14 lut 2015

Rozdział Trzeci - Monotonność




-         Właściwie, to możemy to też nazwać ucztą powitalną na twoją cześć – powiedział Maeda, bujając w dłoni kubkiem z herbatą.
-         Hmm...co masz na myśli?- zapytałem.
-         No wiesz, kiedy tu zamieszkałeś, jakoś nie było czasu, żeby zrobić imprezkę powitalną. A teraz mamy taką możliwość. Co prawda, z dwumiesięcznym opóźnieniem, ale co tam.
-         Skoro tak mówisz – westchnąłem, przeciągając się.
Po sytej uczcie, i niezliczonej ilości kubków herbaty parzonej przez Maedę, leżałem teraz
na podłodze pod kotatsu i wpatrywałem się w sufit. Maeda siedział naprzeciwko mnie z jedną nogą zgiętą w kolanie, wpatrywał się w szklane drzwi balkonowe.
-         Shuzo-kun, zrobisz mi herbatę?- zapytałem.
-         Znowu? Jeśli mamy to traktować jak imprezę powitalną, powinniśmy napić się alkoholu!
Podniosłem się do pozycji siedzącej i przetarłem dłonią oczy.
-         Nigdy mnie jakoś szczególnie nie ciągnęło do alkoholu – mruknąłem.- Właściwie, to w całym moim życiu może ze dwa-trzy razy napiłem się piwa.
-         Serio?!- niedowierzał Maeda.- Rany, Fumi-chan, jesteś stanowczo zbyt porządny! Mam nadzieję, że to nie jest nic w stylu „Nie będę palić, nie będę pić”?
-         Hmm...”nie będę palić” – powtórzyłem.- Pić mogę, ale wcześniej po prostu nie było ku temu okazji.
-         No, to w takim razie teraz mamy idealną, co?- Maeda uśmiechnął się do mnie i wstał z podłogi.- Pomóż mi posprzątać! Pozmywamy jutro rano, a teraz zapraszam cię na drinka!
-         Na drinka?- powtórzyłem, zaskoczony.
-         Tak, na drinka – potwierdził Maeda.- Znam jeden fajny bar w okolicy. Robią dobre i niedrogie drinki. Ja stawiam.
Westchnąłem cicho, wstając i zbierając brudne talerze. Właściwie, to nie miałem nic
przeciwko drinkowi. W końcu nie zaszkodzi mi raz na jakiś czas trochę się napić.
-         Ale jest tak zimno...- mruknąłem, kiedy ubieraliśmy się w korytarzu.
-         Fumi-chan, czy ty marudzisz?- Maeda roześmiał się, rozbawiony.- Nie znałem cię od tej strony! Mam nadzieję, że przy drinku opowiesz mi o sobie trochę więcej.
-         Ehm...cóż...- zarumieniłem się lekko.
Znów znaleźliśmy się na zewnątrz, a tam powitał nas mroźny powiew wiatru. Maeda
zamknął drzwi na klucz, po czym razem zeszliśmy po zalodzonych schodach i ruszyliśmy ośnieżoną ulicą.
-         Gdzie jest ten bar?- zapytałem, by przerwać milczenie.
-         Kilka ulic dalej – odparł mój towarzysz.- Nie mają zbyt dużo klientów nawet w soboty, ale dzięki temu będziemy mieli trochę prywatności.
Przełknąłem ślinę. Może jednak nie powinienem był się zgadzać na to wyjście. Przecież to
oczywiste, że nie będziemy rozmawiać o pieskach i kotkach. Z pewnością chce mnie o coś zapytać.
Tylko o co?
Jeśli zacznie zadawać niewygodne dla mnie pytania, znów zacznę się denerwować i jąkać.
W kłamaniu jestem tak dobry jak w patrzeniu komuś w oczy...
Bar, do którego po chwili dotarliśmy nosił nazwę „Silver Eye”. Neonowy napis na szyldzie
mrugał co chwila, wydając z siebie irytujący, elektryczny dźwięk. Czułem się jak w jakimś tandetnym horrorze.
Kiedy weszliśmy do środka, poczułem delikatnie piżmowy zapach. Znaleźliśmy się w
wąskim, słabo oświetlonym korytarzyku, w którym jedynym elementem godnym uwagi była wnęka w ścianie, gdzie stał wysoki mężczyzna ubrany na czarno.
-         Witam panów – powiedział, kłaniając się.
-         Dobry – rzucił Maeda, ściągając z siebie płaszcz. Poszedłem w jego ślady, a kiedy nasze okrycia zostały zabrane przez szatniarza i otrzymaliśmy srebrną plakietkę z numerkiem, przeszliśmy korytarzem do większej sali, urządzonej w czarno-czerwonych kolorach.
-         Wygląda trochę jak klub erotyczny...- mruknąłem do siebie, a Maeda parsknął śmiechem.
-         Fumi-chan, czy ty wiesz, jak wygląda klub erotyczny?- zapytał cicho, i, nie czekając na odpowiedź, poprowadził mnie do jednego z boksów.- Usiądź i zaczekaj na mnie, zamówię nam drinki.
-         D-dobrze.
Siedząc na kanapie, obitej czerwonym, skórzanym materiałem, wpatrywałem się w plecy
Maedy, który właśnie podszedł do baru i przywitał się ze stojącym za nim przystojnym blondynem. Wyglądało na to, że się znali. Uśmiechali się do siebie i rozmawiali o czymś, podczas gdy barman chwytał za kolejne butelki i manewrował nimi nad ukrytą ladą.
Rozejrzałem się dyskretnie po pomieszczeniu. Prócz mnie i Maedy mogło tu być około
dziesięciu osób. W dodatku sami mężczyźni. Przełknąłem ślinę, zastanawiając się, czy nie jest to przypadkiem bar dla gejów. Niby nie robiłoby mi to różnicy, jednak dobrze jest wiedzieć, gdzie się człowiek znajduje.
-         Co tak patrzysz, ktoś ci wpadł w oko?
Podskoczyłem z cichym krzykiem i zarumieniłem się lekko.
-         N-nie – mruknąłem.- Po prostu, pierwszy raz jestem w takim miejscu...
-         Spokojna głowa, to kulturalne miejsce, nikt cię tutaj nie zaczepi – powiedział Maeda, kładąc przede mną szklankę z błękitnym napojem.
-         Dlaczego błękit?- mruknąłem, nim zdążyłem się pohamować.
-         Hm? Nie lubisz tego koloru?- Maeda wyglądał na zaskoczonego.- Ten drink nazywa się „Blue Heaven”. Mój ulubiony, pomyślałem, że i tobie zasmakuje. Spróbuj sobie. Ale jeśli przeszkadza ci kolor, zamówię coś innego.
-         Nie, nie...p-przepraszam – powiedziałem szybko, lekko drżącą dłonią chwytając za szklankę. Najpierw Sora, a teraz Blue Heaven? Wszyscy są przeciwko mnie...?
-         Nie musisz za wszystko przepraszać – mruknął z uśmiechem, upijając łyk ze swojej szklanki.
Przełknąłem nerwowo ślinę i spróbowałem swojego drinku. Na początku poczułem
dziwne drapanie w gardle, a po chwili przyjemne ciepło rozchodzące się od klatki piersiowej na boki.
-         To...jakiś zagraniczny drink?- zapytałem.
-         Mhm.- Z twarzy Maedy nie schodził uśmiech. Obserwował mnie aż zbyt uważnie zza swojej szklanki.- Dokładnie to z USA. Połączenie wódki, blue curacao i lemoniady.
-         Ma...trochę pomarańczowy posmak.
-         Owszem.- Maeda zachichotał cicho.- Nie smakuje?
-         Nie, jest...jest dobry – skinąłem głową jakby na potwierdzenie moich słów.- Znasz się na drinkach, Shuzo-kun?
-         Kiedyś chciałem zostać barmanem – powiedział Maeda.- Zawsze interesowałem się zagranicznymi alkoholami. Sake jest dobra, ale jestem typem człowieka uciekającego od tradycji. Lubię rozwijać swoje horyzonty. Ale nie jestem alkoholikiem, raczej smakoszem alkoholowym.
-         A dlaczego nie zostałeś barmanem?- zapytałem.
Maeda wzruszył ramionami, bawiąc się szklanką.
-         Sam nie wiem, dlaczego zrezygnowałem – powiedział.- Chyba bardziej lubię siedzieć przy komputerze, to trochę bardziej korzystna praca.
-         Rozumiem.
-         A ty, Fumi-chan?
Spojrzałem na niego pytająco zza szklanki, upijając kolejny łyk rozgrzewającego trunku.
-         Kim chciałeś zostać?
-         Cóż...- wytarłem palcem kącik ust.- Cukiernikiem.
-         Cukiernikiem?- powtórzył zaskoczony Maeda.- Ale...studiujesz malarstwo, prawda?
-         Tak. Lubię rysować.
-         Zrezygnowałeś?
-         Nie dostałem się – przyznałem z lekkim uśmiechem.
-         Hmm.- Maeda dokończył swojego drinka.- Może złożymy się na jakiś mały piekarnik?
-         Eh?!
-         Z chęcią spróbowałbym twoich wypieków, Fumi-chan. Mogę ci nawet pomóc.
-         M-myślę, że to niepotrzebny wydatek – mruknąłem, wypijając szybko resztę drinka – czyli prawie pół szklanki. Odetchnąłem głęboko i zakaszlałem.
-         Wiesz, mimo wszystko, to nadal wódka, opanuj się trochę – zaśmiał się Maeda.- To co, chcesz teraz innego?
-         Innego?
-         Drinka – mruknął, mrużąc oczy.
-         Oh...już mi postawiłeś, więc chyba starczy...
-         W porządku, barman jest moim znajomym, zawsze daje mi zniżki, więc możemy sobie zamówić po jeszcze jednym. A może wolisz coś mocniejszego? Shot’a?
-         Shot’a?- powtórzyłem.- Co to takiego?
-         Coś podobnego, pijesz to na raz. Jeśli chcesz, może być sama wódka.
-         Uhm...może za chwilę – mruknąłem.
-         Nie ma sprawy.
Westchnąłem cicho, podpierając dłonią policzek. Czułem przyjemne ciepło w brzuchu i
gardle. Przesuwając palcem po krawędzi szklanki, zastanawiałem się, czy jestem już pijany.
-         Byłeś u mamy?- zapytałem.
-         Tak.- Maeda skinął głową.- Musiałem tylko poczekać, aż ojciec sobie pójdzie, bo, jak się okazało, też postanowił odwiedzić ją.
-         Nie rozmawiasz z tatą?
-         Pokłóciliśmy się, kiedy byłem jeszcze w liceum – wyjaśnił Shuzo.- Od tamtej pory nasze rozmowy, o ile do jakichkolwiek dochodziło, zawsze kończyły się ostrą kłótnią. W rezultacie, kiedy tylko skończyłem szkołę, wyprowadziłem się. Teraz nie utrzymujemy ze sobą kontaktu. Jesteśmy dla siebie zupełnie obcy. Nie zaprosił mnie nawet na swój ślub, chociaż to akurat mi nie przeszkadza. Pewnie rozniósłbym cały dom...
-         Shuzo-kun, masz rodzeństwo, prawda?
-         Starszego brata – skinął głową.- Dzwoni do mnie głównie w święta, czasem mnie odwiedza. Ale nie jesteśmy ze sobą jakoś szczególnie zżyci. Wdał się w tatusia i stał się zapracowanym biznesmenem. Ale cóż to za rozmowy przy kieliszku?
-         P-przepraszam...!
-         Przestań przepraszać, Fumi-chan.- Maeda znów się roześmiał.- Po prostu teraz twoja kolej!
Przełknąłem ślinę, spuszczając wzrok.
-         Masz rodzeństwo?
Skinąłem powoli głową.
-         Młodszą siostrę – odparłem.- I starszego, przyrodniego brata, ale nigdy go nie poznałem. To syn mojego taty z poprzedniego związku.
-         Oh, młodsze siostrzyczki są urocze, co?
-         Zdecydowanie.- Uśmiechnąłem się do swoich wspomnień.- Nie dało się jej ode mnie oderwać.
-         Nic dziwnego – zaśmiał się Maeda.- Szczęściara, że ma takiego kochanego braciszka.
-         Cóż...
-         Zamówię te drinki. Naprawdę muszę się napić...
Odszedł do barmana, nim zdążyłem choćby podnieść głowę. Znów wpatrzyłem się w
niego, jak zagaduje do swojego kolegi, a ten kiwa głową i szykuje małe kieliszki, do których po chwili wlał przeźroczysty płyn.
Maeda odwrócił się do mnie i skinął mi dłonią. Zamrugałem, zdezorientowany, po czym
podszedłem do nich niepewnie.
-         Fumi-chan, to jest Daisuke – przedstawił mi przystojnego blondyna.
-         W-witam – mruknąłem, rumieniąc się lekko.
-         Cześć, Fumi-chan – powiedział z uśmiechem, opierając się o ladę. W czarnych spodniach i rozpiętej u góry, białej koszuli wyglądał wręcz zniewalająco.- Jak smakował drink?
-         Bardzo – zapewniłem, skinąwszy głową.- Był świetny...
-         To są właśnie shoty, Fumi-chan – powiedział Maeda, obejmując mnie ramieniem i wskazując dwa kieliszki na ladzie.- Mam dla ciebie propozycję. Zaprezentuję ci, w jaki sposób się to pije, a potem spróbujesz ty. Następnie podejmiesz próbę pokonania mnie na czas. Spokojnie, nie jestem w tym zbyt dobry. Jeśli ci się uda, wyjawię ci moją największą tajemnicę!
-         Chyba nie chcę jej znać...- mruknąłem z powątpieniem, na co Daisuke roześmiał się lekko.
-         Będzie zabawnie, Fumi-chan! Dzisiaj świętujemy, mówiłem ci. Raz na jakiś czas należy nam się odrobina przyjemności.
-         Ale...
-         No, Fumi-chan, daj spokój. Zaszalej trochę chociaż ten jeden raz. Ciągle tylko chodzisz do szkoły, do pracy, i do domu spać, i tak cały czas, odkąd tu jesteś...naprawdę chcesz, żeby twoje życie tak wyglądało? Nie męczy cię ta monotonia?
Przełknąłem ślinę, zastanawiając się nad jego słowami. To prawda, że wciąż byłem zajęty
szkołą i pracą, a do domu wracałem tylko po to, by się najeść i wyspać. Ale dzięki temu potrafiłem skupić się myślami na tych właśnie rzeczach, a nie rozwodzić się nad przeszłością.
            Spojrzałem na kieliszki, przypominając sobie to przyjemne ciepło wewnątrz mnie, które poczułem po wypiciu drinku. Przygryzłem lekko wargę i skinąłem głową.
-         W porządku...ale tylko raz!
-         Jasne jak słońce!- powiedział Maeda, cały zadowolony.
Nie miałem pojęcia, w co się pakuję.

***

-         Przypomnij mi, żebym nigdy więcej nie zabierał cię do baru – westchnął ciężko Maeda, podrzucając mnie lekko na plecach.
Czułem ogromny zamęt w głowie. Sam nie wiedziałem do końca, co się dzieje, oczy
zamykały mi się co chwila. Nasz powrót do domu wyglądał jak urywki filmu.
-         Ciepło – wymruczałem cicho, mocniej obejmując Maedę.
-         Nie uduś mnie, Fumi-chan.
-         Mhm...
Otworzyłem oczy, kiedy poczułem, że zsuwam się z jego pleców. Jak się okazało, byliśmy
już pod naszym mieszkaniem. Maeda, przytrzymując mnie jedną ręką, drugą wygrzebał z kieszeni swoich spodni klucz i otworzył zamek. Weszliśmy do ciepłego pomieszczenia.
Zsunąłem się po ścianie na podłogę i zdjąłem z głowy czapkę, a potem szalik i rękawiczki.
-         Głowa mnie boli – mruknąłem.
-         Przepraszam – westchnął Maeda.- Gdybym mógł przewidzieć, jak to się skończy, nie pozwoliłbym ci na powtórkę. Ale to też twoja wina! W jednej chwili stoisz pewnie na nogach, i nagle osuwasz się, bełkocząc, że tęsknisz za jakąś Aoi...
-         Moja...Aoi...
-         Co jest? Twoja dziewczyna?- burknął Maeda, pomagając mi ściągnąć buty.
-         Siostrzyczka...- poczułem napływające do oczu łzy, kiedy przypomniałem sobie jej pulchną, radosną buźkę. Shuzo ściągnął ze mnie płaszcz i podniósł mnie, niczym księżniczkę. Objąłem go za szyję, wtulając twarz w jego biały sweter.
-         Może powinieneś ją odwiedzić?- zaproponował, naciskając łokciem klamkę mojego pokoju.
-         Na święta...- wymruczałem.
Maeda położył mnie ostrożnie na łóżku i nakrył kołdrą. Usiadł na brzegu i westchnął.
-         Dasz radę zasnąć?- zapytał łagodnie.
-         Jesteś miły, Shuzo-kun – mruknąłem ze ściśniętym gardłem.- Kiedy się tu wprowadziłem, strasznie się ciebie bałem...Czasami nadal się ciebie boję, wyglądasz strasznie...
-         Uh! Wiesz, po pijaku jesteś zaskakująco szczery...
-         ...ale jesteś miły. I właściwie, to lubię cię, Shuzo-kun.
Patrzyłem na jego zamazaną sylwetkę. Wpatrywał się we mnie, jak mi się zdawało, z
zaskoczeniem. Po chwili uśmiechnął się i pokręcił głową.
-         Jesteś niemożliwy, Fumi-chan. Ale dzięki. Ja też cię lubię.- Wstał z łóżka.- To co, dasz radę zasnąć, tak?
Nie udało mi się już dłużej wstrzymać łez. Zasłoniłem oczy i zacisnąłem zęby, głęboko
oddychając przez nos.
-         Fumi-chan...?
-         Nie...nie zniosę tego dłużej, Shuzo...- jęknąłem. Poczułem nacisk na materac, ale nie odsłoniłem oczu.- Wciąż pamiętam...nie mogę o nim zapomnieć...nie dość, że codziennie mam nad sobą te pieprzone niebo, to wciąż, każdego dnia coś mi o nim przypomina...!- zaczerpnąłem głośno powietrza.- Kochałem go...tak bardzo go kochałem...nie chciałem wiele...po prostu, żeby wiedział, że zawsze będę stał u jego boku, zawsze znajdzie u mnie pocieszenie...że będę przy nim, niezależnie od humoru, będę obok, gdy tylko będzie mnie potrzebował...chciałem dać mu całego siebie...Nie musiał mi odpowiadać! Nie musiał nawet odwzajemniać tych uczuć...chciałem tylko, żeby je zaakceptował...Co powinienem zrobić, Shuzo? Co mam zrobić, żeby w końcu o nim zapomnieć...?
-         Powinieneś...- zaczął Maeda po krótkiej chwili milczenia.- ...ruszyć do przodu.
Odsunąłem dłoń, przecierając łzy z twarzy i spojrzałem na niego.
-         Wiesz, ja też często wracam myślami do tego, co było – powiedział, nie patrząc na mnie.- Jest wiele rzeczy, które przypominają mi o przeszłości. Ale przede wszystkim liczy się dla mnie teraźniejszość. Wiesz, mam fajnego lokatora, z którym lubię spędzać czas...i pracę, na której się skupiam. Mam swoje małe hobby i swój nowy świat, parę nowych problemów i kilka nowych przyjemności w życiu, gdzieś w głowie kołkują się nowe marzenia i cele, do których pragnę dążyć. Jeśli nadal będę stał w miejscu, niczego nie osiągnę. Nigdy nie stanę się tym, kim chciałbym być, wciąż będę tą samą osobą, podczas gdy wszyscy naokoło będą się stawać coraz lepsi. Nie stój w miejscu, Fumi-chan.- Maeda spojrzał na mnie, uśmiechając się.- Zmień coś w swoim życiu. Widzisz, dzisiaj zrobiłeś pierwszy krok: upiłeś się. Chociaż, możliwe, że trochę przedobrzyłeś...ale to dobry początek. Powoli, krok za krokiem, na pewno będziesz coraz mnie myślał o tym, co było, aż w końcu oddasz się w zupełności temu, co jest teraz. Rozumiesz, Fumi-chan?
Skinąłem głową, niezdolny, by cokolwiek powiedzieć. Wydawało mi się, że rozumiem, co
Maeda chciał mi powiedzieć.
-         Mogę...liczyć na pomoc?- mruknąłem cicho.
-         Zawsze – odparł twardo.- Będę przy tobie, Fumi-chan, bo ja sam jestem w podobnej sytuacji.
-         Dziękuję, Shuzo – szepnąłem z lekkim uśmiechem, czując się coraz bardziej senny.- Jesteś wspaniały...
-         Głupek. Mów za siebie – wymruczał. Poczułem na czole miękki dotyk jego warg.- Dobranoc, Fumi-chan.
-         Dobranoc...Shuzo-kun.

4 komentarze:

  1. Maeda <3
    On jest taki kosiany <3
    Fumi się upił!
    I był szczery!
    Moja mama zawsze mówi "Jeżeli chcesz poznać od kogoś prawdę to go upij"

    OdpowiedzUsuń
  2. Kyaa~! *^* Słodko..! I tak myślałam, że Shuzo może się domyślać, co przeżył Fumi, bo miał podobnie albo coś w ten deseń... I "wuala" (nie wiem jak to się pisze, ale luj z tym), faktycznie, Maeda ma/miał tak samo, jak Fumi...

    No nic, rozdział fajny, idę czytać dalej. ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Uroczo i ochhhhhhhhhhhhhhhhhhh... Cudowne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooo, KAAAWAAAII!! <3 <3 Jezusie, to było takie urocze <3 Upity Fumi, kochany Shuzo <3

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń