24 wrz 2014

Rozdział Szósty - Problematyka uczuć



      Sytuacja, w której się znalazłem była dosyć...krępująca.
-         Uhm...
-         Jeszcze tu jesteś?- zapytał Naoto, któremu przed chwilą otworzyłem drzwi.
-         M-mieszkam tutaj...- mruknąłem.
      Żałowałem, że zdecydowałem się jednak otworzyć te głupie drzwi. Jestem pewien, że Maeda wiedział, kto przyszedł, bo miał akurat wychodzić z łazienki ( słyszałem, jak
przekręca zamek w drzwiach ) jednak, kiedy usłyszał dzwonek, znów je zakluczył i krzyknął, żebym to ja otworzył.
      Mogłem się domyślić, że trochę to podejrzane...
-         Przyszedłem do mojego chłopaka.
-         Uhm...P-proszę, wejdź.- Przymknąłem drzwi, by móc odhaczyć łańcuch, a następnie wpuściłem naszego gościa do środka.- M-Maeda-kun jest w łazience...
Naoto zdjął buty, płaszcz i szalik, po czym podszedł do drzwi łazienki i zaczął w nie walić
pięścią z kamienną twarzą.
-         Albo w tej chwili przestaniesz udawać i wyjdziesz stamtąd, albo zgwałcę twojego lokatora.
-         Eh?!- spojrzałem na niego, spanikowany.
-         Człowieku, muszę zrobić kupkę, daj mi spokój – usłyszałem znudzoną odpowiedź Maedy.
-         Sam się o to prosiłeś.
-         Eh?! N-nie, nie, nie, czekaj...!- krzyknąłem, patrząc z przerażeniem jak Naoto podchodzi do mnie ze zdecydowaną miną.
      Przycisnął mnie do ściany i już zaczął unosić sweter, który na sobie miałem, kiedy z łazienki wypadł Maeda. Chwycił go za kołnierz i odepchnął na przeciwległą ścianę.
-         Wybacz, Fumi-chan – westchnął.- Zapomniałem, że on zawsze jest dosłowny...
-         N-nie będę wam przeszkadzał...- mruknąłem, szybko oddalając się do mojego pokoju.
-         Możesz już się szykować, zaraz wychodzimy!- zawołał za mną Maeda.
      Zamknąłem się w swoim pokoju i odetchnąłem z ulgą.
      Miałem nadzieję, że dzisiejszy dzień będę mógł zaliczyć do udanych. Ponieważ w zeszłym tygodniu Maedzie nie udało się zdobyć wolnego, musieliśmy przełożyć nasze świąteczne zakupy na poniedziałek. Liczyłem na to, że mój lokator pomoże mi wybrać jakieś prezenty dla rodziców i dla siostry, ale skoro pojawił się Naoto, możliwe, że moje plany legną w gruzach...
      Opadłem z westchnieniem na łóżko i wgapiłem się smętnie w sufit. Mimo wszystko, od kilku dni miałem całkiem dobry humor. Radziłem sobie coraz lepiej zarówno na uczelni, jak i w pracy, do tego od czasu do czasu rozmawiałem w księgarni z Nakao. Tak jak sądziłem, był bardzo sympatyczną osobą. Dobrze mi się z nim rozmawiało i nawet umówiliśmy się wstępnie na kolejne spotkanie, po świętach.
      Przygryzłem wargę, przyłapując się na uśmiechu. Miło wspominałem wyjście z Nakao, nawet jeśli po powrocie do domu Maeda trochę mi dokuczał. Również następnego dnia nie dawał mi spokoju. Uznał, że już jestem zakochany...
      Oczywiście, nie było takiej możliwości. Nakao był miłym chłopakiem, lubiłem z nim przebywać i rozmawiać, ale nic poza tym. Porównując moje uczucia do niego z tymi, którymi darzyłem Yamato, nie były one takie same. Moje serce nie szalało na jego widok, nie tęskniłem za jego obecnością, głosem, czy spojrzeniem. Czułem do niego jedynie przyjacielską sympatię.
      Wciąż zdawałem sobie sprawę z tego, że jest we mnie zakochany. Ale jemu najwidoczniej naprawdę nie przeszkadzało to, że między nami nie będzie nic więcej, prócz tego, co jest teraz.
      Usłyszałem ciche kroki na korytarzu, a potem pukanie do drzwi mojego pokoju.
-         Fumi-chan, jesteś gotowy?
-         Uhm, tak.
      Wstałem, zabrałem portfel z biurka i, wsuwając go do kieszeni spodni, wyszedłem z pokoju.
      Naoto stał w holu ze znudzoną miną, oglądając swoje paznokcie.
-         Wybacz, ale ten idiota idzie z nami – westchnął Maeda.- Uparł się, a ja, wyjątkowo, nie mogę mu tym razem odmówić, bo...cóż, nieważne. Nie masz nic przeciwko, prawda? Obiecuję, że nic ci nie zrobi. Po drodze będziemy mijać sklep zoologiczny, kupię smycz i...
-         Uhm, w porządku – mruknąłem.- To tylko zakupy, skoro twój przyjaciel chce iść z nami...
-         To nie jest mój przyjaciel, tylko moje utrapienie – westchnął ciężko Maeda, drapiąc się po głowie.- Oh! Już wiem! Nie chcę, żebyś czuł się niekomfortowo w towarzystwie takiego idioty jak on i takiego przystojniaka jak ja, więc może zaprosisz tego swojego Nakao?
-         Eh?! P-po co?!
-         No mówię: żebyś nie czuł się niewygodnie – odparł Maeda z lekkim uśmiechem.- Mimo wszystko, ty i Naoto się nie znacie. Będzie ci trochę raźniej, jeśli będziesz miał przy sobie swojego znajomego, którego nie znam, nie mam racji?
-         Umm...po prostu chcesz go poznać, prawda?- zapytałem, patrząc na niego sceptycznie.
-         No co ty!- Maeda zaśmiał się, klepiąc mnie po ramieniu.- No dalej, dzwoń do swojego kochasia! Chwaliłeś się przecież ostatnio, że wymieniliście się numerami!
-         To nie jest mój kochaś!- krzyknąłem, rumieniąc się.- I...i wcale się nie chwaliłem! T-tylko mówiłem...- spuściłem głowę, zawstydzony i wyciągnąłem z kieszeni dżinsów moją komórkę.- Wątpię, żeby miał czas, na pewno pomaga teraz rodzicom w przygotowaniach do świąt!- powiedziałem, zerkając na Maedę i jednocześnie wybierając numer do Nakao.
      Odczekałem trzy sygnały, kiedy usłyszałem jego spokojny, jak zawsze radosny ton głosu:
-         Dzień dobry, Naofumi-san!
-         D-dzień dobry, Nakao-kun!- wyprostowałem się, lekko zdenerwowany.- Uhm...p-przepraszam, że dzwonię o tej godzinie i w t-ten dzień...ja...uhm, chciałem...
-         Dobra, Fumi-chan, wypełniłeś swoje zadanie, moja kolej – westchnął ciężko Maeda, wyrywając mi telefon z ręki.
-         M-Maeda-kun!
-         Halo? Rozmawiam z kochasiem Fumi-chana?- Patrzyłem przerażony na mojego lokatora, nie wierząc w to, że właśnie użył tego słowa.- Nazywam się Maeda Shuzo, jestem jego lokatorem. Właśnie wybieramy się z Fumi-chanem i moim psem na małe świąteczne zakupy, no i pomyśleliśmy, że może chciałbyś się wybrać z nami?
      Maeda milczał przez chwilę, gapiąc się w ścianę, najwyraźniej słuchając, co mówi Nakao.
-         Cóż, ja będę musiał pilnować kundla, więc mógłbyś dotrzymać Fumi-chanowi towarzystwa. Byłoby mu raźniej, no i na pewno czułby się szczęśliwy.
-         Ma-Maeda-kun, proszę, oddaj mi ten telefon!- jęknąłem, próbując odebrać moją własność, jednak mój lokator położył swoją dłoń na mojej głowie i skutecznie mnie odpychał.
-         Świetnie, w takim razie spotkajmy się za dwadzieścia minut przed wejściem do centrum handlowego na Kukizu-cho.
      Maeda rozłączył się i oddał mi komórkę, po czym przeszedł do holu i zaczął się ubierać. Gapiłem się na niego w oniemieniu, nie mogąc się ruszyć.
-         Dalej, Fumi-chan, bo cię zostawimy – rzucił Maeda.
-         N-nie powinieneś mówić takich rzeczy, Maeda-kun!- powiedziałem, podchodząc do niego.
-         Huh? Jakich?
-         T-to przez telefon...mam na myśli...”k-kochaś”...- poczułem rumieńce na policzkach.- N-Nakao-kun może to źle odebrać!
-         Ale przecież...- Maeda urwał nagle i przez chwilę mi się przyglądał.- Oh...cóż, może obgadamy to wieczorem, co? Chodźmy już, bo twój przyjaciel zmarznie, jeśli się spóźnimy!
      Przygryzłem lekko wargę, nadal trochę zły na mojego lokatora. To po części była też moja wina, powinienem od razu wyjaśnić mu, że ja i Nakao będziemy tylko przyjaciółmi. Przez to Maeda wyobraża sobie niestworzone rzeczy...
      Ubrałem płaszcz i buty, a kiedy byłem już gotowy spojrzałem dość smętnie na mojego lokatora.
-         Rozchmurz się, Fumi-chan, przeproszę go, jak się spotkamy.- Maeda poczochrał mnie po włosach i zwrócił się do swojego przyjaciela:- No wychodź, Naoto-idioto, ile masz zamiar tu stać i się gapić?- mówiąc to, uderzył go otwartą dłonią w potylicę.
-         Auć!- syknął Naoto i cisnął w niego mordercze spojrzenie, które jednak po chwili złagodniało.- To bolało...ale możesz to zrobić jeszcze raz, jeśli chcesz.
-         Przysięgam, że to zrobię, ale później i z pomocą młota, a teraz wyłaź!
      Wyszliśmy z mieszkania i skierowaliśmy się w stronę przystanku autobusowego. Właściwie, to chyba był jednak dobry pomysł, by zadzwonić po Nakao, bo, chociaż szedłem jako pierwszy z lewej, to czułem na sobie intensywne spojrzenie Naoto. Sam nie wiem, dlaczego tak mnie obserwował, ale wyglądało na to, że za mną nie przepadał...
-         Uhm...Maeda-kun, nie przedstawiłeś nas sobie – wymamrotałem, spuszczając głowę.
-         Ha? Cóż, jasna sprawa, nie warto go znać, wierz mi – odparł Maeda, po czym ziewnął szeroko.
-         A-Ale nie wiem, jak mam się zwracać...
-         Jest wiele słów, których możesz użyć: idiota, głupek, debil, świnia...
-         B-bądź poważny, Maeda-kun!
-         Znowu wracasz do tego „Maeda-kun”?
-         S-Shuzo-kun...
-         Toshikawa – odezwał się chłodno Naoto.- Nazywam się Toshikawa Naoto.
-         Ah! Więc, Toshikawa-san. Ja jestem Naofumi Yasuo. Miło mi cię poznać.
-         Spotkaliśmy się już – mruknął Toshikawa.- Przerwałeś nam nasz stosunek, nie pamiętasz?
-         To nie był żaden stosunek, tylko zwyczajne dobieranie się do porządnego obywatela Japonii!- warknął Maeda.
-         Chciałeś to zrobić, przyznaj się – mruknął Yasuo, patrząc na niego.- Tęsknisz za tym uczuciem...
-         Zamknij się, debilu!- Maeda znów trzasnął go w głowę.- Rany, jakiś ty upierdliwy! Tyle czasu miałem z tobą spokój, a teraz nagle znowu się zjawiasz...
-         Zjawiłbym się wcześniej, gdybyś podał mi swój adres – powiedział Toshikawa.
-         Niedoczekanie twoje.- Maeda odwrócił od niego głowę i teraz patrzył na mnie.- Nie zwracaj uwagi na jego obecność, Fumi-chan. Wziąłeś listę zakupów?
-         T-tak, mam ją w portfelu...
-         Świetnie! Przy odrobinie szczęścia upieczesz coś dla mnie na święta!
-         Upiecze?- Toshikawa wychylił się do przodu, by zmierzyć mnie spojrzeniem.- Co masz na myśli?
-         Ehm...ja...- zacząłem nerwowo.
-         Fumi-chan, w przeciwieństwie do ciebie, jest bardzo utalentowany – powiedział Maeda, obejmując mnie ramieniem i unosząc dumnie głowę, jakby mówił o swoim dziecku.- Pięknie rysuje, świetnie gotuje i do tego piecze ciasta! Obiecał, że zrobi jakieś specjalnie dla mnie, ale potrzebujemy do tego piekarnika i zamierzamy na jeden się złożyć.
-         Umiesz piec?- Toshikawa spojrzał na mnie, a w jego oczach po raz pierwszy ujrzałem nutkę uznania.
-         T-tak...trochę – mruknąłem.
-         Nie licz nawet na kawałek – powiedział zimno Maeda.- W ogóle, powinieneś wracać do domu!
-         Nie, dopóki...
-         O, nasz autobus!- przerwał mu Maeda i spojrzał na niego surowo.- Koniec tematu, Naoto.
      Toshikawa patrzył na niego przez chwilę bez wyrazu, po czym wzruszył tylko ramionami. Autobus zatrzymał się przy nas, a my wsiedliśmy do niego i usiedliśmy. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w centrum, z dala od tej napiętej atmosfery...
      Nakao czekał już na nas przed wejściem. Miał na sobie ciemne spodnie i czarną kurtkę, a do tego te same błękitne rękawiczki z oczami, co zawsze.
-         Dzień dobry, Naofumi-san – powiedział, kiedy do niego podeszliśmy.
-         Dzień dobry, Nakao-kun – odpowiedziałem.
-         Yo! Więc ty jesteś Nakao.- Maeda stanął przed nim i wyciągnął rękę.- Maeda Shuzo.
-         Ah, tak. Nakao Sora, miło mi pana poznać, Maeda-san.- Nakao uścisnął jego dłoń i spojrzał niepewnie na Toshikawę.- Umm...
-         Toshikawa Naoto, jestem jego chłopakiem – to mówiąc, wskazał na mojego lokatora, który, słysząc to, walnął go łokciem w brzuch.
-         Jak mówiłem, przyszliśmy z moim psem – powiedział dobitnie.
-         Yyy...no tak.- Nakao, zarumieniony, nie miał pojęcia gdzie patrzeć. Ja zresztą też...
-         To co, wejdziemy?- westchnął Maeda.- Czas ucieka!
-         Tak – mruknąłem.
-         Oh, mam propozycję – powiedział nagle Maeda, kiedy przekroczyliśmy próg budynku.- Kupmy najpierw prezenty dla bliskich, bo z tym jest więcej szukania.- Spojrzał teraz na mnie.- Naszymi domowymi zakupami i piekarnikiem zajmiemy się na koniec. Co ty na to, Fumi-chan?
-         Uhm...nie mam nic przeciwko...
-         Świetnie! W takim razie daj mi znać, kiedy skończycie, to spotkamy się tu, przy schodach.
-         Dobrze.- Skinąłem głową, patrząc jak Maeda i Toshikawa odchodzą w kierunku sklepików.
-         N-nie wiedziałem, że twój lokator jest...ehm...- zaczął niepewnie Nakao, rumieniąc się.
-         S-sam dowiedziałem się jakiś czas temu – westchnąłem.- Ah! P-przepraszam, że wyciągnęliśmy cię na te zakupy! Na pewno byłeś zajęty...!
-         Nie, absolutnie.- Nakao uśmiechnął się do mnie promiennie.- Akurat skończyłem sprzątać i szukałem sobie zajęcia. Cieszę się, że zadzwonił...liście po mnie...
-         S-Skoro tak mówisz...
-         Nawet dobrze się stało, bo chciałem kupić prezent dla mojego braciszka.
-         Masz jeszcze siostrę, prawda, Nakao-kun?- zapytałem, kiedy ruszyliśmy w stronę ruchomych schodów.
-         Tak.- Skinął głową.- Nawet dwie! Młodszą i starszą, no i do tego jeszcze dwóch młodszych braci.
-         Spora gromadka.- Uśmiechnąłem się.- Musi być u was bardzo wesoło!
-         Tak – skinął głową.- A ty masz rodzeństwo, Naofumi-san?
-         Młodszą siostrę. To właśnie z prezentem dla niej mam największy problem...ma dopiero pięć lat, ale jest strasznie wybredna i ciężko trafić w jej gust.
-         Hahaha! Skądś to znam. W zeszłym roku moja siostrzyczka poprosiła, żebym kupił jej na święta torebkę. Kupiłem, ale chowa ją w szafie, bo nie spodobał jej się kolor.
-         To musi być trochę przykre...- mruknąłem z uśmiechem.
-         Cóż, nic nie poradzę.- Nakao wzruszył lekko ramionami.- Nie znam się na kobiecym guście, dlatego staram się kupować siostrom coś, co samo im się spodobało. Oh! Ale postaram się pomóc tobie, Naofumi-san, w wyborze prezentów!
-         Dziękuję, Nakao-kun. Choć, szczerze mówiąc, nie mam pojęcia nawet, gdzie powinniśmy zacząć...
-         Nie ma się co martwić, Naofumi-san, w końcu mamy dużo czasu! Na pewno coś znajdziemy.
      Spojrzałem na jego uśmiechniętą twarz i skinąłem głową.


***

-         I jak? Działa?- zapytałem, podchodząc do Maedy i nachylając się ku niemu.
-         Wygląda na to, że działa, ale czy poprawnie, przekonamy się, kiedy coś upieczesz!
      Popatrzyłem z lekkim uśmiechem na nowy piekarnik, który kupiliśmy na pół z moim lokatorem. Urządzenie miało wiśniowy kolor i ładnie się prezentowało we wnętrzu naszej kuchni, pasując do wystroju.
-         W takim razie, może jutro upiekę jakiś placek, albo babeczki – powiedziałem.- Znam też dobry przepis na świąteczne pierniczki i ciasteczka!
-         Ahh, już mam na nie ochotę – westchnął Maeda, wstając z podłogi i przeciągając się leniwie. Westchnął cicho i spojrzał na mnie bacznie.- Możemy pogadać, Fumi-chan?
-         Eh? O co chodzi?
-         No wiesz...dziś Naoto zachował się naprawdę fatalnie – mruknął Maeda.- Rzucił się na ciebie...i w ogóle...
-         Cóż...koniec końców, nie zrobił mi nic złego.
-         Ale i tak źle się z tym czuję. Nie chcę, żebyś miał mi za złe, że do tego dopuściłem. Nawet, jeśli nie zrobił zbyt wiele.
-         To...twój stary przyjaciel, tak?- zapytałem.
-         Można tak powiedzieć.- Maeda skinął głową.- Obawiam się, że co jakiś czas będzie mnie nachodził...starałem się wybić mu to z głowy, ale jest uparty. Już dwa razy się przez niego przeprowadzałem...
-         No a...nie możesz zadzwonić na policję?- zapytałem cicho.
-         To trochę...skomplikowane – westchnął Maeda, drapiąc się po głowie.- Ale spokojnie, dał mi słowo, że nie będzie cię niepokoił. Po prostu chcę cię uprzedzić, że od czasu do czasu możesz go tu spotkać.
-         W porządku. Jeśli mam być szczery, Toshikawa-san nie wygląda na złego. Zdaje się, że coś do ciebie czuje...?
-         Taa, głównie popęd seksualny – Maeda znów westchnął.- No ale skoro jesteśmy już przy uczuciach...co z tym Sorą?
-         Eh?
-         No wiesz, myślałem, że spotykacie się ze sobą.
-         Cóż, to prawda, ale...nie w tym znaczeniu – mruknąłem, spuszczając wzrok na jego kolana.
-         Chłopak wygląda na totalnie w tobie zakochanego.
-         Mówił mi...- wyszeptałem, bawiąc się moim swetrem.- Ale ja...nie potrafię odwzajemnić jego uczuć, więc...jesteśmy przyjaciółmi.
-         Przyjaciółmi?- powtórzył Maeda, opierając się biodrem o blat.- Zdajesz sobie sprawę, że jego może...no wiesz, boleć to, że jesteś tak blisko niego, lecz nieosiągalny?
-         Rozmawialiśmy na ten temat. Nakao-kun...prosił, żebym go nie unikał. To jego decyzja...i jego propozycja, byśmy się zaprzyjaźnili. Nie oczekuje ode mnie niczego.
      Kiedy spojrzałem na Maedę, ten wpatrywał się we mnie jakimś dziwnym wzrokiem. Po dłuższej chwili westchnął cicho.
-         Rany, Fumi-chan...- mruknął.
-         Eh? O...O co chodzi?
      Jednak on już nic nie powiedział. Mijając mnie, poczochrał moje włosy i wyszedł z kuchni.

2 komentarze:

  1. To sześć czy pięć lat?

    Skomentuję na końcu. :3

    ~ Ruda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fumi jest strasznie nieogarnięty -_-
    Strasznie mi szkoda tego Sory :/
    Naoto xD
    Już go kocham xD

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń