Pierwszego dnia, kiedy niechcący
walnąłem ją piłką do kosza prosto w głowę, a ta odwróciła się do mnie
zaskoczona, pomyślałem, że jest śliczna i chciałbym ją poderwać.
Ale potem zobaczyłem, że jest
płaska.
A na koniec, że to chłopak.
-
Uważaj trochę!
-
Przepraszam! – uśmiechnąłem się lekko.- Ah, czy to nie nasz
sławny model, Kise-kun?- zapytałem, rozpoznając go.
Blondyn chyba nie miał humoru na
pogawędki. Patrząc na mnie ze złością, bez słowa
rzucił mi piłką. Złapałem ją w locie, podziękowałem i
wróciłem szybko na salę gimnastyczną.
Rany, dziwny gość. O co mu
chodziło? Rozumiem, że mógł być zły, skoro dostał twardą piłką w łeb, ale
przecież nie rzuciłem jej celowo!
-
Podaj do mnie!- krzyknąłem do jednego z kolegów mojej drużyny.
Kiedy tylko piłka wpadła w moje ręce,
zacząłem kozłować ją, biegnąc w stronę kosza.
Wyminąłem zgrabnie paru graczy z przeciwnej drużyny i
wykonałem wsad rodem z filmu amerykańskiego.
-
Świetne zagranie, Aomine!- krzyknął Sagawara, podbiegając do
mnie.- Z dnia na dzień jesteś coraz lepszy, zazdroszczę ci twojego naturalnego
talentu! Nie mógłbyś mnie czasem czegoś nauczyć...? Serio, gdybym tylko miał
takiego nauczyciela jak ty, za jakiś czas...
Już miałem odmówić mu, kiedy
nagle coś mnie podkusiło, żeby się odwrócić.
Osłupiałem.
W progu drzwi prowadzących na
zewnątrz stał blondwłosy chłopak, gapiąc się na mnie
intensywnie z jakimś idiotycznym uśmieszkiem na twarzy.
Poczułem dreszcz na plecach. Co jest...przyszedł się zemścić?!
-
Aomine? Aomine!
-
Yyy, co?- drgnąłem nerwowo, zerkając na Sagawarę.- Ah, czekaj
chwilę, muszę coś załatwić!
Już odwróciłem się, by podejść do
modela, ale okazało się, że zniknął.
O cholera...no teraz to już
prawie popuściłem.
-
Aomine-kun, koniec treningu – usłyszałem czyjś spokojny głos.
-
Uah! Tetsu, nie strasz mnie tak!- krzyknąłem do mojego
przyjaciela.
Znów pojawił się obok mnie
zupełnie niespodziewanie. Serio, jak nie jedna zjawa, to
druga...
-
Na co tak patrzysz?- zapytał Kuroko.
-
Ah, nic...wydawało mi się, że stoi tam Kise...
-
Kise-kun?
-
Taa, no wiesz, ten model – machnąłem lekceważącą ręką,
kierując się do szatni.
-
A co on miałby tutaj robić?
-
Przed chwilą niechcący walnąłem go piłką w głowę i...
-
Jesteś żałosny, Aomine-kun – stwierdził Tetsu, jak zawsze z
poważną miną.
-
Kiedyś cię zabiję...- mruknąłem ponuro.- Idziemy na lody po
szkole?
-
Nie mam nic przeciwko. Zabierzmy ze sobą resztę.
-
Taa, czemu nie.
Właśnie mieliśmy przejść przez
drzwi prowadzące na mały korytarz, kiedy
przypomniałem sobie, że za nimi, po prawej stronie znajduje
się krótki korytarz bez okien, prowadzący do magazynu z miotłami i innym
sprzętem do sprzątania. Zatrzymałem się.
Było tam ciemno.
-
Aomine-kun?
-
Yyy...nikt tam nie stoi, prawda?- zapytałem niepewnie.
-
Gdzie?
-
No tam, po prawej...znaczy po twojej lewej...znaczy no, przy
magazynie no!
Kuroko spojrzał w bok, lekko
marszcząc brwi, a następnie westchnął cierpiętniczo i
spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
-
Aomine-kun, w domu śpisz przy zapalonym świetle, prawda?-
mruknął.
-
NIE!- krzyknąłem, wkurzony.- Po prostu ot tak cię, zapytałem,
o co ci chodzi?
Przeszedłem przez drzwi i
spojrzałem hardo w lewo, będąc pewnym, że Kise nie
wyskoczy z ciemności z nożem w ręku.
Jak wielkie było moje
przerażenie, kiedy nagle wysunęła się stamtąd blada postać o
morderczym spojrzeniu, wbitym, oczywiście, prosto we mnie.
Odskoczyłem do tyłu, uderzając
plecami o ścianę i, łapiąc się za serce, dyszałem dziko.
-
A...A...Akashi!- krzyknąłem, spanikowany.- Z-Zawału idzie
dostać!
-
Ta reakcja nie była zbyt uprzejma, Aomine – stwierdził Akashi,
marszcząc brwi. Spojrzał na Tetsu.- Wyglądam jakoś niecodziennie?
-
Absolutnie codziennie, Akashi-kun – powiedział Kuroko.- Po
prostu Aomine-kun ma dzisiaj jakieś odchyły od swoich zwyczajowych odchyłów.
-
To dopiero było niemiłe!- krzyknąłem w ich stronę, nieco się
jednak uspokajając.
-
Coś cię trapi, Aomine?- zapytał Akashi, krzyżując ręce na
piersiach.- Zawsze możesz przyjść do mnie i ze mną porozmawiać.
-
Yyy tak, jasne...przecież zawsze przychodzę do ciebie, kiedy
mam problem!
-
No właśnie jeszcze nigdy do mnie...
-
My z Tetsu musimy już iść, nie chcemy spóźnić się na lekcje,
to cześć!
Chwyciłem Kuroko za rękę i
pognałem szybko w kierunku szatni. Nadal byłem trochę
zdenerwowany, ale z każdą chwilą, gdy oddalałem się od
naszego kapitana, z jakiegoś powodu uspakajałem się.
Wpadliśmy do szatni i dopiero wtedy
głęboko odetchnąłem powietrzem.
-
Możesz mi wytłumaczyć, co znaczył ten nagły napad,
Aomine-kun?- zapytał Tetsu.
Spojrzałem na niego uważnie,
zastanawiając się, czy mogę mu o wszystkim powiedzieć.
Pewnie mnie wyśmieje...
-
No bo widzisz...- zacząłem.- Nah, oglądałem wczoraj naprawdę
niezły horror, i jakoś tak, wiesz...przestraszyłem się Akashiego.
-
Jesteś doprawdy marnym kłamcą – westchnął Tetsu, ściągając z
siebie koszulkę.- Idę pod prysznic.
-
Taa, czekaj, ja też idę!
-
Nie widzę powodu, dla którego miałbym na ciebie czekać.
To mówiąc, zabrał ze sobą ręcznik
i zniknął w drugim pomieszczeniu. Westchnąłem
głośno, ściągając z siebie koszulkę.
Serio, nie ogarniam ludzi z tej
szkoły...
Kilka dni później usłyszałem, że
Kise dołączył do drużyny.
-
Serio?- mruknąłem.
-
Mhm! Dziewczyny ciągle o nim plotkują – powiedziała Satsuki,
popijając mleko z kartonika.- Jest przystojnym modelem, w dodatku dość
sympatycznym. Sława robi swoje!
-
Hmm...i co, dobrze gra?- zagadnąłem. Na szczęście tamte
przerażające chwile grozy z Kise miałem już za sobą, więc nie bardzo mnie
obchodził.
-
Tak. Oh! To Seki-chan! Dai-chan, ja już będę szła! Widzimy się
po szkole, papa!
-
Jasne – mruknąłem, patrząc za biegnącą ku przyjaciółce
Satsuki.
Hmm...a więc dołączył do drużyny.
Może tamtego dnia tak się na mnie gapił, bo
zainteresowała go koszykówka?
-
Zresztą, co mnie to – westchnąłem do siebie.- Im szybciej
skończą się lekcje, tym szybciej zagram!
***
Mecz
treningowy właśnie dobiegał końca, dawałem więc z siebie wszystko, żeby zdobyć
jak najwięcej punktów.
Z chwilą,
kiedy wykonywałem zgrabny wsad, na salę gimnastyczną weszła Satsuki z Kise u
boku. Uwiesiłem się akurat na moment na koszu.
-
Satsuki, dlaczego Kise jest z tobą?- zapytałem.
-
Od dzisiaj będzie grał w pierwszym składzie – powiedziała.
Pierwszy skład?!
-
A dopiero zacząłeś, to niesamowite!- zawołałem do niego,
zeskakując na ziemię.
Ten jednak nic mi nie
odpowiedział. Wzruszyłem więc ramionami i skinąłem ręką do
kolegi z drużyny, by podał mi piłkę. Odebrałem ją i zacząłem
biec w kierunku przeciwnego kosza.
-
Aomine-kun, widziałeś gdzieś Tetsu-kun?- zapytała Momoi.
-
Nie!- krzyknąłem w odpowiedzi.
Chciałem jeszcze zdążyć zaliczyć
jednego kosza, ale tym razem mi się nie udało. Rozległ
się głośny gwizdek. Zakląłem cicho i zrobiłem kolejny wsad,
ot tak, dla przyjemności.
-
W porządku, zaraz zagramy kolejny mecz, z naszym nowym kolegą,
Kise – powiedział Nijimura.- Na razie macie dziesięć minut przerwy.
Większość chłopaków usiadła na
ławce, ale ja wolałem wskoczyć na parę minut pod
prysznic. Już teraz byłem dość spocony, a co dopiero będzie
po drugim meczu.
Pogwizdując cicho, udałem się do
naszej szatni i rozebrałem. Ponieważ byłem sam, nie
przejąłem się nagością i zarzuciłem sobie ręcznik przez
ramię. Zwykle zachowywałem trochę przyzwoitości i przewiązywałem go w pasie,
ale skoro nie było tu nikogo poza mną, mogłem czuć się swobodnie.
Nie żebym miał jakieś kompleksy,
czy coś.
Po kilkuminutowym, niesamowicie
przyjemnym prysznicu, wróciłem do szatni z
ręcznikiem na karku i wpadłem wprost na...
-
Kise?
-
Aominecchi!- zawołał blondyn, patrząc na mnie roziskrzonymi
oczami.
Chwycił mnie za dłoń swoimi
dłońmi i ścisnął mocno, uśmiechając się szeroko.
-
Chciałem z tobą porozmawiać, Aominecchi!
-
Ao...co?! Co ty...?!
-
Nazywam się Kise Ryouta!- Model złożył przede mną ukłon, nie
puszczając mojej dłoni. Zburaczałem na twarzy, kiedy jego twarz znalazła się
niebezpiecznie blisko mojego przyrodzenia. Odsunąłem się szybko, ale blondyn
nie chciał mnie puścić.- Bardzo miło mi cię poznać, Aominecchi!
-
Czekaj, o co ci chodzi?! Puść mnie, człowieku! I nie nazywaj
mnie tak, do cholery, co to ma być?!
-
Ah, wybacz, ubierz się ze spokojem – powiedział Kise, zerkając
na moje krocze.- Wow, widzę, że nie tylko twoje zdolności w koszykówce są takie
niesamowite! Wybrałem sobie doskonałego rywala!
-
Co?- Nic z tego nie rozumiałem.- O co ci chodzi, możesz mi
powiedzieć?- niemalże krzyczałem, ubierając się pospiesznie w czysty dres i
koszulkę.
-
Aominecchi, bo wiesz, ja cię bardzo podziwiam!
-
Eh?!- Odwróciłem się do niego, zszokowany i wytrzeszczyłem na
niego oczy.- Ż-że co?!
-
Odkąd tylko cię zobaczyłem, tego dnia, kiedy uderzyłeś mnie
piłką w głowę!- Kise pokiwał szybko głową.- Poszedłem za tobą, bo byłem ciekaw,
jak sobie radzi klub koszykówki i wtedy cię zobaczyłem! To było niesamowite
uczucie, po prostu strzeliło mnie od pierwszego wejrzenia?!
-
Ty...dobrze się czujesz, Kise?- zapytałem.
-
Hm? Tak, bardzo dobrze. Dziękuję za troskę, Aominecchi!
-
Przestań mnie tak nazywać...
-
Ah, mówię tak do osób, które podziwiam!
Zamknąłem swoją szafkę i
westchnąłem ciężko. Spojrzałem kątem oka na blondyna.
Wpatrywał się we mnie z uśmiechem, robiąc wielkie oczy.
Przełknąłem nerwowo ślinę. Co jest grane, do cholery? Dlaczego wpatruje się we
mnie jak ja w Horikite Mei, kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy?
-
Wracam na boisko...- mruknąłem, kierując się ku drzwiom.
-
Ah, ja też! Wróćmy razem.
Znowu westchnąłem, powoli męcząc
się jego obecnością. Wyszedłem z szatni i udałem
się na salę gimnastyczną, w towarzystwie wciąż
uśmiechającego się szeroko Kise.
-
Jesteś za blisko – mruknąłem, kiedy blondyn zaczął ocierać się
ramieniem o moje ramię.
-
Aominecchi, ile masz wzrostu?
-
192cm – westchnąłem.- Po co ci to wiedzieć?
-
Ja mam 189cm!
-
Po co MI to wiedzieć?! Nie obchodzi mnie to!
-
Aominecchi, jak długo grasz w kosza?
-
Od dzieciństwa! Co ty, wywiad robisz?!- wkurzyłem się już nie
na żarty.
-
Bo wiesz, Aominecchi, ja dołączyłem do klubu dla ciebie!
Zatrzymałem się jak wryty tuż
przed drzwiami do sali gimnastycznej i spojrzałem,
zaskoczony, na Kise. Widząc, że stanąłem w miejscu, również
się zatrzymał i spojrzał na mnie pytająco, z jego twarzy nadal nie schodził
uśmiech.
Czy on właśnie...wyznał mi
miłość?!
-
Ee...- zacząłem niepewnie.
-
Aomine! Kise!- z sali rozległ się krzyk Nijimury.- Natychmiast
do mnie! Zaczynamy mecz, do cholery jasnej!
-
Tak jest!- zawołał do niego Kise i odwrócił się do mnie.-
Chodźmy, Aominecchi!
-
J-jasne – bąknąłem, ruszając za nim.
O MÓJ BOŻE. On naprawdę wyznał mi
miłość! To było wyznanie, prawda? No bo co
innego to mogło być?! Powiedział, że mnie podziwia, mówił
coś o „pierwszym wejrzeniu”, a przecież takie rzeczy gada się o zakochaniu,
nie?!
No i teraz ten tekst...że
dołączył dla mnie...
Ogarnij się, Aomine! Później o
tym pomyślisz! Teraz zajmij się meczem!
***
-
Ostatnio jesteś jakiś rozkojarzony, Aomine-kun – powiedział
Tetsu, wciskając guzik w automacie i marszcząc brwi, kiedy jego ulubiony sok
nie chciał wypaść.
-
Dlaczego tak ci się wydaje?- zapytałem, kopiąc automat.
Kartonik z sokiem wypadł do przegródki. Kuroko wziął go i usiadł na ławce
naprzeciwko.
-
Od jakichś dwóch tygodni non stop patrzysz się na Kise i nie
zauważasz, że podaję ci piłkę. Czasem nie słuchasz co do ciebie mówię, albo w
ogóle mnie nie widzisz...
-
To akurat żadna nowość...
-
Nie wiem, czy mam przez to rozumieć, że się zakochałeś w
Kise-kun, czy...?
-
ŻE CO?!- wrzasnąłem, patrząc na niego spanikowany.- O czym ty
gadasz, Tetsu?! NIE JESTEM ZAKOCHANY! TO ON JEST ZAKOCHANY WE MNIE!
Zapadła cisza, podczas której ja
i Tetsu wpatrywaliśmy się w siebie. Kuroko jak zawsze
bez emocji, ja trochę niepewnie i z lekkim zdenerwowaniem.
Chyba nie powinienem tak rozpowiadać o czyichś uczuciach...
-
I...powiedział ci to?- zapytał mój przyjaciel.
-
Tak...- mruknąłem z westchnieniem.- Powiedział, że to od
pierwszego wejrzenia. Co powinienem zrobić, Tetsu?
-
Poczekaj chwilę, proszę – powiedział Tetsu, unosząc dłoń.-
Muszę przyswoić do siebie wiadomość, iż ktoś był zdolny do tego, by się w tobie
zakochać.
-
Ej, to nie było miłe!- wkurzyłem się.- Mówisz, jakbyś uważał,
że nikt nie jest w stanie się we mnie zakochać! Jestem fajny i przystojny! Zresztą,
tu akurat nie ma sensu o tym mówić, skoro zakochał się we mnie FACET...
-
Aczkolwiek ty również poświęcasz mu sporo uwagi – zauważył
Kuroko.
-
To...przez to, że wyznał mi miłość – wyjaśniłem, drapiąc się
po głowie.- Zaskoczyło mnie to no i...wiesz, jeszcze mu nie odpowiedziałem. A
chyba powinienem, nie? On ciągle za mną łazi...Dzisiaj cudem udało mi się
uniknąć jego towarzystwa, bo został wezwany przez kapitana. Pewnie w sprawie
tego jutrzejszego meczu, w którym ma grać razem z tobą...
-
Całkiem możliwe.- Kuroko skinął głową i upił kilka soków.-
Więc co zamierzasz, Aomine-kun?
-
Cóż...muszę chyba go odrzucić, nie?- Poczułem lekkie rumieńce
na twarzy.- Nie interesują mnie faceci! Mam tylko nadzieję, że nie oszaleje z
rozpaczy...
-
Nie bądź taki zadufany – westchnął Tetsu, wstając.- Radzę ci z
nim porozmawiać. Może po prostu jest zauroczony twoją grą i twoimi
niesamowitymi zdolnościami? W każdym razie, ja wracam do klasy. Do zobaczenia
później.
-
Taa, cześć...- mruknąłem, odprowadzając go wzrokiem.
Ledwie zniknął za rogiem, na
dziedzińcu pojawił się nie kto inny, a sam Kise Ryouta.
Machając do mnie idiotycznie ręką, biegł w moją stronę w
idiotyczny sposób, pokrzykując te równie idiotyczne „Aominecchi”.
-
Szukałem cię, Aominecchi!- powiedział, kiedy do mnie dobiegł.-
Pójdziesz gdzieś ze mną?
-
Co? Ah, sorry, ale nie. Musimy pogadać, Kise!- Postanowiłem
wykorzystać okazję, że jesteśmy sam na sam i w końcu wyjaśnić sprawę.
-
Eh? O co chodzi, Aominecchi?- Kise uśmiechnął się do mnie i
gdyby nie fakt, że był...sobą...to uznałbym ten uśmiech za całkiem uroczy.
-
Posłuchaj, Kise...- zacząłem powoli i nabrałem powietrza.
Chwyciłem go za ramiona, a on spojrzał na mnie, zaskoczony.- Przepraszam. Ale
nie mogę odwzajemnić twoich uczuć. Oboje jesteśmy facetami i...no, sam
rozumiesz, takie rzeczy dzieją się tylko w mangach yaoi. Ogarniasz, prawda?
-
Ch-chyba nie bardzo...o jakim yaoi ty mówisz? O co ci...
-
Dlatego, przepraszam, ale nie możemy być razem.- Odsunąłem się
od niego i złożyłem lekki ukłon.- Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz. Interesują
mnie tylko dziewczyny. Muszę już iść. Jeszcze raz przepraszam!
Pozostawiłem go samego ze łzami w
oczach ( a przynajmniej tak mi się wydawało, że coś
w nich błyszczało ), po czym szybko wszedłem do budynku.
Miałem nadzieję, że mimo
wszystko, nie przysporzyłem Kise zbyt wielkiego cierpienia...
Następnego dnia bardzo się
denerwowałem. Kise nie pojawił się w szkole, ale dostałem
sms-a od Kuroko, że zjawił się na wyjeździe i pojechali na
mecz sparingowy zorganizowany przez Akashiego. Dzięki niemu Kise miał przekonać
się, że Kuroko wcale nie jest taki bezużyteczny. Zaraz po nim mieli wpaść na
trening i zdać relacje.
Trening trwał już od 20 minut, a
oni wciąż się nie zjawiali. Bałem się spotkania z Kise,
miałem nadzieję, że nie będzie chciał mnie zamordować, ani
nic z tych rzeczy. W końcu,
wspominając nasze pierwsze spotkanie i każde kolejne, a
zwłaszcza te w szatni, wyglądało na to, że jego uczucia są naprawdę poważne.
-
Kuroko i Kise już wracają – oznajmił Akashi, wchodząc na
salę.- Porozgrzewajcie się jeszcze, chłopcy są na siłach, by zagrać z nami
mecz.
-
I jak relacje Kise i Kuroko, nanodayo?- zapytał Midorima,
podchodząc do niego z piłką.
-
Wygląda na to, że Kise w końcu zaakceptował naszego speca od
podań. Nie musimy się już niczym martwić.
-
Rozumiem, nanodayo.
Przełknąłem nerwowo ślinę. A więc
już wracają. Zobaczę się z Kise. Powinienem się
pierwszy przywitać, czy poczekać, aż on to zrobi? A może w
ogóle nie powinienem się odzywać? Chociaż to może być trochę niegrzeczne...
Kiedy 10 minut później Kuroko i
Kise pojawili się na sali, stałem w miejscu z grobową
miną i gapiłem się na Kise, nic nie mówiąc.
-
A potem Kurokocchi podał mi piłkę, a ja zrobiłem wsad! To było
niesamowite!- Kise wyrzucił w górę ręce, cały podekscytowany i spojrzał na
Tetsu z namiętnością.- Kurokocchi jest super-super-super niesamowity! Naprawdę,
bardzo go podziwiam!
Podziwia go? Kuroko jest
super-super-super niesamowity?
...a co ze mną?
-
Ah, Aominecchi, dzień dobry!- Kise dostrzegł w końcu moją
mroczną postać i podbiegł do mnie, ciągnąc za sobą Tetsu.- Gdybyś wcześniej
wytłumaczył mi o co chodzi z talentem Kurokocchiego, wszystko od razu bym
zrozumiał! Kurokocchi jest taki super!
-
Kise-kun, proszę, nie nazywaj mnie „Kurokocchi” – mruknął
Tetsu, który stał obok niego z beznamiętną miną.
-
Kurokocchi, zagrajmy razem! Koniecznie, musimy razem zagrać!
Teraz! Chcę tego teraz! Ah, i umówmy się jutro po szkole, co ty na to?
Pójdziemy na lody!
-
Eh?!- Spojrzałem to na Kise to na Tetsu.
-
No cóż, nie mam planów na jutro, więc przypuszczam, że mógłbym
pójść...tylko nie nazywaj mnie „Kurokocchi”...
-
Super! W takim razie jutro po szkole, ja stawiam! Wczoraj
dostałem wypłatę, więc możemy trochę zaszaleć! Ah, Kurokocchi, a może pójdziemy
w niedzielę do Wesołego Miasteczka? Są promocje, moglibyśmy...
Patrzyłem beznamiętnie na
oddalającego się za Kuroko Kise. Chyba czegoś tu nie
rozumiałem. On się mści, tak? Udaje, że teraz jest zakochany
w Tetsu, tak? Próbuje mnie zdenerwować, tak?
Przełknąłem ślinę, mierząc go od
góry do dołu. No dobra, był przystojny i miał całkiem
fajną sylwetkę. I, przyznaję, że kiedy mówił, że mnie
podziwia, to schlebiało mi to i nawet to polubiłem...trochę.
Poczułem lekki rumieniec na
twarzy. Co to za uczucie ogarnia mnie, kiedy patrzę, jak
Kise przymila się do mojego przyjaciela? Dlaczego w ogóle
Kuroko mu na to pozwala, przecież wie, że Kise jest we mnie zakochany?
Chociaż...patrząc na jego
zachowanie, można by powiedzieć, że to nie ja jestem obiektem
jego westchnień.
Cholera.
Co się ze mną dzieje?
Co to za chore uczucie? Dlaczego
mam ochotę wziąć go za rękę i wyprowadzić stąd,
zabrać go gdzieś i mieć tylko dla siebie? Dlaczego pierwszy
raz w życiu miałem ochotę przywalić Kuroko?!
Chyba znałem odpowiedź na to
pytanie. Ale im dłużej będę udawał, że to moja
wyobraźnia, tym lepiej na tym wyjdę.
Kise...wiedz, że to jeszcze nie
koniec.
NEXT:
Lel xD Aomine jaki zadufany w sobie, z resztą, jak zwykle :P Genialne i nie mogę się doczekać rozwoju :D
OdpowiedzUsuńOMG. Tak dawno nie czytałam porządnego aokise ze normalnie nie mogę wyjść z szoku że w końcu jakieś znalazłam. A wiedz ze czytam sporo aokise. ŁAŁ po prostu...ŁAŁ...... genialne oddane charaktery....daj mi ochłonąć, wrócę i wtedy napiszę komentarz...OoO
OdpowiedzUsuńJej :) So sweet *\/*
OdpowiedzUsuńunf unf unf. Chcę więcej! Gdzie je więcej ? ; ;
OdpowiedzUsuńTo było takie... kawaiii <3
OdpowiedzUsuńAomine taki zdystansowany! Kise taki słodki!
mega mi sie podobało