Gdybym mógł
sięgnąć nieba...czy wówczas dotarłbym do Ciebie?
-
Mocniej.. - szeptałeś, nie odwracając się w moją stronę.
Posłuchałem. Jak zawsze.
Pchnąłem mocniej, czując, że lada
chwila dojdę w Tobie. Z początku nie miałbyś nic
przeciwko temu. Ale jutro zacząłbyś narzekać i ciskać mi te
mordercze spojrzenia.
Twoje ciało
przeszedł delikatny dreszcz. Chwyciłem w dłoń Twojego penisa i, mimo protestów
z twojej strony, zacząłem przesuwać po nim dłonią w górę i w dół. Zacisnąłeś
lewą dłoń na poduszce i krzyknąłeś cicho, wypinając się nieco bardziej w moją
stronę. Zagryzłeś wargę, kiedy zacząłeś dochodzić. Twoja sperma trysnęła na
pościel, równocześnie moja wypełniła Twoje wnętrze.
Nie
zaprzestałem ruchów dłoni, póki nie wywnioskowałem, że to już wszystko, co mi
zaoferowałeś tej nocy. Przez chwilę mogłem przytulać się do Twoich pleców,
kiedy ty dyszałeś pode mną, lekko roztrzęsiony.
Po chwili
odepchnąłeś mnie i wstałeś. Zacząłeś się ubierać, podczas gdy ja siedziałem na
łóżku, patrząc na twoją spermę. Zaspokoiłem cię, a więc mogłeś już sobie pójść.
Taki był twój punkt widzenia.
Akashi. Czy
dostrzeżesz kiedyś, co do ciebie czuję? Czy zorientujesz się, że seks bez
zobowiązań, który był umową między nami...nabrał dla mnie znaczenia? Twoje
Cesarskie Oko...umiejętność dostrzegania najmniejszych szczegółów w człowieku,
odkrywanie talentów głęboko w nim ukrytych, a przede wszystkim spostrzeganie
uczuć, które próbuje ukryć...zawsze byłeś najlepszy w dostrzeganiu tego. Ale
czy możesz dostrzec burzę uczuć w moim sercu? Huragan myśli w mojej głowie?
Czy
dostrzegasz w moich oczach pożądanie? Egoistyczne pragnienie posiadania ciebie
na własność? Nie widzisz tego, czy może widzisz, lecz to ignorujesz?
Jesteś taki
zimny i bezduszny, jak zawsze. Nawet ja nie potrafię w pełni dostrzec w tobie
dobrych cech, a jednak jest w tobie coś, czego tak zachłannie pożądam.
Nadal nie
wiem, co to jest. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek się tego dowiem. Wiem
jedynie, że cię pragnę.
Nic nie
mówisz. Ubierasz się bez słowa. Nie komentujesz nawet wyciekającej z twojego
odbytu spermy. Zerkam na ciebie, ale wiem, że i tak nie obdarzysz mnie
spojrzeniem. Zakładasz bieliznę, spodnie i koszulkę. Sięgasz po kurtkę.
-
Do zobaczenia jutro, Shintaro.
Shintaro. Moje imię w twoich
ustach jest dla ciebie zapewne czymś naturalnym. Nie
przez to, że łączą nas stosunki seksualne. Ale przez zwykły
fakt, że ... ,,przyjaźnimy się’’ od ponad dwóch lat. Dla mnie jednak, moje
wypowiedziane przez Ciebie imię brzmi jak melodia skomponowana przez
niepoprawnego romantyka, tak pięknie zagrana przez człowieka, który jednak nie
włożył w to serca.
Jesteś doskonały. Pod każdym
względem. I wiesz o tym. To, że kilka miesięcy temu
zaproponowałeś mi przyjacielski seks było dla ciebie jak
nadanie mi przywileju – dotykania twojego ciała, pieszczenie cię, zaspokajanie.
-
Do jutra - szepnąłem nieco zachrypłym głosem.
Zabrałeś szkolną torbę i
wyszedłeś z mojego pokoju. Nie musiałeś być odprowadzany.
Nie lubiłeś tego.
Uśmiechnąłem
się lekko. Nawet sprzątanie po nas pozostawiłeś mi...
***
Kolejny
rzut za trzy punkty. Trafiony, jakże by inaczej. Rzut ten zakończył mecz między
naszym Teiko a Furutaku. Wygraliśmy, z 30-punktowym wyprzedzeniem. Choć Ciebie
i tak to do końca nie zadowoliło, prawda? Czyżby Twoim marzeniem było sprawić,
że przeciwna drużyna podczas meczu z nami nie zdobędzie ani jednego punktu?
Dążysz do
ideału, jak zawsze.
-
Dobra robota, Shintaro - powiedziałeś, kiedy znaleźliśmy się
już w szatni.
-
Ha?! A nas to już nie pochwalisz?!- jęknął Kise - Ehh, dawałem
z siebie wszystko!
-
To było za mało, Kise - powiedziałeś z chłodnym spojrzeniem -
Musisz jeszcze popracować. To tyczy się was wszystkich. To, że wygrywamy mecze
nie znaczy, że możemy odpuścić sobie treningi.
-
Męczące.. - westchnął Aomine, przecierając dłonią kark.
-
Nie chce mi się.. - mruknął Murasakibara.
Każdy z nich po kolei opuszczał
szatnię. Tylko ja się nieco ociągałem. Ostatniej nocy
nie spałem za dobrze. Ciągle myślałem o Tobie. Dostrzegasz
mój ból w oczach? Moje niezdecydowanie i lęk, że w końcu dasz sobie z tym
wszystkim spokój?
-
Co się stało, Shintaro?- zapytałeś, kiedy zostaliśmy sami -
Nie cieszysz się z wygranej?
-
Oczywiście, że się cieszę, nanodayo - mruknąłem, poprawiając
swoje okulary - Po prostu nie spałem ostatnio za dobrze.
-
Nic dziwnego. Stres związany z finałowymi meczami jest
ogromny. Nie ty jeden to czujesz.
Akurat ty jako jedyny w ogóle się
nie denerwujesz, Akashi... .
-
Przyjdź dziś do mnie - powiedziałeś - O 20:00. Moi rodzice
wyjeżdżają. Będziemy mieli trochę czasu, żeby się zrelaksować.
-
Jasne - odparłem. Nie było sensu odmawiać. Gdybym był
człowiekiem pokroju Aomine, pewnie wziąłbym cię i tu, w szatni... .
-
Do zobaczenia. Nie spóźnij się.
Wyszedłeś. A ja znów zostałem sam
na sam z moimi myślami.
***
-
Nie dotykaj niczego bez mojej zgody - powiedziałeś na wstępie,
kiedy tylko znalazłem się w twoim domu.
Przygotowałeś się, prawda? Odkąd
łączył nas seks, po każdym wygranym meczu
miałeś ochotę na zbliżenie. I to na...głębsze...zbliżenie.
Takie, kiedy sam potrafiłeś wykrzesać z siebie odrobinę chęci, by
,,bezinteresownie’’ zaspokoić mnie.
Poszedłem za tobą do twojego
pokoju. Byłem tu tylko kilka razy, ale ilekroć tu
przychodziłem, panował tu nieskazitelny porządek. Książki na
regałach poukładane według wielkości, na biurku tylko lampka i pojemniczek z
przyborami do pisania. Idealnie posłane łóżko z dobrze mi znanym, miękkim
materacem, który zaraz ugnie się pod ciężarem naszych ciał. Ani jednego pyłku
na regałach czy podłodze. Czysto i schludnie. Tak, jak powinno być.
Stoisz do mnie odwrócony plecami
i rozpinasz swoją koszulę. Odwracasz do mnie
delikatnie głowę i choć nadal na mnie nie patrzysz, powoli
zsuwasz z ramion gładki materiał. Twoja nieskazitelnie czysta skóra i napięte
mięśnie, a także puste spojrzenie, którym mnie właśnie obdarzasz sprawiają, że
moje podniecenie rośnie.
Twoja koszula opada swobodnie na
podłogę.
-
Co się stało?- pytasz.
-
Nic - odpowiadam cicho i podchodzę do ciebie.
Obejmuję cię delikatnie i całuję
w ramię. Odchylasz głowę z cichym westchnieniem.
Przesuwam ustami w górę, obdarzając twoją szyję pocałunkami.
Całuję twój policzek, skroń, i znów w dół, policzek. Odwracasz głowę w moją
stronę, opierając ją lekko na moim torsie, przymykasz oczy i całujesz mnie.
Czuję lekkie drżenie twoich ust. Twój język śmiało wsuwa się do moich ust,
drażni mój własny, łaskocze moje podniebienie.
Przesuwam dłońmi wzdłuż twojego
ciała, nie przerywając pocałunku, wsuwam je
powoli pod materiał twoich spodni i gładzę delikatne
wybrzuszenie materiału bielizny.
Sam przerywasz pocałunek,
podchodzisz do łóżka. Ściągasz spodnie i siadasz na
miękkim materacu, rozkładając nogi i gładząc się po piersi.
Patrzysz na mnie odważnie. Czekasz.
Podchodzę do ciebie i klękam
przed tobą, jak przed panem i władcą. Choć, dla mnie
właśnie tym jesteś – moim panem, rządzącym mną. Władcą,
który oczekuje, wymaga i zawsze dostaje to, czego chce.
Jestem tylko niewolnikiem.
Całuję twój brzuch i klatkę
piersiową, rozkoszując się dotykiem twojej dłoni, która
delikatnie gładzi moje włosy. Przysuwasz mnie do siebie,
wzdychasz cicho, zagryzasz wargę, zamykasz oczy.
Przechodzę w dół i całuję
wewnętrzną część twoich ud. Podnosisz się lekko, bym
mógł ściągnąć z ciebie bieliznę. Moim oczom ukazuje się twój
nabrzmiały penis, na oko 15-16cm. Całuję go delikatnie, a następnie powoli
wsuwam do ust, centymetr po centymetrze, nawilżając go śliną.
Nigdy bym nie przypuszczał, że
kiedykolwiek będę robił takie rzeczy, ale oto jestem
tu, w twoim pokoju, z tobą i robię ci dobrze za pomocą moich
ust. Nie pierwszy i, mam nadzieję, nie ostatni raz.
Uwielbiam smak twojej spermy.
Słono-słodka, ciepła ciecz, wypełniająca moje usta.
Przełykam ją, nie chcąc uronić nawet jednej kropli. Nie
lubię marnować tego co dobre.
Ani tego, co kocham.
Odsuwasz się na środek łóżka i
kładziesz. Rozbieram się, zdążyłem się już trochę
spocić. Kładę się ostrożnie na tobie, obejmujesz mnie
ramionami za szyję. Znów się całujemy, namiętnie i delikatnie jednocześnie. Mój
członek ociera się o twój, powodując ponowną erekcję.
Cierpię, bo jeszcze nie
doszedłem. Miałem ogromną ochotę wejść w ciebie już teraz,
ale wiedziałem, że ci się to nie spodoba.
Tej nocy chciałeś czegoś więcej.
Chciałeś, by te chwile trwały dłużej, niż dotychczas,
prawda?
Chwytam nasze członki i pieszczę
je jednocześnie, dopóki nie przerywasz pocałunku i
nie każesz mi znów zrobić ci loda. Już zniżam się, by to
zrobić, ale powstrzymujesz mnie.
-
Nie tak - mówisz.
Rozumiem cię. Drżąc lekko z
pożądania i oczekiwania, odwracam się do pozycji 69.
Rzadko masz na to ochotę. A ja tak bardzo to uwielbiam. Ale
wiem, czemu tego nie lubisz. Przez to, że nie potrafię się wtedy skupić. Raz
czy dwa nawet niechcący cię ugryzłem... .
