14 lut 2015

Rozdział Czwarty - Piękno rzeczy naturalnych




            W poniedziałek zajęcia na uczelni trochę się przedłużyły, co skutkowało moim spóźnieniem w pracy. Całe szczęście, że szef akurat miał dobry humor i nie złoił mi za to skóry.
            Po weekendowym szaleństwie musiałem sobie wiele przemyśleć. Chociaż w niedzielę obudziłem się z potężnym bólem głowy i dziurami w pamięci, fragment rozmowy z Maedą był bez usterek. Dokładnie pamiętałem wszystko, co powiedziałem, i co odpowiedział mi mój lokator. A wstydu, który czułem po przebudzeniu, chyba nie zapomnę do końca życia.
            Jeszcze nigdy nikomu nie mówiłem o moich uczuciach do Yamato. W ogóle z nikim nie rozmawiałem o mojej przeszłości. Postanowiłem jednak, że nigdy więcej nie będę pił w takich ilościach, bo zdecydowanie mi to szkodzi...tym bardziej, że rano Maeda próbował mi wmówić, że „spędziliśmy ze sobą upojną noc”. Bardzo się zawiódł, kiedy uświadomiłem mu, jak wiele pamiętam z naszego powrotu do domu.
-         Dziękujemy i zapraszamy ponownie – powiedziałem, kłaniając się starszemu klientowi, który właśnie zakupił encyklopedię roślin.
Kiedy już wyszedł, mogłem spokojnie odetchnąć. Dochodziła 20:00 i klientów było coraz
mniej, właściwie to po sklepie kręciły się ze cztery osoby, w tym jedna była pracownikiem.
Westchnąłem cicho i otworzyłem podręcznik, który zostawiłem sobie pod ladą. Musiałem
uczyć się na stojąco, ale nie bardzo mi to przeszkadzało.
Idąc na studia malarskie nie spodziewałem się, że będę musiał pochłaniać tak wielką ilość
teorii podręcznikowej...
-         Uhm...Naofumi-san?- usłyszałem znajomy głos.
Podniosłem głowę i zamknąłem szybko podręcznik. Przede mną stał Nakao Sora, z dość
smętnym wyrazem twarzy.
-         W czym mogę panu pomóc?- zapytałem cicho.
-         Czy...możemy iść tam?- wskazał palcem w kierunku regałów z kryminałami.
-         Yyy...tak, oczywiście...tylko zawołam kogoś, żeby mnie zastąpił.
Podszedłem do drzwi prowadzących do pokoju dla personelu i zajrzałem do środka.
-         Ayume-san, możesz mnie na chwilę zastąpić na kasie?- zapytałem.
-         Nie ma sprawy!
Wróciłem do Nakao i uśmiechnąłem się nerwowo. On jednak i tak na mnie nie patrzył.
Jego wzrok skierowany był na podłogę, a mina wyrażała raczej niechęć i zrezygnowanie. Ruszył w kierunku regałów, a ja podążyłem za nim z bijącym sercem.
Kiedy oboje stanęliśmy między najdalej oddalonymi od kas regałami, niewidoczni dla
innych, Nakao zatrzymał się i odwrócił, wbijając we mnie wzrok. Szybko spuściłem głowę, wgapiając się w jego kolana.
-         P-po co tu przyszliśmy?- zapytałem lekko drżącym głosem.
-         Ja...- urwał nagle i zamilkł. Po chwili zagryzł wargę i złożył przede mną niski ukłon.- Naofumi-san! Proszę, umów się ze mną!
Zamrugałem, zaskoczony. Rozejrzałem się wokół siebie, by upewnić się, że Nakao
naprawdę kieruje te słowa do mnie, a nie do jakiegoś innego Naofumiego. To było dość idiotyczne, ale nic nie mogłem poradzić.
-         Ehm...- zacząłem niepewnie.- Ale ja...jestem mężczyzną...
-         Wiem o tym – powiedział Nakao, powoli się prostując. Odwrócił wzrok, speszony, rumieniąc się mocno.- Ale ja...jestem w tobie zakochany, Naofumi-san!
-         Eh?
Patrzyłem na niego, zdziwiony, nic nie rozumiejąc. To znaczy...no dobrze, powiedział, że
jest we mnie zakochany, to do mnie dotarło, znaczenie tych słów tym bardziej, jednak...
-         Ale...znamy się ledwie dwa dni – zauważyłem.- Jakim cudem mógłbyś zakochać się we mnie w tak krótkim czasie? No i...wciąż jestem facetem.
-         Dwa dni...?- Nakao spojrzał na mnie, zaskoczony, a potem roześmiał się ze smutkiem.- Rozumiem...nie pamiętasz mnie, Naofumi-san?
-         Eh? Nie pamiętam...? Co masz na myśli?
-         Ja...często tu przychodzę – wymamrotał Nakao, bawiąc się swoimi błękitnymi rękawiczkami.- Właściwie, to już od paru lat. I, jeśli mam być szczery, to...rozmawialiśmy już sześć razy w ciągu tych dwóch miesięcy, od kiedy zacząłeś tutaj pracować.
-         Yy...proszę?
-         Ah! To nie tak, że cię śledzę, czy coś! Po prostu...kiedy po raz pierwszy poprosiłem cię o pomoc w znalezieniu materiałów do mojej pracy...mimo, że skończyłeś już zmianę, zostałeś ze mną przez prawie 40 minut, i pomogłeś mi szukać, dopóki ich nie znaleźliśmy...to naprawdę mnie urzekło...oh! Wiem, że to brzmi strasznie banalnie, ale naprawdę byłem ci wtedy wdzięczny! No i potem jakoś tak...zacząłem ci się przyglądać i...- chłopak zamilkł, jakby sięgając pamięcią do jakichś wspomnień. Po chwili zarumienił się mocno i wybełkotał cicho:- Nie wspominając o tym, że jesteś przystojny...
Przystojny?
To słowo obijało się o ściany mojej głowy. Chyba jeszcze nikt nigdy, w całym moim życiu
nie powiedział, że jestem „przystojny”. To określenie pasowało do faceta, prawda? Mnie określali co najwyżej „ładnym”, raz słyszałem, że „pięknym”...
Ale „przystojnym”...?
-         Ja...- wyjąkałem, czując rumieńce na twarzy.- T-to miłe z twojej strony, Nakao-san...ale przecież oboje jesteśmy mężczyznami i...
-         Uważasz, że to obrzydliwe?- zapytał cicho Nakao.
-         Nie, to nie tak...- zacząłem zgodnie z prawdą. Dalej jednak musiałem kłamać:- Ale ja nie jestem...znaczy...preferuję...kobiety.
Zapadła cisza. Atmosfera wokół nas wydawała się być naprawdę ciężka. Nakao stał
przede mną lekko zgarbiony, wpatrując się ze smutkiem w książki. Wierciłem się w miejscu, nerwowo gniotąc mój fartuch.
-         Uhm...przepraszam – powiedziałem.- Nie jestem w stanie...odwzajemnić twoich uczuć.
Stałem tak jeszcze przez chwilę, czekając, aż coś mi odpowie. On nadal się jednak nie
odzywał, dlatego skłoniłem się nisko i odwróciłem, chcąc odejść.
-         Naofumi-san!- zawołał.
Spojrzałem na niego pytająco.
-         Zaczekaj proszę – powiedział Nakao.- Rozumiem, że nie jesteś w stanie odwzajemnić moich uczuć...nie chcę cię nawet o to prosić. Ale...czy mogę zaprosić cię do kawiarni?
-         Zaprosić...do kawiarni?- powtórzyłem.
-         Tak.- Na jego twarzy znów zagościł ten szczery, promienny uśmiech.- Chciałbym napić się z tobą herbaty. Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko – dodał pospiesznie.- Nie miałem jeszcze okazji podziękować ci za twoją pomoc...znaczy...miałem, ale brakowało mi odwagi – zaśmiał się nerwowo.
-         Nie musisz mi dziękować – zapewniłem.- To mój obowiązek jako pracownika...
-         Ale poświęciłeś dla mnie swój wolny czas, chociaż wcale nie musiałeś – powiedział Nakao.- Chciałbym jakoś ci to wynagrodzić.
Przełknąłem nerwowo ślinę. Spotkanie w kawiarni to niby nic takiego, ale gorzej, jeśli
chłopak jest ze mną szczery i po tym wszystkim jeszcze bardziej się zaangażuje...
-         Ale...to tylko spotkanie, tak?- zapytałem.
-         Tak!- zapewnił natychmiast.- Żadna randka, tylko spotkanie!
Zarumieniłem się, słysząc to. Cóż...chyba łatwo było zrozumieć, czego się obawiałem.
-         No dobrze...- mruknąłem w końcu.
-         Cudownie!- Nakao prawie podskoczył ze szczęścia.- W takim razie, Naofumi-san, powiedz mi, kiedy ci pasuje? Ja mogę codziennie!
-         Oh...cóż...to może...jutro? Kończę o 19:00.
-         Tak, z przyjemnością.- Nakao skinął głową i skłonił się przede mną.- Dziękuję bardzo, Naofumi-san!
Chłopak wyminął mnie i ruszył do wyjścia, jednak nagle zatrzymał się i odwrócił do mnie.
-         Ah, Naofumi-san, mam jeszcze jedną prośbę!
-         T-tak?
-         Nie unikaj mnie, proszę – powiedział to z poważną miną.- Nie będę ci się naprzykrzać, i w końcu samo mi minie.
-         Nie miałem takiego zamiaru...- powiedziałem zgodnie z prawdą.
Nakao uśmiechnął się do mnie, patrząc jakby rozmarzonym wzrokiem, przez co znów
zapiekły mnie policzki. Pomachał mi ręką i opuścił sklep.
A ja wciąż stałem w miejscu, patrząc za nim. Nie rozumiałem, dlaczego moje serce bije
tak szybko. Wcześniej już dwa razy wyznano mi uczucia...chociaż pomylono mnie wówczas z dziewczyną. Jednak tym razem było trochę inaczej. Tak jak poprzednio, powiedział to chłopak, ale najwyraźniej on również był gejem. Chociaż wyglądał na młodego, więc mógł też chcieć po prostu się sprawdzić.
Skarciłem się za tę myśl. Przecież ja też jestem młody i już teraz wiem na 100%, że nie
interesują mnie kobiety.
Westchnąłem cicho i, przecierając dłonią twarz, poczłapałem w stronę kas.
Musiałem wracać do pracy.

***

            Wieczorem szef oznajmił wszystkim swoim pracownikom, że wraz z żoną muszą załatwić jakąś nagłą sprawę, dlatego zamkną wcześniej księgarnię. Mogliśmy więc wrócić do domów. Ayume proponowała mi, żebym razem z resztą wybrał się do baru na sake, ale grzecznie odmówiłem. Kto wie, co bym wygadywał, gdybym się upił...
            Musiałem jednak przyznać, że moja pijacka rozmowa z Maedą trochę mi pomogła. Czułem się odrobinę lżejszy na duchu i sercu, chociaż przecież z moim lokatorem nie byliśmy zbyt blisko. Znaliśmy się ledwie dwa miesiące i, nawet jeśli spędzałem z nim każdy dzień, nie znaczyło to, że zupełnie mu ufam.
            Nie wiem, czy to wina alkoholu, czy po prostu gdzieś w głębi serca chciałem się komuś zwierzyć...miałem nadzieję, że nie pożałuję tego „otwarcia się”.
-         Wróciłem – zawołałem, wchodząc do mieszkania.
-         Osz...!
Właśnie zamknąłem za sobą drzwi i spojrzałem na korytarz. Widząc Maedę w samych
spodniach, którego przygniatał do podłogi jakiś muskularny, czarnowłosy mężczyzna, zamarłem w bezruchu.
-         Uhm...mam...zadzwonić na policję?- bąknąłem.
-         Hahaha! Nie trzeba Fumi-chan, on już wychodzi.- Maeda zrzucił go z siebie brutalnie i podniósł się, otrzepując spodnie.- Wynocha stąd, i żebyś mi się tu nigdy więcej nie pokazywał, Naoto!
-         Kto to jest?- zapytał chłodno mężczyzna, wstając i rzucając mi z góry pogardliwe, zimne spojrzenie. Był wyższy nawet od Maedy, a jego intensywnie zielone oczy chyba właśnie przewierciły mnie na wylot. Szybko spuściłem wzrok, udając, że mnie nie ma.
-         Ktoś, kim nie powinieneś się interesować – warknął nieprzyjemnie Maeda, pchając go w kierunku drzwi. Szybko przesunąłem się pod samą ścianę, żałując, że nie mogę w nią wniknąć.- Do widzenia, i pamiętaj, że przechodzi się na czerwonym świetle.
-         To twój nowy chłopak?- zapytał kpiąco, jedną ręką trzymając się drzwi, a drugą ściany i zapierając się nogami, by Maeda nie mógł go wypchnąć na zewnątrz.- Mizerny jakiś. Założę się, że w łóżku nie dorasta mi do pięt. Wiem, że za mną tęsknisz, Shuzo...
-         Tak, tak, tęsknię za tobą z czasów, kiedy cię nie znałem, a teraz wypierdalaj stąd!- Maeda kopnął go bezlitośnie w tyłek i zatrzasnął drzwi, zamykając je na klucz i górną zasuwę. Westchnął ciężko, podpierając je, jakby bał się, że jego były gość zaraz spróbuje je wywarzyć.
-         Ehm...
-         Wybacz, Fumi-chan, nie przejmuj się nim – powiedział Maeda, posyłając mi uśmiech.- Jak było w pracy?
Nie byłem w stanie ot tak zapomnieć o tym, co przed chwilą zobaczyłem. Zerknąłem na
nagi tors Maedy i szybko odwróciłem wzrok, wbijając go w podłogę.
-         Chcesz dotknąć?- zachichotał mój lokator, jednak nie czekał, aż spłonę rumieńcem, tylko minął mnie w przejściu i wszedł do swojego pokoju. Po chwili wyszedł, naciągając na siebie czarny t-shirt z logo jakiegoś zespołu hardrockowego.
Wszedł do kuchni, więc również się tam udałem. Najwyraźniej mężczyzna, którego
nazwał „Naoto” przeszkodził mu w przygotowywaniu kolacji, bo na ladzie leżał surowy ryż i kilka ryb do podsmażenia.
-         To mój były – rzucił Maeda jakby od niechcenia.- Ostatnio coś mu odbiło i zaczął wydzwaniać. Nie sądziłem, że w końcu przyjdzie mu do głowy, żeby tu przyjść. Przestraszyłeś się?
-         Uhm...no, może trochę – mruknąłem.
-         Rany, aleś ty słodki – westchnął Maeda, drapiąc się po głowie.- Cóż, przede wszystkim cieszę się, że akceptujesz moje upodobania. Mam na myśli to, że jestem gejem. Poprzedni lokator wyprowadził się zaraz po tym, jak mu powiedziałem. Dobrze, że siedzimy w tym samym świecie, co?
Poczułem rumieńce na twarzy.
-         Nigdy nie zauważyłem, żebyś...- zacząłem, manewrując w powietrzu rękoma.
-         Ja też nie zauważyłem, żebyś ty „żebyś” – zaśmiał się Maeda, odwracając się do mnie.- Zrozumiałem dopiero w sobotę, kiedy sam mi powiedziałeś.
-         Ja...byłem pijany i...
-         Ej, w porządku, nie tłumacz się.- Maeda spojrzał na mnie z poważną miną.- Może i nie znamy się zbyt długo, ale przecież o nic cię nie osądzam. Sam wiem, jak to jest być gejem. Poza tym, może i wyglądam dość groźnie – w końcu się mnie boisz – ale nie jestem aż tak wredny, żeby rozpowiadać na prawo i lewo twoje tajemnice. Mam nadzieję, że ty też, Fumi-chan – spojrzał na mnie znacząco, a w jego oczach dostrzegłem złowieszczy błysk. Skinąłem tylko głową w odpowiedzi, a on uśmiechnął się i wrócił do kolacji.- Świetnie. Bardzo cię lubię, Fumi-chan, wiesz?
-         Ehm...t-też cię lubię, Mae...yy...Shuzo-kun!
-         No ja myślę!
-         P-pomogę ci...
-         Możesz pokroić warzywa.
-         Okej.
-         Więc...czemu dziś wróciłeś wcześniej? Matko, to było naprawdę dziwne. Poczułem się, jakby właśnie wróciła moja żona z pracy i przyłapała mnie na zdradzie!- Maeda roześmiał się wesoło.- Mówiłem ci, że byłaby z ciebie idealna żona, Fumi-chan?
-         Ehm...Tak...kiedyś coś wspominałeś.
-         No? To czemu wróciłeś wcześniej?
-         Szef zamknął wcześniej księgarnię, bo razem z żoną musieli gdzieś jechać.
-         Hmm? Może coś się stało?
-         Też tak myślę...normalnie pojechałoby jedno z nich, ale tym razem to musiało być coś poważnego.
-         Cóż, nie nasza sprawa.- Maeda wzruszył ramionami.- No a tak poza tym, coś ciekawego się zdarzyło? Praca w księgarni musi być strasznie nudna...
Poczułem, że na moich policzkach znów wykwitają rumieńce. Maeda oczywiście to
zauważył i pochylił się lekko, uważnie mi się przyglądając.
-         No co tam?- zapytał.- Coś się jednak dzisiaj wydarzyło, moja żono?
-         N-nie nazywaj mnie tak!- mruknąłem karcąco.
-         Przecież to na żarty – powiedział uspokajająco mój lokator.- Nie mam zamiaru się ustatkowywać, będę singlem do końca życia! No, opowiadaj! Inaczej skończą nam się tematy do rozmów i będzie niezręcznie!
Milczałem przez chwilę, krojąc pomidora. W sumie, nie musiałem ukrywać przed Maedą
dzisiejszych wydarzeń. No, przynajmniej nie wszystkich...
-         Dzisiaj... -zacząłem.- Ktoś powiedział, że jestem...przystojny.
Maeda wrzucił na rozgrzaną patelnię ryby w panierce i spojrzał na mnie uważnie.
-         To wszystko?- zapytał.
-         T-tak!- burknąłem.- Cóż, myśl sobie co chcesz, ale poczułem się miło!
-         Hej, hej, nie denerwuj się tak – powiedział Maeda.- Po prostu...nie sądziłem, że cieszy cię, gdy ktoś mówi coś tak oczywistego...
-         Oczywistego?- spojrzałem na niego.- Co masz na myśli?
-         Eee...eh...- Maeda westchnął ciężko.- Cóż...sam nie wiem...znaczy, wiesz, ja też uważam, że jesteś przystojny! I to całkiem normalne, że tak uważam, bo to prawda.
-         Uważasz, że jestem przystojny?- zapytałem z niedowierzaniem.
-         No jasne.- Pierwszy raz ujrzałem na policzkach Maedy delikatny rumieniec.
-         A nie, że jestem po prostu „ładny”, albo „piękny”, jak kobieta?
-         Dlaczego miałbym porównywać twoją urodę do kobiety?- Maeda zmarszczył brwi.- Jestem gejem, nie znam się na nich!
-         Oh...- znów poczułem gorące wypieki na twarzy. Wróciłem do krojenia warzyw.
-         Oczywiście, nie znaczy to, że na ciebie lecę – powiedział mój lokator.- Tak tylko mówię, żebyś nie myślał, że dobieram się do pierwszego lepszego, przystojnego geja...
-         Nie przyszło mi to przez myśl – przyznałem.
-         To super – mruknął Maeda.- Idź się przebrać, zaraz podam do stołu.
-         Oh...dobrze.
Odłożyłem nóż na deskę do krojenia i umyłem ręce. Już miałem wyjść z kuchni, kiedy zatrzymał mnie głos Maedy:
-         Fumi-chan, chciałbyś się ze mną przespać?
-         Eh?!- spojrzałem na niego, zdziwiony, przeklinając w myślach te cholerne rumieńce. Jestem pewien, że w tym momencie wyglądałem jak jeden z pomidorów, które niedawno kroiłem...
-         Pytam, czy chciałbyś się ze mną przespać?- powtórzył spokojnie Maeda.
-         Yyy...cóż...- odwróciłem wzrok, patrząc na patelnię z rybami.- Myślę, że...jeśli już miałbym to zrobić...to z tym, z kim zdecyduję się być...na stałe...
-         Jesteś typem romantyka?
-         Nie, po prostu...- zburaczałem jeszcze bardziej.- Może...może dla mnie jednak seks uprawia się z kimś, do kogo coś się czuje...i kto czuje coś do mnie...
-         A gdybym ci powiedział, że dla ciebie się ustatkuję?
-         Wątpię, byś miał mówić to szczerze...- mruknąłem cicho.
Maeda patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu, a potem roześmiał się głośno.
-         Oh, rany, Fumi-chan! Naprawdę, za dobrze mnie znasz!
-         Znamy się tylko od dwóch miesięcy...
-         A jednak to wystarczająco długo, byś przewidział moje zachowanie. Mam nadzieję, że wkrótce to ja będę tak dobrze znał ciebie!
Pokręciłem tylko głową z westchnieniem i poszedłem do mojego pokoju, po raz setny
myśląc o tym, że nigdy nie zrozumiem Maedy.

4 komentarze:

  1. "Chciałbyś się ze mną przespać?" Maeda xD Błagam cię xD
    Naoto spróbuj mi się jeszcze raz na oczy pokazać...
    Dobra! Lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Shuzo-chan ♥
    Jezu, jak ja kocham tego gościa... xD Że jest bezpośredni, to mało powiedziane... :p I chociaż zdziwiłabym się niemało, gdyby Fumi przystał na propozycję Maedy, to jednak nie mogę przeboleć, że mu odmówił. >.< Tak, wiem, mam pokręcone myśli. ^.^

    Chciałabym zobaczyć to opowiadanie jako mangę... I całą tą akcję z drinkami w niej... Byłoby śmieszno.. >.<

    Pozdrawiam cieplutko, resztę doczytam później..! ^.^ ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział :) i to chciałbyś się ze mną przespać mnie rozwaliło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "- Nigdy nie zauważyłem, żebyś...- zacząłem, manewrując w powietrzu rękoma.
    - Ja też nie zauważyłem, żebyś ty „żebyś” – zaśmiał się Maeda" -najlepszy tekst ever xd

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń