24 wrz 2014

Rozdział Pierwszy




      Burza nasilała się z każdą kolejną chwilą, a Rei wciąż nie wracał. Naoto stał przy oknie, wyglądając przez nie, zaniepokojony, i rozglądając się nerwowo po ciemnej uliczce. Od kilku dni przesiadywali w starym, opuszczonym bloku, w jednym z obskurnych mieszkań. Prawie każdej nocy Rei zostawiał go samego, by móc udać się na „polowanie”. I za każdym razem Naoto odchodził od zmysłów, kiedy ten długo nie wracał.
      W końcu usłyszał upragniony odgłos otwieranych drzwi. Popędził do holu i stanął w korytarzyku, obserwując ciemną sylwetkę, która, kaszląc, zdejmowała z siebie kurtkę.
-         Jeszcze nie śpisz?- zapytał Rei, najwyraźniej go zauważając.
-         Czekałem na ciebie – mruknął Naoto.
-         Mówiłem ci, żebyś poszedł spać – westchnął Rei.
-         I tak nie mógłbym zasnąć.- Naoto podszedł do niego.- Dlaczego nie było cię tak długo?
-         Nie masz pojęcia ile razy moja mama mówiła to samo zdanie tacie.- Rei roześmiał się lekko.- Zawsze odpowiadał, że musiał zostać dłużej w pracy, ale prawda była taka, że chadzał do burdelu.
-         Byłeś w burdelu?
      Rei zaśmiał się delikatnie, mijając go w przejściu.
-         Kontrolujesz mnie, Nao?- zapytał.
-         Martwiłem się o ciebie! Nie było cię przez prawie trzy godziny!
-         Nie mogę ciągle kraść w tym samym sklepie – wyjaśnił cierpliwie Rei.- W okolicy teren patrolowało kilku policjantów, musiałem się przenieść na obrzeża miasta, ale nim to zrobiłem, uciekałem przed dwójką, która mnie zauważyła. Musiałem ich zgubić, a odnalezienie drogi powrotnej też nie należało do łatwych. Dlatego mnie nie było tyle czasu. Jutro rano ruszamy dalej. Tutaj nie jest już bezpiecznie.
-         Nigdzie nie jest bezpiecznie – westchnął Naoto, który podążył za Reiem do kuchni. Usiadł przy stole, patrząc jak Rei odkłada jakieś ciemne zawiniątko na ladę.- Wojna trwa, dzień po dniu robi się coraz gorzej...
-         Mam nadzieję, że nie wyjedziesz mi tu zaraz z tekstem, że boisz się, iż jej nie przeżyjemy – powiedział Rei dość chłodnym tonem. Po chwili jednak znów zabrzmiał wesoło:- Spokojna głowa, po wojnie staniemy się bogaczami i kupię ci piękny dom z ogródkiem! Będziesz pływał w luksusach!
-         Powinieneś myśleć więcej o sobie – powiedział z uśmiechem Naoto.
-         Nie ma potrzeby, skoro ty myślisz za mnie.- Rei poczochrał go po włosach, przechodząc obok.- Idę wziąć szybki prysznic. W kocu są świeczki i zapałki, zapal jedną i pokrój chleb.
-         Stałeś tu tyle czasu i nie mogłeś jej zapalić?- mruknął Naoto, jednak Rei już go nie usłyszał.
      Prawda była taka, że odkąd Naoto zaczął podróżować z Reiem, nie potrzebne mu były żadne luksusy i wygody. Chciał po prostu trwać przy jego boku, nic więcej. Choć fakt faktem, że łatwiej by się im żyło, mając prąd i gorącą wodą.
      Rozpakował zawiniątko, układając jego zawartość obok. W słabym świetle księżyca niewiele mógł zobaczyć, jednak w rozpoznawaniu wszystkiego pomagał mu dotyk. Odnalazł kilka świeczek oraz pudełko zapałek. Po chwili w kuchni zabłysło drobne światełko. Teraz Naoto mógł przyjrzeć się rzeczom przyniesionym przez Reia.
      Bochenek chleba, dwa opakowania kiełbasek, pognieciony karton mleka. Trzy jabłka, kostka sera i kilka batoników czekoladowych. Naoto uśmiechnął się delikatnie. Rei zawsze zabierał jakieś łakocie, wiedząc jak bardzo przepada za nimi jego przyjaciel. Nie mogli pozwolić sobie na dużo, jednak uszczęśliwiała ich nawet taka garstka.
-         Bu!- Rei otoczył go ramionami, na których miał zarzucony koc, tym samym opatulając nim ich oboje.
-         Rei!- sapnął Naoto.- Nie strasz mnie!
-         Coś się tak zamyślił? Ślinisz się do słodyczy?
-         W-wcale się nie ślinię!- Naoto poczuł rumieńce na twarzy.
-         Jeśli zjesz je na pusty żołądek, rozboli cię brzuch – pouczył go Rei.- Najpierw zjedzmy trochę chleba i kiełbaski. Umieram z głodu!
      Rei odsunął się od niego i usiadł na stole. Patrzył z lekkim uśmiechem na Naoto, który sięgnął po nóż i z westchnieniem ukroił pół bochenka chleba, a jego zaś na kolejne pół.
-         Starczy ci?- zapytał.
-         Jasne.- Rei zamachał wesoło nogami.- Więc co robiłeś, kiedy mnie nie było?
-         Czytałem książkę.- Naoto sięgnął po paczkę kiełbasek i przeciął ją.
-         Serio, odkąd nauczyłem cię czytać, non stop siedzisz z nosem w książkach – powiedział żartobliwie Rei.- Założę się, że czytałeś przez jakieś pół godziny, a potem przechadzałeś się nerwowo po mieszkaniu, co chwila zerkając przez okno.
      Naoto znów zarumienił się i cisnął nożem na bok. Usłyszał za sobą chichot Reia. Wiedział, że trafił w sedno.
-         Proszę.- Naoto podał mu jego część posiłku.
-         Dziękuję bardzo.- Rei odebrał od niego chleb i kiełbaski, po czym, porywając batonika, wyszedł z kuchni.- Chodź na kanapę!
      Naoto znów westchnął, zabierając swoje jedzenie. Nawet jeśli ulżyło mu, kiedy Rei wrócił cały i zdrowy, to i tak nic nie mogło powstrzymać lekkiej irytacji jego zachowaniem.
      Usiedli tuż obok siebie, a Rei nakrył ich kocem. Oparł wygodnie głowę o ramię Naoto, choć musiał się zsunąć odrobinę, ponieważ był od niego wyższy. W ciszy oboje zajęli się posiłkiem.
-         Brakuje tylko ognia w kominku i byłoby całkiem romantycznie, nie?- zagadnął Rei.- Kiedyś będziemy tak siedzieć z naszymi żonami, a po domu będą biegać małe Naociątka i Reiciątka!
-         Nie wiem, czy zdecyduję się na dzieci – mruknął Naoto, gryząc kiełbaskę.- Jeśli odziedziczą po mnie oczy, spotka ich ten sam los, co mnie.
-         Myślisz, że spotkają takiego przystojniaka jak ja?- Rei wsunął do ust kolejny kawałek chleba.
-         Hmm.- Naoto uśmiechnął się.- Tego bym im życzył.
-         Zamieszkamy w takiej okolicy, gdzie nikomu nie będzie przeszkadzać twój wygląd.
-         Chciałbym, żeby takie miejsce istniało – westchnął Naoto.
-         Znowu mówisz jak ofiara losu – upomniał go Rei, szturchając łokciem w żebra.- Pamiętaj, że masz mnie. Nigdy cię nie zostawię – powiedział, kładąc nacisk na „nigdy”.
-         Wiem o tym.- Naoto znów się uśmiechnął.- Wybacz, że jestem takim pesymistą.
-         Żałuję, że poznałeś to słowo – mruknął Rei.- Za często go używasz.
-         Eh? Które?
-         „Pesymista”.- Rei dokończył swój posiłek i otrzepał dłonie.- No, czas na batonika. Gdzie on jest...?
-         Kładłeś go na kanapie.
-         Ale go nie ma!- Rei spojrzał znacząco na Naoto.- Zjadłeś go, prawda?
-         N-nie! Jeszcze nie skończyłem nawet tego!- Uniósł dłonie, w których trzymał chleb i kiełbaskę.
-         Kłamczuch! Zjadłeś w trakcie rozmowy!
-         Przecież słyszałbyś szelest papierka, Rei...!- Widząc, jak Rei powstrzymuje się od parsknięcia śmiechem, Naoto opadł bezsilnie na kanapę.- Znowu stroisz sobie ze mnie żarty!
-         Wybacz, nie mogłem się powstrzymać.- Rei wyjął spod koca batonika i pomachał nim.- Oh, wiesz, co bym teraz zjadł?- zapytał, wysuwając się spod koca i kładąc na kanapie. Oparł głowę o kolana Naoto.- Pizzę!
-         Pizzę?
-         Tak! Pamiętasz, jak przyrządziłeś dla nas pizzę?
-         Tak, pamiętam.- Naoto uśmiechnął się radośnie.- To był pierwszy raz, kiedy trafiliśmy na dom z pełną spiżarnią!
-         Zgadza się! To dopiero były dni pełne rozkoszy! Niebo w gębie każdego dnia! Prawdziwy ramen, tonkatsu, yakitori... ale najlepsza była pizza!
-         Przepis wziąłem z jedynej książki kucharskiej, jaka tam była – zaśmiał się Naoto.- Bałem się, że mi nie wyjdzie, ale faktycznie, było smaczna!
-         Była przepyszna!- poprawił go Rei.
-         Szkoda, że musieliśmy stamtąd uciekać – westchnął Naoto.
-         Mhm...- mruknął Rei, zajęty żuciem batonika.
-         Ale kiedyś jeszcze ci zrobię – powiedział cicho Naoto.
-         No ja myślę.- Rei uśmiechnął się do niego i wstał.- No dobra, czas położyć się do łóżka...zaraz będzie 3:00! Dokończ ze spokojem, ja już idę spać. Wyruszamy jutro, jak tylko się obudzisz.
-         Co jeśli, obudzę się pierwszy?
-         Nie ma takiej możliwości, śpiochu!- zawołał Rei, będąc już w części sypialnej mieszkania.
      Naoto uśmiechnął się lekko i wrócił do jedzenia. Nasłuchiwał odgłosów dochodzących z pokoju obok. Słyszał ciche szuranie i stukanie, a po chwili zgrzyt łóżkowego materaca. Kiedy tylko skończył swój posiłek, złożył koc w kostkę, posprzątał w kuchni i również poszedł do sypialni.
      Rei spał już smacznie na swojej połowie, oddychając spokojnie przez nos. Naoto, poruszając się tak cicho, jak tylko potrafił, dołączył do niego. Ledwie ułożył się do snu, poczuł, jak ramię jego przyjaciela obejmuje go w pasie. Rei przysunął się do niego, mamrocząc coś niezrozumiale.
      Naoto przygryzł lekko wargę, czując, że robi mu się gorąco. Wiedział, dlaczego jego ciało reaguje tak na bliskość przyjaciela. Wiedział, ale przecież nie mógł nic z tym zrobić.
      Zamknął oczy, ciesząc się, że był dość zmęczony przez czekanie na niego. W końcu mógł spokojnie zasnąć.

***
-         Naoto. Naoto!
      Chłopak otworzył powoli oczy i zamrugał kilka razy, by wyostrzyć obraz. Nad sobą ujrzał twarz swojego przyjaciela. Widząc, że jest nieco zaniepokojony, natychmiast się podniósł.
-         Co się dzieje?
-         Pora wstawać.- Rei uśmiechnął się do niego.- Musimy ruszać. Policja kręci się na dole, patrolują teren. Lada chwila wejdą do naszego bloku.
-         Eh?- Naoto zerwał się z łóżka.- I-i co teraz zrobimy?
-         To co robimy od kilku lat – uciekniemy, głuptasie.- Rei poczochrał go po włosach.- Pospiesz się i zabierz nasze rzeczy. Zejdziemy schodami przeciwpożarowymi, tymi od strony głównej ulicy. Tam ich jeszcze nie ma.
      Naoto skinął posłusznie głową i rozejrzał się po pokoju. Oprócz jego kurtki, nie było tu nic, co należało do nich. Zabrał ją więc i szybkim krokiem przeszedł do kuchni, gdzie na ladzie wciąż leżał zwinięty koc i kilka produktów, które tej nocy ukradł Rei. Naoto zawinął je na powrót, a następnie chwycił pod pachę i udał się do holu, gdzie czekał już na niego Rei. Widząc go, uniósł palec do ust, nakazując mu ciszę. Naoto skinął w odpowiedzi głową.
      Rei otworzył powoli drzwi mieszkania, a następnie wyjrzał ostrożnie na korytarz, nasłuchując uważnie odgłosów dochodzących z dołu. Wyglądało na to, że policjanci są już przed ich blokiem i zamierzają do niego wejść.
-         Najciszej jak potrafisz, Naoto – wyszeptał Rei, skinąwszy do niego dłonią.
      Wyszedł pierwszy, stąpając ostrożnie po skrzypiącej, drewnianej podłodze. Trzymając się blisko ściany, zaczął powoli wspinać się po schodach prowadzących na górę. Naoto, który wyszedł za nim i zamknął cicho drzwi, teraz podążał za nim, zerkając nerwowo na niższe piętra.
-         Nie wychylaj się – syknął karcąco Rei.
-         Wybacz – szepnął Naoto, szybko cofając się i przylegając plecami do ściany.
      Z dołu rozległ się trzask drzwi i słabe echo rozmowy kilku policjantów.
-         Ja pójdę do piwnicy, a wy sprawdźcie wyższe piętra. Przeszukajcie każde mieszkanie.
-         W razie problemów, nie wahajcie się strzelać. Powiemy, że to był wypadek.
      Naoto przełknął nerwowo ślinę, rzucając szybkie spojrzenie na Reia. Ten patrzył w kierunku niższej klatki schodowej z dość ponurym wyrazem twarzy.
      W obecnych czasach policja była bezlitosna...
      Rei dźgnął go lekko palcem w ramię i uniósł kciuk do góry. Następnie skinął ku kolejnym schodom. Chłopcy wrócili do wspinaczki. Nie był to pierwszy raz, kiedy uciekali przed policją, ale nie mniej za każdym razem adrenalina była na podobnym poziomie. Jeśli dadzą się złapać, to będzie dla nich koniec.
      W końcu dotarli na najwyższe piętro. Dopiero teraz Naoto poczuł panikę. A co jeśli drzwi są zamknięte? Nie mogą już zejść na dół, pozostałoby im schować się w którymś z mieszkań, ale możliwe, że one również są pozamykane. Nie mogą narobić hałasu, nie mogą zdradzić swojej obecności tutaj...
      Drzwi na dach otworzyły się, skrzypiąc głośno. Rei cmoknął niezadowolony, marszcząc gniewnie brwi. Zaczął powoli popychać je, ale policjanci byli coraz bliżej i nie mieli wiele czasu.
-         Słyszałeś coś?
      Naoto zamarł, słysząc z dołu głos jednego z mundurowych. Spojrzał na Reia, ale ten wydawał się zachowywać spokój. Jego twarz była wręcz obojętna. Nie poruszał się, nie chcąc wywoływać jeszcze większego hałasu. Oboje czekali: jeden cierpliwie, drugi w napięciu.
-         Hmm, może to wiatr? To stary budynek, pełno tu dziur, przez które może się wedrzeć. Co, boisz się duchów?
-         To nie to, głupku! Gdyby wiał wiatr, co chwila byśmy słyszeli zgrzyty i świsty! Wydaje mi się, że ktoś jest na górze.
-         Może jakiś pijak jest na dachu...sprawdźmy to!
      Naoto zaklął cicho pod nosem i znów popatrzył na Reia. Chłopak uśmiechnął się do niego i wzruszył ramionami, po raz ostatni popychając drzwi, które zaskrzypiały głośno. Kroki na dole ustały na moment, a potem ponownie zabrzmiały, jeszcze szybsze.
      Rei chwycił przyjaciela za rękę i obaj wymknęli się na dach, zatrzaskując za sobą drzwi. Ruszyli biegiem po betonowym, nierównym podłożu.
-         Możliwe, że już poinformowali swoich!- powiedział zaniepokojony Naoto.
-         Na pewno to zrobili, ale spokojnie: zdążymy zejść, nim pojawią się na głównej ulicy!- Podbiegli do metalowej, zardzewiałej drabinki.- Ty pierwszy, Nao!
      Naoto nie był zbytnio zadowolony, że jak zawsze to on musiał pierwszy uciekać, jednak w tej sytuacji wolał się nie kłócić. Skinął tylko głową, podając zawiniątko Reiowi, a następnie chwycił ostrożnie za drabinkę i zaczął szybko schodzić po niej w dół.
      Rei zarzucił pakunek na plecy i zawiązał jego końce pod szyją. Było to dość niewygodne, ale nigdy nie wiadomo, kiedy znów będą potrzebować jedzenia. Zostawienie tego nie wchodziło w grę, a zrzucenie z wysokości dziesięciu pięter też nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza, że na dole kręciło się kilku bezdomnych.
      W momencie, kiedy zsunął się po drabince, drzwi na dach otwarły się z hukiem i z budynku wybiegło kilku policjantów.
-         Naoto, musimy się zsunąć!- zawołał Rei.
-         Zsunąć?!
-         Nie ma czasu, Nao, dalej! Tak, jak cię uczułem!
      Naoto skinął głową i zacisnął dłonie na pionowych częściach drabiny. Kiedy ułożył na nich również stopy, zagryzł wargę i poluźnił delikatnie uchwyt. Poczuł, że zaczyna spadać szybko w dół. Spuścił głowę, by móc widzieć z jaką prędkością zbliża się do ziemi. Kiedy był już wystarczająco blisko, puścił zupełnie drabinkę i upadł na chodnik.
      Policjanci zaczęli strzelać. Kilku bezdomnych, kręcących się w pobliżu, natychmiast zaczęło uciekać. Naoto zerwał się na nogi w momencie, kiedy Rei wylądował obok niego.
-         W porządku?- zapytał, pomagając mu wstać.
-         Tak, spadajmy stąd!- krzyknął Rei.
      Chłopcy ruszyli biegiem przed siebie, nie odwracając się. Jeszcze przez chwilę policjanci strzelali na ślepo, jakby w nadziei, że jednak uda im się ich postrzelić.
-         Jesteś cały, Nao?- zapytał Rei, kiedy skręcali w kolejną ulicę.
-         Tak, nic mi nie jest – wydyszał Naoto.- Rany, nie cierpię tego!
      Rei roześmiał się wesoło w odpowiedzi. Cieszył się, że znów udało im się uciec.
      Jeszcze przez kilka minut biegli przed siebie, aż w końcu Rei chwycił go za ramię, zatrzymując się.
-         Jesteśmy już bezpieczni – powiedział, dysząc lekko.
-         To...dobrze...- Naoto odetchnął głęboko.
-         Masz, napij się.- Rei sięgnął do zawiniątka i wyjął z niego kartonik mleka.- Nie było w lodówce, ale powinno być dobre.
      Naoto skinął głową w podziękowaniu i upił kilka łyków. Otarł usta i podał kartonik Reiowi. Ten również napił się trochę i schował go z powrotem do „plecaka”. Musieli oszczędzać swój skromny prowiant. Teraz, kiedy trwała wojna, nawet zwykła, czysta woda, była towarem z wyższej półki.
-         To...gdzie teraz?- zapytał Naoto, uspokajając nieco oddech.
-         Na wschód – mruknął Rei w odpowiedzi.- Jest tam ktoś, kogo chcę odwiedzić.
-         Odwiedzić?- zdziwił się Naoto.- Nie wiedziałem, że masz jakichś znajomych poza twoim starym rodzinnym miastem.
-         Liczę, że ten ktoś trochę nam pomoże – wyjaśnił Rei z uśmiechem i pogłaskał Naoto po włosach.- Nie martw się, nie mam zamiaru cię opuszczać dla kogoś innego.
-         Nawet o tym nie pomyślałem – mruknął Naoto i uśmiechnął się lekko.- Ale dobrze wiedzieć!
-         Mam tylko nadzieję, że ją tam znajdziemy...- westchnął cicho Rei, jakby do siebie, patrząc w kierunku, którym mieli się udać.
-         Kim jest ta osoba?
      Rei zamrugał kilka razy i spojrzał na swojego przyjaciela. Uśmiechnął się do niego lekko i przybliżył się. Pochylił głowę, składając na ustach Naoto delikatny pocałunek.
-         To tajemnica – powiedział cicho.
-         Ta...masz przede mną tajemnice?- burknął Naoto, rumieniąc się po niedawnej pieszczocie.
-         Oh, rany, z dnia na dzień jesteś coraz słodszy, mój mały Nao!- Rei roześmiał się wesoło.
-         Wcale nie jestem słodki, jestem zły!- powiedział Naoto, szturchając go łokciem, ale chłopak znów się roześmiał.- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
-         To nie jest nikt ważny – wyjaśnił Rei, ruszając przed siebie spokojnym krokiem.- Nie ma sensu nawet, żebym ci go przedstawiał. Wstąpię tam tylko na chwilkę i będziemy mogli ruszyć dalej. Co powiesz na wycieczkę do Europy?
-         Europy?- mruknął Naoto.- Musielibyśmy polecieć tam samolotem, albo chociaż popłynąć statkiem! Nie mamy na to pieniędzy, a na gapę się nie zabierzemy.
-         Coś wymyślę.- Rei uśmiechnął się radośnie.- Zabiorę cię wszędzie, gdzie tylko będziesz chciał!
-         W takim razie okrążmy cały świat – westchnął Naoto.- Co ty na to?
-         To nam zajmie całe życie!
-         Mnie to nie przeszkadza...
-         Mnie też nie! W takim razie umowa stoi.- Rei wyciągnął do niego dłoń, a Naoto, wciąż z lekkim rumieńcem na twarzy, uśmiechnął się delikatnie i przybił ją swoją.- Będziemy pierwszymi ludźmi, którzy okrążyli świat pieszo!
-         Jest taka książka „W 80 dni dookoła świata” – powiedział Naoto.- Nam to pewnie zajmie 80 lat!
-         Hmm, myślisz, że uda nam się dobić setki?
-         Pewnie nie bardzo...ale na pewno sobie pozwiedzamy!
-         W takim razie powinniśmy już się wynosić z Japonii! Za długo ją zwiedzamy. Ile to już lat? Zdaje mi się, że podróżujemy razem od sześciu, co?
-         Zgadza się.- Naoto uśmiechnął się radośnie.
      Rei popatrzył na niego, zaskoczony, a potem uśmiechnął się i odgarnął jego rozpuszczone włosy za ucho. Naoto spojrzał na niego, ale szybko odwrócił wzrok.
-         Sześć lat, a my wciąż nie zrobiliśmy następnego kroku.
-         Eh? Co masz na myśli?- zapytał Naoto, znów na niego patrząc.
-         Nic takiego – odparł Rei, uśmiechając się dziwnie i odwracając głowę.
      Naoto zmarszczył brwi, patrząc na niego podejrzliwie, jednak ten nie spojrzał już w jego stronę. W końcu chłopak westchnął głośno i postanowił dać sobie spokój. I tak nic nie wskóra naciskaniem.

***

-         Widać już bramy miasta – powiedział Naoto, kiedy wyszedł na skraj lasu i spojrzał w dół zbocza.
      Rei, który szedł kilka kroków za nim, stanął obok niego i skinął głową. Obaj byli zmęczeni po prawie dziesięciogodzinnej podróży, a gdyby tego było mało, Reiowi doskwierały także głód i pragnienie. Pogoda wcześniej nieco ich zaskoczyła, upał popsuł mleko, a po drodze nie znaleźli żadnego źródełka. Teraz priorytetem było znaleźć schronienie, gdzie będą mogli odpocząć.
-         Jak się czujesz?- zapytał Naoto.
-         Nie jestem umierający.- Rei uśmiechnął się do niego lekko.- Wytrzymam jeszcze trochę. Najważniejsze, żebyśmy znaleźli miejsce na nocleg.
-         Rozejrzę się też za czymś do picia – powiedział Naoto.
-         Wolałbym, żebym to ja poszedł na  „polowanie” – odparł Rei, ruszając dalej ścieżką.- Dla ciebie to zbyt niebezpieczne.
-         Ledwie trzymasz się na nogach – westchnął Naoto, równając się z nim.- Wygląda na to, że osłabiłeś swój organizm. Pozwól sobie trochę pomóc! Musisz wypocząć, żeby...
-         Naoto.- Jego ton był tak zimny, że chłopak niemal czuł kłujące go sopelki lodu, które powstrzymały go od dalszego mówienia. Rei nawet na niego nie spojrzał. Po prostu szedł przed siebie, jak zawsze opanowany.
      Naoto przełknął ślinę, nie odzywając się więcej. Denerwowało go, że Rei był taki nieustępliwy i nigdy nie pozwalał mu samemu opuszczać ich kryjówek. Rozumiał, że to przez jego nietypowe oczy, które napawają ludzi lękiem, ale przecież gdyby nasunął na głowę kaptur, mógłby być bardziej użyteczny! Czekanie w samotności za Reiem wcale nie należało do jego ulubionych zajęć. Nie czuł się dobrze, kiedy jego jedynymi w miarę znaczącymi zajęciami było przygotowywanie posiłku i pranie od czasu do czasu.
      Kiedy Naoto zerknął ponownie na swojego przyjaciela, jego spojrzenie nadal było zimne. Wyglądało na to, że wpadł w zły nastrój. A kiedy miał taki kiepski humor, bywało, że był nie do zniesienia.
-         Nie odsuwaj się ode mnie – mruknął Rei, biorąc go za rękę i przyciągając do siebie.
-         N-nie odsuwam się!
-         Odsunąłeś się.
-         Nieprawda...może troszkę mnie zniosło na bok, ale nieświadomie.- Kiedy Rei nic na to nie odpowiedział, Naoto z westchnieniem spuścił głowę i spojrzał na ich złączone dłonie.- Jesteś na mnie zły, Rei?
-         Nie – odparł, choć ton jego głosu jednoznacznie wskazywał na to, że jest odwrotnie.
-         Przepraszam – mruknął Naoto.- Wiem, że to niebezpieczne, bym sam chodził kraść dla nas jedzenie...po prostu chciałbym być trochę bardziej pożyteczny.
      Słysząc to, Rei parsknął cicho śmiechem.
-         Z czego się śmiejesz?- Naoto zarumienił się ze złości.
-         Pożyteczny, co?- Rei zasłonił usta wolną dłonią i dalej chichotał w najlepsze.- Przepraszam, pomyślałem sobie...
-         O czym?
-         O niczym szczególnym.- Pokręcił głową, uśmiechając się.- Jesteś bardzo użyteczny, głuptasie.
-         Bo piorę i w miarę możliwości coś gotuję? Sam z łatwością mógłbyś się tym zająć!
-         Ostatnio ciągle narzekasz – westchnął Rei.- Jest dobrze tak, jak jest. Ja się zajmuję zdobywaniem, ty oporządzaniem. I niech tak zostanie – dodał, zerkając na niego.- Potrzebuję cię bez względu na to, jaką pełnisz funkcję w naszym „związku”.
      Chłopcy dotarli już do bram miasta Kurotoshi. Naoto, czując, że coś ciągnie go do tyłu, zatrzymał się i odwrócił.
      Rei stał w miejscu, wciąż trzymając go za dłoń, i patrzył uważnie na bramę. Jego mina była poważna, tak samo jak i spojrzenie.
-         Rei? Coś nie tak?- zapytał Naoto.
-         To miasto jest złe – powiedział cicho Rei.
-         Eh? O czym ty mówisz? Byłeś już tu kiedyś?
-         Nie.- Chłopak pokręcił głową.- Ale czuję mrowienie w kościach. To takie nieprzyjemne uczucie, jakbyś za chwilę miał przytulić się do mordercy.
-         Chcesz...zawrócić?- spytał niepewnie Naoto.- Albo okrążyć miasto?
-         Nie ma sensu – westchnął Rei, ruszając ku wejściu.- Musimy się przespać, a na zewnątrz jest niebezpiecznie.
-         To nie tutaj mieszka osoba, którą chciałeś odwiedzić?
-         Nie, ona mieszka jeszcze dalej. W kolejnym mieście.
-         W takim razie...zjemy coś, wypijemy, prześpimy się i od razu ruszymy dalej. Co ty na to? Rei?
      Naoto zmarszczył brwi, widząc, że Rei patrzy gdzieś w bok, w kierunku szczytu muru. Również spojrzał w tamtą stronę, jednak nic nie zobaczył. Kiedy znów odwrócił się do Reia, ten marszczył czoło w gniewnym grymasie. Nim Naoto zdążył coś powiedzieć, chłopak ruszył przed siebie, ciągnąc go za sobą.
-         Rei? Co się stało?
-         Nic. Nie przejmuj się niczym. Znajdźmy sobie jakieś miejsce. Jestem zmęczony.
-         Uhm...tak...
      Jeszcze przez moment obserwował uważnie swojego przyjaciela, jednak ten nie wykazywał już żadnych dziwnych zachowań. Jego twarz przybrała beznamiętny wyraz, jakby zdarzenie sprzed chwili nie miało już znaczenia.
      Naoto czuł niepokój, kiedy przechodzili przez bramę. Jego serce biło szybciej niż zwykle, tak jak kiedy oczekiwał sygnału od Reia, gdy mieli uciekać przed policją, czy bandą pijanych gangsterów. W głowie słyszał echo wypowiedzianych przez niego słów: „To miasto jest złe”. Przez to on sam teraz tak się do niego nastawił.
      Nie wiedział, co dokładnie Rei miał na myśli, ale w tym momencie dopadły go złe przeczucia. Wrażenie, że stanie się coś złego, nie ustępowało od niego. Po głowie krążyła myśl, że właśnie przekroczyli wrota piekieł.
      I tym razem ucieczka nie będzie taka prosta.
      




2 komentarze:

  1. to jest wspaniałe! czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugi chapterek już jest :)

      http://story-yuuki.blogspot.com/p/ostatni-samuraj-rozdzia-drugi.html

      Cieszę się, że Ci się spodobało! ^^

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń