przywozi mi kosz pełen słodkości.
–    To wspaniale.- Hinata uśmiechnął się, choć w sercu czuł żal. Gdyby nie odciął się od całego świata po to, by poświęcić całe swoje życie Kageyamie, teraz z pewnością miałby więcej przyjaciół.
    A raczej – miałby choćby jednego.
    Między nimi zapadła chwila ciszy, ale nie była nieprzyjemna, ani krępująca. Oboje popijali gorącą czekoladę, Hinata w zamyśleniu wpatrując się w blat stołu, Koushi z kolei przyglądając się jemu. Minęło pięć lat, odkąd ostatni raz go widział. Teraz miał przed sobą znajomą burzę pomarańczowo-rudych włosów, znajome brązowe oczy i znajome rysy przystojnej, wciąż nieco dziecięcej twarzy.
    I zupełnie obcy mu uśmiech.
–    A Sawamura-san?- zapytał nagle Shouyou, patrząc na niego pytająco.- Poza tym, że pracuje i gra w siatkówkę, co u niego słychać? Ma teraz kogoś? A może też ma dziecko?
–    Nie, on tylko od czasu do czasu zajmuje się Miyu – odparł Sugawara.- Jego siostra rozstała się z mężem, więc póki co sama wychowuje małą. Przydaje jej się ta przysłowiowa silniejsza ręka, choć jeśli mam być szczery, to tę silną rękę Daichi nadrabia miękkim sercem.- Koushi westchnął cicho, przymykając oczy.- Rozpieszcza tę małą. Kiedy po powrocie z Korei spotkałem Daichiego, byłem pewien, że to raczej jeden z poważniejszych tatusiów, ale nie... Zdecydowanie nie potrafi oprzeć się urokowi Miyu. Ale nie ma się co dziwić, mała jest naprawdę słodka.
–    Chyba się we mnie zakochała – westchnął Hinata.- Ciągle mnie wypytuje, czy mam dziewczynę i czy lubię młodsze.
    Sugawara spojrzał na niego z zaskoczeniem, a potem parsknął niepowstrzymanym śmiechem.
–    Więc to o tobie mówiła!- wykrzyknął.- Jakiś czas temu przyznała mi, że się zakochała, ale za nic w świecie nie chciała przyznać, kim jest ten szczęśliwiec! Sądziłem, że to jakiś kolega z przedszkola, a tu proszę, chodziło o ciebie! No, no, niezły ma gust...
    Hinata już otwierał usta, by z rozbawieniem zwrócić mu uwagę, iż jego wcale nie śmieszy tak poważne uczucie sześciolatki względem dwudziestoczteroletniego mężczyzny, kiedy nagle jego komórka zaczęła dzwonić. Serce podskoczyło mu niemal do gardła, odruchowo zacisnął kurczowo dłonie na kubku. Zagryzł nerwowo wargę, spuszczając wzrok.
    Miał tylko jeden numer w telefonie. Kageyama sam się o to postarał. Więc jeśli to nie żadna firma z zewnątrz, tylko jedna osoba mogła do niego dzwonić.
–    Nie krępuj się, odbierz – rzucił swobodnie Sugawara, popijając swoją czekoladę.
    Shouyou nawet na niego nie spojrzał. Nie uśmiechnął się, ani nie odezwał. Wyjął powoli komórkę z kieszeni i spojrzał na jej wyświetlacz. Przełknął powoli ślinę.
    Nie mylił się.
    Kageyama nigdy nie dzwonił do niego, kiedy był w pracy. Jeśli już chciał się odezwać, to pisał jedynie wiadomość, najczęściej z poleceniem, by Hinata kupił mu kilka piw lub butelkę sake, gdy będzie wracał do domu.
    Na pewno nie dzwonił po to, by powiedzieć, że tęskni.
–    Przepraszam na chwilę – mruknął Shouyou, wstając od stołu i wychodząc z kuchni. Nie znał rozmieszczenia pomieszczeń, nie wiedział dokąd pójść, jednak czuł, że lepiej zrobi, jeśli odejdzie w miarę daleko. Skręcił więc w prawo i stanął na końcu korytarza, nie chcąc naruszać prywatności Sugawary, szukając za każdymi drzwiami łazienki. Jego dłonie trzęsły się nieznacznie, kiedy naciskał klawisz z zieloną słuchawką.- Halo?
–    Gdzie jesteś?!- Krótki wrzask, głośny oddech w słuchawce i odgłosy przewracanych przedmiotów. Hinata milczał, przełknął jedynie ślinę. Nie przygotował się na taką ewentualność, nie pomyślał o tym, że Kageyama do niego zadzwoni, nie wymyślił żadnego kłamstwa.- Wyobraź sobie, że właśnie sobie przypomniałem, że masz dzisiaj wolne! Nieźle mnie wykiwałeś, ty sukinsynie! No?! To komu dajesz teraz dupy?!
–    Nikomu – odparł cicho Hinata.
–    Wracaj do domu – wycedził Tobio.- W tej chwili. Bo inaczej przysięgam ci, kurwa, że wywrócę do góry nogami całe Tokio, żeby tylko znaleźć ciebie i twojego jebanego kochasia! Co, zbrzydło ci ze mną życie, hę? Postanowiłeś pocieszyć się trzeźwiejszym kutasem?! Masz jebane dziesięć minut, żeby pojawić się w domu!- W słuchawce rozległ się głośny rumor i dźwięk tłuczonego szkła.- Dziesięć minut, słyszysz?!
    Trzy krótkie sygnały poinformowały Shouyou o zakończonym połączeniu. Mężczyzna wciąż stał w miejscu, wpatrując się bezmyślnie w ścianę, wciąż z komórką przy uchu. Zamrugał, powoli opuszczając dłoń.
    Nawet się nie zorientował, kiedy Sugawara stanął obok niego z nieco zaniepokojonym wyrazem twarzy.
–    Stało się coś złego?- zapytał cicho.
    Hinata odwrócił ku niemu spojrzenie brązowych, pustych oczu. Widział niepokój w jego spojrzeniu, lecz prócz niego dostrzegał także coś jeszcze – domysły. Tak jakby szarowłosy wiedział, że to właśnie Tobio zadzwonił, żądając, by Shouyou natychmiast wrócił do domu. Tak jakby wiedział, że po powrocie Hinatę czeka zapewne największa awantura w jego życiu, która bynajmniej nie skończy się pogodzeniem, czy choćby obrażeniem na siebie nawzajem.
–    Nie – odparł, uśmiechając się sztucznie.- Dzwonił Kageyama. Ma gorączkę i wymiotuje, to pewnie przez to chińskie żarcie, które wczoraj wzięliśmy na wynos. Przepraszam, muszę wrócić do domu, nie mogę go zostawić samemu sobie.
    Sugawara patrzył na niego w milczeniu, bez żadnego konkretnego wyrazu twarzy. Nie odwracał jednak wzroku od oczu Shouyou, a widząc, że ten w końcu spuścił swój na podłogę, westchnął ciężko, z żalem.
–    Wiesz, Hinata...- zaczął przyciszonym głosem.- Muszę ci się przyznać do tego, że nie byłem z tobą do końca szczery.
–    Hm? Och, rozumiem.- Shouyou pokręcił głową, uśmiechając się szerzej.- To nic, Suga-san. Porozmawiamy o tym innym razem. Odwieziesz mnie, czy mam jechać autobusem?
–    Posłuchaj mnie, Shouyou.- Koushi tym razem spojrzał na niego twardo, niemal desperacko.- Prawda jest taka, że wcale nie jestem dietetykiem. Nie skończyłem studiów w Korei. Przerwałem je... żeby wrócić i cię odnaleźć.
    Hinata, który w głowie miał tylko cicho tykający zegar odliczający kolejne sekundy, nie od razu zrozumiał, o czym mówi Sugawara. Wciąż uśmiechał się niczym robot, pokręcił już głową, gotów powiedzieć „To nic, nie przejmuj się”, gdy w końcu sens jego słów do niego dotarł.
–    Odnaleźć mnie?- powtórzył, patrząc na niego pytająco.
–    Chodziło o Kageyamę – wyjaśnił Koushi.- Kiedy dowiedzieliśmy się, że uległ wypadkowi i doznał urazu stawu łokciowego, wiedzieliśmy, że nie poradzi sobie z tym tak łatwo. Mam na myśli siebie i Oikawę. Utrzymywaliśmy ze sobą kontakt, kiedy byłem w Korei, to on mi o wszystkim powiedział. Wiedział, że Kageyama mieszka w Tokio, a z jakiegoś źródła dowiedział się również, że nie radzi on sobie z faktem, iż zmuszony został przestać grać.
–    D-do czego dążysz...?- zapytał Hinata, cofając się od niego o krok. Bał się odpowiedzi, jakiej spodziewał się usłyszeć. Z jednej strony miał ochotę uciec stamtąd i już nigdy nie dopuścić do tego, by skontaktować się z jakimkolwiek dawnym znajomym. Z drugiej jednak...
    Wyglądało na to, że był ktoś, kto od samego początku wiedział, że być może jest mu trochę ciężko.
–    Ty być może przyzwyczaiłeś się już do tego, ale twoje ubrania przesiąkły zapachem alkoholu. Nieznacznie, ale wyczuwalnie, jeśli spędzi się blisko ciebie dłuższą chwilę... A dyskretnym makijażem nie zakryjesz tego siniaka – dodał, marszcząc gniewnie brwi i wpatrując się w szyję Hinaty, którą ten odruchowo dotknął dłonią dokładnie w miejscu, w którym jakiś czas temu dusił go jego chłopak.- Kogokolwiek pytałem z naszych dawnych znajomych, nikt nie miał z tobą żadnego kontaktu, podobnie jak z Kageyamą. Jego jeszcze bym zrozumiał, ale ty? Ty, któremu tak łatwo przychodziło zdobywanie nowych znajomości, który tak szybko zaskarbiał sobie sympatię ludzi i miłość?- Sugawara pokręcił w roztargnieniu głową.- Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Wróciłem więc do Miyagi, ale twoi rodzice powiedzieli, że nie mają już z tobą kontaktu. To tylko umocniło mnie w przekonaniu, że Kageyama prawdopodobnie stał się tyranem. Bo stał się, prawda?- Koushi spojrzał na niego łagodnie.- Shouyou... Wiem, że zapewne nie chcesz nikogo w to wplątywać, że chcesz spróbować sam sobie z tym poradzić... Ale ze względu na to, co czułem do ciebie kiedyś, i co poniekąd czuję w dalszym ciągu, nie mogę na to pozwolić. Dlatego też...- Sugawara wziął głęboki oddech i spojrzał na niego twardo.- Albo zostaniesz w moim mieszkaniu, albo pojedziemy do twojego. Razem.
    Hinata stał bezradnie w miejscu, patrząc na Koushiego z mieszanymi uczuciami. Chciał odepchnąć go i nakrzyczeć na niego, że to nie jest jego sprawa, że to tylko i wyłącznie jego – Hinaty – wina, bo nie potrafił okazać Tobio odpowiedniego wsparcia. Jednocześnie jednak chciał rzucić się na niego, przytulić i rozpłakać, pożalić się przez jakie piekło przechodził przez ostatnie trzy lata.
    Ostatecznie uniósł głowę, patrząc bezradnie na Sugawarę, po jego policzkach pociekły łzy, których nie był już w stanie powstrzymać. Zdołał jedynie szepnąć cicho:
–    Proszę, pomóż mi, Koushi...

8 komentarzy:

  1. To tak w serduchu boli ;-;
    Ale podobało mi się, jeszcze bardziej podgrzałaś moją ciekawość xD
    Teraz w sumie to nie wiem na co bardziej czekam, na MU czy ZO xD
    Tak, że pozdrowionka i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże kocham <3 Nie wytrzymam do następnego rozdziału :< Będzie mnie to zżerało od środka :<<Czekam na next !!! <3! (Rozdział jak zawsze świetnyy!)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy "I kiedy go pokochał" było HARD BREATHING. NAPRAWDĘ, NORMALNIE LEDWO WCIĄGNĘŁAM POWIETRZE NOSEM. I PRAWIE SPADŁAM Z KRZESŁA.
    Całą końcówkę przeczytałam ze łzami w oczach. Normalnie nienawidzę agnstów i rzadko je czytam, jednak wiem, że Ty potrafisz nawracać ludzi, więc zaryzykowałam z myślą, że dzięki Twojej twórczości wkręcę się trochę w angsty. No, i wyszło. Mimo załzawionych oczu i ciągłego wzdychania, kręcenia głową, na te wszystkie problemy Hinaty, muszę przyznać, że opowiadanie bardzo, baardzo mi się podoba. I robi się coraz ciekawiej! Czekam niecierpliwie na kontynuację i pozdrawiam ciepłooo

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak mi słów. Nie mogę się doczekać następnego rozdzialiku. Świetne cudem pachnie i miłość rozdaje. Co ja gadam. Kocham angsty a te twoje to już w szczególności. Z utęsknieniem czekająca na kolejny rozdział tej cudowności ~yuukifan

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nareszcie! Możr w końcu nadejdzie koniec tego terroru :'/ Złapał doła myślać o tym, że nasz wesoły Hianś jest taki nieszczęśliwy :c
      "I kiedy go pokochał" - prosze, prosze, co to za tajemnice :v Coś czuje, że będzie wkrótce bomba, która zmieni wszystko :> A przynajmniej mam nadzieję :')
      Rodział wyszedł świetnie, i nic tylko czekać na kolejne c;

      Usuń
  6. Piękne.
    Na początku nie byłam przekonana co do opowiadania ,bo wydawało mi się po pierwszym rozdziale i 'zapowiedzi' ,że będzie dla mnie za trudne.
    Ale będąc któryś raz jednego dnia na twoim blogu postanowiłam przeczytać.Zabrałam się za nie i jestem pod wrażeniem.Płakałam jak bóbr.

    Nie mam słów żeby skomentować to opowiadanie ,bo jakbym nie zaczęła pisać jakie ono jest niesamowite to i tak to nie odda tego jak dobre jest naprawdę.

    No zbieram szczękę z ziemi i sklejam serducho.😿
    Pozdrawiam.


    OdpowiedzUsuń
  7. "I kiedy go pokochał"
    .
    .
    .
    Wybacz. Musiałam przypomnieć sobie jak się oddycha. Ale za to zapomniałam co chciałam napisać. Brawo ja!
    W każdym razie, pisałam już, że pewnie będę płakać, nie? No właśnie. Jak dobrze, że zawsze kiedy coś czytam mam przy sobie chusteczki... To może się źle kojarzyć, więc naprostuję - nie chodzi mi o nic zboczonego czy coś xD Dlaczego ja nie potrafię być poważna nawet jak płaczę?
    W każdym razie, już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Czuję, że Suga namiesza. Bardzo namiesza. Tak bardzo bardzo namiesza.
    Co ja robię ze swoim życiem...?
    W każdym razie, pozdrawiam i życzę dużoo weny oraz czasu na pisanie :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń