Burza
nasilała się z każdą kolejną chwilą, a Rei wciąż nie wracał. Naoto stał przy
oknie, wyglądając przez nie, zaniepokojony, i rozglądając się nerwowo po ciemnej
uliczce. Od kilku dni przesiadywali w starym, opuszczonym bloku, w jednym z
obskurnych mieszkań. Prawie każdej nocy Rei zostawiał go samego, by móc udać
się na „polowanie”. I za każdym razem Naoto odchodził od zmysłów, kiedy ten
długo nie wracał.
W
końcu usłyszał upragniony odgłos otwieranych drzwi. Popędził do holu i stanął w
korytarzyku, obserwując ciemną sylwetkę, która, kaszląc, zdejmowała z siebie
kurtkę.
-
Jeszcze nie śpisz?- zapytał Rei, najwyraźniej go
zauważając.
-
Czekałem na ciebie – mruknął Naoto.
-
Mówiłem ci, żebyś poszedł spać – westchnął Rei.
-
I tak nie mógłbym zasnąć.- Naoto podszedł do niego.-
Dlaczego nie było cię tak długo?
-
Nie masz pojęcia ile razy moja mama mówiła to samo
zdanie tacie.- Rei roześmiał się lekko.- Zawsze odpowiadał, że musiał zostać
dłużej w pracy, ale prawda była taka, że chadzał do burdelu.
-
Byłeś w burdelu?
Rei
zaśmiał się delikatnie, mijając go w przejściu.
-
Kontrolujesz mnie, Nao?- zapytał.
-
Martwiłem się o ciebie! Nie było cię przez prawie trzy
godziny!
-
Nie mogę ciągle kraść w tym samym sklepie – wyjaśnił
cierpliwie Rei.- W okolicy teren patrolowało kilku policjantów, musiałem się
przenieść na obrzeża miasta, ale nim to zrobiłem, uciekałem przed dwójką, która
mnie zauważyła. Musiałem ich zgubić, a odnalezienie drogi powrotnej też nie
należało do łatwych. Dlatego mnie nie było tyle czasu. Jutro rano ruszamy
dalej. Tutaj nie jest już bezpiecznie.
-
Nigdzie nie jest bezpiecznie – westchnął Naoto, który
podążył za Reiem do kuchni. Usiadł przy stole, patrząc jak Rei odkłada jakieś
ciemne zawiniątko na ladę.- Wojna trwa, dzień po dniu robi się coraz gorzej...
-
Mam nadzieję, że nie wyjedziesz mi tu zaraz z tekstem,
że boisz się, iż jej nie przeżyjemy – powiedział Rei dość chłodnym tonem. Po
chwili jednak znów zabrzmiał wesoło:- Spokojna głowa, po wojnie staniemy się
bogaczami i kupię ci piękny dom z ogródkiem! Będziesz pływał w luksusach!
-
Powinieneś myśleć więcej o sobie – powiedział z
uśmiechem Naoto.
-
Nie ma potrzeby, skoro ty myślisz za mnie.- Rei
poczochrał go po włosach, przechodząc obok.- Idę wziąć szybki prysznic. W kocu
są świeczki i zapałki, zapal jedną i pokrój chleb.
-
Stałeś tu tyle czasu i nie mogłeś jej zapalić?- mruknął
Naoto, jednak Rei już go nie usłyszał.
Prawda
była taka, że odkąd Naoto zaczął podróżować z Reiem, nie potrzebne mu były
żadne luksusy i wygody. Chciał po prostu trwać przy jego boku, nic więcej. Choć
fakt faktem, że łatwiej by się im żyło, mając prąd i gorącą wodą.
Rozpakował
zawiniątko, układając jego zawartość obok. W słabym świetle księżyca niewiele
mógł zobaczyć, jednak w rozpoznawaniu wszystkiego pomagał mu dotyk. Odnalazł
kilka świeczek oraz pudełko zapałek. Po chwili w kuchni zabłysło drobne
światełko. Teraz Naoto mógł przyjrzeć się rzeczom przyniesionym przez Reia.
Bochenek
chleba, dwa opakowania kiełbasek, pognieciony karton mleka. Trzy jabłka, kostka
sera i kilka batoników czekoladowych. Naoto uśmiechnął się delikatnie. Rei
zawsze zabierał jakieś łakocie, wiedząc jak bardzo przepada za nimi jego
przyjaciel. Nie mogli pozwolić sobie na dużo, jednak uszczęśliwiała ich nawet
taka garstka.
-
Bu!- Rei otoczył go ramionami, na których miał
zarzucony koc, tym samym opatulając nim ich oboje.
-
Rei!- sapnął Naoto.- Nie strasz mnie!
-
Coś się tak zamyślił? Ślinisz się do słodyczy?
-
W-wcale się nie ślinię!- Naoto poczuł rumieńce na
twarzy.
-
Jeśli zjesz je na pusty żołądek, rozboli cię brzuch –
pouczył go Rei.- Najpierw zjedzmy trochę chleba i kiełbaski. Umieram z głodu!
Rei
odsunął się od niego i usiadł na stole. Patrzył z lekkim uśmiechem na Naoto,
który sięgnął po nóż i z westchnieniem ukroił pół bochenka chleba, a jego zaś
na kolejne pół.
-
Starczy ci?- zapytał.
-
Jasne.- Rei zamachał wesoło nogami.- Więc co robiłeś,
kiedy mnie nie było?
-
Czytałem książkę.- Naoto sięgnął po paczkę kiełbasek i
przeciął ją.
-
Serio, odkąd nauczyłem cię czytać, non stop siedzisz z
nosem w książkach – powiedział żartobliwie Rei.- Założę się, że czytałeś przez
jakieś pół godziny, a potem przechadzałeś się nerwowo po mieszkaniu, co chwila
zerkając przez okno.
Naoto
znów zarumienił się i cisnął nożem na bok. Usłyszał za sobą chichot Reia.
Wiedział, że trafił w sedno.
-
Proszę.- Naoto podał mu jego część posiłku.
-
Dziękuję bardzo.- Rei odebrał od niego chleb i
kiełbaski, po czym, porywając batonika, wyszedł z kuchni.- Chodź na kanapę!
Naoto
znów westchnął, zabierając swoje jedzenie. Nawet jeśli ulżyło mu, kiedy Rei
wrócił cały i zdrowy, to i tak nic nie mogło powstrzymać lekkiej irytacji jego
zachowaniem.
Usiedli
tuż obok siebie, a Rei nakrył ich kocem. Oparł wygodnie głowę o ramię Naoto,
choć musiał się zsunąć odrobinę, ponieważ był od niego wyższy. W ciszy oboje
zajęli się posiłkiem.
-
Brakuje tylko ognia w kominku i byłoby całkiem
romantycznie, nie?- zagadnął Rei.- Kiedyś będziemy tak siedzieć z naszymi
żonami, a po domu będą biegać małe Naociątka i Reiciątka!
-
Nie wiem, czy zdecyduję się na dzieci – mruknął Naoto,
gryząc kiełbaskę.- Jeśli odziedziczą po mnie oczy, spotka ich ten sam los, co
mnie.
-
Myślisz, że spotkają takiego przystojniaka jak ja?- Rei
wsunął do ust kolejny kawałek chleba.
-
Hmm.- Naoto uśmiechnął się.- Tego bym im życzył.
-
Zamieszkamy w takiej okolicy, gdzie nikomu nie będzie
przeszkadzać twój wygląd.
-
Chciałbym, żeby takie miejsce istniało – westchnął
Naoto.
-
Znowu mówisz jak ofiara losu – upomniał go Rei,
szturchając łokciem w żebra.- Pamiętaj, że masz mnie. Nigdy cię nie zostawię –
powiedział, kładąc nacisk na „nigdy”.
-
Wiem o tym.- Naoto znów się uśmiechnął.- Wybacz, że
jestem takim pesymistą.
-
Żałuję, że poznałeś to słowo – mruknął Rei.- Za często
go używasz.
-
Eh? Które?
-
„Pesymista”.- Rei dokończył swój posiłek i otrzepał
dłonie.- No, czas na batonika. Gdzie on jest...?
-
Kładłeś go na kanapie.
-
Ale go nie ma!- Rei spojrzał znacząco na Naoto.-
Zjadłeś go, prawda?
-
N-nie! Jeszcze nie skończyłem nawet tego!- Uniósł
dłonie, w których trzymał chleb i kiełbaskę.
-
Kłamczuch! Zjadłeś w trakcie rozmowy!
-
Przecież słyszałbyś szelest papierka, Rei...!- Widząc,
jak Rei powstrzymuje się od parsknięcia śmiechem, Naoto opadł bezsilnie na
kanapę.- Znowu stroisz sobie ze mnie żarty!
-
Wybacz, nie mogłem się powstrzymać.- Rei wyjął spod
koca batonika i pomachał nim.- Oh, wiesz, co bym teraz zjadł?- zapytał,
wysuwając się spod koca i kładąc na kanapie. Oparł głowę o kolana Naoto.-
Pizzę!
-
Pizzę?
-
Tak! Pamiętasz, jak przyrządziłeś dla nas pizzę?
-
Tak, pamiętam.- Naoto uśmiechnął się radośnie.- To był
pierwszy raz, kiedy trafiliśmy na dom z pełną spiżarnią!
-
Zgadza się! To dopiero były dni pełne rozkoszy! Niebo w
gębie każdego dnia! Prawdziwy ramen, tonkatsu, yakitori... ale najlepsza była
pizza!
-
Przepis wziąłem z jedynej książki kucharskiej, jaka tam
była – zaśmiał się Naoto.- Bałem się, że mi nie wyjdzie, ale faktycznie, było
smaczna!
-
Była przepyszna!- poprawił go Rei.
-
Szkoda, że musieliśmy stamtąd uciekać – westchnął
Naoto.
-
Mhm...- mruknął Rei, zajęty żuciem batonika.
-
Ale kiedyś jeszcze ci zrobię – powiedział cicho Naoto.
-
No ja myślę.- Rei uśmiechnął się do niego i wstał.- No
dobra, czas położyć się do łóżka...zaraz będzie 3:00! Dokończ ze spokojem, ja
już idę spać. Wyruszamy jutro, jak tylko się obudzisz.
-
Co jeśli, obudzę się pierwszy?
-
Nie ma takiej możliwości, śpiochu!- zawołał Rei, będąc
już w części sypialnej mieszkania.
Naoto
uśmiechnął się lekko i wrócił do jedzenia. Nasłuchiwał odgłosów dochodzących z
pokoju obok. Słyszał ciche szuranie i stukanie, a po chwili zgrzyt łóżkowego
materaca. Kiedy tylko skończył swój posiłek, złożył koc w kostkę, posprzątał w
kuchni i również poszedł do sypialni.
Rei
spał już smacznie na swojej połowie, oddychając spokojnie przez nos. Naoto,
poruszając się tak cicho, jak tylko potrafił, dołączył do niego. Ledwie ułożył
się do snu, poczuł, jak ramię jego przyjaciela obejmuje go w pasie. Rei
przysunął się do niego, mamrocząc coś niezrozumiale.
Naoto
przygryzł lekko wargę, czując, że robi mu się gorąco. Wiedział, dlaczego jego
ciało reaguje tak na bliskość przyjaciela. Wiedział, ale przecież nie mógł nic
z tym zrobić.
Zamknął
oczy, ciesząc się, że był dość zmęczony przez czekanie na niego. W końcu mógł
spokojnie zasnąć.
***
-
Naoto. Naoto!
Chłopak
otworzył powoli oczy i zamrugał kilka razy, by wyostrzyć obraz. Nad sobą ujrzał
twarz swojego przyjaciela. Widząc, że jest nieco zaniepokojony, natychmiast się
podniósł.
-
Co się dzieje?
-
Pora wstawać.- Rei uśmiechnął się do niego.- Musimy
ruszać. Policja kręci się na dole, patrolują teren. Lada chwila wejdą do
naszego bloku.
-
Eh?- Naoto zerwał się z łóżka.- I-i co teraz zrobimy?
-
To co robimy od kilku lat – uciekniemy, głuptasie.- Rei
poczochrał go po włosach.- Pospiesz się i zabierz nasze rzeczy. Zejdziemy
schodami przeciwpożarowymi, tymi od strony głównej ulicy. Tam ich jeszcze nie
ma.
Naoto
skinął posłusznie głową i rozejrzał się po pokoju. Oprócz jego kurtki, nie było
tu nic, co należało do nich. Zabrał ją więc i szybkim krokiem przeszedł do
kuchni, gdzie na ladzie wciąż leżał zwinięty koc i kilka produktów, które tej
nocy ukradł Rei. Naoto zawinął je na powrót, a następnie chwycił pod pachę i
udał się do holu, gdzie czekał już na niego Rei. Widząc go, uniósł palec do
ust, nakazując mu ciszę. Naoto skinął w odpowiedzi głową.
Rei
otworzył powoli drzwi mieszkania, a następnie wyjrzał ostrożnie na korytarz,
nasłuchując uważnie odgłosów dochodzących z dołu. Wyglądało na to, że
policjanci są już przed ich blokiem i zamierzają do niego wejść.
-
Najciszej jak potrafisz, Naoto – wyszeptał Rei,
skinąwszy do niego dłonią.
Wyszedł
pierwszy, stąpając ostrożnie po skrzypiącej, drewnianej podłodze. Trzymając się
blisko ściany, zaczął powoli wspinać się po schodach prowadzących na górę.
Naoto, który wyszedł za nim i zamknął cicho drzwi, teraz podążał za nim, zerkając
nerwowo na niższe piętra.
-
Nie wychylaj się – syknął karcąco Rei.
-
Wybacz – szepnął Naoto, szybko cofając się i
przylegając plecami do ściany.
Z
dołu rozległ się trzask drzwi i słabe echo rozmowy kilku policjantów.
-
Ja pójdę do piwnicy, a wy sprawdźcie wyższe piętra.
Przeszukajcie każde mieszkanie.
-
W razie problemów, nie wahajcie się strzelać. Powiemy,
że to był wypadek.
Naoto
przełknął nerwowo ślinę, rzucając szybkie spojrzenie na Reia. Ten patrzył w
kierunku niższej klatki schodowej z dość ponurym wyrazem twarzy.
W
obecnych czasach policja była bezlitosna...
Rei
dźgnął go lekko palcem w ramię i uniósł kciuk do góry. Następnie skinął ku
kolejnym schodom. Chłopcy wrócili do wspinaczki. Nie był to pierwszy raz, kiedy
uciekali przed policją, ale nie mniej za każdym razem adrenalina była na
podobnym poziomie. Jeśli dadzą się złapać, to będzie dla nich koniec.
W
końcu dotarli na najwyższe piętro. Dopiero teraz Naoto poczuł panikę. A co
jeśli drzwi są zamknięte? Nie mogą już zejść na dół, pozostałoby im schować się
w którymś z mieszkań, ale możliwe, że one również są pozamykane. Nie mogą
narobić hałasu, nie mogą zdradzić swojej obecności tutaj...
Drzwi
na dach otworzyły się, skrzypiąc głośno. Rei cmoknął niezadowolony, marszcząc
gniewnie brwi. Zaczął powoli popychać je, ale policjanci byli coraz bliżej i
nie mieli wiele czasu.
-
Słyszałeś coś?
Naoto
zamarł, słysząc z dołu głos jednego z mundurowych. Spojrzał na Reia, ale ten
wydawał się zachowywać spokój. Jego twarz była wręcz obojętna. Nie poruszał się,
nie chcąc wywoływać jeszcze większego hałasu. Oboje czekali: jeden cierpliwie,
drugi w napięciu.
-
Hmm, może to wiatr? To stary budynek, pełno tu dziur,
przez które może się wedrzeć. Co, boisz się duchów?
-
To nie to, głupku! Gdyby wiał wiatr, co chwila byśmy
słyszeli zgrzyty i świsty! Wydaje mi się, że ktoś jest na górze.
-
Może jakiś pijak jest na dachu...sprawdźmy to!
Naoto
zaklął cicho pod nosem i znów popatrzył na Reia. Chłopak uśmiechnął się do
niego i wzruszył ramionami, po raz ostatni popychając drzwi, które zaskrzypiały
głośno. Kroki na dole ustały na moment, a potem ponownie zabrzmiały, jeszcze
szybsze.
Rei
chwycił przyjaciela za rękę i obaj wymknęli się na dach, zatrzaskując za sobą
drzwi. Ruszyli biegiem po betonowym, nierównym podłożu.
-
Możliwe, że już poinformowali swoich!- powiedział
zaniepokojony Naoto.
-
Na pewno to zrobili, ale spokojnie: zdążymy zejść, nim
pojawią się na głównej ulicy!- Podbiegli do metalowej, zardzewiałej drabinki.-
Ty pierwszy, Nao!
Naoto
nie był zbytnio zadowolony, że jak zawsze to on musiał pierwszy uciekać, jednak
w tej sytuacji wolał się nie kłócić. Skinął tylko głową, podając zawiniątko
Reiowi, a następnie chwycił ostrożnie za drabinkę i zaczął szybko schodzić po
niej w dół.
Rei
zarzucił pakunek na plecy i zawiązał jego końce pod szyją. Było to dość
niewygodne, ale nigdy nie wiadomo, kiedy znów będą potrzebować jedzenia.
Zostawienie tego nie wchodziło w grę, a zrzucenie z wysokości dziesięciu pięter
też nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza, że na dole kręciło się kilku bezdomnych.
W
momencie, kiedy zsunął się po drabince, drzwi na dach otwarły się z hukiem i z
budynku wybiegło kilku policjantów.
-
Naoto, musimy się zsunąć!- zawołał Rei.
-
Zsunąć?!
-
Nie ma czasu, Nao, dalej! Tak, jak cię uczułem!
Naoto
skinął głową i zacisnął dłonie na pionowych częściach drabiny. Kiedy ułożył na
nich również stopy, zagryzł wargę i poluźnił delikatnie uchwyt. Poczuł, że
zaczyna spadać szybko w dół. Spuścił głowę, by móc widzieć z jaką prędkością
zbliża się do ziemi. Kiedy był już wystarczająco blisko, puścił zupełnie
drabinkę i upadł na chodnik.
Policjanci
zaczęli strzelać. Kilku bezdomnych, kręcących się w pobliżu, natychmiast
zaczęło uciekać. Naoto zerwał się na nogi w momencie, kiedy Rei wylądował obok
niego.
-
W porządku?- zapytał, pomagając mu wstać.
-
Tak, spadajmy stąd!- krzyknął Rei.
Chłopcy
ruszyli biegiem przed siebie, nie odwracając się. Jeszcze przez chwilę
policjanci strzelali na ślepo, jakby w nadziei, że jednak uda im się ich
postrzelić.
-
Jesteś cały, Nao?- zapytał Rei, kiedy skręcali w
kolejną ulicę.
-
Tak, nic mi nie jest – wydyszał Naoto.- Rany, nie
cierpię tego!
Rei
roześmiał się wesoło w odpowiedzi. Cieszył się, że znów udało im się uciec.
Jeszcze
przez kilka minut biegli przed siebie, aż w końcu Rei chwycił go za ramię,
zatrzymując się.
-
Jesteśmy już bezpieczni – powiedział, dysząc lekko.
-
To...dobrze...- Naoto odetchnął głęboko.
-
Masz, napij się.- Rei sięgnął do zawiniątka i wyjął z
niego kartonik mleka.- Nie było w lodówce, ale powinno być dobre.
Naoto
skinął głową w podziękowaniu i upił kilka łyków. Otarł usta i podał kartonik
Reiowi. Ten również napił się trochę i schował go z powrotem do „plecaka”.
Musieli oszczędzać swój skromny prowiant. Teraz, kiedy trwała wojna, nawet
zwykła, czysta woda, była towarem z wyższej półki.
-
To...gdzie teraz?- zapytał Naoto, uspokajając nieco
oddech.
-
Na wschód – mruknął Rei w odpowiedzi.- Jest tam ktoś,
kogo chcę odwiedzić.
-
Odwiedzić?- zdziwił się Naoto.- Nie wiedziałem, że masz
jakichś znajomych poza twoim starym rodzinnym miastem.
-
Liczę, że ten ktoś trochę nam pomoże – wyjaśnił Rei z
uśmiechem i pogłaskał Naoto po włosach.- Nie martw się, nie mam zamiaru cię
opuszczać dla kogoś innego.
-
Nawet o tym nie pomyślałem – mruknął Naoto i uśmiechnął
się lekko.- Ale dobrze wiedzieć!
-
Mam tylko nadzieję, że ją tam znajdziemy...- westchnął
cicho Rei, jakby do siebie, patrząc w kierunku, którym mieli się udać.
-
Kim jest ta osoba?
Rei
zamrugał kilka razy i spojrzał na swojego przyjaciela. Uśmiechnął się do niego
lekko i przybliżył się. Pochylił głowę, składając na ustach Naoto delikatny
pocałunek.
-
To tajemnica – powiedział cicho.
-
Ta...masz przede mną tajemnice?- burknął Naoto,
rumieniąc się po niedawnej pieszczocie.
-
Oh, rany, z dnia na dzień jesteś coraz słodszy, mój
mały Nao!- Rei roześmiał się wesoło.
-
Wcale nie jestem słodki, jestem zły!- powiedział Naoto,
szturchając go łokciem, ale chłopak znów się roześmiał.- Dlaczego nie chcesz mi
powiedzieć?
-
To nie jest nikt ważny – wyjaśnił Rei, ruszając przed
siebie spokojnym krokiem.- Nie ma sensu nawet, żebym ci go przedstawiał.
Wstąpię tam tylko na chwilkę i będziemy mogli ruszyć dalej. Co powiesz na
wycieczkę do Europy?
-
Europy?- mruknął Naoto.- Musielibyśmy polecieć tam
samolotem, albo chociaż popłynąć statkiem! Nie mamy na to pieniędzy, a na gapę
się nie zabierzemy.
-
Coś wymyślę.- Rei uśmiechnął się radośnie.- Zabiorę cię
wszędzie, gdzie tylko będziesz chciał!
-
W takim razie okrążmy cały świat – westchnął Naoto.- Co
ty na to?
-
To nam zajmie całe życie!
-
Mnie to nie przeszkadza...
-
Mnie też nie! W takim razie umowa stoi.- Rei wyciągnął
do niego dłoń, a Naoto, wciąż z lekkim rumieńcem na twarzy, uśmiechnął się
delikatnie i przybił ją swoją.- Będziemy pierwszymi ludźmi, którzy okrążyli
świat pieszo!
-
Jest taka książka „W 80 dni dookoła świata” –
powiedział Naoto.- Nam to pewnie zajmie 80 lat!
-
Hmm, myślisz, że uda nam się dobić setki?
-
Pewnie nie bardzo...ale na pewno sobie pozwiedzamy!
-
W takim razie powinniśmy już się wynosić z Japonii! Za
długo ją zwiedzamy. Ile to już lat? Zdaje mi się, że podróżujemy razem od
sześciu, co?
-
Zgadza się.- Naoto uśmiechnął się radośnie.
Rei
popatrzył na niego, zaskoczony, a potem uśmiechnął się i odgarnął jego
rozpuszczone włosy za ucho. Naoto spojrzał na niego, ale szybko odwrócił wzrok.
-
Sześć lat, a my wciąż nie zrobiliśmy następnego kroku.
-
Eh? Co masz na myśli?- zapytał Naoto, znów na niego
patrząc.
-
Nic takiego – odparł Rei, uśmiechając się dziwnie i
odwracając głowę.
Naoto
zmarszczył brwi, patrząc na niego podejrzliwie, jednak ten nie spojrzał już w
jego stronę. W końcu chłopak westchnął głośno i postanowił dać sobie spokój. I
tak nic nie wskóra naciskaniem.
***
-
Widać już bramy miasta – powiedział Naoto, kiedy
wyszedł na skraj lasu i spojrzał w dół zbocza.
Rei,
który szedł kilka kroków za nim, stanął obok niego i skinął głową. Obaj byli
zmęczeni po prawie dziesięciogodzinnej podróży, a gdyby tego było mało, Reiowi
doskwierały także głód i pragnienie. Pogoda wcześniej nieco ich zaskoczyła,
upał popsuł mleko, a po drodze nie znaleźli żadnego źródełka. Teraz priorytetem
było znaleźć schronienie, gdzie będą mogli odpocząć.
-
Jak się czujesz?- zapytał Naoto.
-
Nie jestem umierający.- Rei uśmiechnął się do niego
lekko.- Wytrzymam jeszcze trochę. Najważniejsze, żebyśmy znaleźli miejsce na
nocleg.
-
Rozejrzę się też za czymś do picia – powiedział Naoto.
-
Wolałbym, żebym to ja poszedł na „polowanie” – odparł Rei, ruszając dalej
ścieżką.- Dla ciebie to zbyt niebezpieczne.
-
Ledwie trzymasz się na nogach – westchnął Naoto,
równając się z nim.- Wygląda na to, że osłabiłeś swój organizm. Pozwól sobie
trochę pomóc! Musisz wypocząć, żeby...
-
Naoto.- Jego ton był tak zimny, że chłopak niemal czuł
kłujące go sopelki lodu, które powstrzymały go od dalszego mówienia. Rei nawet
na niego nie spojrzał. Po prostu szedł przed siebie, jak zawsze opanowany.
Naoto
przełknął ślinę, nie odzywając się więcej. Denerwowało go, że Rei był taki
nieustępliwy i nigdy nie pozwalał mu samemu opuszczać ich kryjówek. Rozumiał,
że to przez jego nietypowe oczy, które napawają ludzi lękiem, ale przecież
gdyby nasunął na głowę kaptur, mógłby być bardziej użyteczny! Czekanie w
samotności za Reiem wcale nie należało do jego ulubionych zajęć. Nie czuł się
dobrze, kiedy jego jedynymi w miarę znaczącymi zajęciami było przygotowywanie
posiłku i pranie od czasu do czasu.
Kiedy
Naoto zerknął ponownie na swojego przyjaciela, jego spojrzenie nadal było
zimne. Wyglądało na to, że wpadł w zły nastrój. A kiedy miał taki kiepski
humor, bywało, że był nie do zniesienia.
-
Nie odsuwaj się ode mnie – mruknął Rei, biorąc go za
rękę i przyciągając do siebie.
-
N-nie odsuwam się!
-
Odsunąłeś się.
-
Nieprawda...może troszkę mnie zniosło na bok, ale
nieświadomie.- Kiedy Rei nic na to nie odpowiedział, Naoto z westchnieniem
spuścił głowę i spojrzał na ich złączone dłonie.- Jesteś na mnie zły, Rei?
-
Nie – odparł, choć ton jego głosu jednoznacznie
wskazywał na to, że jest odwrotnie.
-
Przepraszam – mruknął Naoto.- Wiem, że to
niebezpieczne, bym sam chodził kraść dla nas jedzenie...po prostu chciałbym być
trochę bardziej pożyteczny.
Słysząc
to, Rei parsknął cicho śmiechem.
-
Z czego się śmiejesz?- Naoto zarumienił się ze złości.
-
Pożyteczny, co?- Rei zasłonił usta wolną dłonią i dalej
chichotał w najlepsze.- Przepraszam, pomyślałem sobie...
-
O czym?
-
O niczym szczególnym.- Pokręcił głową, uśmiechając
się.- Jesteś bardzo użyteczny, głuptasie.
-
Bo piorę i w miarę możliwości coś gotuję? Sam z
łatwością mógłbyś się tym zająć!
-
Ostatnio ciągle narzekasz – westchnął Rei.- Jest dobrze
tak, jak jest. Ja się zajmuję zdobywaniem, ty oporządzaniem. I niech tak
zostanie – dodał, zerkając na niego.- Potrzebuję cię bez względu na to, jaką
pełnisz funkcję w naszym „związku”.
Chłopcy
dotarli już do bram miasta Kurotoshi. Naoto, czując, że coś ciągnie go do tyłu,
zatrzymał się i odwrócił.
Rei
stał w miejscu, wciąż trzymając go za dłoń, i patrzył uważnie na bramę. Jego
mina była poważna, tak samo jak i spojrzenie.
-
Rei? Coś nie tak?- zapytał Naoto.
-
To miasto jest złe – powiedział cicho Rei.
-
Eh? O czym ty mówisz? Byłeś już tu kiedyś?
-
Nie.- Chłopak pokręcił głową.- Ale czuję mrowienie w
kościach. To takie nieprzyjemne uczucie, jakbyś za chwilę miał przytulić się do
mordercy.
-
Chcesz...zawrócić?- spytał niepewnie Naoto.- Albo
okrążyć miasto?
-
Nie ma sensu – westchnął Rei, ruszając ku wejściu.-
Musimy się przespać, a na zewnątrz jest niebezpiecznie.
-
To nie tutaj mieszka osoba, którą chciałeś odwiedzić?
-
Nie, ona mieszka jeszcze dalej. W kolejnym mieście.
-
W takim razie...zjemy coś, wypijemy, prześpimy się i od
razu ruszymy dalej. Co ty na to? Rei?
Naoto
zmarszczył brwi, widząc, że Rei patrzy gdzieś w bok, w kierunku szczytu muru.
Również spojrzał w tamtą stronę, jednak nic nie zobaczył. Kiedy znów odwrócił
się do Reia, ten marszczył czoło w gniewnym grymasie. Nim Naoto zdążył coś
powiedzieć, chłopak ruszył przed siebie, ciągnąc go za sobą.
-
Rei? Co się stało?
-
Nic. Nie przejmuj się niczym. Znajdźmy sobie jakieś
miejsce. Jestem zmęczony.
-
Uhm...tak...
Jeszcze
przez moment obserwował uważnie swojego przyjaciela, jednak ten nie wykazywał
już żadnych dziwnych zachowań. Jego twarz przybrała beznamiętny wyraz, jakby
zdarzenie sprzed chwili nie miało już znaczenia.
Naoto
czuł niepokój, kiedy przechodzili przez bramę. Jego serce biło szybciej niż
zwykle, tak jak kiedy oczekiwał sygnału od Reia, gdy mieli uciekać przed
policją, czy bandą pijanych gangsterów. W głowie słyszał echo wypowiedzianych
przez niego słów: „To miasto jest złe”. Przez to on sam teraz tak się do niego
nastawił.
Nie
wiedział, co dokładnie Rei miał na myśli, ale w tym momencie dopadły go złe
przeczucia. Wrażenie, że stanie się coś złego, nie ustępowało od niego. Po
głowie krążyła myśl, że właśnie przekroczyli wrota piekieł.
I
tym razem ucieczka nie będzie taka prosta.
to jest wspaniałe! czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńDrugi chapterek już jest :)
Usuńhttp://story-yuuki.blogspot.com/p/ostatni-samuraj-rozdzia-drugi.html
Cieszę się, że Ci się spodobało! ^^