Jak to się
stało, że zakochałem się w facecie?
To trudne
pytanie i czasem mi się wydaje, że tak naprawdę nigdy nie będę w stanie
udzielić sobie satysfakcjonującej mnie odpowiedzi. Nigdy nie uważałem się za
skomplikowanego chłopaka, interesowały mnie dziewczyny – ich krótkie
spódniczki, koronkowe majteczki i przede wszystkim ogromne piersi.
Dlaczego
więc tak bardzo podoba mi się widok twojego ciała? Dlaczego od pewnego czasu,
leżąc wieczorem w łóżku, myślę o twoim dzikim spojrzeniu i mam ochotę śmiać się
i płakać jednocześnie? Dlaczego myślę o tym, by cię dotykać i całować? By
zrobić wszystko, byś odwzajemnił moje uczucia?
Nie
sądziłem, że to miłość. Początkowo myślałem, że jestem zafascynowany twoją grą.
W końcu przegrałem z tobą, nie mogłem cię pokonać. Poza tym, widziałem w tobie
siebie samego z dawnych lat. Ta miłość do koszykówki, ta ogromna pasja będąca
nieodmienną częścią mojego życia, element, z którym nie byłem w stanie się
rozstać nawet wtedy, gdy nie było dla mnie godnego przeciwnika.
W pewnym
sensie to właśnie ty postawiłeś mnie na nogi i otworzyłeś mi oczy. To tak jakby
koszykówka była moją kochanką, którą się znudziłem, ale z którą wciąż byłem.
Odebrałeś mi ją, zawładnąłeś nią i wtedy poczułem zazdrość. Zapragnąłem ją
odzyskać, ale jednocześnie zrodziło się to uczucie do ciebie.
Jestem
prostym człowiekiem, nie lubię zbytnio myśleć. Szczerze mówiąc, nie cierpię
tych głupich przemyśleń na temat swojego życia i uczuć. Wcześniej gówno mnie to
obchodziło, ale tego jednego nie potrafię zignorować.
Nigdy nie
sądziłem, że osobą, która będzie spędzać mi sen z powiek, będzie facet. Nawet
moja ukochana Mei-chan nie zawróciła mi w głowie do tego stopnia.
Co
powinienem zrobić? Po raz kolejny zadaję sobie takie pytanie i szukam w głowie
odpowiedzi. Nie mogę się nikomu poradzić. Satsuki się do tego nie nadaje, a
Tetsu...jego straciłem już dawno temu.
Pomyśleć,
że teraz to ty zastąpiłeś miejsce u jego boku. Jesteście ze sobą blisko, to
widać. Może nie do tego stopnia, jakiego bym się obawiał. Zresztą, to takie
idiotyczne, być zakochanym w facecie i w dodatku być zazdrosnym o jeszcze
innego, który w dodatku kiedyś był moim przyjacielem. To wszystko jest takie
chore i skomplikowane.
Życie ssie.
A miłość
jeszcze bardziej.
Ile to
problemów spotyka ludzi, i jak wielka część z nich ma podłoże emocjonalne.
Gdyby zastanowić się nad tym trochę głębiej, to całe nasze życie opiera się na
uczuciach, emocjach: na miłości, nienawiści, przywiązaniu, zmartwieniach i
troskach. Pełno tego i czasem człowiek nie jest w stanie tego udźwignąć. Jedni
odpuszczają, drudzy uparcie dążą do celu.
A inni,
tacy jak ja, wciąż nie mogą się zdecydować i tylko zaprzątają sobie głowę
myślami o problemach, starając się je rozwiązać tak, by było najlepiej dla
nich.
Zaryzykować,
czy dać sobie spokój i ochłonąć? Albo będę szczęśliwy, albo będę cierpiał. W
najgorszym przypadku obie decyzje doprowadzą mnie do upadku. Znając siebie,
szybko bym się pozbierał. Ale nawet moje serce może w ten sposób doznać
uszczerbku.
Przewracam
się na łóżku, znów upominając się w myślach za głupie rozmyślenia. Miałem iść
spać. Jest pierwsza w nocy, a ja od dwóch godzin leżę nakryty kocem, gapiąc się
w sufit i myśląc, myśląc, wciąż myśląc.
Przysuwam
się do brzegu łóżka i wzdycham ciężko, zaciskając powieki. I tak nie zasnę.
Wygląda na to, że nie ma lekarstwa na moją dolegliwość. Nieważne, co bym robił,
i tak gdzieś w mojej głowie pojawiają się maleńkie wspomnienia ciebie, rosnąc
coraz bardziej, aż wypełnią całą moją głowę. Zupełnie jakbym siedział w łódce
po środku lazurowego oceanu i w jego głębi widział jakiś punkt, który płynie w
moim kierunku, który chce wypłynąć na wierzch. W końcu to robi i okazuje się,
że...to ty z syrenim ogonem.
Kagami
Taiga jako syrena.
Parskam
cicho śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Chowam twarz w poduszce, by go
stłumić. Kiedy się uspokajam, znów popadam w kiepski nastrój.
-
Chciałbym w końcu zasnąć, więc bądź tak uprzejmy i
wyjdź z mojej głowy, Taiga.
Mówienie tego do siebie i tak
nie pomoże. Zresztą, nawet gdybym tobie tak
powiedział, nie byłoby żadnych skutków. Ani ja, ani ty nie
jesteśmy w stanie nic z tym zrobić, prawda?
Komórka na
stoliku nocnym zabrzęczała. Marszczę brwi i sięgam po nią. Ekranik razi mnie w
oczy, ale szybko się przyzwyczajam. Głupie wiadomości z sieci, wysyłają je
nawet w nocy...
Już kładę
telefon z powrotem na szafkę, kiedy coś każe mi się zatrzymać. Przygryzam
wargę, odrzucam koc i siadam na łóżku. Otwieram w komórce książkę telefoniczną
i znajduję twój numer.
To takie
zabawne. Potrafię znaleźć tyle powodów, dla których chcę do ciebie zadzwonić, a
nie mogę wymyślić jednej wymówki.
W sumie nic
dziwnego. Kto normalny dzwoni do kumpla po pierwszej w nocy? Pomijając fakt, że
pewnie nieźle się wkurzysz, że cię obudziłem, to nie mam wręcz prawa do ciebie
dzwonić. Czasem ze sobą gadamy, czasem zagramy w kosza, ale nie jesteśmy ze
sobą szczególnie blisko.
No
tak...gramy w kosza...
Chyba
nazywają to „olśnieniem”. Uśmiecham się do siebie głupkowato, zdając sobie
sprawę z tego, że naprawdę jestem idiotą. Wybieram twój numer i czekam kilka
sygnałów.
-
Dzwonisz, żeby zapytać, która jest godzina?- słyszę
twoje ciche warknięcie.
-
Yo. Miałbyś ochotę na małe, nocne 1 on 1?- pytam, nim
zdaję sobie sprawę z tego, jak to brzmi. Czuję wypieki na policzka. Ja? Ja i
rumieniec?! Piekło zamarzło...
-
Uh...co jest, nie możesz zasnąć jak grzeczny chłopiec,
Ahomine?
-
Nie daj się prosić, Bakagami. Nie rozstrzygnęliśmy
naszej ostatniej potyczki.
-
Możemy to zrobić rano, w końcu jest...
-
Proszę – mówię cicho, czując gulę w gardle. Świetnie.
Najpierw rumieńce, teraz łzy.- To ważne.
Chwila milczenia, zapewne
zaskoczył cię ton mojego głosu. Mam wrażenie, że w tle
słyszę ciche rozmowy i śmiechy, jakby grający telewizor.
Czekam w napięciu z bijącym sercem, nasłuchując twojego cichego oddechu.
Jeśli się zgodzisz, podejmę
próbę i zawalczę. Ale jeśli mi teraz odmówisz, poddam się,
Kagami.
Więc proszę, odpowiedz mi.
***
Moi znajomi
zawsze mi powtarzali, że mieszkanie samemu jest super. Nie ma rodziców ani
rodzeństwa, więc mogę robić co mi się podoba i nikt na to nie narzeka.
Ale
szczerze mówiąc, ja tego nienawidzę. Nie cierpię siedzieć sam w tym wielkim,
pustym i cichym mieszkaniu. Dlatego staram się spędzać w nim jak najmniej
czasu. Wracam tu tylko po to, by zjeść porządny obiad, który sam muszę sobie
przygotować, i żeby się przespać. Resztę dnia spędzam albo w szkole, albo na
dworze.
Czasami
przez tę cholerną ciszę nie mogę zasnąć. Nie zawsze tak było, wcześniej nie
miałem z tym problemów. Ale od pewnego czasu irytuje mnie fakt, że nie ma tu
nikogo, kogo obecność bym wyczuwał.
Nie
spodziewam się, że szybko poznam jakąś dziewczynę i z nią tutaj zamieszkam.
Szczerze mówiąc, w ogóle nie robiłem sobie nadziei na taką opcję. Jednak czasem
nachodziła mnie taka myśl, jakby to było mieszkać z kimś, kogo witałbym każdego
poranka, i życzył dobrej nocy każdego wieczoru.
Zaciskam w
objęciach poduszkę i ze znudzeniem przełączam na kolejny kanał. O tej godzinie
w telewizji w większości puszczają filmy erotyczne, a na takie akurat nie mam
nastroju. W ogóle rzadko coś takiego oglądałem. Wolałem mecze, to one były
naprawdę podniecające, podnoszące adrenalinę i zapierające dech w piersi. Nigdy
nie było wiadomo, kto wygra, a kto przegra, co się teraz wydarzy i co zrobi
jedna drużyna, by pokonać tę drugą. A w porno wszystko było przewidywalne i
nudne, wciąż jeden i ten sam motyw: zaspokoić potrzebę i albo zapowiedzieć ciąg
dalszy, ale zrobić pseudo „happy end”.
Może w
rzeczywistości seks jest czymś bardziej podniecającym, ale co może powiedzieć
prawiczek, który masturbuje się raz na miesiąc, o ile nie rzadziej?
Znajduję
jakiś serial komediowy, więc zostawiam go i odkładam na bok pilot, akurat w
momencie, kiedy dzwoni moja komórka. Jestem zaskoczony, no bo kto może dzwonić
o takiej porze? Przełykam ślinę, starając się nie myśleć o ostatnim horrorze,
jaki oglądałem parę dni temu. Spokojnie, przecież to nie morderca, który chce
mi powiedzieć, że zostawiłem otwarte okno w pokoju...
Sięgam po
telefon i patrzę na ekranik. Ahomine. Dziwne. Co prawda jest trochę narwany,
ale żeby aż tak? Mimo wszystko, postanawiam odebrać.
-
Dzwonisz, żeby zapytać, która jest godzina?- warczę
cicho, zirytowany bardziej faktem, że przed momentem trochę się przestraszyłem.
-
Yo. Miałbyś ochotę na małe, nocne 1 on 1?- pyta Aomine,
jak gdyby wcale nie był środek nocy, a raczej sobotnie południe.
-
Uh...co jest, nie możesz zasnąć jak grzeczny chłopiec,
Ahomine?- wzdycham.
-
Nie daj się prosić, Bakagami. Nie rozstrzygnęliśmy
naszej ostatniej potyczki.
-
Możemy to zrobić rano, w końcu jest...- zacząłem, ale
nagle mi przerywa.
-
Proszę.- Słowa tak ciche, że ledwie słyszalne, ale z
jakiegoś powodu sprawiły, że zamarłem w miejscu.- To ważne.
Ważne? Gra w kosza prawie o
drugiej w nocy jest dla niego ważna? A może ma jakiś
problem, z którym nie może sobie poradzić?
No cóż, nie jestem dobry w byciu
Matką Teresą, ale skoro dzwoni do mnie o tej porze
i w dodatku o coś PROSI, to faktycznie musi to być coś
poważnego.
-
Dobra...- mówię.- To co, tam gdzie zawsze? Za 15 minut?
Muszę się ubrać...
-
Jasne – mówi, jakby był zaskoczony moją odpowiedzią.-
Wezmę piłkę. Będę czekał. Cześć.
Sygnał zakończonej rozmowy.
Wzdycham ciężko i podnoszę się z kanapy. Nie wiem,
czy kiedyś będę w stanie zrozumieć Aomine. Może teraz będę
miał jako tako szansę, choć z jednej strony nie byłem pewien, czy na pewno chcę
go jakoś bliżej poznać.
Ubieram
dres i bluzę. Na dworze jest trochę chłodno, księżyc i gwiazdy świecą tak
mocno, że nie potrzebne jest nawet światło latarni. W okolicy nie widać żywej
duszy, nawet żaden kot nie wychynął zza śmietnika, choć prawie każdej nocy się
tu pojawiają.
Chodzą
własnymi ścieżkami i nie przejmują się niczym. Nawet jedzeniem, bo przecież
dokarmiają je wszyscy moi sąsiedzi.
Zazdroszczę
im. Mają cholernie łatwo w życiu.
Na boisko
docieram po kilku minutach. Po środku widzę wysoką, smukłą sylwetkę. Podchodzę
bliżej i staję przed Aomine z dość sceptyczną miną, jak sądzę. Jego ciemna
skóra w złotawym świetle pobliskiej latarni przypomina czekoladę. Aż mam ochotę
na coś słodkiego. Gdyby nie fakt, że pod jego oczami widać było delikatne
sińce, pomyślałbym, że wygląda jak te wszystkie koty – jakby nic go nie
trapiło.
-
Yo – mruczy.
-
Cześć – odpowiadam, wciskając ręce do kieszeni bluzy.-
Wiesz, mogłeś zwyczajnie powiedzieć, że chcesz pogadać.
-
Oh...- Uśmiecha się smętnie.- Domyśliłeś się?
-
Nie jestem aż takim idiotą – wzdycham, na moment
zamykając oczy. Serio, przecież ja też mam mózg, do cholery i czasem potrafię
go użyć!- No, to o co chodzi?
-
Wiesz, to nie jest takie łatwe – wzdycha, zaczynając
kozłować.- Nie chcę wyjść na nastolatka z życiowymi problemami. W końcu nie
jestem w jakiejś badziewnej mandze, czy anime...
-
Spoko, rozumiem co masz na myśli. Każdego z nas może
coś takiego dopaść. Ale jesteś pewien, że rozmawiasz z dobą osobą? Nie należę
do ludzi dobrej rady.
-
Taa, to prawda.- Aomine śmieje się lekko i z miejsca, w
którym stoi, rzuca do kosza stojącego za moimi plecami.- Zakochałem się,
Kagami.
-
Yyy...- Mrugam powiekami, zdezorientowany.- To...serio?
Znaczy...to fajnie, chyba...ale...może pogadaj o tym z Momoi, ja się kompletnie
nie nadaję do takich miłosnych spraw, poza tym...
-
W tobie.
-
...co?- marszczę brwi.- Co „w tobie”?
-
Jak zaczynasz pracować mózgiem, to nie kończ tak szybko
– warczy Aomine, mijając mnie i idąc po piłkę.- Powiedziałem, że jestem
zakochany. W tobie, idioto. Zakochałem się w TOBIE.
Patrzę na niego przez chwilę z
totalną pustką w głowie. Próbuję zmusić mózg do
myślenia, ale próby są daremne.
Zwariował?
-
O czym ty gadasz, stary...- zaczynam niepewnie.-
Słuchaj, robienie sobie ze mnie żartów o tej porze...
-
Wyglądam, jakbym żartował?- krzyczy Aomine, patrząc na
mnie ze złością.- Wierz mi, że jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak cholernie
poważny! Nie potrafię sobie z tym poradzić, ok? Wiem, że to dziwne i, być może,
odrażające, tym bardziej, że to JA, a nie jakiś słodziutki chłopak, który
chociaż w pewnym stopniu byłby dziewczęcy, żebyś mógł zwrócić na niego uwagę.
Jestem zboczony i...cóż, przede wszystkim zboczony...znam siebie i wiem, że nie
potrafiłbym jakoś tam...ja wiem...”rozpieszczać” tego kogo kocham, ale...ale
jak już to czuję, to jestem tego pewien, ok? A w tym momencie jestem pewien
tego, że od pewnego czasu, jestem w tobie zakochany. Tak...ja, Aomine Daiki,
najgorszy z możliwych facetów do wyboru, czuję coś do ciebie. Dzieję się tak,
odkąd...no wiesz...- Drapie się nerwowo po głowie.- Od jakiegoś czasu nawet
dobrze się ze sobą dogadujemy. Mam na myśli...kłócimy się tylko o drobnostki,
bo do pewnego stopnia jesteśmy rywalami, ale tak poza tym, to przecież...gramy
ze sobą, rozmawiamy, czasem się spotykamy...poznaję cię coraz lepiej i widzę w
tobie...ugh, chyba nazywają to „bratnią duszą”. Ale...do tego wszystkiego
dochodzi jeszcze fakt, że...podobasz mi się. No, może nie licząc tych
idiotycznych brwi...ale prawda jest taka, że...jestem idiotą, że ci to mówię,
no ale...po...pociągasz mnie...trochę. Tak mi się zdaję.
-
Czekaj...- Chwytam się za głowę, bo trochę mnie
rozbolała. Ciężko mi uwierzyć w to, co się teraz dzieje, w to, co teraz mówi
Aomine.- O czym ty mówisz? To...niemożliwe. Jak możesz być we mnie zakochany?
TY?
-
Też się zdziwiłem, jak się zorientowałem...ale zrozum,
cholera, jakie to jest dla mnie ciężkie! Ty jesteś tylko pieprzonym obiektem
westchnień, a ja musiałem to wszystko trzymać w sobie przez kilka miesięcy,
dusić to w środku i robić wszystko, by powstrzymać się od...zrobienia czegoś,
przez co nie miałbym okazji porozmawiać z tobą...tak otwarcie...nigdy więcej.-
To mówiąc, zwiesza ramiona i spuszcza głowę, a ja dostrzegam w jego oczach
jakiś dziwny, migoczący blask.- To wszystko jest popierdolone. Nie chcę tego
czuć...wierz mi, Kagami, gdybym mógł tak łatwo pozbyć się uczyć, już dawno bym
to zrobił. Nie chcę obciążać nimi ani siebie, ani ciebie. Ale nie potrafię. Po
prostu nie potrafię tego zrobić...dlatego proszę...żebyś mi pomógł.- Unosi
głowę, a ja mogę teraz wyraźnie dostrzec jego łzy.- Pomóż mi, Kagami. Jeśli
powiesz mi, co mam zrobić...jeśli odpowiesz mi prosto w oczy na moje
uczucia...nieważne co, po prostu mi odpowiedz! Żebym mógł...coś z tym zrobić.
Zrobić? Ale co ty zamierzasz
zrobić, Aomine? Jeśli naprawdę...jesteś we mnie
zakochany. Co zrobisz, jeśli odmówię? Co zrobisz, jeśli się
zgodzę? Co zrobisz, jeśli zapytam o kompromis? Jesteś tak cholernie
nieprzewidywalną osobą. Nigdy nie wiem, jak postąpisz, nigdy nie wiem, co
powiesz, jak się zachowasz.
Jesteś zupełnie jak koszykówka.
Nie mogę przewidzieć, co się wydarzy, kiedy zrobię
krok w prawo. Może tego nie przewidziałeś i zdołam cię
minąć, a może rozgryzłeś to i zatrzymasz mnie, nim cokolwiek uczynię.
-
Ja...- Biorę głęboki wdech, przecierając dłonią twarz.-
Nie jestem w stanie odpowiedzieć ci tak od razu...idioto!
-
Nie wiesz, co czujesz? Nienawidzisz mnie, nie lubisz,
brzydzisz się mną...a może przepadasz za mną, widzisz we mnie jakieś plusy?
Przecież znasz siebie samego, prawda, Kagami? Wiesz, jakie są twoje uczucia.
-
To nie jest takie łatwe!- mówię.- Lubię cię,
Aomine...czasem jesteś denerwujący, ale mimo wszystko lubię cię. To prawda, że
spędziliśmy ze sobą trochę czasu i naprawdę cię polubiłem...ale...nie wiem, czy
aż do tego stopnia! Nigdy wcześniej nie myślałem o takich rzeczach, nieważne
czy o facetach, czy dziewczynach! Po prostu nie interesowało mnie coś
takiego...nie wiem też do końca, czego oczekujesz...?- Czuję na twarzy
rumieńce, ogarnia mnie wstyd i niemoc. Nie wiem co robić, w głowie mam mętlik,
chcę wrócić do domu i wszystko przemyśleć, uspokoić się.
-
Czego oczekuję...?- Aomine westchnął głośno i podszedł
nieco bliżej.- To nie jest jakaś idiotyczna telenowela, Kagami. Nie potrafię
się określić, ani powiedzieć jakichś pieprzonych czułych słówek, które cię
przekonają, a...nie powiem, chciałbym cię przekonać... Chcę...być z tobą. Jako
zwyczajna para. Ukrywająca się, rzecz jasna, bo raczej żaden z nas nie chciałby
skandalu, ale... Chciałbym przestać wymyślać głupie wymówki, żeby się z tobą
spotkać. Chcę to robić zupełnie bez powodu, i częściej. Chcę cię dotknąć,
przytulić i pocałować, zrobić coś, czego dotąd nie robiłem. Chcę...czasem
ponarzekać ci, że jestem zazdrosny o Tetsu i wysłuchać twoich narzekań o szkole
i tej waszej trenerce, która wciska wam proteiny...
Parskam cicho i szybko zasłaniam
usta dłonią.
-
Co...?
-
Jesteś...zazdrosny o Kuroko?- wykrztuszam z siebie.
-
Taa...zabawne, co?
-
T-trochę...
-
Jasne, śmiej się głąbie, ja tu cierpię...
-
Przepraszam.- Uspokajam się i biorę głęboki wdech. To
pomogło mi trochę oczyścić umysł.- Ulżyło ci, Aomine?
-
Hmm? Taa...ulżyło.
-
Przepraszam. Naprawdę nie jestem w stanie ci teraz
odpowiedzieć. Najpierw muszę chyba uwierzyć, że naprawdę wyznałeś mi uczucia.-
Uśmiecham się do niego lekko.- Czy możesz dać mi trochę czasu? Możesz być
pewien, że będę myślał o tym przez cały czas, nieważne co będę robił. Żeby jak
najszybciej dać ci odpowiedź. Dobra?
-
...niech będzie – mruczysz, odwracając wzrok.- Sorry,
że zawracam ci głowę.
-
W porządku.- Kręcę głową.- W takim razie...zadzwonię do
ciebie i znów się spotkamy. Narazie.
Już chcę ruszyć w kierunku
uliczki, ale widzę twoje intensywne spojrzenie. Znów się
rumienię i patrzę ci w oczy.
-
Co?- pytam.- Chyba nie liczysz na to, że cię pocałuję?
-
Może chociaż mały buziak na dobranoc, co?- pytasz z tym
swoim znaczącym uśmieszkiem.
-
Już ci odwaga wróciła? Przed chwilą byłeś całkiem
słodki, wiesz? Odsuń się! Faceci nie robią takich rzeczy!
-
Hm? Z dziewczyną byś tak zrobił.
Patrzę na niego i mrugam oczami.
Faktycznie, z dziewczyną pewnie pożegnałbym się
w taki sposób.
Nagle Aomine ugina lekko nogi i
patrzy na mnie z dołu.
-
No, udajmy, że jestem niższą od ciebie, śliczną,
opaloną laseczką.
-
Co...idiota!- krzyczę, odpychając jego twarz dłonią i
przechodząc szybko obok.- Wracaj do domu i kładź się spać, wyglądasz jak
zombie!
-
Ty mnie doprowadzasz do takiego stanu. Już od dawna.
-
Nie traktuj mnie jak wymówki!- krzyczę na odchodne,
machnąwszy mu ręką.
Wracam do mojego pustego
mieszkania i zamykam drzwi na klucz. Nadal panuje tu
cisza i nadal nikogo nie ma.
Ale z jakiegoś powodu mam
wrażenie, że nie jestem już sam.
Cudowne!
OdpowiedzUsuńCudowne!
Brak mi slow!
Niesamowity oneshot!
Prosze, blagam napisz kontynuacje!!
Ojeeeej ^^ Mimo że ten paring nie należy do moich ulubionych, to ten fanfic z pewnością tak!
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to robisz, ale jesteś niesamowita w pisaniu komedii oraz takich... takich... nie wiem jak to ująć, jak nazwać ten gatunek... bo dramatem to nie jest. Końcówka była super! Zwłaszcza tekst Aomine, żeby udawali, że Daiki jest "laseczką" xD
Ale jest coś do czego muszę się przyczepić xDD *aż nie wierzę, że znalazłam jakis błąd O.o*. Całe opowiadanie jest napisane w... hm, teraźniejszości, ale bywały momenty, że napisałaś, na przykład "Aomine westchnął głośno i podszedł nieco bliżej." - to taki jedyny błąd, że chwilami pisałaś jakby to się działo w przeszłości, no xD A reszta w teraźniejszości... cóż, chyba rozumiesz o co chodzi? Prawda? xD
Cudowne to jest i... hm, nie wiem w sumie czy bym chciała kontynuację, ponieważ takie zakończenie mi się naprawdę podoba :3 Ale nie obraziłabym sie, gdyby była! :D
Urocze to było, takie... ładne, no ;_;
Lecę czytać dalej xD Jak tak dalej pójdzie to pod każdym postem zostawię jakiś komentarz, huehue ;3
Aaaa, to wszystko przez to, że bardzo rzadko piszę w czasie teraźniejszym ;_; Ale bardzo dziękuję, że mnie tu poprawiasz :3 Na razie mój mózg jest wyprany z AoKaga, więc w najbliższym czasie nie przewiduję kontynuacji tego opowiadania, ale może kiedyś...:3
UsuńPostanowione! Nie śpię do rana i nadrabiam wszystkie AoKagi i MidoTaki!
OdpowiedzUsuń:3
~Lucy
Gratuluję zachowania kanonu postaci. Wyszło Ci to GENIALNIE.
OdpowiedzUsuń