Będę uważać.
Czuję, że wsuwasz go delikatnie
do ust, otaczasz językiem żołądź. Chwytam twojego
penisa w dłoń i wsuwam go powoli do ust. Lubisz, kiedy to
robię? Lubisz czuć wilgoć na swoim członku, Akashi?
Mimo to, nie masz dziewczyny?
Przecież ich wnętrza takie właśnie są, prawda? Wilgotne, gorące i ciasne. Niebo
dla facetów.
Przyspieszasz ruchy ustami,
jednocześnie pieścisz dłonią moje jądra. Robię więc to
samo. Wijemy się lekko pod sobą, oboje zaczynamy dochodzić.
Oboje tryskamy w tym samym czasie. Ja wszystko połykam.
Ty tylko część. Większość ląduje
na twojej twarzy. Wyglądasz wtedy tak uroczo i
seksownie.
-
Połóż się - rozkazujesz.
Kładę się na łóżku, jak mi
każesz. Znów zaczynam się podniecać, już, zanim siadasz
na moich biodrach. To drugi raz, kiedy jesteśmy w tej
pozycji. Patrzysz na mnie z wyższością, podnosisz się lekko i, nie spuszczając
wzroku z moich oczu, chwytasz mojego członka i wsuwasz go sobie w odbyt.
Przymykam oczy i stękam, kiedy
opuszczasz się na dół, nabijając się na niego. Jesteś
wilgotny i rozszerzony. A więc naprawdę już się wcześniej
przygotowałeś. Twoje wnętrze jest takie gorące. Pulsuje mocno przyprawiając
mnie o obłęd. Zatracam się wraz z każdym kolejnym twoich ruchem.
Zamknąłeś oczy i, jęcząc,
ujeżdżasz mnie coraz szybciej. To niespotykanie piękny
widok.
Powiedz, Akashi...czy jestem
jedynym, który cię takiego widzi?
Twój penis znów stoi na baczność,
podskakuje wraz tobą, obija się o moje podbrzusze.
Chwytam go ostrożnie i zaczynam poruszać dłonią. Ciągle jest
nawilżony moją śliną.
Znów przyspieszyłeś. Na prawdę
cię to pochłonęło. Sprawia ci to rozkosz, a mnie
przyprawia o zawroty szczęścia. Cicho szepczę twoje imię,
choć pośród twoich jęków nie możesz tego usłyszeć.
I dobrze. Nie lubisz, kiedy ktoś
zwraca się do ciebie po imieniu.
A przecież masz takie piękne
imię....
Seijurou.
W końcu doszedłeś, tryskając na
mój brzuch i klatkę piersiową. Ścianki twojego
odbytu zacisnęły się na moim członku, sprawiając, że i ja
doszedłem. Ruszałeś się jeszcze przez chwilę, jakbyś chciał wypompować ze mnie
wszystko, co miałem.
A potem zszedłeś ze mnie i padłeś
obok mnie.
Oboje dyszeliśmy ciężko. Poczułem
łzy w oczach, które po chwili spłynęły po
policzkach.
Kocham Cię.
Kocham Cię, Akashi.
-
Akashi, ja...
-
Zamknij się - wysapałeś, zakrywając ramieniem oczy - Wiem.
Patrzę na ciebie przez chwilę,
zaskoczony.
A potem uśmiecham się lekko.
Już wiem, za co tak bardzo cię
kocham.
Ghhh, tylko Akshi może być "na dole" i nadal być seme <3 Nie czytałam nigdy za dużo yaoiców z Midorimą, bo niesamowicie go nie lubię, a żeby był z moim ukochanym Akashim to już w ogóle ._. Ale ten mi się podobał, świetnie oddałaś całą zajebistość Seijury, no i Midorima w sumie nie denerwował mnie tak jak zawsze :3 No, lecę czytać kolejną część!
OdpowiedzUsuń