Rozdział Pierwszy
Kocimiętka
Seks
to chyba jedyna rzecz, która nigdy człowieka nie nudzi.
A
przynajmniej tak myślałem do momentu, w którym wylądowałem w łóżku z
Łukaszem.
-
Oh, Boże, jak mi dobrze...
-
Mhm – mruknąłem beznamiętnie, leżąc dosłownie jak kłoda z
nogami rozwalonymi na bokach.
Nie lubiłem tej klasycznej
pozycji „na misjonarza”. Jako, że byłem obiektem ruchanym, a
nie ruchającym, to tylko i wyłącznie ja czułem się jak
kobieta, tyle że z nieco bardziej uniesioną dupą, żeby facet mógł jakoś wygodnie
się ułożyć i, jak to mówią, zapchać dziurę.
Jeśli chodzi o Łukasza...
Poznaliśmy się w klubie dla
gejów. Poszedłem tam głównie po to, żeby się napić i
ewentualnie „wymienić się” lodem z jakimś przystojniakiem,
ale Łukasz chciał czegoś więcej. Trochę potańczyliśmy, postawił mi parę
drinków, pocałowaliśmy się, a potem poszliśmy do niego.
185 centymetrów wzrostu, 17
centymetrów w spodniach, szczupły, ale dobrze
umięśniony, o przystojnej, trochę pociągłej twarzy. Krótkie,
czarne włosy i ciemnozielone oczy z długimi rzęsami. Powiedział, że ma 25 lat,
ale z dowodu wynika, że 21, więc jest ode mnie pięć lat młodszy. Generalnie nie
umawiam się z młodszymi, ale jako że miało to być tylko na jedną noc, a jego
penis był tak gruby, jak lubię, wyjątkowo zgodziłem się pójść z nim.
Ludzie jednak popełniają błędy...
Że jest niedoświadczony, mogłem
stwierdzić zaraz po tym, jak zaczął mi robić loda.
Kiedy przeszedł do konkretów – zaskakująco szybko zresztą,
nim w ogóle zdążyłem się podniecić – zrozumiałem, że to, co mnie spotkało, to
jedna, wielka porażka. Nie dość, że jego głowa przypominała zbyt dojrzałego
pomidora dyszącego jak lokomotywa z wierszyka, którego uczyłem się w
przedszkolu, to w dodatku dochodził szybko i w ogóle nie zwracał uwagi na to,
że mój penis od samego początku leży, sflaczały i ani drgnie.
W końcu Łukasz doszedł. Po raz
szósty, albo siódmy. Nie wiem, przestałem liczyć...
-
O rany, jesteś taki seksowny...- sapnął, zwalając się na
miejsce obok mnie.- Oh...było zajebiście.
-
Zajebiście, no...- westchnąłem.
-
Idę się odlać, misiu.
...co, kurwa? Jaki znowu „misiu”?
Odjebało mu, czy co?
Mniejsza z
tym. Skoro nadarzyła się taka idealna okazja, żeby zwiać stąd, gdzie pieprz
rośnie, to z wielką chęcią z niej skorzystam.
Gdy tylko
Łukasz zniknął w łazience, natychmiast zerwałem się z łóżka i ubrałem ciuchy.
Sprawdziłem, czy mam portfel i komórkę – jedyne rzeczy, jakie ze sobą zabrałem
tej nocy – po czym pospiesznie opuściłem mieszkanie.
Zerkając na
wyświetlacz, sprawdziłem godzinę: dochodziła druga. Świetnie, a więc jest
jeszcze wcześnie. Wystukałem numer z pamięci, zamiast szukać go w książce
telefonicznej, nawet, jeśli byłoby to szybsze.
-
No?- usłyszałem lekki, przyjemny ton, któremu towarzyszył
odgłos cichego skwierczenia.
-
Jesteś u siebie?- zapytałem.
-
Ta, właśnie szykuję sobie jajecznicę z bekonem.
-
Jeśli masz ochotę na jajka, to świetnie się składa. Będę u
ciebie za dziesięć minut.
-
Kupisz kondomy? Mnie się skończyły.
-
Chuj z nimi, zróbmy to bez.
-
Wow.- Wyraźnie go zaskoczyłem.- Dziś noc pełna szaleństw, co?
W takim razie czekam.
Połączenie zostało przerwane.
Nigdy nie mieliśmy w zwyczaju się żegnać. Sam nie wiem,
dlaczego, może było to dla nas zbędne, a może zwyczajnie
irytujące. W końcu to cechowało ludzi do siebie przywiązanych, uzależnionych, w
mniejszym lub większym stopniu należących do siebie nawzajem.
A my byliśmy wolni.
Jak koty.
W pośpiechu minąłem Stary Rynek i
udałem się do nowo przebudowanej dzielnicy po
jego zachodniej stronie. Zadzwoniłem na domofon, od razu
mnie wpuścił, bez zbędnego odbierania. Schody pokochałem wręcz w rekordowym
czasie.
Czekał na mnie na klatce
schodowej, przed drzwiami swojego mieszkania, ubrany w
granatowe kapcie, szare dresowe spodnie i czarny t-shirt z
jakimś wzorkiem, który nic mi za bardzo nie przypominał.
-
Nie spociłeś się za bardzo?- zapytał Michał ze złośliwym
uśmieszkiem.
-
Trzym ryj – mruknąłem, przekraczając jego próg i ściągając
kurtkę i buty.
Bez zbędnych ceregieli zrzuciłem
z siebie koszulkę i przylgnąłem do Michała, wpijając
się w jego usta. Miałem tak cholerną chcicę, że ledwie
powstrzymywałem się od ściągnięcia gaci i dania dupy tu, w ciasnym korytarzyku
jego niewielkiego, aczkolwiek przytulnego mieszkania.
Michał zamruczał do mojego
gardła, obejmując mnie i zsuwając dłonie na moje pośladki.
Ścisnął je mocno, a potem uderzył lekko ten lewy.
-
Chodźmy się pieprzyć – wychrypiałem, szarpiąc jego t-shirt.
Michał bez słowa ściągnął z
siebie bluzkę i rzucił ją na podłogę. Niemalże ścigaliśmy się
do jego sypialni, całując dziko i zachłannie. Kiedy
wylądowaliśmy na łóżku, natychmiast pozbyliśmy się spodni i bielizny.
-
Coś ty taki niedopieszczony?- wymruczał mi do ucha Michał,
gryząc lekko jego płatek.
-
Chujowy dzień – mruknąłem tylko w odpowiedzi.
Jak zawsze na początek dobrał się
do mojej szyi. Ściskając dłonią mojego penisa, zaczął
całować moje jabłko Adama, potem zszedł nieco na bok i
ugryzł cienką, delikatną skórę. Raz, drugi, trzeci – w różnych miejscach.
Przeszedł na drugą stronę i wykonał podobny rytuał. Objąłem go nogami w pasie,
wyginając ku niemu biodra. Palce wplątałem w jego blond włosy o czarnych
końcówkach i zacisnąłem mocno, szarpiąc od czasu do czasu.
Zszedł niżej, całując dekolt, a
potem sutki. Lizał je, ssał, gryzł i ciągnął – wszystko, co
możliwe. W porównaniu do Łukasza, ba, w porównaniu, do
jakiegokolwiek faceta z którym spałem do tej pory, Michał był prawdziwym Bogiem
Seksu.
Poczułem, że mój penis zaczyna
twardnieć, a ja sam zacząłem się nieco wiercić. Czułem
coś w rodzaju delikatnego swędzenia w odbycie i wiedziałem,
że mogę pozbyć się tego uczucia tylko wtedy, gdy Michał włoży we mnie swojego
penisa i wyrucha mnie tak, jak na faceta przystało.
Ale on lubił się najpierw ze mną
trochę podroczyć. Podniósł się, stanął na podłodze i
pociągnął mnie za ręce.
-
Na kolana – zażądał, uśmiechając się perwersyjnie.
Nie jestem zboczeńcem,
masochistą, czy jakimś chorym fetyszystą, ale zawsze lubiłem to
jego władcze spojrzenie i ton nie znoszący sprzeciwu.
Cholernie mnie jarała jego dominacja i pewność siebie.
Uklęknąłem przed nim i spojrzałem
z dołu, kiedy on kładł mi dłoń na głowie i przysuwał
krocze do moich ust.
Nie musiał wydawać zbędnych
poleceń.
Chwyciłem w dłoń jego
stwardniałego już penisa, po czym uniosłem lekko, by mieć
dostęp do jąder. Polizałem je całe, od dołu do góry,
zahaczając o nasadę penisa. Potem zacząłem je ssać, najpierw jedno, potem
drugie. Przeszedłem wyżej, do członka, przesuwając językiem po całej jego
długości i bawiąc się srebrnymi kuleczkami tkwiącymi po obu jego stronach tuż
pod żołędziem. Possałem czubek, mocno, tocząc koniuszkiem języka szybkie
kółeczka, a potem włożyłem całego penisa do ust.
Michał syknął cicho, kładąc drugą
dłoń na mojej głowie. Początkowo pozwolił mi
samemu zabawić się jego penisem, biorąc go aż do gardła,
powoli wsuwając do końca, i wolno się wycofując. Ze względu na kolczyki nie
mogłem tego robić tak szybciej, jak dawniej, ale szybko się przyzwyczajałem.
Potem Michał sam zaczął poruszać
się w moich ustach tak, jak jemu pasowało. Z
początku wolno, potem coraz bardziej przyspieszał, znów
zwalniał, przesuwał czubkiem penisa po wnętrzu moich policzków i po
podniebieniu.
-
Połkniesz?- zapytał cicho.
-
Ehe.- Tylko to zdołałem z siebie wykrztusić, jako iż miałem
pełne – i to dosłownie – usta.
Michał nie należał do facetów,
którzy szybko dochodzą, miał swoje, pewnego rodzaju,
„wymagania”. Ale, jako że pozwalałem mu na większość, nie
musiałem długo czekać na rezultaty.
Wysunął swojego penisa i zaczął
kończyć resztę ręką. Otworzyłem szeroko usta i
wysunąłem język, przyjmując jego ciepłą, słonawą spermę.
Kiedy odsunął się o krok i przyglądał mi się z uśmiechem, zamknąłem usta i
przełknąłem wszystko.
-
Twoja kolej – powiedziałem, podnosząc się i siadając na łóżku.
Michał uśmiechnął się do mnie i
odsunął kilka kroków. Zmarszczyłem lekko brwi,
niezadowolony z faktu, iż przedłuża to, do czego tak bardzo
chciałem dojść. Ten jednak podszedł do wieży stereo, włączył ją, wybrał jakiś
numer z płyty i puścił. Z głośników zaczęła się sączyć piosenka „Die, die, die
my darling”. Roześmiałem się, nie mogąc się powstrzymać. Michał też się zaśmiał,
a potem podszedł do mnie tanecznym krokiem i uklęknął przed łóżkiem. Położyłem
się, opierając łokciami o materac i pozwoliłem, by robił, na co miał ochotę.
A Michał lubił gryźć.
Chwycił mojego członka i polizał
go po całej długości. Potem obsypał pocałunkami,
najpierw z prawej, potem z lewej strony, od czasu do czasu
delikatnie przygryzając. Zagryzłem wargę niemalże do krwi, czując na swoim
penisie jego doświadczone usta. Tego właśnie potrzebowałem.
Niespodziewanie wziął go całego,
aż do gardła i zaczął mocno ssać. Jęknąłem głośno,
wyginając plecy. Uczucie przyjemności potęgował jego kolczyk
w języku, który przesuwał się gładko wraz z ruchami jego głowy. Góra – dół,
góra – dół, coraz szybciej i szybciej, doprowadzając mnie do skraju szaleństwa.
Wyjął go z ust, na moment przyssał się do jąder, oczywiście gryząc także i je,
a potem znów wrócił do obciągania. A gdyby tego było mało, zaczął drażnić
palcem mój odbyt, by po chwili wsunąć go w niego i zacząć nim energicznie
ruszać.
-
Oh, kurwa, tak, tak mi rób...- syknąłem, podnosząc się nieco
bardziej i patrząc na niego.
Jego piękne, zielone oczy
wpatrywały się we mnie z dziką radością i satysfakcją. Gdyby
nie miał mojego penisa w ustach, stwierdziłbym, że się
uśmiecha.
Doszedłem z jękiem, tryskając
prosto w jego usta. Michał nie przerwał ruchów głowy,
dopóki nie spuściłem się do końca. Opadłem na łóżko, dysząc
ciężko, ale musiałem się podnieść, kiedy poczułem, że klepie mnie w udo.
Spojrzałem na niego, a on wskazał palcem na swoje usta.
-
Jasne, mam to gdzieś – westchnąłem.
Michał wstał, sięgnął po
chusteczkę i wypluł na nią białą substancję. Wiedziałem, że nie
lubi połykać, ale nie przeszkadzało mi to.
-
Odwracaj się – powiedział, przecierając usta nadgarstkiem.
Spełniłem polecenie i to z wielką
chęcią. Obróciłem się na brzuch, a potem uniosłem
lekko i wypiąłem w jego stronę.
Uklęknął przy mnie na łóżku i
nachylił się. Pocałował moje pośladki, jeden, drugi, potem
ugryzł je delikatnie i lekko klepnął, jak to miał w zwyczaju
– nie za mocno, ot tak, „na pobudzenie”, jak to mawiał.
Poczułem jego śliski język w
rowku, jak przesuwa się po całej jego długości, a potem
delikatnie wsuwa do szparki.
Kiedyś myślałem, że lizanie
odbytu jest obrzydliwe. Ale potem Michał pokazał mi, co
można przy tym czuć.
Od razu zmieniłem zdanie.
-
Oszzz, kurwa – jęknąłem, waląc pięścią w materac i mocniej się
wypinając.- Ja pierdolę, jak dobrze...
-
Chcesz, żebym cię zerżnął?- wymruczał Michał, wkładając
naśliniony palec do mojego odbytu.
-
Tak...
-
Poproś mnie.
-
Proszę...
-
O co prosisz? Jak na polskim, pełnym zdaniem!
-
Proszę, zerżnij mnie – jęknąłem.
-
Z przyjemnością – zaśmiał się Michał.
Tej nocy naprawdę nie bawiliśmy
się w bycie delikatnym. Nie było drugiego i trzeciego
palca, nie było oliwki, czy innego nawilżającego gówna.
Tylko ślina i dwudziestocentymetrowy penis Michała, nabijający się we mnie.
Kiedy zaczął się poruszać, a jego
kolczyki przesuwały się po moich ściankach, musiałem
zacisnąć zęby i pięści na poduszce. Nie bolało, po prostu
było zajebiście dobrze. Sam ruszałem biodrami, zachęcając go, żeby ruszał się
mocniej, szybciej.
Długo nie musiałem dawać mu
znaków.
Jestem pewien, że sąsiedzi
słyszeli nas przez ścianę, ale ze względu na reputację Michała,
żaden nigdy nie zgłosił skargi.
-
Lubisz go w sobie mieć, co?- zapytał Michał, uderzając mnie
lekko w pośladek.- Lubisz, jak cię tak posuwam?
-
A ty lubisz gadać takie głupie teksty jak w porno, które
oglądasz?- wydyszałem.
-
Rajcuje mnie to – roześmiał się Michał, nachylając nade mną.-
Ale nie bardziej, niż ty.
Albo to mój odbyt tak pulsował, albo
penis Michała – nie miałem pojęcia, ale było mi tak
zajebiście dobrze, że za bardzo mnie to nie interesowało.
Czułem, że w końcu mnie ktoś wypełnił, ktoś, kto się na tym zna i wie, czego
potrzebuje facet na dole.
-
Dochodzę – wychrypiał Michał.- Co ty ze mną, kurwa, robisz?
Poczułem jego dłoń na moim
penisie. Zaczął przesuwać nią po nim energicznie, chociaż
było to zbędne – od samych ruchów jego bioder zbliżałem się
do końca.
Doszedł jako pierwszy,
spuszczając się we mnie obficie. Ja zaraz po nim, tryskając
spermą na pościel. Jeszcze przez chwilę zostaliśmy w tej
pozycji, zadyszani i spełnieni, a potem Michał wysunął się powoli i wstał.
-
Chcesz zostać na noc?- zapytał.
-
Taa...-mruknąłem.- Mogę pierwszy wziąć prysznic?
-
No jasne. Wiesz, gdzie co jest. Ja idę dokończyć kolację.
Usiadłem na łóżku i popatrzyłem
na niego, jak zupełnie nago idzie przez salon do kuchni. Oblizałem się lekko i
już miałem wstać i udać się do łazienki, kiedy usłyszałem wibracje
mojego telefonu.
Przykucnąłem przy moich spodniach
i wziąłem komórkę do ręki.
Sms był od Emila.
Przeczytałem właśnie „Ostatnie życzenie”.
Faktycznie, świetne! Do zobaczenia jutro w pracy, mama upiekła ciastka,
przyniosę Ci trochę :)
Uśmiechnąłem się, wzdychając
cicho. Przygryzłem lekko wargę. Zaczęły mnie gryźć
wyrzuty sumienia, dlatego postanowiłem nie odpisywać.
-
Artur?- Michał zerknął do sypialni.
-
Co?
-
Pytałem, czy chcesz coś do picia?
-
Nie, dzięki – mruknąłem, chowając komórkę do kieszeni.
Zignorowałem baczne spojrzenie
Michała i poszedłem do łazienki. Od razu wskoczyłem
pod prysznic i odkręciłem gorącą wodę.
To idiotyczne, uprawiać przygodny
seks i być w otwartym związku, jednocześnie będąc
na zabój zakochanym w koledze z pracy. Ale chyba nie mogłem
nic na to poradzić, skoro tak bardzo brakowało mi odwagi, by wyznać moje
uczucia. Wolałem cierpieć w milczeniu i dusić w sobie emocje, niż zaryzykować
utratę tej miłości...
Zwróciłem twarz ku strumieniowi
gorącej wody, przesuwając dłońmi po włosach.
Przechyliłem lekko głowę, by poczuć kłujące krople wody na moim
zmęczonym karku i
ociężałych ramionach. Przez chwilę stałem tak w bezruchu,
wgapiając się niewidzącym wzrokiem w kafelki na ścianie.
Drgnąłem lekko, kiedy nagle
poczułem na plecach ciepłą dłoń.
-
Przestraszyłem cię?- zapytał Michał z uśmiechem.
Westchnąłem tylko cicho, nie
odpowiadając mu. Patrzyłem, jak sięga ręką po żel, a potem
wylewa sporą jego ilość na swoją dłoń. Odłożył butelkę,
złączył dłonie, rozsmarował na nich żel, a potem delikatnie położył na moich
ramionach. Zaczął je delikatnie masować, okrężnymi ruchami, pieszcząc również
kark. Zjechał niżej, do łopatek, a potem dalej, wzdłuż kręgosłupa, masował
delikatnie obolałe mięśnie.
Oparłem się o jego tors,
odwracając głowę, by mógł mnie pocałować. Przesunął dłonie na
mój brzuch, łaskotał mnie i drażnił pępek. Cmoknąłem na
niego z uśmiechem, trącając tyłkiem jego podbrzusze. Poczułem jego usta na moim
karku.
Nie protestowałem, kiedy zaczął
we mnie wchodzić.
Widać i on był dzisiaj
niedopieszczony. Ale właśnie po to byliśmy tu dla siebie
nawzajem. By zaspokoić swoje potrzeby, nie tylko te łóżkowe,
ale też te związane z towarzystwem – ludzie to w końcu zwierzęta stadne. A ja i
Michał lubiliśmy swoje towarzystwo.
Oparłem się o zimne kafelki,
rozstawiając nogi, i wypiąłem się w jego kierunku. Michał
westchnął głośno, ruszając się powoli, jakby z namysłem.
Obiema dłońmi trzymał moje pośladki, poszerzał je, by mieć lepsze dojście do
odbytu.
-
Postaraj się nie spuszczać we mnie – mruknąłem.- Dopiero co
pozbyłem się wcześniejszej spermy...
-
Jasne – westchnął Michał, nie przerywając swojego zajęcia.
Przygryzłem wargę, kiedy tak
mocno pchnął biodrami, że musiałem przesunąć stopę i
zaprzeć się nią, by nie wlecieć na ścianę.
Michał przytulił mnie od tyłu,
dłonią przesuwając po moim penisie. Poruszał się wolno,
ale mocno, z siłą i natarczywością. Lubiłem tę bliskość,
lubiłem czuć na plecach ciepło bijące z drugiego ciała.
Lubiłem uprawiać seks na stojąco.
Nawet jeśli nogi trochę mi drżały.
Byłem już zaspokojony, więc nie
odczuwałem tak wielkich doznań, jak poprzednio. Było
mi dobrze, czułem dreszcze przyjemności, ale zrobiłem się
senny. Bądź co bądź, trochę wypiłem, no i było już grubo po trzeciej...
-
Jutro idę pracy – wymruczałem, opierając policzek o kafelki.
-
Już kończę – mruknął Michał.
Odwróciłem lekko głowę i patrzyłem
kątem oka na jego przystojną twarz. Patrzył w
skupieniu na swojego penisa, wsuwającego się i wysuwającego
z mojego odbytu. Po chwili zmarszczył lekko brwi – w tej prawej miał kolczyk –
a potem przyspieszył, wyjął nagle ze mnie swojego członka i zwalił sobie do
końca, tryskając na moje pośladki. Spływająca po nas woda od razu zmyła jego
spermę.
Michał odwrócił mnie do siebie i,
chwytając lekko za podbródek, uniósł go lekko i
pocałował mnie. Długo i czule, tak, jak zawsze lubiłem po
takim seksie. Poruszał dłonią wzdłuż mojego penisa. Oplotłem jego szyję
ramionami i poddałem mu się całkowicie.
Sperma trysnęła na jego brzuch, a
ja przygryzłem mocno wargi i przytuliłem się do niego. Objął mnie i cmoknął
lekko w policzek.
-
Nie mam siły iść do łóżka – mruknąłem.- Jestem taki śpiący...
-
Spoko – powiedział Michał.- Nie ma problemu, mogę cię zanieść.
-
A potem nabijać się ze mnie, że jestem księżniczką? Weź
spierdalaj.
Roześmiał się głośno, całując
mnie w czoło.
-
No to za rączkę – powiedział.- Tylko najpierw się wytrzyj, nie
mam zamiaru spać w mokrym łóżku.
Spojrzałem w jego roześmiane
oczy, a potem wywróciłem swoimi. Odepchnąłem go
lekko od siebie, przeszedłem obok, klepiąc go w tyłek, a
potem porwałem ręcznik i przeszedłem do pokoju.
Zdążyłem się wytrzeć i założyć
czystą bieliznę i koszulkę – oczywiście, wszystko to
Michała – a potem zwaliłem się na łóżko i, patrząc spod
przymrużonych powiek na wychodzącego z łazienki Michała, zasnąłem.
***
-
Myślałem o tym, żeby przefarbować włosy na zielono.
Emil zakrztusił się herbatą,
którą właśnie pił, kilka jej kropel wylądowało na leżących na
jego biurku papierach. Chłopak zaczerpnął głośno powietrza i
spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
-
Nie wiedziałem, że aż tak cię to wzruszy...- mruknąłem, kręcąc
się na krześle obrotowym.
-
Uhm...jesteś pewien, że to dobry pomysł?- zapytał Emil,
odkładając kubek i sięgając po chusteczki.
-
Dlaczego miałby być zły?
-
No bo...wiesz, będziesz się strasznie rzucał w oczy. Ludzie
będą cię obgadywać na ulicy!
-
Bo jestem stary i będę miał zielone włosy?
-
No. Znaczy nie!- powiedział szybko, patrząc na mnie
przerażony.- Nie to miałem na myśli, Arturze! Chodziło mi o to, no...że
będziesz przykuwał dużą uwagę i będziesz wzbudzał wiele plotek na swój temat...
-
Plotki na mój temat to akurat zbytnio mnie nie interesują –
westchnąłem.
-
A skąd w ogóle ten pomysł?
-
Tak jakoś, chciałem zaszaleć.- Posłałem Emilowi lekki
uśmieszek, a ten odpowiedział mi tym samym.
-
Myślę jednak, że na razie powinieneś się z tym wstrzymać i
dobrze to przemyśleć – powiedział.- Choć, naprawdę, ja osobiście uważam, że
obecnie w tych włosach jest ci ładnie.
Obecne „te włosy” to tylko lekko
nastroszona brązowa fryzura – zupełnie przeciętna,
zupełnie nijaka, zupełnie bezosobowa i bez charakteru. Może
i faktycznie do mnie pasowała, zresztą sam ją lubiłem, ale obiecałem sobie, że
dopóki nie zbiorę tyle odwagi, ile potrzebowałem do wyznania miłości Emilowi,
będę próbował w życiu coraz to nowszych rzeczy.
No właśnie. Na chwilę obecną
zapowiadało się więc w moim życiu sporo zmian, bo jakoś
nie kwapiłem się szczególnie do postąpienia tego, jakże
ważnego, kroku. Poza tym, przypuszczałem, że jest już na to za późno.
Kiedy Emil zaczął pracować w tej
samej bibliotece, co ja, początkowo byłem dla niego
oschły, a nawet wręcz niemiły. Nie próbowałem mu pomóc,
kiedy czegoś nie umiał, nie odpowiadałem na pytania, kiedy czegoś nie wiedział.
Ignorowałem go i byłem chamski. Ale koniec końców, widząc z jaką pasją czyta
książki w czasie przerw, patrząc na jego uroczy uśmiech i wkurwiająco słodki
charakter, po prostu się zakochałem.
Jak to mawia mój młodszy brat,
wpadłem w fazę „moe”, czyli cholernego zauroczenia i
zakochania się w zaletach, wadach, wyglądzie i w ogóle całej
osobowości Emila.
Leon i te jego głupie, chińskie
bajki...
-
Oh, właśnie...- Emil przygryzł wargę i spojrzał na mnie
niepewnie.- Będę mógł dzisiaj wyjść trochę wcześniej?
-
Trochę wcześniej?- powtórzyłem.
-
Mój przyjaciel Jerzy zaprosił mnie dziś do teatru. Poznałeś go
ostatnio, kojarzysz może...?
-
Ta, wiem który – westchnąłem.
No właśnie. Jerzy. Kiedy tylko
pojawia się w bibliotece, Emil cały promienieje ze
szczęścia, aż wypieków na twarzy dostaje. Nie jestem idiotą,
wiem, co się święci. Kiedy przedstawił mi Jerzego, od razu rozpoznałem w nim
swojego, bardziej zaskoczyło mnie to, że udało mu się wyrwać Emila.
Teraz moje szanse na
odwzajemnienie uczucia wynosiły mniej niż IQ niemowlaka.
Wiedziałem o tym, ale i tak nie mogłem przestać czuć tego,
co czułem. Emil wciąż był dla mnie obiektem westchnień, rozmyślań i w ogóle
facetem, z którym chciałbym pobyć dłużej niż rok.
Ale on też najwyraźniej miał taką
osobę. I na pewno nie byłem nią ja.
-
Jasne – mruknąłem w odpowiedzi na jego pytanie.- Na co
idziecie?
-
Na „Krawca” – odparł z uśmiechem Emil.
-
Gejowsko – mruknąłem, uśmiechając się pod nosem.
-
J-ja tam nie mam nic do h-homoseksualistów – wyjąkał Emil,
rumieniąc się uroczo.
-
Ta, ja też nie. Sam jestem gejem.
Oh...
No świetnie.
Przełknąłem ślinę i westchnąłem
ciężko nad moim marnym życiem największego w
świecie idioty. Serio, tylko ja miałem taki zajebisty talent,
żeby spierdolić sobie życie na zawsze. No debil ze mnie, jak nic.
-
Ja...ehm...
Spojrzałem na Emila dość chłodno.
Moje spojrzenie miało sugerować, żeby lepiej nie
komentować tego, co przed chwilą powiedziałem, ale on i tak
odchrząknął cicho i uśmiechnął się słabo.
-
Mogłeś mi mówić od razu – szepnął, rozglądając się wokół, czy
aby nikt może nie słyszał nas.
-
Mhm – mruknąłem.- No tak, przecież to cholernie łatwe, ot tak
przyznać się do tego, że lubię dostawać w dupę.
Jeszcze lepiej. Właśnie się
przyznałem, że jestem tym „na dole”.
-
T-to nie jest nic złego!- Emil uderzył pięścią w biurko, a ja
ledwie powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem. Powinienem dodać, że mam
zapędy masochistyczne?
Może lepiej nie...
-
Cóż, skoro tak mówisz – westchnąłem.- Cieszę się, że przyjąłeś
to nader spokojnie.
-
Ah, bo...bo widzisz, ja...ehm...s-skoro jesteśmy już przy
takich, no wiesz...wyznaniach...- Znów rozejrzał się szybko wokół.- No więc
ja...ja też.
Nie śmiej się, Arturze McDebilu.
Tylko się nie śmiej. Zachowaj powagę, bo przecież
mówicie o poważnych sprawach, prawda? Nieważne, w jaki
sposób, ale tak właśnie jest.
-
Rozumiem.- Chciałem to „powiedzieć” ale wyszło raczej na
pisknięcie.- Ależ ten...świat mały... – Nie ma to jak pleść trzy po trzy...
-
Prawda?- Emil odetchnął z wyraźną ulgą i uśmiechnął się
sympatycznie, poprawiając swoje wielkie bryle na nosie.- Szczerze mówiąc,
chciałem ci się do tego przyznać już od jakiegoś czasu... Ale no...nie miałem
odwagi.
Pokiwałem głową, modląc się, by
nie pochwalił mi się teraz, że Jerzy to jego...
-
Jerzy jest moim chłopakiem.
...
Dziękuję, Boże, jak zawsze
słuchasz moich modlitw. Nawet ich nie muszę dokańczać.
Naprawdę, dziękuję.
-
Nie...spodziewałem się – bąknąłem.- Dlatego tak często tutaj
wpada.
-
No jakoś tak...eh, przywiązał się chyba.- Emil roześmiał się
wesoło.- Oh, rany! To już ta godzina! Będę się zbierał, Arturze, dzięki za
wszystko! Cieszę się, że...no, sam wiesz!- znów się roześmiał, a potem spakował
swoje rzeczy i zniknął w pokoiku obok, gdzie znajdowało się nasze prywatne
„zaplecze”.
Zatrzasnąłem książkę, wiedząc
dobrze, że nie będę mógł się więcej na niej skupić.
Odrzuciłem ją z westchnieniem i przetarłem twarz. Czułem się
co najmniej jak 90-letni staruszek z reumatyzmem.
-
Cześć, Arczi!- usłyszałem znajomy głos dochodzący od strony
wejścia do biblioteki.
Spojrzałem ze znudzeniem na
przybyłego gościa: był to mój młodszy brat, Leon, o którym
nie tak dawno rozmyślałem. Jak zawsze promiennie
uśmiechnięty i w dobrym humorze, jego miodowe oczy aż iskrzyły radością, nawet
jego włosy koloru słomy zdawały się tańczyć jakiś dziki taniec na jego głowie.
-
Nie czesałeś się?- mruknąłem na powitanie, podpierając
podbródek dłonią i gapiąc się, jak podchodzi do mojego biurka.
Zarumienił się lekko, dotykając
odruchowo swoich włosów.
-
Wiatr wieje!- powiedział, jakby to mnie obwiniał za nieład na
głowie.- Po za tym, nie przyszedłem tutaj po to, żeby ci się podobać!
-
Jasne, bo w zoologicznym pewnie już byłeś?
Leon zrobił się tak czerwony na
twarzy, że zacząłem zastanawiać się, czy przypadkiem się
nie dusi. Oczywiście, tylko go drażniłem z tym sklepem
zoologicznym. Mojemu bratu udzieliła się moja orientacja seksualna i aktualnie
wzdychał do jednego z pracowników zoologicznego.
-
A gdzie jest TWÓJ ukochany?- warknął cicho, nieco
naburmuszony.
Westchnąłem cicho.
-
Ma randkę z chłopakiem – mruknąłem.
Leon zamrugał kilka razy, patrząc
na mnie niepewnie.
-
Znaczy...?
-
Znaczy, że powiedział mi przed chwilą, że jest gejem –
powiedziałem cicho.- A wcześniej ja mu powiedziałem.
-
Oh, Boże – szepnął Leon, natychmiast się nade mną nachylając i
patrząc na mnie wyczekująco.- Wyznałeś mu swoje uczucia?!
-
Nie, na szczęście nie zdążyłem...Weź się odsuń – odepchnąłem
lekko jego czoło i machnąłem lekceważąco dłonią.- Przeżyję. Może kiedyś zerwie
z tym swoim Jerzym i będę miał okazję go chociaż pocieszyć.
-
Nie możesz tak myśleć, przecież równie dobrze to się może stać
za 20 lat!- szepnął konspiracyjnie Leon.- Powinieneś poszukać szczęścia gdzie
indziej.
-
Ty mi mówisz?- zapytałem, unosząc jedną brew.
Znów się zarumienił. Kiedy to
robił, wyglądał naprawdę uroczo, jak pięciolatek z
wypiekami na pulchnych policzkach, którego pamiętałem i
pamiętać będę do końca życia. Chyba właśnie za te rumieńce go kochałem.
-
No, to po co przylazłeś?- Zmieniłem temat, zanim zdążył się
obrazić.
-
Uh...mama do mnie dzwoniła – mruknął.- Zaprasza nas na
kolacje.
-
„Nas”, znaczy ciebie i tę dziewuszkę, z którą mieszkasz, tak?-
zapytałem, oglądając swoje paznokcie.- Mają nadzieję, że zmieniłeś upodobania?
-
Nie, zapraszają NAS, czyli mnie i ciebie. Wygląda na to, że
chcą się z nami pogodzić...
-
Gówno mnie to obchodzi – powiedziałem, ziewając.- Najpierw
wyrzucają mnie z domu, a teraz okazują dobre serduszka i chcą znów mieć wpływ
na moje życie? Nie, dziękuję. Jestem już dużym chłopcem i prowadzę się
samodzielnie. No ale powiedz, co im na to odpowiedziałeś?
-
Że porozmawiam z tobą – odparł Leon, trącając palcem długopisy
w stojaczku.- I, jeśli ty się zgodzisz, to ja też przyjdę.
-
Jesteś zdecydowanie bardziej chętny, żeby tam iść, niż ja –
zauważyłem, znów unosząc brew.- Nie mam zamiaru cię hamować, jeśli chcesz się z
nimi pogodzić, to zrób to.
-
Znaczy, wiesz...- Leon westchnął ciężko.- Strasznie nam się
naprzykrzali, kiedy napuszczali na nas policję i...
-
To na MNIE napuszczali policję – sprecyzowałem.- Bo pozwoliłem
ci mieszkać u mnie, a byłeś niepełnoletni. Na ich miejscu też bym się trochę
wkurzył.
-
Żałujesz?
-
Jasne, że nie – powiedziałem, opierając się wygodnie o oparcie
krzesła.- Jesteś wolnym człowiekiem, miałeś prawo decydować o tym, czy wolisz
chodzić za rączkę z dziewczynkami, czy z chłopcami. Jakbyś tam został,
zrobiliby ci pranie mózgu. Choć fakt faktem, że niektóre twoje spektakularne
ucieczki wykraczały poza granice normalności.
-
Sami się o to prosili! Jak można nie akceptować własnego
syna?- burknął Leon, biorąc się pod boki i posyłając złe spojrzenie
najbliższemu regałowi.- W dodatku pierworodnego! To normalne, że jako twój brat
brałem twoją stronę, a nie ich! To się nazywa braterska solidarność!
-
Takie życie.- Wzruszyłem ramionami.- W każdym bądź razie, moja
odpowiedź brzmi: nie. Ty sam musisz podjąć decyzje. Rozważ wszelkie za i
przeciw, konie końców jesteś na studiach, dodatkowa kasa ci się przyda, a w
ramach odszkodowania za wyrządzone krzywdy na podłożu psychicznym, mógłbyś
wyciągnąć od nich trochę kieszonkowego.
-
Taa, już mi proponowali, ale odmówiłem – westchnął Leon.- No
dobra, zastanowię się. Chociaż mógłbym zrobić im na złość i przyprowadzić ze
sobą Dawida.
-
Dawida?- parsknąłem.- Proszę cię.
-
No co?- Leon uśmiechnął się lekko.- To mój przyjaciel, jestem
pewien, że gdybym go poprosił, mógłby udawać mojego chłopaka!
-
A potem rodzice spotkaliby go w towarzystwie jego dziewczyny i
zrobiliby mu awanturę.- Pokręciłem głową.- Leoś, zastanów się nad tym poważnie.
Zniszczyłbyś mu tym życie.
-
Eh, no niby tak – westchnął mój brat, wywracając oczami.- Albo
wymyślę, jak dokuczyć im w inny sposób, albo po prostu odmówię.
-
Bądź grzecznym chłopcem i nie psoć za dużo – powiedziałem,
znów ziewając.- Wpadniesz do mnie w weekend na nockę? Ściągnąłem parę dobrych
horrorów.
-
Jasne!- Leon uśmiechnął się promiennie.- No to ja będę spadał,
a ty napisz mi jeszcze eskę, o której mam wpaść, albo zadzwoń do mnie.
-
Spoko. Zadzwonię jutro.
-
Ah, właśnie. Idę dziś wieczorem do centrum handlowego, bo o
21:00 robią tę wielkie promocję na kurtki zimowe! Ludzi pewnie będzie mnóstwo,
ale rzadko nadarza się taka okazja. Nie chciałbyś iść ze mną, bo Justyna idzie
do kina?
-
Sorry, już umówiłem się z Michałem na wieczór.
-
No trudno, w takim razie pójdę sam. No to papa, Arczi! Pozdrów
ode mnie Michasia i Emila!
-
Jasne, narka.- Pomachałem mu na pożegnanie, a kiedy tylko
wyszedł, z westchnieniem oparłem się czołem o blat biurka.
Na nic nie miałem siły.
-
I
believe it's meant to be, darling~ I watch when you are sleeping, you belong
with me~!
-
Michał, proszę cię – westchnąłem, bawiąc się kieliszkiem do
wina.- Głos masz zajebisty, ale jeśli chcesz już coś śpiewać, to nie to...
Leżałem na jego łóżku, w samych
bokserkach, po udanym seksie pełnym wrażeń,
popijając czerwone wino, które kupiłem po drodze i dołując
się nad swoim nędznym życiem. Michał z kolei, zadowolony, że pozbył się tego i
owego na koniec stresującego dnia, przeglądał Facebooka, leżąc na brzuchu z
nogami na poduszce, a głową przy moich stopach.
-
Zagrać ci na gitarze?- zapytał, klikając „lubię to” pod
zdjęciem jakieś laski w bikini.
-
Aż tak romantyczny być nie musisz – mruknąłem, siadając na
łóżku i dolewając sobie wina.- Co myślisz o tym, żebym przefarbował się na
zielono?
-
Ładnie ci w tych włosach.
-
Chuj mnie to, chcę zielone – westchnąłem, kładąc się tak, jak
on, i zaglądając w ekran.- Co to za szmata?
-
Ma na imię Michalina – powiedział, uśmiechając się do mnie.-
To moja nowa koleżanka. Zazdrosny?
-
Nie.- Uniosłem jedną brew, patrząc krytycznie na ohydny tatuaż
na jej ręce, który z dumą prezentowała na zdjęciu.- Ale jeśli będziesz ją
ruchał, a potem do ciebie przyjdę, to porządnie się wykąp.
-
Jasne.- Michał roześmiał się.- Zauważyłem jednak, że coraz
mniej kręcą mnie dziewczyny. Chyba jednak jestem gejem.
-
I dobrze – westchnąłem, dmuchając mu w ucho.- Dziewczyny są
puste, obrażalskie i zdecydowanie zbyt głośne. Po za tym, zawsze miałem
wrażenie, że tylko udają takie cnotki, a potem zachowują się, jakby doskonale
zdawały sobie sprawę z tego, że dla zaliczenia ich facet jest gotów zrobić
wszystko. No i cholernie kuszą, w dodatku myślą, że są przez to fajne...
-
Hmm...Filozofia Artura.- Michał pokiwał powoli głową, dalej
przeglądając stronę główną.- Ale o jedno mogę rozpocząć dyskusję: o kuszenie.
-
Co, nie mam racji?
-
Masz. Ale przecież faceci również to robią. Na przykład ty.
-
Ja?- Uniosłem brew pytająco.
-
Nie pamiętasz już, jak stałeś w salonie i tańczyłeś przede
mną, kręcąc tyłkiem?- Michał odwrócił do mnie głowę i pocałował mnie lekko.-
Patrzyłeś na mnie z góry, odsuwałeś się, kiedy chciałem cię do siebie
przyciągnąć i dalej kręciłeś tyłkiem, w dodatku wyginając się kociak. To była
czysta prowokacja – wymruczał.- Po za tym, tyle razy wypinasz się do mnie,
kiedy masz ochotę na seks, a nie chcesz tego powiedzieć wprost...
Im więcej mówił, tym szerzej się
uśmiechałem, aż na sam koniec parsknąłem śmiechem.
-
Wydaje ci się, skarbie, ty po prostu często masz ochotę dobrać
się do mojej dupy.
-
Owszem.- Michał uśmiechnął się zadziornie.- Ale nie zmienia to
faktu, że lubisz mnie kusić. Jesteś moją osobistą kocimiętką.
-
Ty też mnie kusisz, więc jest remis!
-
Ah, tak?- Michał znów zaczął przeglądać posty. Nie
przeszkadzało mi to, wiedziałem, że i tak skupia pełną uwagę na rozmowie.- A w
jaki sposób?
-
Noo, na przykład chodząc po mieszkaniu tak ubrany.-
Przesunąłem znacząco spojrzeniem po jego spodniach dresowych i nagim torsie.
Michał parsknął śmiechem.
-
Masz mniej na sobie, niż ja – powiedział, ciągnąc gumkę moich
bokserek i puszczając lekko.
-
Nie mówię o dzisiaj!- oparłem głowę o dłoń, odwracając się do
niego bokiem.- Chociaż, kiedy przyszedłem, miałeś na sobie dokładnie to samo.
Świeciłeś tą swoją gołą klatą, kusiłeś mnie!
-
Hmm, lubisz moją klatę?- wymruczał, patrząc na mnie kątem oka
i uśmiechając się.
Przygryzłem wargę, starając się
powstrzymać uśmiech. Ciężko było.
-
Lubię...
-
Podoba ci się?
-
Może...trochę – zachichotałem, upijając łyk wina.
-
A mnie się wydaje, że bardzo ją lubisz.- Michał zamknął
laptopa i odłożył go na podłogę. Przysunął się do mnie, podpierając głowę ręką
i obejmując mnie drugą. Pocałowaliśmy się, leniwie poruszając wargami.
-
Smakujesz winem i spermą – westchnął mi w usta.- Kiepskie
połączenie, ale i tak mi smakujesz.
Przerwałem na moment, by odłożyć
na ziemię kieliszek, a potem ułożyłem się wygodnie i
objąłem ramionami szyję Michała. Długo się całowaliśmy,
namiętnie i jednocześnie tak pieszczotliwie, jakbyśmy na powrót stali się
smarkaczami przeżywającymi swój pierwszy raz.
-
Co muszę zrobić, żeby przekonać cię do pozostawienia swoich
włosów w spokoju?- wymruczał Michał, przerywając pocałunek.
-
Możesz namówić Emila, żeby zapomniał o Jerzym i zwrócił uwagę
na swojego przystojnego kolegę z pracy...- powiedziałem z uśmiechem.
Michał zmarszczył brwi, jakby
niezadowolony.
-
Wtedy przestaniesz do mnie przychodzić.
-
Niby dlaczego?- zdziwiłem się.- Przecież jesteśmy
przyjaciółmi.
-
Miałem na myśli, że przestaniemy się kochać.
-
Kochać?- parsknąłem.- To, co wyprawiamy, na pewno nie można
nazwać „kochaniem”.
-
To co? Wolisz „pieprzenie”, „ruchanie” i „rżnięcie”? Przecież
mam prawo od czasu do czasu nazwać to jakoś ładniej.
-
Jak wolisz.- Wzruszyłem ramionami.- W każdym razie, może
przestaniemy się „kochać”, ale przecież to nie znaczy, że przestaniemy się
widywać.
-
Ale właśnie po to głównie się widujemy. Przychodzisz do mnie
zawsze, kiedy masz ochotę na seks, a nie ot tak, jak do zwykłego przyjaciela.
-
Przychodzę do ciebie, żeby spędzić miło czas! Nie myl tego z
towarzystwem męskiej dziwki.
Michał uśmiechnął się drwiąco,
unosząc na moment brwi, a potem podrapał się po głowie,
nic nie odpowiadając.
-
Co jest?- zapytałem, kiedy Michał zaczął gapić się w jakiś
punkt ponad moim ramieniem.
-
Nic.
-
Oh, daj spokój, nienawidzę tego słowa.- Wywróciłem oczami.- Co
jest, Michał? No mów!
-
Ja pierdolę, przecież mówię, że nic!- Michał spojrzał na mnie
rozzłoszczony.- Mówię po prostu prawdę, przychodzisz do mnie tylko po to, żeby
się ruchać, a teraz mi mówisz, że nadal będziemy się widywać, jeśli będziesz z
Emilem? O ile z nim będziesz, oczywiście, bo się na to jakoś nie zanosi.
-
O co ci, kurwa, chodzi?- zapytałem.- Przecież umowa była
jasna, tak? Związek bez zobowiązań, uczuć i innych gówien, tylko sam seks, i
każda strona jest zadowolona. A teraz nagle przeszkadza ci to, że chcę być z
kimś innym na poważnie? Sam mówiłeś, że lubisz przygodni seks, i że nie
przeszkadza ci, że kogoś kocham. To, że przestaniesz się ze mną ruchać nie
znaczy, że nie będziesz już ruchał nikogo innego.
-
Nie rozśmieszaj mnie, przecież to oczywiste, że nigdy nie
będziesz z Emilem!- Michał spojrzał na mnie jak na kretyna.- Nie rozumiem więc,
dlaczego robisz sobie takie idiotyczne nadzieje i wciąż o nim myślisz?
Pokiwałem wolno głową, czując
narastającą złość.
-
Świetnie, kurwa – wycedziłem, siadając na łóżku. Przeczesałem
dłońmi włosy i poszukałem wzrokiem moich ciuchów.- Skoro tak bardzo przeszkadza
ci to, że tu przychodzę, to mogę przestać.
Michał nie odpowiedział mi. Ubrałem
się, naciągając ciuchy byle jak i zerknąłem na
niego. Leżał na plecach, gapiąc się znudzonym wzrokiem na
sufit. Oczywiście...
-
Masz zamiar coś powiedzieć?- warknąłem, zabierając ze stolika
nocnego komórkę.
-
Nie.
-
Aha. Nie no, po prostu świetnie. Zachowujesz się jak typowa,
obrażalska kobieta, wiesz? Mało tego, powiedziałbym, że jak nastoletnia
gówniara! Nie potrafisz zrozumieć moich uczuć, bo sam nie jesteś zakochany,
wolisz ruchać każdego na prawo i lewo, pozbyć się uczuć. Może pogadamy, kiedy w
końcu kogoś pokochasz. O ILE kogoś pokochasz.
-
Wypierdalaj stąd – wycedził Michał, zrywając się z łóżka.- Nie
chcę cię tu więcej widzieć.
-
Wedle życzenia, wasza wysokość – prychnąłem, po czym wyszedłem
z sypialni i przeszedłem na korytarz. Ubrałem kurtkę i buty, a potem krzyknąłem
na pożegnanie:- Pierdol się, skarbie!
Zatrzasnąłem za sobą drzwi i
zbiegłem po schodach na dół. Wypadłem na mroźne
powietrze i odetchnąłem nim pełną piersią.
Co za skurwiel. Nie dość, że
byłem zdołowany sytuacją z Emilem, to jeszcze musiał mi
dołożyć, twierdząc, że moje uczucia są bezsensowne. Przecież
on sam zaproponował mi otwarty związek! Nic, prócz seksu, nie miało nas łączyć,
a jeśli któreś z nas chciałoby to przerwać, to mieliśmy po prostu to zrobić, a
nie wyskakiwać z jakimiś awanturami!
Kurwa. Wyglądało na to, że na
podsumowanie tego dnia będę mógł powiedzieć tylko dwa
słowa.
Ja pierdolę...
Lubię takie historie!! No dobra, KOCHAM! I proszę więc o więcej :D
OdpowiedzUsuńNosz kurwa...
OdpowiedzUsuńZobaczyłam swoje imię ;-; Moje życie nie będzie takie samo ;=;
Kolczyk w brwi, w języku i w narządzie. Gdzie on jeszcze ma kolczyki, w dupie?
Fajniusie :3