Prolog
Błękit mego nieba
Tego dnia
niebo było tak czyste i błękitne, jak jego oczy. Chociaż znajdowaliśmy się
przed starą fabryką, w której cuchnęło moczem i piwem, nie przeszkadzało mi to.
Stałem tuż obok niego, siedzącego na zniszczonej, drewnianej skrzynce. W
spokoju popijał colę z puszki i ze swoim zwyczajowym lekkim uśmieszkiem
spoglądał na morze.
Jego oczy
były odzwierciedleniem nieba. Spojrzałem na nie, a kiedy poruszył głową,
odwróciłem wzrok na pływające w oddali jachty.
-
Kocham cię – powiedziałem po prostu.
-
Co?- Yamato spojrzał na mnie. Czułem na sobie jego
rozbawiony wzrok.
Nie odezwałem się.
-
Rany, Fumi, twoje poczucie humoru jest do bani –
roześmiał się.
-
Dlatego nigdy nie żartuję – mruknąłem, wciskając
zaciśnięte pięści do kieszeni moich spodni.
Zapadła cisza. Nie trwała długo,
bo po chwili usłyszałem jego śmiech. Głośny, szczery
śmiech. Poczułem rumieńce na twarzy.
Wiedziałem, że mi się to nie uda.
-
Fumi, nie mogę z ciebie! Zakochałeś się we mnie?!
Skinąłem lekko głową, a on
roześmiał się jeszcze głośniej.
-
Nigdy bym nie przypuszczał, że jesteś z tej ligi! Zaraz
pęknę ze śmiechu, hahaha!
-
Co jest, chłopaki, co was tak bawi?- usłyszałem za sobą
głos Tatsumiego.
Zacisnąłem usta, które zaczęły
delikatnie drżeć. Wyglądałem na rozbawionego? Nie
sądzę...
-
Hahaha...oh, Tatsu! Nie uwierzysz, stary!- nadal nie
mógł się uspokoić. Trzymał się za brzuch, w jego oczach pojawiły się łzy.-
Fu...Fumi jest gejem! Hahaha! Zakochał się we mnie! Właśnie mi to powiedział!
Nasi znajomi, którzy teraz do nas
dołączyli, spojrzeli na niego z zaskoczeniem, a potem
skierowali wzrok na mnie. Przyglądało mi się osiem par
ciekawskich oczu.
A potem wszyscy parsknęli
śmiechem.
Poczułem napływające do moich
oczu łzy.
Jestem taki głupi....taki głupi!
Jak mogłem pomyśleć, że Yamato cokolwiek do mnie czuje?
Jak mogłem mieć nadzieję, że odwzajemnia moje uczucie?
Powinienem był wiedzieć, że mnie
wyśmieje...
-
Fumi, jesteś obrzydliwy!- zawołała Noriko.
Przełknąłem ślinę, czując w
gardle wielką gulę. Co obrzydliwego jest w miłości? Co
obrzydliwego jest w słowach „kocham cię”? Ja też jestem
człowiekiem. Czy to złe, że człowiek kocha drugiego człowieka?
-
Rany, wynośmy się stąd, bo zaraz umrę ze śmiechu,
serio.- Yamato wstał ze swojej skrzynki i nachylił się do mnie z tym swoim
lekkim uśmieszkiem.- Chcesz buziaczka na pożegnanie, kotku?
Znów wszyscy roześmiali się
głośno.
-
Miło było cię poznać, Fumi – powiedział Tatsumi.- Ale,
dla własnego dobra, nie pokazuj nam się na oczy.
-
Kurwa, a myśmy się przy nim rozbierali przed meczem!-
krzyknął Ogiwara, patrząc na mnie z niechęcią.- Dreszcze mnie przechodzą, fuj!
Głośno rozmawiając i śmiejąc się,
cała moja paczka weszła do budynku. Zamknęli za sobą
drzwi i zaryglowali je od środka.
Stałem pośrodku niewielkiego
placu. Przede mną wznosił się zniszczony budynek starej
fabryki. Za plecami miałem morze.
Mój Boże, to takie przykre. ;_; Lecę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńTo jest okropne!!! Jak można tak kogoś potraktować!! Dobra to ja jadę z następnymi rozdziałami :)
OdpowiedzUsuńO kurde. Trochę mi zajęło zabranie się za "Błękit Nieba", ale po tak mocnym prologu coś czuję, że nie będę mogła się od tego oderwać. Z jednej strony uważam, że ten jego przyjaciel wcale nim nie był. Kto potraktowałby w taki sposób swojego przyjaciela? Z drugiej jednak strony, na tym jego "przyjacielu" powinno to chyba wywrzeć zdenerwowanie lub obrzydzenie, które odczuł jego kolega- i to właśnie zrozumiałam. To takie uczucie bycia oszukanym, w końcu oni ciągle przy nim byli, a ten dopiero teraz powiedział im, ze jest gejem!
OdpowiedzUsuńProlog jak najbardziej superowy, podbił mnie i jestem pewna, że polubię tę serię. Biegnę czytać rozdział peirwszy :)
Doberek ^^
UsuńCieszę się, że zdecydowałaś zabrać się za to opowiadanie :D Kiedy zaczynałam je pisać, miałam tyle weny i pomysłów, a potem... cóż, teraz już z tym gorzej, ale jako że "Błękit Nieba" znów cieszy się zainteresowaniem, to staram się powrócić do serii :)
Mam nadzieję, że reszta rozdziałów również Ci się spodoba! ^^ Po długiej przerwie od pisania, w sobotę wrzucam kolejny rozdział :3