Rozdział Drugi
Mówię poważnie
Następnego dnia obudziłem się wypoczęty jak nigdy dotąd.
Wstałem wręcz z uśmiechem na twarzy, zjadłem solidny ( jak dla mnie ) posiłek,
i z równie pozytywną energią poszedłem do szkoły.
Nie mogłem się doczekać, kiedy będziemy mieli okazję zagrać
w meczu. Aby dowiedzieć się o jakimś bliższym terminie, udałem się prosto do
naszej trenerki, Riko Aidy. Siedziała w swojej klasie i popijała w zamyśleniu
mleko w kartoniku.
-
Em...przepraszam?- Chyba
mnie jednak nie usłyszała, bo nadal z zamkniętymi oczami popijała swój napój.
Nabrałem powietrza w płuca i powiedziałem nieco głośniej: - Chciałbym zostać
oficjalnym zawodnikiem.
Musiała
się chyba wystraszyć, bo wypluła mleko, poderwawszy się lekko z krzesła.
-
O-od kiedy tu stoisz?!
-
Niezbyt długo – odparłem.
-
Oh, rany...musisz się
nauczyć nie straszyć tak ludzi!- burknęła trenerka.
-
Proszę...proszę, chciałbym
zostać oficjalnym zawodnikiem, by móc grać w meczach!
-
Hmm? Oh, widzę, że jesteś
dość ogarnięty – uśmiechnęła się miło, sięgając do swojej torby.- No dobrze,
mamy sporo miejsca na ławce, a twój talent jest dość zaskakujący! Poza tym mieć
w drużynie zawodnika Kiseki no Sedai...hihihi - dodała cicho, myśląc chyba, że
jej nie usłyszę. Podała mi kartkę.- Proszę bardzo! Ale jeśli chcesz zostać
przyjętym, musisz się zjawić w poniedziałek o 8:40 na dachu szkoły!
-
8:40...?- mruknąłem. Poranna
zbiórka...
-
Tak jest – odparła ze
złowrogim uśmieszkiem.- Nie spóźnij się!
Skinął
głową, odbierając formularz. Opuściłem jej klasę i wróciłem do swojej, by
wypełnić
zgłoszenie. A więc w
poniedziałek o 8:40... Miałem dziwne przeczucie, że coś się szykowało...
W
czasie długiej przerwy na lunch poszedłem do łazienki. Wracając powolnym
krokiem
do klasy, tuż przy
bibliotece zobaczyłem Kagamiego, wpatrującego się w tablicę ogłoszeń. Podszedłem
bliżej i przyjrzałem się, na co tak patrzy.
Był
to wycinek ze szkolnej gazetki z artykułem o koszykówce. Nagłówek głosił:
„Męski
klub koszykówki
kwalifikuje się do zawodów regionu Kantou za pierwszym podejściem!”.
-
Jednak mówili prawdę –
powiedział Kagami.
Zaskoczyło
mnie, że jest świadom mojej obecności.
-
Tak, silni są – odezwałem
się.
Kagami
wręcz podskoczył lekko, kiedy mnie usłyszał. Widocznie jednak mnie nie
zauważył...
-
Ej, nie możesz się pokazać
normalnie?!- krzyknął.- Przestań pojawiać się znikąd!
-
Ćśś!- przyłożyłem palec do
ust, a drugim wskazałem na tabliczkę z napisem „Biblioteka”.
Kagami
chwycił mnie nagle za głowę. Swoją wielką dłonią był w stanie objąć ją niemal
całą. Byłem pewien, że
przy mocniejszym uścisku, zgniótłby mi ją bez problemu.
-
Robisz to specjalnie?-
zapytał groźnie.- Ty naprawdę robisz to specjalnie, prawda?
-
Nie...
Kagami
warknął coś, puszczając mnie. Rozmasowałem głowę. Mogłem się pożegnać z
ułożonymi włosami.
-
To bolało – mruknąłem dość
beznamiętnie.
Przez
chwilę patrzył w bok, ale potem znów na mnie spojrzał. Przyglądał mi się
intensywnie. Co jest?
Czemu tak patrzysz? Chyba jeszcze nigdy w życiu tak bardzo nie chciałem
wiedzieć, o czym właśnie myśli osoba stojąca przy mnie.
Przestań
się patrzeć tym swoim dzikim spojrzeniem...
Westchnąłem
cicho, podobnie, jak i on. Czując, że zaraz się zarumienię, minąłem go bez
słowa i wróciłem do naszej
klasy.
Rany, co się ze mną działo? Znamy się ledwie kilka dni, a
on sprawia, że wszystkie moje myśli skupiają się głównie na nim. Mój wzrok
podąża za jego ciałem, gdziekolwiek tylko idzie.
To głupie, bo nawet w domu, patrząc w lustro, przypomina
mi się jego twarz. Za każdym razem.
Westchnąłem po raz kolejny. Chyba powinienem nad sobą
popracować...
***
W poniedziałek rano, punktualnie o 8:40 zjawiłem się na
dachu szkoły w towarzystwie Kagamiego, Fukudy, Furihaty i Kawahary. Nasza
trenerka już tam na nas czekała, w bojowej pozie i z niebezpiecznym uśmiechem
na twarzy.
-
Czekałam na was!- zawołała.
-
Odbiło ci?- zapytał
przygaszony Kagami. Wyglądał na wyjątkowo zaspanego.
-
Pojedynek?- zapytałem z
kolei ja. To naprawdę wyglądało, jakby zaraz miał się tu jakiś odbyć.
-
W sumie...zapomniałem o tym,
ale poniedziałek...- mruknął Kagami, drapiąc się po głowie.- CZY ZA 5 MINUT NIE
JEST PRZYPADKIEM PORANNA ZBIÓRKA?!- echo jego słów rozniosło się po okolicy.
Kagami wyjął z kieszeni swój formularz i wyciągnął rękę ku trenerce.- Masz!
Zabieraj to i idziemy!
-
Zanim to zrobię, muszę wam
coś powiedzieć – powiedziała Riko z uśmiechem. Najwyraźniej humor wciąż jej
dopisywał.- Kiedy kapitan poprosił mnie, bym została trenerem drużyny rok temu,
obiecałam mu, że skupimy się na pracy wystarczająco ciężkiej, by drużyna mogła
zdobyć mistrzostwo. Jeśli myślicie, że nie jesteście na to gotowi, to z
pewnością znajdziecie sobie o wiele lepszy klub! – wyciągnęła rękę w bok, jakby
wskazywała nam wyjście.
-
Co?- Kagami był wyraźnie
rozbawiony.- Oczywiście, że jest...
-
Wiem, że jesteś silny –
przerwała mu Riko.- Ale muszę wiedzieć o was coś o wiele ważniejszego.
Nieważne, jak ciężko będziecie pracować, „kiedyś” i „może” nie wystarczy do
zwycięstwa. Muszę wiedzieć, czy macie ambitny cel i wolę, by go osiągnąć!-
Nagle obróciła się w kierunku barierki i wskazała na uczniów ustawionych w
szeregach do porannej zbiórki.- Więc! Mówicie teraz swoją klasę i jak się
nazywacie! Wykrzyczcie także, dlaczego chcecie grać! Jeśli tego nie zrobicie,
rozbierzecie się do rosołu i wyznacie swoją miłość dziewczynie, do której
wzdychacie.
Kawahara,
Furihata i Fukuda wydali z siebie coś w rodzaju przerażonego krzyku. Tylko ja i
Kagami zachowaliśmy
spokój. Mnie właściwie nic nie groziło, nie tylko dlatego, że nie miałem nic
przeciwko temu wyzwaniu, ale także z tego powodu, że zwyczajnie nie było na
świecie żadnej dziewczyny, w której bym się podkochiwał, czy chociażby która by
mi się podobała.
Ale
jeśli mowa by była o chłopaku...
Chyba
byłoby gorzej.
Ciekawe,
dlaczego Kagami zachował spokój. Coś ukłuło mnie w sercu, a w głowie
pojawiła się myśl, że może
ma te same powody, co ja... Albo zwyczajnie nie ma ochoty na romanse.
-
W tamtym roku chłopacy i ja
też tak zrobiliśmy – powiedziała Riko.
-
Co? Nikt mi o tym nie
mówił...- powiedział Furihata.
-
Ja...słyszałem o tym podczas
rekrutacji – jęknął Fukuda.
-
Tyle, że kto by w to
uwierzył...- mruknął Kawahara.
-
Jak już mówiłam, szukam
kogoś konkretnego i oczywiście o wysokich ambicjach! Teksty typu „zagrać
pierwszy mecz” i „dać z siebie wszystko” mnie nie zadowolą!
-
Nic wielkiego – Kagami
uśmiechnął się lekko i ruszył do barierki.- To żaden test!
Z
lekkim strachem patrzyłem, jak wskakuje na barierkę. Trenerka wydała z siebie
cichy okrzyk, a chłopacy obok mnie wciągnęli powietrze w płuca. Bałem się, że
Kagami zaraz spadnie, jednak on trzymał się pewnie i nawet się nie zachwiał.
-
Klasa 1B, numer 5, Kagami
Taiga!- krzyknął na całe gardło.- Zamierzam pokonać Kiseki no Sedai i zostać
najlepszym zawodnikiem w Japonii!
Wykrzyczawszy
to, Kagami zeskoczył lekko z barierki i znów stanął obok mnie.
-
Następny?- słysząc
przerażone jęki chłopaków, Riko uśmiechnęła się zjadliwie.- Jeśli się nie
pospieszycie, nauczyciel tu przyjdzie!
-
Przepraszam?- Furihata
podniósł rękę.- Mogę powiedzieć, że szukam dziewczyny?
-
Nie – odparła wesoło Riko.-
No to kto dalej?
-
Ja...ja bym chciał!-
powiedział Kawahara.
-
Śmiało!- dopingował go
Furihata.
-
Dasz radę!- dodał Fukuda.
Korzystając
z okazji, wycofałem się po cichu z dachu i zszedłem po schodach na niższe
piętro, do magazynu.
Wiedziałem, że muszę tu znaleźć megafon. Trochę mnie zaskoczyło, że to
pomieszczenie w ogóle było otwarte, ale tym lepiej dla mnie. Nie lubiłem
krzyczeć.
Kiedy
wróciłem na dach, prezentował się Furihata.
-
Klasa 1D, Furihata Kouki!
Dziewczyna, którą kocham, powiedziała mi, że umówi się ze mną, jak będę w czymś
najlepszy, dlatego też dołączyłem do klubu, żeby być najlepszym w koszykówce!-
spojrzał na trenerkę i odezwał się już normalnie.- Jeśli to nie wystarczy, nie
muszę być w drużynie.
-
Było dobrze – powiedziała z
uśmiechem Riko.- Kto teraz?
-
Przepraszam – mruknąłem,
ponieważ już od kilku chwil stałem tuż obok niej, jednak ona patrzyła w przeciwną
stronę. Drgnęła lekko, odwracając się do mnie.- Nie lubię się wydzierać,
mógłbym użyć tego?
-
Nie mam nic przeciwko...-
mruknęła, patrząc zaskoczona na megafon.
Podszedł
do barierki i uniosłem urządzenie do ust. Nabrałem powietrza i właśnie miałem
rozpocząć swoją
prezentację, kiedy drzwi na dach otwarły się z impetem i z budynku wypadł sam
dyrektor.
-
EJ! Znowu klub koszykówki!-
wrzasnął.
-
Cholera!- zaklęła Riko.- A
prawie już kończyliśmy, no!
Uśmiechnąłem
się lekko. A szykowałem już taką świetną przemowę, która z pewnością
powaliłaby Kagamiego na
kolana...
No nic. Pewnie jeszcze nie raz go zadziwię!
***
Tego dnia znów zajrzałem do Maji Burgera. Nie żebym miał
nadzieję spotkać Kagamiego, po prostu znów naszła mnie ochota na shake’a
waniliowego.
Eh...tłumaczenie się sam przed sobą jest żałosne...
-
Jak można się wściec tak
bardzo za takie tam małe krzyki...- westchnął Kagami, odkładając swoją torbę i
zabierając się od razu do jedzenia.
-
Prawda. Nie dali mi
skończyć, a i tak mi się oberwało – powiedziałem.
Kagami
spojrzał na mnie dość spokojnie, a po chwili znów zakrztusił się jedzeniem i
przełknął ciężko.
-
Znowu ty?- westchnął
cierpiętniczo, a potem mruknął, jakby do siebie:- Chyba zacznę chodzić w inne
miejsce...
-
Zakazali nam odwiedzać dach
– wróciłem do tematu.- Co zrobimy, jeśli nie będziemy mogli dołączyć do
drużyny?
-
Heh. Przesadzasz –
powiedział z uśmiechem Kagami.
-
Czy ja wiem...
-
Hmm? Ah, właśnie. Powiedz
mi, czemu nie poszedłeś do jakiejś znanej szkoły, jak ta piątka? Byłeś
wystarczająco dobry, by większość nie wierzyła w twoje istnienie. – kiedy to
mówił, westchnąłem cicho do siebie i wróciłem do picia shake’a.- Jest jakiś
powód, dla którego grasz w koszykówkę?
Cholera.
Wiedziałem, że kiedyś ktoś poruszy ten temat, ale dlaczego to właśnie on o to
zapytał? I dlaczego
patrzył na mnie tym spokojnym wzrokiem, niemalże zatroskanym?
-
Drużyna, do której wcześniej
należałem, miała tylko jedną zasadę – powiedziałem. Nie chciałem za dużo myśleć
o tamtych, ale zależało mi na tym, by sprawa była jasna.- Wygrana za wszelką
cenę. Zamiast pracy zespołowej musieliśmy wykorzystywać indywidualne talenty
każdego z nas, żeby zwyciężyć. Nie mieliśmy sobie równych, ale nie byliśmy też
drużyną – dodałem cicho. – Cała piątka do akceptowała, ale ja odczuwałem brak
czegoś bardzo ważnego.
-
I co?- zapytał Kagami.-
Zamierzasz ich teraz pokonać na swój własny sposób?
-
Taki miałem zamiar –
przyznałem.
-
Poważnie?- na ustach
Kagamiego zagościł niemalże figlarny uśmiech.
-
Słowa twoje i trenera mną
naprawdę wstrząsnęły. Teraz mój największy powód do gry to, żebyśmy z naszą
drużyną spróbowali stanąć na najwyższym stopniu podium.
-
Nie będziemy próbować –
powiedział Kagami, wstając i patrząc na mnie z góry.- Tylko będziemy najlepsi!
Patrzyłem
przez chwilę na jego przystojną twarz. Mówiąc to, wyglądał na naprawdę
poważnego. Widziałem w
jego ciemnoczerwonych oczach zdecydowanie i postanowienie. Uśmiechnąłem się do
niego.
Pod
kokonem twardego, nadpobudliwego chłopaka, kryła się naprawdę kochana osóbka.
***
Tej nocy kiepsko mi się spało. Moją głowę wypełniały
wspomnienia mojej poprzedniej drużyny. To przez to, że jeszcze kilka godzin
temu poruszyłem jej temat podczas rozmowy z Kagamim.
Musiałem ich pokonać. Z pomocą Kagamiego było to możliwe.
Jestem pewien, że jeśli będziemy ciężko pracować, z pewnością nam się uda.
Trening czyni mistrza, wiadomo to nie od dziś.
W szkole pojawiłem się na pół godziny przed otwarciem.
Postanowiłem udowodnić Kagamiemu, jak bardzo jestem zmotywowany i jak bardzo
zależy mi na tym, byśmy razem osiągnęli zwycięstwo.
Zebranie białego piasku z boiska, z miejsca, w którym
głównie wykonywano skoki w dal, było nie lada wyczynem. Udało mi się jednak, z
jego pomocą, stworzyć duży napis przed oknami naszej sali.
„Uczynię cię numerem 1 w Japonii”.
Myśl o uśmiechu, jaki w ten sposób wywołam na twarzy
Kagamiego, sprawiała mi radość. Wiem, że to głupie, ale ten chłopak naprawdę
mnie zainteresował. Na pierwszy rzut oka wydawał się być agresywnym
zwierzęciem, ale widziałem w nim coś jeszcze, coś łagodnego i odrobinę
melancholijnego.
Pozostawiłem moje dzieło i udałem się do pobliskiego
sklepu spożywczego. Kiedy wróciłem, szkoła została już otwarta.
Oczywiście, na lekcji udawałem niewinnego. Nie
spoglądałem przez okno na napis, jak reszta moich kolegów i koleżanek z klasy.
Siedziałem spokojnie w mojej ławce, czytając książkę. Kiedy Kagami przyszedł i,
zaskoczony, wyjrzał przez okno, zobaczyłem to.
Jego piękny, szczery uśmiech.
Powstrzymałem się od pokazania po sobie, jak bardzo mnie
uszczęśliwił. Dalej czytałem książkę, udając, że to wszystko mnie nie dotyczy.
***
Tego dnia, po zajęciach, znów mieliśmy trening. Kiedy
stałem w szatni przed moją szafką i przebierałem się, za mną jeden z moich
starszych kolegów, Koganei, spostrzegł leżący na ławce magazyn o koszykówce,
który pozostawił jeden z nowych członków drużyny.
-
Czekaj no...to wydanie z
czasów, kiedy Kuroko był jeszcze w Teiko, nie?- zapytał.
Kapitan
Hyuuga stanął za nim i razem zaczęli przeglądać strony.
-
Wow, opisywali każdego z
osobna!- zawołał Hyuuga.- O Kuroko jest...yy...nic nie ma.
-
Ale przecież grali razem –
zauważył Koganei.- Nie chcieli przeprowadzić z tobą wywiadu?- zwrócił się z
pytaniem do mnie.
-
Chcieli, ale później
zapomnieli o mnie – wyjaśniłem spokojnie. Miny moich kolegów były
nieodgadnione.- Poza tym – podjąłem.- Ja to nie to samo, co pozostała piątka.
Oni są prawdziwymi geniuszami.
-
Wróciła!- do szatni wpadł
nagle Fukuda. Był wyraźnie podekscytowany.- Trenerka wróciła! Udało się
załatwić mecz sparingowy!
-
Ciekawe, z kim zagramy –
powiedział Hyuuga.
-
Kto wie – mruknął Fukuda.-
Tylko nie wiem, czemu podskakiwała?
-
Mówisz, że podskakiwała?!-
krzyknął nagle kapitan. Spojrzał po nas wszystkich z poważnym wyrazem twarzy.-
Słuchajcie! Lepiej się przygotujcie. Jeśli to prawda, że Riko podskakiwała,
oznacza to, że nasz przeciwnik jest naprawdę silny!
-
Uaa – Koganei wzdrygnął
się.- Już się boję!
-
No dobra, chłopaki, idziemy
na salę!- zarządził Hyuuga.
Wszyscy
zgodnie skinęliśmy głowami i wyszliśmy z szatni, podążając za naszym
kapitanem.
Trening
rozpoczął się jak zawsze od krótkiej rozgrzewki, którą poprowadził
Izuki-senpai. Po tym kapitan zarządził mały mecz, znów pierwszoroczni kontra
drugoklasiści. Tym
razem było jednak nieco
spokojniej, nie wyczuwało się tej rywalizacji, jak za pierwszym razem.
Staraliśmy się ze sobą współgrać, dzięki czemu w końcu mogłem się trochę
wykazać.
Podałem
piłkę rzuconą do mnie Kagamiemu, a ten ruszył do kosza. Zatrzymał się jednak,
kiedy zablokował go
Izuki-senpai. Uważnie obserwowałem ich potyczkę – Kagami przez krótką chwilę
stał, wpatrując się w jego oczy, a potem ruszył na prawo, jednak, kiedy Izuki
wychylił się w tę stronę, Kagami błyskawicznie zmienił kierunek i wyminął go z
lewej.
-
Jeszcze nie!- krzyknął za
nim Izuki, pędząc już u jego boku.
Kagami
zatrzymał się nagle, po czym wykonał obrót i zgrabnie minął Izukiego, który
zatrzymał się sekundę po
nim. O tę sekundę za późno. Chłopak podskoczył i wrzucił piłkę do kosza, tym
samym zdobywając dla nas punkty.
-
Ładny wsad!- krzyknął jeden
z naszych kolegów.
-
Świetny jest! Obrócić się
przy takiej prędkości, to wcale nie jest takie łatwe!
-
Może naprawdę uda mu się
pokonać Kiseki no Sedai.
-
Ja bym powiedział, że już
teraz dałby sobie z nimi radę!
-
To nie taki prosty manewr!
-
Poradziłby sobie z nimi!
Przysłuchując
się ich komentarzom, spuściłem na moment wzrok, wbijając je w podłogę.
Przypomniało mi się, jak
poprzedniego dnia powiedziałem Kagamiemu, że nie dorasta do pięt członkom
Pokolenia Cudów.
-
Tak powiedziałem, ale...-
mruknąłem do siebie.
Spojrzałem
raz jeszcze na Kagamiego. Stał nieopodal, z uśmiechem otarł spoconą twarz.
Był zadowolony z siebie.
Nic dziwnego, on naprawdę potrafił dobrze grać w kosza. Zagranie z przed chwili
było czymś niełatwym, czegoś podobnego nie widziałem u
drugoklasistów z naszej
drużyny.
Może
i faktycznie Kagami był w stanie sprostać wyzwaniu? Może, gdyby się zmierzył z
którymś z nich, pokonałby
go?
Mimowolnie
pomyślałem o Aomine...
-
Dobrze, zbiórka!- rozległ
się donośny krzyk trenerki.
-
Tak jest!- krzyknęliśmy.
Ustawiliśmy
się w szeregu, a trenerka zmierzyła nas spojrzeniem, uśmiechając się lekko.
-
Udało mi się załatwić dla
nas mecz sparingowy!- powiedziała, cała zadowolona.- Naszym przeciwnikiem
będzie...liceum Kaijou!
-
Sparing przeciwko Liceum
Kaijou?!- wykrzyknął z niedowierzaniem Hyuuga.
-
Właśnie tak – potwierdziła
Riko.- Oni nas nie rozczarują! Wypróbujemy w tym roku nasz nowy nabytek!
-
Rozczarują? Oni nas
rozgromią... – mruknął Koganei.
-
Są aż tak dobrzy?- spytał
jeden z pierwszorocznych.
-
Grają na poziomie krajowym –
wyjaśnił Hyuuga.- Na Inter-High co roku wystawiają drużynę.
-
A w tym roku Kaijou dorwało
jednego z zawodników Kiseki no Sedai, Kise Ryouty!- dodała Riko z promiennym
uśmiechem.
-
Co?!
-
Jego?!
-
Poważnie?!
-
W dodatku Kise pracuje jako
model – powiedział Hyuuga.
-
Poważnie?! Co za gość! –
zawołał Izuki
-
I dobrze wygląda i dobrze
wymiata w koszykówce, niesprawiedliwe – westchnął Koganei.
-
Głupcy – westchnęła Riko.
Nagle
zewsząd dało się słyszeć jakieś podekscytowane szepty i westchnięcia. Wszyscy
rozejrzeliśmy się po sali,
zaskoczeni. Jak się okazało, przy drzwiach ciągnęła się kilometrowa kolejna
dziewczyn z pisakami i kartkami w rękach, także na balkonie stało ich mnóstwo,
wpatrując się z zachwytem w jakiś punkt poniżej.
Spojrzeliśmy
w tamtą stronę.
-
Co jest?- zapytała Riko.- Co
te dziewczyny tutaj robią?
-
Ojeej...nie po to tutaj
przyszedłem, ale...- dało się słyszeć męski głos z podium.
Dobrze
znałem ten głos. Należał do jednego z moich kolegów ze starej drużyny
koszykarskiej z gimnazjum.
W dodatku była to ta sama osoba, o której właśnie rozmawialiśmy.
Kise
Ryouta.
Kiedy
podniósł głową, skinąłem mu głową na powitanie.
-
Dawno się nie widzieliśmy –
powiedziałem.
-
Bardzo dawno – odparł Kise z
uśmiechem.
Przyjrzałem
mu się uważnie. Niewiele się zmieniło w jego wyglądzie, odkąd widziałem go
ostatni raz. Jego
przydługie blond włosy jak zawsze były perfekcyjnie ułożone, miodowe oczy
wpatrywały się we mnie z tą samą szczerością, co kiedyś. W swoim szarym
garniturze wyglądał elegancko i przystojnie, czemu nie można się było dziwić. W
końcu pracował jako model.
-
Bardzo was za to przepraszam
– powiedział do dziewczyn.- Dacie mi z pięć minutek?
Nikt
z nas mu nie odpowiedział. W milczeniu przypatrywaliśmy się, jak rozdaje
dziewczynom autografy i
zagaduje je z uśmiechem. Kiedy w końcu skończył i jego fanki opuściły salę
gimnastyczną, rozpiął marynarkę, poluzował krawat i zeskoczył z podium.
-
Skończyłem!- poinformował.
-
P-po co tu przyszedłeś?-
zapytał nerwowo Hyuuga.
-
Cóż...kiedy usłyszałem, że
będziemy grać z Seirin, przypomniało mi się, że to tutaj Kurokocchi przyszedł,
więc wpadłem się przywitać! Za czasów gimnazjum byliśmy najlepszymi kumplami!
-
Normalnymi znajomymi –
mruknąłem, nieco zaskoczony jego twierdzeniem.
-
O-Okrutny!- zawołał
płaczliwie Kise.
-
Kise Ryota – Furihata
zajrzał do magazynu.- Chociaż rozpoczął grać w drugim roku gimnazjum, jego
wyjątkowe zdolności fizyczne i wyczucie, szybko zapewniły mu miejsce w drużynie
Teiko. Mając najmniej doświadczenia z całej czwórki, jest szybko uczącym się,
wszechstronnym graczem.
-
Tylko dwa lata?- powtórzył
Hyuuga, patrząc na Kise.
-
Ah, trochę tam przesadzają –
Kise zaśmiał się, nieco zakłopotany, drapiąc po głowie.- Cieszy mnie to, że
nazywają mnie częścią Pokolenia Cudów, ale w drużynie byłem najsłabszy. Często
mnie i Kurokocchiemu się za to dostawało...
-
Mnie nigdy – powiedziałem
zgodnie z prawdą.
-
Co? Czyli tylko mnie?- znów
zapłakał.
Nikt
nie był w stanie przewidzieć tego, co się teraz stało. To był ułamek sekundy,
gdy
nagle piłka zaatakowała
Kise, jednak ten zdążył ją w ostatniej chwili zatrzymać, wyciągając rękę.
-
Auuć!- krzyknął.- Co jest?
-
Kagami-kun!- krzyknęła Riko
karcąco.
-
Kagami!- zawołał w tym samym
czasie Hyuuga.
-
Wybaczcie, że przeszkadzam
wam w ponownym spotkaniu – powiedział Kagami.- Ale chyba nie przyszedłeś tu
tylko po to, żeby się przywitać! Może zmierzysz się ze mną, pięknisiu?
-
No wiesz, nie wiem, czy
jestem na to gotowy – powiedział Kise z lekkim uśmiechem.- Ale przed
chwilą...hmm...- udał zamyślonego.- Dobra, niech będzie. Muszę podziękować za
to, co mi pokazałeś.- rzucił mu piłkę.
Przełknąłem
nerwowo ślinę. Podszedłem do trenerki, która akurat mruczała coś do siebie
pod nosem.
-
To nie jest dobry pomysł –
powiedziałem.- Kise to wyjątkowy gracz. Ma niesamowity talent. Wystarczy, że
patrzy na kogoś, żeby mógł przyswoić sobie jego styl gry i go wykorzystać.
Z
napięciem wpatrywałem się, jak stają naprzeciwko siebie. Kagami miał talent, to
prawda. Ale czy poradzi
sobie przeciwko Kise?
Ryouta
dostał piłkę. Na ugiętych lekko nogach, zaczął ją kozłować, patrząc z uśmiechem
Kagamiemu prosto w oczy.
Po chwili stało się to, czego się spodziewałem. Stali w podobnych pozycjach, co
wcześniej Kagami i Izuki, kiedy podałem temu pierwszemu piłkę. Teraz jednak to
Kise był na miejscu Kagamiego. Najpierw zmylił go szybkim ruchem w prawo, by
pognać na lewo z piłką, a kiedy Kagami go dogonił, zatrzymał się, wykonał obrót
i podskoczył, by wsadzić piłkę do kosza. Kagami jednak nie chciał się poddać,
również skoczył, a jego dłoń dotknęła piłki, jednak nie miał już szansy, by to
zablokować. Wsad Kise był udany.
Kagami
upadł na podłogę, a Kise wylądował na niej i wyprostował się, patrząc na niego
z
uśmiechem.
A
ja nie mogłem w to uwierzyć. Wyglądało na to, że umiejętności Kise wzrosły
kilkukrotnie. To, co
potrafił w gimnazjum, teraz przerosło moje oczekiwania.
-
Więc to jest cudowne
pokolenie – mruknął Kawahara, stojący obok mnie.- Kuroko, ten twój kolega jest
szalenie dobry.
-
Nie takiego go zapamiętałem
– wyznałem.
-
Eh?
-
Szczerze mówiąc, nie
doceniłem jego talentu. Odszedłem od nich zaledwie kilka miesięcy temu, ale
postępy, które od wtedy zrobili, znacznie przekroczyły to, co przewidywałem.
-
No wiecie co...- westchnął
Kise, drapiąc się po głowie i przemówił głośno, byśmy wszyscy go słyszeli:- Po
czymś takim nie mogę tak po prostu odejść.- ruszył w naszą stronę z uśmiechem.-
Oddajcie mi Kurokocchiego.
Po
sali rozniósł się dźwięk zaskoczenia. Wpatrywałem się w milczeniu w Kise, który
podchodził do mnie, wciąż
z tym radosnym uśmiechem na twarzy.
-
Dołącz do nas – powiedział,
zatrzymując się kilka kroków przede mną. Wyciągnął do mnie rękę.- Grajmy
wspólnie tak, jak kiedyś. Wiesz, że szanuję ciebie i twój talent, Kurokocchi. W
tej drużynie tylko się marnujesz. No? Co myślisz?
W
mojej głowie znów pojawiły się wspomnienia mojej starej drużyny. Nie miałem
wątpliwości co do tego,
jaka jest moja decyzja. Członkowie Kiseki byli przeszłością. Teraz liczyła się
moja nowa drużyna. Mówiłem o tym Kagamiemu i udowodniłem to dzisiejszym gestem
– napisem na piasku. Ja już postanowiłem. I nie miałem zamiaru się wycofać.
-
Cieszy mnie fakt, że nadal o
mnie myślisz – powiedziałem.- Ale niestety, muszę ci odmówić – złożyłem
grzecznościowy ukłon.
-
Ta decyzja nie ma sensu!-
zawołał Kise.- Nie jesteś sobą! Zwycięstwo było najważniejsze! Dlaczego nie
zdecydowałeś się na dobrą drużynę?!
-
Myślę teraz inaczej jak
wtedy – powiedziałem spokojnie.- Poza tym, złożyłem Kagamiemu-kun obietnicę.
Wspólnie zamierzamy pokonać Kiseki no Sedai.
Poczułem
się trochę dziwnie, kiedy o nas mówiłem. Zupełnie, jakbyśmy byli dobrymi
przyjaciółmi, którzy
postanowili razem spełnić łączące ich marzenie.
-
Takie żarty...to naprawdę do
ciebie niepodobne!
Stojący
tuż za nim Kagami roześmiał się krótko.
-
Rany – powiedział.- Co
jest?! Właśnie zamierzałem to powiedzieć, Kuroko!
Poczułem,
jak moje serce zabiło mocniej.
-
Wiem, że nie mam poczucia
humoru- powiedziałem do Kise.- Mówię poważnie.
Kise
spojrzał na mnie zaskoczony, a po chwili uśmiechnął się.
-
Skoro tak mówisz –
powiedział.- Świetnie. W takim razie widzimy się wkrótce na naszym meczu
sparingowym!
-
Tak – skinąłem głową.
Ryouta
zabrał swoją marynarkę i po raz ostatni posłał uśmiech nie tylko mnie, ale
także
Kagamiemu.
-
Trenujcie ciężko –
powiedział na odchodne.- Od tego, czy mnie pokonacie, zależy, czy jesteście
godni zmierzyć się z resztą!
To
mówiąc, opuścił salę gimnastyczną, a ja w końcu mogłem głęboko odetchnąć.
Szykował
się ciężki mecz.
Bardzo podoba mi się ta seria :D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze rozwinięcie się akcji :3
hej fajne opowiadanie tak jak twój blog a tak pozatym kiedy bd następne części ? ;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że nie jestem pewna, o którą "następną" część Ci chodzi xD Bo napisałaś komentarz pod drugim rozdziałem, a jest ich 13 xD
UsuńDlatego tak tylko wspomnę - jeśli sugerowałaś się linkami w rozdziałach do następnego chapteru, to tutaj jest link ze wszystkimi rozdziałami ( 13 ):
http://story-yuuki.blogspot.com/p/kuroko-no-yaoi-2.html
Ostatni, czternasty rozdział nie wiadomo kiedy będzie, postaram się go napisać po maturach :)